
– Dlaczego w najgorętsze dni lipca koncerty Festiwalu Święto Dzieci Gór odbywają się w hali, w której nie ma żadnego przewiewu, nie wspominając o klimatyzacji, a nie w plenerze – pyta nasza Czytelniczka. Organizatorzy odpowiadają – to jedyne miejsce w mieście, w którym można zorganizować festiwalowe koncerty.
Międzynarodowy Festiwal Dziecięcych Zespołów Regionalnych Święto Dzieci Gór odbywa się w Nowym Sączu już po raz 23. Duża impreza z oryginalnymi założeniami (dzieci – uczestnicy z różnych krajów nawiązują kontakty także poza sceną i koncertami, przełamują bariery kulturowe etc., tu więcej o założeniach Festiwalu), ma także bardzo widowiskowy charakter.
Zawsze na Rynku miasta organizowany jest koncert inauguracyjny Festiwalu, na który przychodzą tysiące osób. Potem przez tydzień odbywają się wieczorne koncerty. W latach 90. organizowano je w namiocie widowiskowym przy al. Wolności, potem zostały przeniesione do hali sportowej przy ul. Nadbrzeżnej i odbywają się w niej do dziś.
– Nietrudno sobie wyobrazić taką sytuację: każdego wieczora na scenie plenerowej w Parku Strzeleckim a jeszcze lepiej w Rynku odbywają się koncerty przyciągające setki ludzi. Centrum miasta tętni życiem i muzyką, widać, że jest fajna impreza, a dzieciaki występują dla tłumów jak podczas koncertu inauguracyjnego. Zarabiają sklepy, lodziarnie, sprzedawcy pamiątek i knajpki. W razie deszczu przenosimy imprezę do hali – choć to nieczęsty przypadek, przez ostatnie kilka lat nie pamiętam opadów wieczorem w czasie festiwalu – i wszystko. Sprawa powinna być łatwiejsza tym bardziej, że pod ratuszem stoi i tak scena, na której odbywają się przedpołudniowe prezentacje zespołów, co jest z kolei niezbyt rozsądnym pomysłem, bo o tej porze słońce najbardziej praży a ludzie mają często wtedy inne zajęcia i frekwencja jest dość marna – uważa nasza Czytelniczka (dane do wiadomości redakcji).

Zapytaliśmy Organizatorów o powody, dla których wieczorne koncerty Festiwalu odbywają się w dusznej, a dodatkowo mającej nie najlepszą akustykę, hali MOSiR i co stoi na przeszkodzie, aby imprezę prezentować w plenerze, np. Miasteczku Galicyjskim, Parku Strzeleckim czy na Rynku.
– Niestety „duszna hala z nie najlepszą akustyką” jest ciągle jedynym miejscem w Nowym Sączu, w którym mogą być zorganizowane koncerty Święta Dzieci Gór. Można wielkim wysiłkiem zorganizować jeden koncert w improwizowanych warunkach plenerowych, np. na inaugurację, w którym zespoły występujące nie prezentują pełnych programów, wymagających prób i przebierania się, a prezentują kilkuminutowe fragmenty programów. Żadne ze wskazanych miejsc (Rynek, Park Strzelecki, Miasteczko Galicyjskie) nie mogą niestety być miejscami prezentacji scenicznych tygodniowego Święta Dzieci Gór – odpisał Antoni Malczak, dyrektor Małopolskiego Centrum Kultury Sokół, organizatora Święta Dzieci Gór, podając listę ośmiu powodów stojących na przeszkodzie wyjściu prezentacji festiwalowych w plener.
Oto argumenty Organizatorów:
1) Brak zadaszenia widowni eliminuje każde z tych miejsc. Nie można organizować tygodniowego, międzynarodowego festiwalu ryzykując, że koncerty będą odwoływane ze względu na pogodę. Bywało już, że w czasie festiwalowego tygodnia przez kilka dni padał deszcz.
2) W czasie upałów, jak np. w tym roku, na scenie plenerowej jest temperatura kilkudziesięciostopniowa. Już kilkunastominutowe prezentacje na scenie pod ratuszem są bardzo trudne.
3) Oprócz, koncertów dla widowni, na scenie każdego dnia odbywają się do południa kilkugodzinne próby. Ani w deszczu, ani w upale nie byłoby to możliwe.
4) We wszystkich wskazanych miejscach nie ma zaplecza scenicznego. Każdego dnia w koncertach bierze udział ok. 120 wykonawców, którzy muszą się przebrać, skorzystać z sanitariatów, przechować bezpiecznie garderobę, instrumenty, scenografię i swoje rzeczy osobiste.
5) We wszystkich wskazanych miejscach nie ma też zaplecza dla ok. tysiąca widzów, którzy biorą udział w koncertach, np.: sanitariaty, siedzenia….
6) Profesjonalna realizacja dużych koncertów z udziałem grup folklorystycznych wymaga użycia dużego, drogiego sprzętu scenicznego, przede wszystkim nagłośnienia i oświetlenia.
W improwizowanych warunkach plenerowych, przez okres tygodnia, bez odpowiedniego zabezpieczenia przed warunkami atmosferycznymi i kradzieżą lub zniszczeniem sprzęt ten byłby narażony na zniszczenie lub kradzież.
7) Ustawa o organizacji imprez masowych nakłada na organizatora bardzo duże obowiązki. W warunkach plenerowych spełnienie tych obowiązków jest wielokrotnie trudniejsze niż w obiekcie zamkniętym.
8) Zapewnienie bezpieczeństwa dla kilkusetosobowej grupy dzieci z kilku krajów w otwartej przestrzeni, przez okres tygodnia, jest również bardzo trudne.
– Jedynym, lepszym rozwiązaniem niż „duszna hala z nie najlepszą akustyką” jest profesjonalna scena plenerowa z zapleczem i zadaszonym amfiteatrem. Takie sceny plenerowe zostały wybudowane w ostatnich latach np. w Wiśle i w Żywcu. Dedykuję tę informację władzom miasta – dodaje dyrektor Antoni Malczak.
(z)
Ta impreza tylko na rynku przez cały tydzień! Argumenty przeciw są bałamutne właściwie w każdym punkcie, szybciutko: 1. brak zadaszenia widowni problemem? Na letnim festiwalu? No bez jaj. A że kiedyś padał deszcz, no nie… 2. w czasie upałów na scenie jest wysoka temperatura – a w hali jej nie ma? Zlikwidować południowe pokazy pod ratuszem – wtedy rzeczywiście jest upał. Jednocześnie koncerty wyjazdowe w Krynicy czy Muszynie są w plenerze i wtedy jest OK? 3. Próby – robić po prostu w innym miejscu niż koncerty, bez widowni można znaleźć klimatyzowaną salę albo w hali, która zastępowałaby scenę w rynku w razie poważnej niepogody. 4. Zaplecze? Po prostu przenośne moduły, jak to jest na innych imprezach letnich. 5. Tak samo dla publiczności, kilka przenośnych toalet wystarczy na czas dwugodzinnego koncertu. Krzesła nie muszą mieć wszyscy widzowie. 6. Jakoś wszyscy gdzie indziej radzą sobie z zabezpieczeniem sprzętu i dopilnowaniem go przez noc, no wręcz niepoważny argument. 7. Na jednych imprezach na rynku organizatorzy jakoś sobie radzą z przepisami a akurat na tych nie są w stanie podołać? 8. Tu mowa jest o jakimś spodziewanym ataku terrorystycznym czy letniej imprezie z dorosłymi opiekunami? Reasumując: organizatorzy wymyślili sobie jakąś formułę kilkanaście lat temu i są tak już skostniali, że nie zauważają, że sposób organizacji oraz możliwości techniczne poszły bardzo do przodu. Im się po prostu nie chce niczego zmieniać bo tak jest dla nich fajnie i bezpiecznie…
Kłania się Tadeusz Boy-Żeleński – „Krytyk i eunuch z jednej są parafii. Obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi”