Strona główna Wczoraj i dziś

Sądecki Październik 1956

Reklama
Nowy Sącz 1956. Ulica Jagiellońska na skrzyżowaniu z ul. Szwedzką.
Ulica Jagiellońska na skrzyżowaniu z ul. Szwedzką. Po lewej stronie widoczny fragment sklepu obuwniczego, w kamienicy po prawej sklep Powszechnej Spółdzielni Spożywców. 21 września 1956. Fot. Jurek Buchwald / Twój Sącz

Rok 1956 związany był z końcem stalinizmu. Choć nie upadł komunizm, to przez chwilę można było poczuć swobodę. W polskiej historii zaznaczył się on dojściem do władzy Władysława Gomułki, który nieco „popuścił” społeczeństwu – jak się okazało tylko na chwilę. O wielkiej historii można przeczytać sporo, ale jak ów październik wyglądał w Nowym Sączu?

Relacje z tamtego okresu znamy ze wspomnień Janusza Pieczkowskiego, który na fali wydarzeń październikowych miał dojść do władzy w Nowym Sączu. Pisał o wcześniejszych czasach: Lata 1948–1955 otrzymały miano „okresu błędów i wypaczeń”.

Reklama

Faktycznie był to okres pełnego bezprawia, ustawicznych aresztowań, procesów politycznych, cichych mordów i wyroków ferowanych w, „majestacie prawa” na ludziach niewinnych. Centralistyczny system zarządzania rozbudowany był do absurdu, a wraz z nim cały aparat przymusu z sądami, prokuraturą, milicją i agentami służb bezpieczeństwa. Nieodpowiedzialni ludzie, zarówno w instancjach partyjnych, jak i w administracji państwowej, paraliżowali i uniemożliwiali zmianę tego stanu rzeczy. Decydujący głos mieli pierwsi sekretarze Komitetów PZPR. Często zwłaszcza w powiatach – ludzie niewykształceni, działający na wyczucie i realizujący odgórne polecenia i wytyczne. Przez Polskę przeszła fala wieców, masówek i protestów, domagano się ukarania winnych nadużyć, łamania zasad praworządności. Domagano się sprawiedliwości, demokratyzacji i odnowy życia publicznego oraz decentralizacji uprawnień na rzecz władz lokalnych.

Jak wspomniał Janusz Pieczkowski, Nowy Sącz w tym czasie był na cenzurowanym. Z trybuny II Zjazdu PZPR oficjalnie potępiono nowosądeckich gwałcicieli praworządności, którzy mieli rujnować przez lata wizerunek władzy socjalistycznej. Zmuszono ich do odejścia i usunięcia się cień.

W mieście odbył się wiec na Alejach Wolności, mający jak wszędzie charakter rozliczeniowy. Piętnowano tych, którzy dopuścili do ruiny zakłady rzemieślnicze i prywatny handel, wymyślając im od sadystów. Wskazywano na sposoby, którymi się tu posługiwano – najpierw coraz wyższe podatki, a później domiary – pisał barwnie Janusz Pieczkowski.

W takim duchu odbyła się również sesja Miejskiej Rady Narodowej, jedna z najdłuższych i najburzliwszych w historii miasta. Rozpoczęła się 21 listopada 1956 r. o godz. 11 w Domu Kultury Kolejarza. Przybyło 73 z 90 radnych i ponad 300 mieszkańców. Debatowano 12 godzin, do godz. 23-ciej, kiedy posiedzenie przerwano i wznowiono w kolejnym dniu, gdzie znowu dyskutowano do 23 listopada, do godziny 1.30 nad ranem. Ta „dogrywka” odbywała się w auli II LO.

Porządek obrad zawierał 7 punktów, pośród których najistotniejszy wydawał się budżet, analiza działalności Prezydium MRN za rok 1955 i 1956. Ludzie cały czas dochodzili, wychodzili. Janusz Pieczkowski wspominał jedno zdarzenie kiedy ok. godz. 22 na sali pojawili się Kubik i Traple – radni zasiedli pod ścianą, na długiej ławce, która się przechyliła i zrzuciła ich na ziemię. Ludzie buchnęli śmiechem. Sama dyskusja śmieszna nie była. Przebiegała burzliwie, nie oszczędzano słów.

Samokrytycznie Prezydium uznało, że gospodarka lokalami zasługuje, by określić ją jako skandaliczną. Odpowiedzialnymi za ten stan rzeczy uznało Prezydium poprzednie i obecne władze kwaterunkowe. Uznano, że do tego przyczyniły się ciągłe zmiany urzędników powodowane ingerencją różnych czynników i posądzeniami o łapownictwo. Aktualnie na załatwienie czekało około 1800 podań o mieszkanie, w tym 36 rodzin z domów zagrożonych zawaleniem – pisał Janusz Pieczkowski.

Rynek Nowego Sącza w drugiej połowie lat 50. XX w. W tym czasie Janusz Pieczkowski zostaje Przewodniczącym Prezydium MRN
„Nowy Sącz. Fragment rynku z widokiem na kościół parafialny”. Po lewej widoczne autobusy sądeckiego PKS. Pocztówka z drugiej połowy lat 50. XX w. Fot. H. Dobrzański / PTTK Zakłady Wytwórcze Fotowidokówek w Jaśle

Ponadto poruszono kwestię Rynku i okolic skąd znikał handel. Fatalne administrowanie innymi jednostkami samorządu, Prezydium tłumaczyło faktem, że nie miało wpływu na wybór ich władz – nominacje przychodziły „w teczce”. Ludzie kompetentni byli wręcz zwalniani. Nastroje na sali buzowały:

Pytano wprost ile tysięcy złotych łapówki wzięła była pracownica kwaterunku Kowalczykówna. Jak to było możliwe, że Urząd Bezpieczeństwa zwolnił parę mieszkań i na własną rękę umieścił w nich swoich znajomych, czy krewnych pracowników UB. Stwierdzono, że w wyniku niewłaściwej gospodarki po zakończeniu wojny, zniszczono i rozebrano dużą ilość budynków, zwłaszcza na terenie getta, które można było z po- wodzeniem wyremontować. Pytano w związku z tym, gdzie podziały się pieniądze za sprzedaną chłopom cegłę i inne materiały budowlane.

Najbardziej dostało się Antoniemu Górce – kierował Wydziałem Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Ten miał się bronić, tłumacząc, że sam był poszkodowany, a nawet zmuszany do takich zachowań: Było i tak, że w sprawie niejakiego Skiby, siedział u niego w biurze szef UB i czekał, aż dostanie przydział, o który mu chodziło. Czynili tak i inni funkcjonariusze UB. W Wydziale nie było fachowców i sam, nie mając ku temu kwalifikacji, musiał być „inżynierem” i „magistrem”. Na koniec przyznał wspaniałomyślnie, że niewątpliwie popełniał w swej pracy błędy.

Wskutek tych wydarzeń odwołano Prezydium MRN. Nowe władze miały być zobowiązane do udzielenia właściwej pomocy powstającym zakładom rzemieślniczym w uzyskaniu niezbędnych lokali, upoważnienie Prezydium do wydawania Wydziałowi Oświaty zgody na wprowadzenie nauki religii w podległych szkołach (…) dokonanie oceny kadry kierowniczej w przedsiębiorstwach miejskich.

Felicja Groniowa zgłosiła na przewodniczącego Prezydium Janusza Pieczkowskiego.

Wstałem natychmiast i dziękując za zgłoszenie mojej kandydatury oświadczyłem, że nie mogę przyjąć tej propozycji ponieważ nie czuję się na siłach, by przyjąć i pełnić obowiązki przewodniczącego Prezydium. Jestem i chcę być nadal człowiekiem niezależnym, a przy moich cechach charakteru muszę powiedzieć, że nie jestem człowiekiem z gutaperki, dającym się naginać do cudzych racji, zwłaszcza w kwestiach, co do których mam własne wyrobione zdanie.

Ostatecznie wybrano Janusza Pieczkowskiego, a jak pokaże historia był to dobry ruch.

Łukasz Połomski

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj