
W 2022 r. mija 80. rocznica likwidacji getta w Nowym Sączu. Z tej okazji przypominamy wkład sądeckich Żydów w dzieje naszego miasta i regionu – od dawnych wieków po okres II wojny światowej. W sierpniu planowane są uroczystości rocznicowe, które będą hołdem dla Żydów, współtworzących przez trzy wieki naszą Małą Ojczyznę.
Piekło to przedwojenna dzielnica miasta ciągnąca się wzdłuż ulicy Lwowskiej. Przed wojną była to uboga polsko – żydowska dzielnica. Uchodziła za trochę niebezpieczną. Z racji, że w dużej części była zamieszkana przez Żydów, Niemcy urządzili w tym miejscu getto dla pracujących. Powstało ono 12 sierpnia 1940 r. Zostało podzielone na część dla pracujących i dla niepracujących. Ci, którzy trafili do tej pierwszej – a więc na Piekło – mieli lepiej. Po pierwsze czuli się przydatni Niemcom, po drugie były tutaj możliwości lepszego życia – dzielnica przypominała trochę wieś. Stąd getto określano „wiejskim”. dzielnicy wyznaczały: na południu oraz zachodzie rzeka Kamienica, na wschodzie ul. Paderewskiego a na północy ulice Zdrojowa i Głowackiego.
Na Piekle było kilka ważnych żydowskich instytucji. Pośród nich dominował ulokowany na Lwowskiej 17 Judenrat. Rada Żydowska miała organizować Żydom życie, zbierać kontrybucje i wprowadzać niemieckie nakazy w życie. Początkowo członkowie Rady próbowali się opierać Niemcom, ale po wysyłce kilku do obozów już nie działali przeciwko woli hitlerowców.
Koleją ważną instytucją był żydowski szpital przy ulicy Kraszewskiego. Na jego uruchomienie Niemcy zgodzili się dopiero w 1940 r. Jedną z najważniejszych przyczyn powstania szpitala był napływ ludności do getta. Jak na wojenną rzeczywistość w lecznicy wykonywano imponującą liczbę zabiegów, ponadto odbywały się wizyty w domach, wydawano mnóstwo recept, a nawet otworzono przyszpitalną aptekę. Działały liczne poradnie specjalistyczne. Dzięki ofiarności lekarzy w 1941 r. rozpoczęto leczenie tyfusu, powstrzymując tym samym epidemię. Niestety personel i chorzy ze szpitala zostali rozstrzelani podczas likwidacji getta. Warto tutaj wymienić także aptekę Albina Burza na Lwowskiej 27, która niosła bezinteresowną pomoc wszystkim mieszkańcom getta. Liczne relacje wskazuję na heroiczną postawę farmaceuty.
Przy ulicy Poprzecznej 25 (dziś ul. Sikorskiego) powstał w getcie Związek Rzemieślników Żydowskich. W 1942 r. należało do niego aż 800 osób, w tym 323 przemysłowców. Wielu mieszkańców getta pracowało w obozach pracy w Lipiu i Rożnowie, gdzie budowano zaporę wodną. Praca oznaczała życie. W sierpniu 1942 r. ludzie z tej części getta przeszli selekcję. Przed szkołą na Kochanowskiego ustawiono stoły i kolejka ludzi stała jak przed sądem ostatecznym. Urzędnicy i Niemcy brali łapówki wydając zaświadczenia, że zdolny do pracy. Żydzi biegali do fryzjera i kupowali lepsze ubrania. Każdy chciał wyglądać dobrze. W obliczu likwidacji getta 23 sierpnia 1942 r. nawet te zaświadczenia nie pomogły. Większość trafiła do Bełżca i została zagazowana. Nieliczni trafili do obozów.

Getta na Piekle nie ominęły szaleństwa i zbrodnie gestapo. To stąd, z ulicy Gwardyjskiej 38, wywieziono do Auschwitz pierwszego sądeckiego Żyda, Henryka Kornhasuera. Zmarł tam po miesiącu na rzekome „zapalenie płuc”, co wywołało ogromne poruszenie. Dzielnicę dla pracujących dotknęła także akcja gestapo w kwietniu 1942 r. Ofiary tej zbrodni to głównie młodzi ludzie, którzy tutaj mieszkali.
Największe tragedie obserwowano na ulicach. W lipca 1942 r. gestapowcy Johan i Edward Stuber zamordowali Rachele Federgrun, tylko za to, że niosła dwie kury na obiad dla dzieci. W sierpniu tego roku na Lwowskiej zastrzelono, ot tak bez powodu, Barucha Berlinera (prezesa Miejskiego Komitetu Żydowskiego). Ciało innej zastrzelonej, Heleny Hochberger, leżało dwa dni na ulicy Lwowskiej, tuż pod budynkiem Judenratu. W kwietniu 1942 r. w bestialski sposób zamordowaną młodą Żydówkę Gustę Breindel false Fisch, potem całą rodzinę Wienstoców na Cichej.
Styczyńska – Butscher wspominała: Do bestialskiej serii zabaw gestapowców należało zapalanie kauczukowych kołnierzyków na szyjach Żydów, które paląc się wtapiały się w ciała nie pozwalając nawet na ich zdjęcie. Te żywe pochodnie przybiegały do apteki, gdzie zdenerwowany mgr Burz usiłował ulżyć cierpiącym przez założenie opatrunku, opatrzenie rany i podanie leków. To jedna z relacji na temat wspominanej apteki.
Jednego dnia na Gwardyjskiej gestapowcy zastrzelili 35 osób, w tym na oczach córek ich ojca Salomona Goldbergera. Mechel Fisz wspomina: pewnego dnia, w czerwcu 1942 roku wpadł Haman i sprawdzał czy wszyscy Żydzi znajdujący się w tym getcie pracują, stwierdził wówczas, że matka moja Chana Fisz nigdzie nie chodzi do pracy i kazał jej przenieść się do drugiego getta. Prosiłem, aby pozwolił jej pozostać przy mnie, jednak Haman nie chciał się zgodzić i na moich oczach zastrzelił ją w mieszkaniu.
Przykładów można by mnożyć. Dziś przechodząc ul. Lwowską tylko nieliczni zdają sobie sprawę z tego, że kiedyś było tutaj getto, tam gdzie biblioteka była synagoga, a w ciągle działającej aptece pracowali prawdziwi bohaterowie.