Każdy wie, gdzie są w Nowym Sączu miejsca gdzie można podobno spotkać ducha. Tajemnicze zjawiska przyciągały od wieków uwagę ludzi. Także Żydzi nowosądeccy mieli swoje duchy, które rzekomo mieszkały w synagodze.
Nowy Sącz ma kilka „nawiedzonych” miejsc. Jednym z nich jest osławiony już dwór w skansenie, którego duch mógłby śmiało być „żywą” reklamą Parku Etnograficznego. Nowosądeczanie znają domy, gdzie dzieją się różne cuda. Mało kto jednak pamięta o tym czego bali się Żydzi sądeccy przed wojną. A tych strachów w sądeckim sztetlu było całkiem sporo.

Oczywiście pierwszym miejscem, gdzie można było spotkać ducha był cmentarz. Do dziś jeszcze wielu sądeczan twierdzi, że „na kirkucie straszy”. Faktycznie, kiedy jest się tam samemu nocą cmentarz robi wrażenie… Kilka lat temu grupa z Warszawy, która zwiedzała cmentarz późnym wieczorem spotkała się z nagle nadchodzącą mgłą, która dla niektórych miała być duchem. Ile osób, tyle opinii. Nikt w każdym razie ducha na gorącym uczynku nie złapał.
Przed wojną to jednak stary budynek synagogi przy ul. Berka Joselewicza był zmorą niejednego żydowskiego dziecka zasypiającego w ciepłym łóżeczku. Rodzice przytaczali dzieciom starą historię, ku przestrodze, aby nocami nie chodziły niepotrzebnie po mieście. Ponoć owa historia kiedyś wydarzyła się naprawdę… Jak niosła wieść o północy duchy zmarłych miały wznosić w synagodze modlitwy. Były bardzo głośnie i można było je usłyszeć niemal codziennie. Jeżeli o tej porze przed synagogą przechodził mężczyzna mógł mieć problem. Kobiety nie mogły modlić się w głównej sali, tak więc były zwolnione z obowiązków wobec duchów.
Mężczyzna miał być wzywany przez duchy do odczytania modlitwy przy bimie, a więc w centralnym podwyższeniu synagogi. Zazwyczaj wywołanie do czytania Tory uchodzi za wielki zaszczyt. Tym razem ów przywilej budził grozę i przerażenie. Żeby nie było wątpliwości o kogo chodzi duchom, ów delikwent był wzywany słowami: Amod! Rabenu rab… Po czym duch wymawiał imię jego i ojca. Mężczyzna następnie ubierał szaty modlitewne: tefilin i tałes. Ten drugi, przypominający szal miał zakrywać jego głowę, tak aby nie widział otaczających go duchów. Tak szedł między zjawami do bimy po czym czytał Torę i modlił się, jak od niego żądano. Po modlitwie musiał wychodzić tyłem, ciągle mając twarz w kierunku wschodnim, a więc bimy. Gdyby obrócił się plecami do wschodniej ściany synagogi umarłby na miejscu.

Większą jednak zgrozę wśród Żydów budziło słowo dybuk. Był to duch, który opanowywał ciało żywej osoby. Człowiek, który na ziemi pędził grzeszne życie, po śmierci nie mógł zaznać spokoju a jego duch podróżował po świecie, szukając ciała w jakie mógł się wcielić. Dodajmy, że najlepiej gdyby to ciało było równie grzeszne jak on za życia. Szczególną porą dla dybuków była noc Jom Kipur, kiedy owe zjawy lubiły wcielać się w cudze ciało.
Postać dybuka była postrachem dla Żydów. Osoba opanowana przez niego przemawiała obcym głosem. Jak wspominał Markus Lustig, takie przypadki miały miejsce także w Nowym Sączu. Pamiętajmy, że w silnie religijnym chasydzkim mieście nie trzeba było dużo aby uznać kogoś za opętanego przez dybuka. Łatwo przecież można pomylić opętanie z chorobą nerwową lub psychiczną. Pośród rabinów sądeckich byli także tacy, którzy zajmowali się wypędzaniem dybuka, podczas specjalnych egzorcyzmów. Tzn. „tikun” polegał na naprawieniu grzesznej duszy, która opętała cudze ciało. Dybuk wyznawszy kim jest miał opuścić ciało opętanego przez mały palec u nogi.
Mniej religijni, głównie zasymilowani Żydzi zajmowali się także okultyzmem. W czasie wojny w nieistniejącej dziś kamienicy przy ul. Franciszkańskiej, na samym strychu odbywały się seanse spirytystyczne. Nie wiadomo właściwie jaki miały cel ale czas szalejącej wojny zmuszał najwidoczniej mieszkańców getta do wiary we wszystko, co mogło pomoc im zrozumieć ich tragiczną sytuację. Zresztą niektórzy Żydzi, jak dr Maurcy Ameisen daleko przed wojną interesowali się takimi sprawami. Oczywiście, w chasydzkim, ortodoksyjnym Sączu byli przez to skazani na pogardę.
Więcej o paranormalnych zjawiskach w religii i kulturze żydowskiej dowiemy się wkrótce. Zbliża się pierwsza edycja programu edukacyjnego „Jesienna Jesziwa” organizowanego przez Fundację Nomina Rosae i Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sarii w Starym Sączu. Już 14 listopada w starosądeckim Sokole będziemy mogli wysłuchać interesującego wykładu dr Anny Jakimyszyn z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która opowie nam o dybukach, demonach i zjawach w wierzeniach Żydów. Tego samego dnia będziemy mieli okazję obejrzeć film „Dybuk” z 1937 roku, którego akcja dzieje się w Brynicy i Mirolpolu. Taka historia jednak mogła wydarzyć się także w naszym mieście…
Łukasz Połomski
Mam nadzieję, że w piątek to spotkanie odbędzie się w godziwej porze tzn wieczorem, a nie ok. południa. A film na podstawie Szymona A-nskiego? Czytałam kiedyś jakąś powieść z dybukiem w fabule (bo chyba nie tytule),nie mogę sobie przypomnieć co to mogło być? . Dawno. Nie był więc to „Dybuk” Świerczka ;) Zresztą klimat bardziej jak Singer.