Organizowana po raz piąty Sądecka Jesień Kulturalna – a w tym roku po raz pierwszy przez nową dyrektorkę Miejskiego Ośrodka Kultury – okazała się finansową katastrofą. Impreza przedstawiana jako wielki sukces i jednocześnie wykorzystywana przez władze do autopromocji, mimo rzekomej świetnej sprzedaży biletów i dziesiątek sponsorów wymaga dołożenia aż 850 tys. zł z budżetu Nowego Sącza. O wsparcie „w celu pokrycia powstałego niedoboru finansowego oraz zapewnienia płynności finansowej MOK” poprosił Wydział Kultury i Sportu .
Sądecka Jesień Kulturalna to wymyślona pięć lat temu impreza, która miała zapełnić lukę po przeniesieniu z Nowego Sącza do Starego Sącza Jesiennego Festiwalu Teatralnego (co stało się po konflikcie organizatorów tej imprezy z nowymi władzami miasta). Przygotowywał ją Miejski Ośrodek Kultury, kierowany od 2020 roku przez Benedykta Polańskiego.
Od początku starano się przygotować dużą liczbę spektakli i koncertów z udziałem popularnych wykonawców i niekoniecznie powiązanych ze sobą gatunkowo czy repertuarowo. Także od początku prezydent miasta i jego zastępca wykorzystywali każde wydarzenie jako środek do autopromocji. Dla wielu wykonawców zaskoczeniem było np. że koncert, na które publiczność przeważnie kupiła bilety, był poprzedzony „słowem wstępnym” od przedstawiciela władzy.
Przedstawienia w niewielkiej sali widowiskowej MOK wyprzedawały się szybko. Czasem trudniej szło z zapełnieniem amfiteatru w Parku Strzeleckim, gdzie na publiczność czeka ponad 3 tysiące miejsc. Tutaj posiłkowano się rozdawaniem wejściówek, a w kilku przypadkach koncert przekształcano w bezpłatne wydarzenie, na które mógł zapraszać prezydent miasta i jego ludzie. W każdym razie organizowane ze sporym rozmachem (i czasem bez liczenia się z kosztami) wydarzenie bilansowało się w miarę. W ostatnich dwóch latach trzeba było dołożyć do niego około 200 tys. zł ale do końca nie było wiadomo, jaka jest struktura wydatków (Urząd Miasta tradycyjnie nie odpowiadał na pytania w tej sprawie). Ostatecznie Miejski Ośrodek Kultury pod kierownictwem Polańskiego nie przynosił deficytu a na koniec roku był nawet na niewielkim plusie.
Jesienią zeszłego roku Polański został odwołany z funkcji dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury (a także Nowosądeckiej Małej Galerii, której także był dyrektorem) zarządzeniami prezydenta Nowego Sącza. Jako przyczynę wymieniono kilkanaście uchybień w prowadzeniu podległych placówek, jakich miał dopuścić się dyrektor. Ale w tle, jak się z czasem okazało, była też m.in. odmowa przekazania władzom do dyspozycji bardzo dużej liczby wejściówek właśnie na Sądecką Jesień Kulturalną.
Teraz, rok po tych wydarzeniach Sąd Rejonowy w Nowym Sączu – IV Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, zasądził od na rzecz Polańskiego odszkodowania za niezgodne z prawem wypowiedzenie umów o pracę. Dodatkowo Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie po skardze byłego dyrektora orzekł 28 października, że zarządzenie prezydenta o odwołaniu Polańskiego jest nieważne. Wszystkie wyroki są nieprawomocne.
Kilka tygodni po zwolnieniu Polańskiego, na początku bieżącego roku, zastępca prezydenta Artur Bochenek przedstawił nową, powołaną bez konkursu (który nie jest obowiązkowy) dyrektor MOK i NMG – Małgorzatę Gułowską.
Nowa dyrektor przez kilka lat była sekretarką prezydenta Ludomira Handzla a potem, przez zaledwie pół roku, kierownikiem nowo utworzonego Biura Prezydenta. Nowa dyrektor nie miała żadnego większego doświadczenia w zarządzaniu i nie była kojarzona ze środowiskiem kultury, co wywołało szereg sceptycznych komentarzy. Władze miasta oczywiście przekonywały, że to świetny wybór. Ale żeby nieco uspokoić nastroje, powołałno nawet fasadową, złożoną głównie z „ludzi władzy” Radę Artystyczną przy Prezydencie Miasta Nowego Sącza, która miała „doradzać” także i nowej dyrektor. Rada zebrała się po raz pierwszy w lutym ale od tego czasu publicznie już nie informowano o jakichkolwiek działaniach tego grona.
W końcu przygotowania do Sądeckiej Jesieni Kulturalnej 2025 – groteskowo reklamowanej jako „największy festiwal kulturalny w Polsce” – rozpoczęto dużo później, niż powinno się to robić przy tego typu przedsięwzięciach. Program w miarę dopięto w maju, według zasady, dla każdego coś miłego. Między 5 września a 5 października zaproponowano kilkanaście spektakli teatralnych (głównie lekkie, komediowe przedstawienia) oraz pojedyncze koncerty wykonawców z przeróżnych gatunków i pokoleń (m.in. Maleńczuk, T. Love, Paktofonika, Sarsa).
Impreza promowana w niektórych kanałach przekazu i bez klarownej strategii nie sprzedawała się najlepiej. Mimo opowiadania o „resztkach biletów” widać było na stronach zakupu wejściówek, że szykuje się niska frekwencja. Szczególnie w przypadku mniej znanych wykonawców lub przedsięwzięć prezentowanych w amfiteatrze. Dlatego aby m.in. bardziej zapełnić widownię rozdawano, według naszych informacji, setki biletów w różnych, przychylnych lokalnym władzom środowiskach.
Z drugiej strony w mediach społecznościowych dały się zauważyć wpisy i komentarze o różnych problemach organizacyjnych, np. związanych ze złą jakością dźwięku w amfiteatrze szczególnie na pierwszych koncertach. I tu jedną z przyczyn mogła być pewna niefrasobliwość dyrekcji MOK w podejściu do zapewnienia wykonawcom (i publiczności) sprzętu odpowiedniej jakości.
Zaledwie trzy tygodnie przed rozpoczęciem wydarzenia MOK rozpoczął próby znalezienia wykonawcy obsługi technicznej kilkunastu koncertów i przedstawień. Postępowanie unieważniono tłumacząc, że najniższa oferta przekracza kwotę założoną na ten cel (obu kwot MOK nie podaje).
Drugie zaproszenie do składania ofert zakończyło się wyborem wykonawcy dopiero na 3 dni przed pierwszym koncertem (MOK także nie podaje wysokości oferty). Ale to nie wszystko – po pierwszych kilku koncertach liczba skarg na fatalną jakość dźwięku była tak duża, że MOK zdecydował się zerwać umowę z firmą, której dał zlecenie parę dni wcześniej (i której sprzęt – o nieakceptowanej przez sporo wykonawców klasie – zaaprobował). Do dziś nie wiemy, jak wyglądają rozliczenia w tej sprawie. Podobnie z jakimi kosztami wiązało się wynajęcie kolejnej firmy, która obsługiwała SJK do końca.
W każdym razie wiadomo, że m.in. te wydatki są przyczyną, że na najbliższej sesji Rady Miasta wśród proponowanych poprawek do budżetu miasta znalazła się pozycja: „W rozdziale 92109 – „Domy i ośrodki kultury, świetlice i kluby” zwiększa się plan dotacji podmiotowej z budżetu Miasta Nowego Sącza o 850.000 zł, w związku z wystąpieniem nieprzewidywalnych i znacznych wydatków, które nie mogły zostać uwzględnione na etapie planowania budżetu Miejskiego Ośrodka Kultury na 2025 rok”.
O pieniądze wnioskuje Wydział Kultury i Sportu (jego p.o. dyrektorem jest od kilku miesięcy Tomasz Bałdys, wcześniej prezes MKS Sandecja). Wydział wyjaśnia, że dodatkowe 850 tys. zł jest niezbędne „dla zapewnienia ciągłości funkcjonowania instytucji kultury”. Natomiast deficyt „wynika ze znacznego wzrostu kosztów usług zewnętrznych związanych z realizacją przedsięwzięcia Sądecka Jesień Kulturalna 2025”.
Wydział Kultury i Sportu przekonuje, że wydarzenie „wymagało poniesienia nakładów finansowych wyższych niż pierwotnie zakładane, co było spowodowane wzrostem cen usług technicznych, artystycznych i logistycznych. Pomimo uzyskanych wpływów z biletów, przychody z organizacji wydarzenia nie pokryły pełnych kosztów jego realizacji, co w konsekwencji znacząco obciążyło budżet instytucji kultury”.
(JO)





