
Kilkadziesiąt billboardów z wizerunkiem prezydenta Nowego Sącza Ludomira Handzla można oglądać od wielu tygodni na ulicach miasta. Nieco mniej widoczne są plakaty sygnowane „Wiosna 2024”, przypisujące prezydentowi m.in. zadłużenie miasta. Wątpliwości budzi termin powieszenia billboardów – jeszcze przed formalnym rozpoczęciem kampanii wyborczej. Również samo ich finansowanie, które może być odbierane jako obchodzenie prawa. Koalicja Nowosądecka uważa takie uwagi za „nieuzasadnione insynuacje”.
Billboardy „Miasto na Handel? Zdecydujmy…” oraz „Ludomir Handzel zadłużył miasto na 205 mln zł*” pojawiły się w kilku punktach Nowego Sącza gdzieś na początku stycznia. Wkrótce na co najmniej 20 tablicach reklamowych wywieszono cykl billboardów z cyklu „2018-2024. Ludomir Handzel. Udowodniłem, że się da” odnoszących się do inwestycji w mieście w ostatnich latach, m.in. budowy basenu nad Łubinką, ścieżek rowerowych, Parku Strzeleckiego czy Karty Nowosądeczanina.
Billboardy dość jednoznacznie kojarzą się z walką o głosy w zbliżających się wyborach samorządowych. Ale pierwszy kłopot z nimi polega na tym, że pojawiły się jeszcze przed zarządzeniem wyborów (publikacja rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów o ich zarządzeniu, która jest uznawana za początek kampanii wyborczej, pojawiła się w Dzienniku Ustaw 29 stycznia, kiedy billboardy już wisiały). Poza tym, jak wielokrotnie przypominała Państwowa Komisja Wyborcza, „osoba kandydująca w wyborach może natomiast rozpocząć swoją kampanię od dnia przyjęcia przez organ wyborczy zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego”.
PKW praktycznie przy okazji każdych wyborów przypomina, że działania podobne do obserwowanych w Nowym Sączu są niezgodne z zasadami prowadzenia kampanii wyborczej. „Działania takie naruszają zasadę równości kandydatów i komitetów wyborczych, są sprzeczne z zasadami dobrze pojmowanej kultury politycznej i są powszechnie odbierane jako obejście prawa nie tylko przez osoby, promujące się w ten sposób, ale także przez organizacje, z którymi osoby te są związane. Państwowa Komisja Wyborcza zwraca również uwagę, że przedwczesne rozpoczęcie kampanii wyborczej może zostać uznane za naruszenie zasad finansowania kampanii, a w konsekwencji doprowadzić do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego oraz odpowiedzialności karnej” – czytamy w jednym ze stanowisk PKW sprzed kilku lat.

Bo właśnie kwestie finansowania billboardów to druga budząca wątpliwości sprawa. W trwającej kampanii wyborczej finansować takie materiały może wyłącznie komitet wyborczy kandydata bądź grupowania. Komitety mogą przyjmować wpłaty i wydatkować środki tylko w określonych terminach, ale dopiero po zawiadomieniu komisarza wyborczego o utworzeniu komitetu (termin minął 12 lutego). I tu dochodzimy do sedna – wydatki komitetów wyborczych są ograniczone kodeksowymi limitami. W miastach na prawach powiatu (Nowy Sącz ma ten status) kwota dozwolonych wydatków przypadająca na jednego kandydata na radnego wynosi obecnie ponad 4,8 tys. zł. Jeśli chodzi o kandydata na prezydenta miasta to limit wydatków jest obliczany w stosunku do liczby mieszkańców (mnoży się ją przez 60 groszy) co daje u nas niespełna 50 tys. zł.
Według naszych ostrożnych szacunków kampania reklamowa z twarzą ubiegającego się o reelekcję prezydenta Handzla mogła kosztować w granicach 50-100 tys. zł (co najmniej 20 nośników, ekspozycja przez około 3 miesiące, przygotowanie i druk itp) co już tylko to mogłoby wyczerpać limit dozwolonych wydatków na kampanię prezydencką. Ale plakaty pojawiły się jeszcze przed kampanią i są finansowane przez Stowarzyszenie Koalicja Nowosądecka a nie komitet wyborczy. Jest to nawet zaznaczone bardzo małym drukiem, niedającym się praktycznie odczytać przy spojrzeniu na billboard.

Jacek Żelasko, wiceprezes Stowarzyszenia Koalicja Nowosądecka, prezes komunalnego STBS (a obecnie także pełnomocnik wyborczy Komitetu Wyborczego Wyborców Koalicja Nowosądecka Ludomira Handzla) nie chce zdradzić, ile wydano na billboardy z prezydentem. Zasłania się koniecznością konsultacji z prawnikami oraz „tajemnicą handlową”.
Jednoznacznie podkreśla, że billboardy absolutnie nie są związane z kampanią wyborczą a są formą kampanii informacyjnej.
– Kampania społeczna została przeprowadzona i w całości sfinansowana przez Stowarzyszenie Koalicja Nowosądecka w ramach działalności statutowych. Środki na kampanię pochodzą w całości z majątku stowarzyszenia zgodnie z zapisami art 33 ustawy z dnia 7 kwietnia 1989 r Prawo o Stowarzyszeniach – mówi Jacek Żelasko.
Mimo, że pytając o sprawę cytowaliśmy przytoczone powyżej jedno ze stanowisk Państwowej Komisji Wyborczej, mówiące że podobne postępowanie może być uznane za naruszanie zasad finansowania kampanii wyborczej, Żelasko mówi o „nieuzasadnionych insynuacjach”. Podsyła inne stanowisko PKW (z okresu wyborów w 2018) mówiące, że „przepisy Kodeksu wyborczego nie ograniczają działań nienoszących znamion agitacji wyborczej (definiowanej w art. 105 § 1 Kodeksu wyborczego jako publicznie nakłaniających lub zachęcających do głosowania w określony sposób lub do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego), w tym rozpowszechniania treści nieodnoszących się do wyborów i zamiaru kandydowania, w szczególności podejmowanych przez osoby pełniące funkcje publiczne w ramach wykonywania przez te osoby piastowanych przez nie stanowisk”.

A co billboardami „Wiosna 2024”? Czy Ryszard Nowak, były prezydent miasta (w latach 2006-2018), który po latach przerwy znowu ubiega się o fotel w Ratuszu, ma z tym coś wspólnego? Pytanie zasadne, bowiem w pierwszych dniach lutego do Komisarza Wyborczego w Nowym Sączu zgłoszono do rejestracji Komitet Wyborczy Wyborców Ryszarda Nowaka Wiosna 2024.
– Według mojej wiedzy, billboardy i bannery są elementem akcji informacyjnej i społecznej, realizowanej i finansowanej prze Stowarzyszenie Wiosna 2024 – odpowiedział lakonicznie Ryszard Nowak.
I jak się później okazało, bardzo podobne stanowisko co Stowarzyszenie Koalicja Nowosądecka. Z tym, że odnośnie billboardów sygnowanych „Wiosna 2024” ma Jacek Łukasik, reprezentujący zarejestrowane pod koniec ub. roku Stowarzyszenie Wiosna 2024 z siedzibą w Koniuszowej. W tym przypadku szacujemy, że kampania jest znacznie skromniejsza, warta co najwyżej kilkanaście tysięcy złotych. Ale i tutaj Stowarzyszenie nie chce podać, ile dokładnie wydano na antyprezydenckie plakaty.
– Fundusze pochodziły ze składek członkowskich i darowizn dla Stowarzyszenia Wiosna 2024 – zapewnia Jacek Łukasik. Również on podkreśla, że akcja to nie kampania wyborcza a „akcja społeczno-informacyjna zgodna ze statutem stowarzyszenia”.
(JO)