
Kolejna odsłona zawirowań personalnych w MKS Sandecja S.A. Na stronie internetowej klubu pojawił się komunikat o odwołaniu ze stanowiska prezesa Pawła Cieślickiego. Zainteresowany twierdzi, że nie rozumie tej sytuacji, bo… nie był oficjalnie powołany.
W poniedziałek na oficjalnej stronie internetowej klubu pojawił się Komunikat Rady Nadzorczej MKS Sandecja S.A.: Z dniem 2 listopada 2020r. Rada Nadzorcza odwołuje ze stanowiska prezesa Pana Pawła Cieślickiego. Rada Nadzorcza dnia 19 października zwróciła się do Pana Pawła Cieślickiego o przedstawienie planu i sposobu finansowania wydatków klubu. W związku z brakiem odzewu na prośbę, Rada Nadzorcza podjęła decyzję o odwołaniu.
Wcześniej na stronie klubu nie podano komunikatu o powołaniu Cieślickiego na stanowisko prezesa. Mówił o tym jedynie wiceprezydent Nowego Sącza Artur Bochenek w trakcie konferencji prasowej pod koniec września. – Nowym prezesem został pan Paweł Cieślicki, znany kibicom sądeckim. Był on prawie cztery lata dyrektorem zarządzającym klubu Sandecja w momencie, kiedy Sandecja dostała się do Ekstraklasy w 2017 roku, więc ma doświadczenie w zarządzaniu klubami sportowymi. Był też wieloletnim prezesem klubu sportowego Barciczanka. Jest znany w środowisku sportowym, zasłużony działacz. Głównym celem dla prezesa będzie pozyskanie sponsorów strategicznych dla klubu a przede wszystkim nabywcy wszystkich akcji MKS Sandecja Nowy Sącz – mówił Bochenek zaznaczając, że Cieślicki obejmie funkcję prezesa od 1 listopada br.
Powołanie Cieślickiego na stanowisko prezesa Sandecji mogło nieco zaskakiwać, bowiem kilka tygodni wcześniej był on jednym z oferentów w przetargu na sprzedaż 100% akcji Miasta w spółce MKS Sandecja. Drugim oferentem był Grzegorz Stawiarski (obecnie doradca zarządu ds. relacji biznesowych w MKS Sandecja a poprzez swoją firmę Barbat także partner reklamowy klubu). – Obaj inwestorzy mieli różne koncepcje rozwoju Sandecji, ale oczekiwali wzięcia przez Miasto części odpowiedzialności finansowej za klub. My szukamy inwestora na 100 procent akcji MKS Sandecja i zdjęcia z siebie obowiązku udziału finansowego – tłumaczył odrzucenie ofert Cieślickiego i Stawiarskiego wiceprezydent Artur Bochenek. Więcej: Fiasko negocjacji w sprawie sprzedaży akcji MKS Sandecja. Klub na razie zostaje w “rękach” Miasta
Wróćmy do odwołania Pawła Cieślickiego z funkcji prezesa. Sam zainteresowany twierdzi że nie miał oficjalnego powołania na to stanowisko. – Jestem zaskoczony. Chciałem zacząć od zera, z nowymi ludźmi ,dlatego dopytywałem się, kto będzie we władzach i jakie będzie finansowanie, ale nie otrzymałem odpowiedzi – mówił nam w poniedziałek Paweł Cieślicki. Zaznacza także, że nie otrzymał żadnego pisma, o którym napisano w komunikacie Rady Nadzorczej. – To są niepoważni ludzie – uważa Cieślicki.
Nieco inaczej sprawę przedstawia Marcin Budzikowski, przewodniczący Rady Nadzorczej MKS Sandecja S.A. Powiedział nam, że mailowo pytano Cieślickiego o plan finansowania klubu ale nie otrzymano odpowiedzi. – W związku z tym Rada Nadzorcza w ostatni piątek podjęła uchwałę o uchyleniu uchwały sprzed kilku tygodni o powołaniu Pawła Cieślickiego na funkcję prezesa zarządu MKS Sandecja z dniem 1 listopada – powiedział nam Marcin Budzikowski.
Ostatnie miesiące, ba, lata, to karuzela zmian personalnych, różnych koncepcji i chaotycznych działań w MKS Sandecja i wokół klubu. Przypomnijmy tylko niektóre wydarzenia z ostatniego czasu.
Spółkę akcyjną Miejski Klub Sportowy Sandecja utworzono ze 100-procentowym udziałem Miasta w maju 2017 roku, na kilka miesięcy przed awansem piłkarzy do Ekstraklasy. Kapitał zakładowy wyniósł 1,1 mln zł. Spółka przejęła klub od prowadzącego go wcześniej Stowarzyszenia MKS Sandecja za 2,5 mln zł netto (w tym 250 tys. zł za herb klubu). Prezesem stowarzyszenia był robiący rozliczne interesy z Miastem Andrzej Danek, później dyrektor MKS Sandecja S.A.
Pierwszym prezesem MKS Sandecja S.A. był Grzegorz Haslik, który po roku (w maju 2018) zrezygnował, wydając na pożegnanie oświadczenie, że kierowana przez niego spółka jest w znakomitej kondycji co później okazało się nie do końca prawdziwą informacją. Sandecja po jednym sezonie gry w Ekstraklasie spadła do I Ligi. Straty spółki tylko w latach 2017 i 2018 przekroczyły 11 mln zł; niemal całość tej kwoty pokryło Miasto, podwyższając kapitał zakładowy spółki.
Jeszcze pod koniec 2017 roku z Sandecji zwolniono Radosława Mroczkowskiego – trenera, który wprowadził klub do Ekstraklasy. Mroczkowski miał złe relacje z miejscowym działaczami, którzy żądzą w utrzymywanym w całości z miejskich pieniędzy klubie. Nie krył tego m.in. w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego. – Odnoszę wrażenie, że większość ludzi, których spotykam w pracy w Nowym Sączu nie szuka nowych rozwiązań, tylko przyjmuje to, co jest. Ten minimalizm mnie czasami przeraża (…) Od podpisania kontraktu odnoszę wrażenie, że nasza strategi brzmi: „jakoś to będzie” – mówił m.in. w październiku 2017.
Między czerwcem 2018 a lipcem 2020 na stanowisku trenera panowała stabilizacja – funkcję sprawował Tomasz Kafarski, zwolniony na cztery kolejki przed końcem rozgrywek Fortuna 1 Liga, kiedy Sandecja była na 15 miejscu w tabeli (na 18 drużyn; z ligi spadały trzy ostatnie drużyny). Kafarskiego zwolnił prezes Artur Kapelko (po Hasliku prezesem spółki przez rok był Tomasz Michałowski; Artura Kapelko rada nadzorcza zwolniła krótko po zwolnieniu Kafarskiego).
Zadanie obronienia klubu przed spadkiem otrzymali Piotr Świerczewski i Marcin Jałocha. Udało im się, ale nie zostali w klubie dłużej, a Piotr Świerczewski (były reprezentant Polski w piłce nożnej) już po kilku tygodniach, w sierpniu br., mówił na łamach Przeglądu Sportowego: Dziś z Sandecją nie mam już nic wspólnego. Wycofałem się. Nie bez żalu zresztą, bo planowałem poświęcić czas i pracę, by klub, bliski mojemu sercu podążał w kierunku rozwoju, a nie… niedorozwoju. Absolutnie nie widzę przed nim przyszłości. Dryfuje w kierunku zaścianka, a mnie działanie w organizacyjnej partyzantce już nie bawi. (…) Nie tylko ponownie obcięte pieniądze przez właściciela klubu – miasto są kłopotem. Nie ma podgrzewanego boiska, a kiedy mignęła mi wizualizacja nowego stadionu, to… czegoś podobnego w życiu nie widziałem. Bo to ma być nowy stadion, ale wyglądający, jak zupełnie stary. W sprawach sportowych też klapa. Zaznaczałem, iż jeśli zostanę w klubie trzeba odważniej postawić na młodzież. Z Marcinem daliśmy już minuty młodym chłopakom. Sandecja miała jednak trochę inne plany, bo zlikwidowała drugą drużynę… To gdzie ci chłopcy, a większość jest z Nowego Sącza mają się podziać?
Od początku sezonu 2020 / 2021 Sandecję trenuje Piotr Mandrysz. Zespół po 9 meczach zajmuje ostatnie, 18. miejsce w tabeli (w tym sezonie z Fortuna 1 Liga spada tylko ostatnia drużyna), z 1 punktem i bilansem bramek 5:21. Klub ma zapewniony byt finansowy tylko do końca bieżącego roku. Od kilku tygodni nieoficjalnie mówi się o kolejnej zmianie na stanowisku trenera, ale podobno doszło na tym tle do różnicy zdań między Ratuszem a niedoszłym prezesem Cieślickim.
Osobną kwestią związaną z klubem są kwestie związane ze stadionem, który w momencie awansy do Ekstraklasy nie spełniał m.in. technicznych wymagań PZPN. W maju 2017 roku ówczesne władze Nowego Sącza zadeklarowały błyskawiczną – w ciągu roku – budowę nowego stadionu. W październiku 2017 roku ogłoszono przetarg na przebudowę i rozbudowę Stadionu Miejskiego przy ul. Kilińskiego, który w grudniu unieważniono. – Miasto stać na to, żeby w latach 2018 i 2019 wydać maksymalnie 50 milionów na budowę stadionu – tłumaczył wówczas prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak. Jedyna oferta opiewała na niespełna 60 mln zł brutto.
Jeszcze przez wiele miesięcy po unieważnieniu przetargu Ryszard Nowak oraz jego zastępca Jerzy Gwiżdż zapowiadali szybkie rozpoczęcie prac przy budowie, nawet przed końcem 2018 roku. Obietnicę budowy obiektu złożył też, jeszcze w trakcie kampanii wyborczej w 2018 roku, obecny prezydent Ludomir Handzel.
Od połowy 2018 roku do wiosny 2020 powstawał projekt stadionu miejskiego na 8,2 tys. miejsc, który kosztował co najmniej 650 tys. zł. Obecne władze dwukrotnie aneksowały umowę z projektantem, wydłużając terminy wykonania projektu, który miał być gotowy w połowie 2019.
Pod koniec zeszłego roku zapowiedziano nową koncepcję – budowę stadionu na 4,5 tysiąca miejsc wraz z parkingiem oraz nowej siedziby dla Urzędu Miasta Nowego Sącza – wszystko za – według szacunków – 80-milionowy kredyt. Podkreślano również, że pierwotny projekt stadionu na 8,2 tys. miejsc zostanie ze względów oszczędnościowych “zoptymalizowany”. Do prowadzenia budowy stadionu, parkingu obok niego oraz siedziby urzędu (taki jest cały kompleks, który ma powstać przy ul. Kilińskiego), powołana została spółka Nowosądecka Infrastruktura Komunalna. Miasto, które jest jedynym właścicielem NIK, wniosło aportem do spółki warte około 12 mln zł tereny przy ul. Kilińskiego, na których realizowane mają być te inwestycje.
W zeszłym tygodniu zdecydowano o wyborze wartej 49,2 mln zł oferty firmy Grand z Korzennej w przetargu “Realizacja obiektu stadionu miejskiego w Nowym Sączu przy ul. Kilińskiego wraz z wyposażeniem, infrastrukturą i zagospodarowaniem terenów i otoczenia obiektu – realizacja w trybie „zaprojektuj i wybuduj””. Informację potwierdził w rozmowie z Radiem Kraków wiceprezydent miasta Artur Bochenek ale w poniedziałek prezes spółki NIK oświadczyła w rozmowie z dziennikarzami, że oferta wciąż jest analizowana.
(JO)
Poza kwestiami formalnymi to pytanie numer jeden brzmi: kto własciwie wpadł na idiotyczny pomysł, żeby tego gościa z Barciczanki zrobić prezesem Sandecji?