Strona główna Wczoraj i dziś

Franciszek Józef w Nowym Sączu (1851)

Franciszek Józef w Nowym Sączu
Franciszek Józef I, cesarz Austrii i król Węgier – fotografia portretowa. Reprodukcja fotografii z lat 1885-1905 wykonana przez IKC. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

170 lat temu, jesienią 1851 r. Nowy Sącz i cały region odwiedził Jaśnie Panujący Franciszek Józef, z Bożej Łaski cesarz Austrii, apostolski król Węgier, król Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji, Lodomerii i Ilyrii, król Jerozolimy etc, etc. Była to ostatnia wizyta panującej na naszym terenie koronowanej głowy. Jego powitanie i pobyt w mieście niewiele różnił się od pradawnych wizyt polskich monarchów.

Władca Austrii udawał się na podróż do Galicji, która przeciętnemu mieszkańcowi Wiednia kojarzyła się z końcem świata. Wszyscy pamiętamy sędziwego monarchę, natomiast trzeba zaznaczyć, że kiedy przyjechał do Nowego Sącza miał zaledwie 21 lat! Młody władca odwiedził także Bukowinę. Po wyboistych drogach wschodnich rubieży cesarz jechał sześciokonnym zaprzęgiem. Ludność witała go entuzjastycznie, co było też efektem świetnie przygotowanej propagandy wokół wizyty. W miastach stawiano bramy powitalne, a zadowolony Habsburg miał nawet wypowiedzieć kilka słów po polsku.

Wizyta rozpoczęła się od przyjazdu do Krakowa 11 X 1851 r. Tam czekał na niego bogaty program uroczystości. Władca udał się następnie na wschód, w kierunku dzisiejszej Ukrainy. Był m.in. w Lwowie, Złoczowie, Samborze, Stryju. W drodze powrotnej odwiedził Sądecczyznę.

Wizyta przebiegała z ogromnym rozmachem. Początkowo Kaisera witała społeczność Grybowa. Byli pośród nich Polacy, Żydzi i Łemkowie, którzy nie szczędzili wiwatów dla młodego władcy. Od godziny 16 tłumy ludzi czekały na Cesarza na przedmieściach Nowego Sącza, w dawnej wsi Załubińcze. Nie przeszkodziła nawet jesienna pogoda. Wjazd do miasta Jego Cesarskiej Mości był niepowtarzalny, taki jakiego doświadczali polscy monarchowie, a którego najstarsi górale nie pamiętali.

Reklama

Droga od Grybowa oraz całe miasto zostało oświetlone – takie rzeczy działy się tylko przy wyjątkowych okazjach, w historycznych momentach. Dwa tysiące lamp (!!!) oświetlało neogotycką bramę od strony dzisiejszej Lwowskiej, która wprowadzała władcę do miasta Nowy Sącz. Most na Kamienicy został ustrojony. Cesarza witał Magistrat Miasta na czele z burmistrzem Michałem Fiałkiewiczem, zasłużonym w Galicji urzędnikiem. Obok niego stał rabin i cadyk Chaim Halberstam z Torą, proboszcz sądecki Bartłomiej Janczy, nauczyciele i młodzież szkół. Nie zabrakło wojska.

Cesarz Austrii i król Węgier Franciszek Józef na przejażdżce powozem. Zdjęcie z okresu 1910 – 1916. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

O g. 18:30 Franciszek Józef przybył do miasta, ludzie wiwatowali. Mimo późnej pory zjawiło się ich sporo. Dziewczęta trzymały wieniec z kwiatów, a jedna z nich wręczyła je głowie państwa. Inna dziewczyna wyrecytowała wiersz. Władca kazał sobie przedstawić zgromadzonych dostojników. Następnie wysłuchał mowę Burmistrza Miasta. Cesarz wyraził przekonanie, że mieszczanie sądeccy są mu przychyli i lojalni.

Po odśpiewaniu hymnu cesarz udał się na obiad i na spoczynek. Tak upłynął pierwszy dzień wizyty Najjaśniejszego na Sądecczyźnie. Tego gdzie spal Najjaśniejszy Pan nie udało się ustalić. Należy pamiętać, że 1 listopada to dzień Wszystkich Świętych, a mimo to Sądeczanie tłumnie przyszli powitać władcę.

2 listopada 1851 r. cesarz Franciszek Józef obudził się wcześniej rano. Zresztą miał to w zwyczaju – dzień zaczynał często przed świtem.

O g. 6:30 Cesarz uczestniczył we Mszy św. w dawnej Kolegiacie – kościele farnym. Celebrował ją administrator diecezji tarnowskiej, zapewne przy udziale ks. Bartomieja Janczego, sędziwego proboszcza w Nowym Sączu, który duszpasterzował ponad pół wieku w mieście. Po nabożeństwie, na Rynku Franciszek Józef odebrał wojskową defiladę (zapewne 20 pułku piechoty) i udał się do wojskowych koszar, a następnie do szpitali sądeckich. Wszędzie witali go ludzie, prawdziwe tłumy.

Cesarz słynął z tego, że sam rozmawiał ze swoim ludem. Nie mogło być inaczej w Nowym Sączu – osobiście przyjął na prywatnej audiencji 30 osób, także „z ludu wiejskiego” – jak zapisano w ówczesnej prasie. Sam przyjmował ich petycje. O g. 9:30 zakończył pobyt w Nowym Sączu, który trwał niemal 15 godzin!

Wyjeżdżając w stronę Limanowej żegnał go nieprzebrany tłum ludzi, który od rana ustawiał się, żeby zobaczyć władcę.

„Niech Cię Bóg prowadzi!” – zapisano na bramie pożegnalnej. Na moście heleńskim żegnali zacnego goście najważniejsi miejscy urzędnicy i religijni dostojnicy. Młodzież śpiewała „Boże chroń Cesarza”, a dziatwa szkolna płakała ze wzruszenia…

Po drodze do Limanowej Cesarz zatrzymał się w Kaninie, gdzie zrobiono bramę powitalną. O g. 10 zawitał do Limanowej witany przez Magistrat, duchownych i rabinów. Miasto było wypełnione wiwatującym tłumem. Podczas „zaprzęgu” cesarz spotkał się z „wieśniakami” i przyjął ich prośby. Wsparł datkiem jednego z inwalidów, którego spotkał. O g. 11:30 Franciszek Józef był już w Mszanie Dolnej – tam również spotkał się z ludem wiejskim, przyjął prośby i udekorował jednego z inwalidów wojennych.

Wizyta z 1-2 listopada 1851 r. na lata zapadła w pamięci Sądeczan. A mit Cysorza żył dłużej niż on sam…

Łukasz Połomski
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj