
29 kwietnia 1942 r., równe 74. lata temu, Niemcy zamordowali 300 Żydów na cmentarzu przy ul. Rybackiej. W nocy, tuż po egzekucji, wkroczyli do getta. Wymordowali jeszcze 100 osób. Nigdy wcześniej i nigdy potem w naszym mieście nie zginęło w jednym czasie tyle ludzi.
Szef Gestapo znalazł listę 300 czytelników biblioteki syjonistycznej. Postanowił wszystkich zgładzić. Policja żydowska łapała w getcie tych, którzy byli na liście. Tych, których nie znaleźli, zastąpili osobami przypadkowymi, często dziećmi. Wszystkich rozstrzelano na cmentarzu żydowskim. Po skończonej egzekucji Niemcy upili się i wkroczyli do getta, gdzie zamordowali kolejne 100 osób.
Najbardziej zagadkowe wydają się losy mieszkańców kamienicy przy ulicy Franciszkańskiej. Doszło tam do wielkiej tragedii. Dom stojący niegdyś w centrum dzielnicy żydowskiej, na rogu ulic Kazimierza i Franciszkańskiej, został w całości wymordowany. Szalejące gestapo zastrzeliło wszystkich 81 mieszkańców kamienicy. Były tam osoby z rodzin Neustadtów, Millerów, Perlów i innych. Pozostała po nich dziś tablica, niemy świadek, krzyk tamtej nocy…
Wszystko co działo się w kamienicy, doskonale słyszał mieszkający w domu obok Jakub Muller. Wydarzenia opisywali świadkowie, którzy przeżyli Zagładę. Pijani gestapowcy weszli przez narożne drzwi. W tym miejscu dziś znajduje się tablica.
Następnie rozpoczęła się szaleńcza strzelanina. Strzelano kiedy się dało, jak się dało i do kogokolwiek. Niemcy byli totalnie pijani. Płakały dzieci, ludzie bezskutecznie próbowali uciec z tego piekła. Nawet Dante nie wyobraziłby sobie tych scen, jakie rozgrywały się w pokojach tej kamienicy.
Zdarzyło się tutaj coś niewyjaśnionego. Hamann miał śmiertelnie postrzelić własnego szwagra, lub zastępcę, który śmiał mu się przeciwstawić mówiąc: „Dosyć tego świństwa”. „Sam Hamann krzyczał, że Żydzi go zastrzelili” – wspominał Jakub Muller. Według relacji Reny Anisfeld, stało się to w mieszkaniu Neustadtów, zaś nazwisko ranionego gestapowca brzmiało Kastner. Świadek Mechel Fisch zeznawał po wojnie, że cała rodzina Grosów zginęła owego dnia w mieszkaniu feralnej kamienicy. Jednak, jak twierdził Fisch, do awantury doszło wtedy, kiedy Kastner nie chciał zastrzelić jakiejś pięknej Żydówki, która przeżyła masakrę. Kastner nie chciał jej zastrzelić, czym zdenerwował swojego niemieckiego szefa.
Piękna Grossówna nie mogła zeznać w tej sprawie – zginęła kilka tygodni później, w jednej z rozlicznych egzekucji mieszkańców getta. Wojnę przeżył także jej kuzyn, Kalman Holzer (zmarł w 1984 r. w Nowym Sączu), który opowiadał tę tragiczną historię.
Strzały i krzyki z getta było słychać w całym centrum Nowego Sącza. Świadkowie wspominają, że nowosądeczanie domyślali się, że Niemcy zorganizowali kolejną „akcję” przeciw Żydom. Nikt jednak nie wiedział, nawet nie przypuszczał, że będzie to zbrodnia na tak dużą skalę.
Prawdziwy obraz katastrofy daje opis getta po tej strasznej nocy. Według wspomnień Gintera: „Noc po tej okropnej akcji spędziłem ukryty przy ul. Nawojowskiej. Nad ranem, chcąc zbadać co się stało na cmentarzu, poszedłem bez opaski przez ulicę Kraszewskiego. Było mi wszystko jedno czy mnie zastrzelą, bo i tak straciłem wszystkich najbliższych. Gdy przechodziłem koło szpitala żydowskiego [ul.Kraszewskiego 44-red.] zobaczyłem dra Segala, rozgorączkowanego, który mnie zawołał. Był w najwyższym stopniu zdenerwowany, opowiedział, że nie ma nikogo przy sobie w szpitalu, że w nocy pijani gestapowscy wpadli do dzielnicy żydowskiej i urządzili rzeź, że mnóstwo tam trupów i błagał, bym wziął nosze i zbierał rannych, którzy jeszcze potrzebują pomocy. Wziąłem nosze, poszedłem do żydowskiej dzielnicy i do którego domu wchodziłem natrafiałem na trupy i kałuże krwi”.

Wstrząsający opis zostawił również Kaufer, który był w tej kamienicy rankiem 30 kwietnia: „Na drugi dzień, przy uprzątaniu ghetta, widzi się dzieci, które w śmiertelnym strachu schroniły się pod łóżko, lecz i tam znalazł ich morderca, widzi się mężczyzn, którzy wcisnęli się za szafy i w stojącej pozycji przetrwały ich zwłoki do następnego ranka. Piszący te słowa widział matkę, tulącą kurczowo niemowlę do swej nagiej piersi, kula przez główkę dziecka przeszła do serca matki….”
Hamann odpowiedział za swoje czyny. Postawiony został przed sądem niemieckim, wszak nie było pochlebnym aby Niemiec strzelał do Niemca. Sprawę jednak zatuszowano a „kat Sądecczyzny” nadal bezkarnie mordował mieszkańców naszego miasta. Kilka miesięcy potem, w sierpniu, zlikwidował nowosądeckie getto.
Szef sądeckiego gestapo został ponownie schwytany po wojnie. Sąd niemiecki skazał go na dożywotnie więzienie.
We wrześniu 2008 r. Jakub Muller odsłonił tablicę upamiętniającą te wydarzenia. Powiedział jedno zdanie, które zapamiętałem: „Ta krew jeszcze tutaj nie wsiąkła”. Niech zatem nadal żywe ślady tych wydarzeń będą przestrogą dla przyszłych pokoleń.
Zapalmy 29 kwietnia znicze pod tą tablicą. Pamiętajmy! O g. 18.00 zapraszamy do Domu Historii (ul. Pijarska 21), gdzie opowiemy o tych tragicznych wydarzeniach.
Łukasz Połomski
