
Czas PRL-u miał swoje absurdy, z których dziś się śmiejemy, chociaż młodszemu pokoleniu wydają się już całkowicie obce, niezrozumiałe. Nie brakowało i takich sytuacji w Nowym Sączu, o czym szczegółowo pisał we wspomnieniach (Na gruzach marzeń) wieloletni Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej Janusz Pieczkowski.
Pora oddać głos jego zapiskom:
Żydzi i Bożek na sesji MRN
Byłem na sesji jako radny, gdy przewodniczącym Prezydium MRN był jeszcze Jabłoński, a jego zastępcą mgr Władysław Bożek. W tym czasie było jeszcze w Nowym Sączu sporo Żydów, że wspomnę tylko: Taichlera, Tscheśniowera, Nusyna i Mullera, którzy byli na sesji. W dyskusji na temat spraw mieszkaniowych wstał Muller i zwracając się domgr Bożka oświadczył: – Panie Bożek, czemu u pana nie można załatwić żadnej sprawy? Ja panu powiem czemu! Bo pan panie Bożek nie jest żaden Bożek – pan uważa, że pan jest cały Bóg!
Franciszek Józef na sesji MRN
Wpadki miał również mgr Władysław Kubik, który przewodniczy sesji roboczej udzielając głosu zgłaszającym się do dyskusji. W pewnym momencie podniósł się radny Józef Leśniak, który na każdej sesji mówi o konieczności regulacji rzeki Kamienicy, która podczas powodzi podtapiała m.in. jego dom. Kubik zauważył jego podniesioną rękę i powiedział wolno, jakby się namyślając: – Głos ma radny Józef… Józef… – i nie mogąc przypomnieć sobie nazwiska, zamilkł na moment.
– Leśniak – podpowiedział ktoś z sali.
– Tak, głos ma radny Józef Leśniak – oznajmił z ulgą Kubik.
Leśniak wstał, powiedział co miał do powiedzenia i usiadł. Gdzieś z tylnych rzędów podniosła się ręka Franciszka Wójcika. Kubik dostrzegł ją, ale musiał być myślami gdzieś daleko, albo dotknęła go nagle amnezja bo znowu nie był w stanie przypomnieć sobie nazwiska.
– Głos ma radny Franciszek… Franciszek… – i, jako że ostatnim mówcą był Józef Leśniak, dopowiedział szybko – głos ma radny Franciszek Józef!
Rozległ się tak gromki śmiech, iż zdawało się, że spadnie wiszący pod sufitem ogromny żyrandol.
O hordach bolszewickich na sesji MRN
Władysław Kubik przewodnicząc sesji zwołanej z okazji rocznicy wyzwolenia Nowego Sącza, stanął za stołem i powiedział: – Wysoka Rado!! Otwieram uroczystą sesję MRN z okazji wyzwolenia Nowego Sącza spod okupacji hitlerowskiej. Chcę przypomnieć, że gdy hordy bolszewickie… – Tu dało się słyszeć głośne i znaczące chrząknięcie siedzącego w pierwszym rzędzie Antoniego Greli, radnego i zarazem sekretarza rolnego Komitetu Powiatowego PZPR. Mgr Kubik zreflektował się i momentalnie sprostował: – Oczywiście, chciałem powiedzieć, gdy hordy hitlerowskie…
Cichociemny radny na sesji MRN
Przez jakiś czas radnym był Tadeusz Sokół, lekarz ftyzjatra, człowiek niezwykle towarzyski, obdarzony ogromnym temperamentem Jego zapalczywość i impulsywność powodowała, że czasami na posiedzeniach MRN, w polemikach ze swoimi adwersarzami, zagalopowywał się zbyt daleko i burzył porządek obrad.
Miał za sobą barwne i urozmaicone życie. W 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej w 51 pułku piechoty. Został wzięty do niewoli, z której uciekł. W kwietniu 1940 r. został aresztowany przez NKWD i zesłany głąb Rosji. Od 1942 r. był u gen. Andersa w 9 DP i następnie w 3 Dywizji Strzelców Karpackich. We Włoszech został przeszkolony w dywersji i broni przeciwpancernej. Do Polski skoczył w 1944 r. i otrzymał przydział do okręgu AK Kielce, jako dowódca 5 kompanii 2 baonu 2 p.p. Legionowej. Pod koniec października został przeniesiony, jako instruktor, do okręgu AK Kraków. Po wojnie ukończył studia medyczne i z żoną zamieszkali w Nowym Sączu. Zaprzyjaźniliśmy się i bywaliśmy u siebie. Ceniłem Tadzia za jego uczynność i poczucie humoru.
Na którejś sesji MRN, kiedy ciągle przerywał dyskutantom i był zbyt głośny, żeby uciszyć go choćby na chwilę, powiedziałem żartobliwie: – Proszę doktora Sokoła o spokój. Muszę stwierdzić, że jest on nie tyle cichociemny, ile tylko ciemny, bo cichy z całą pewnością nie jest.
Sala parsknęła śmiechem. Długo jeszcze później dokuczano mu tym powiedzeniem, z czego on sam śmiał się serdecznie.
Każde czasy mają swoje perełki. Bywały w Galicji oraz w międzywojniu. Nie brakło ich w PRL-u. A i teraz nasi złotouści rajcy mogliby zapisać piękną kartę podobnych anegdot. Ale na to przyjdzie czas w przyszłości.