Książka, którą właśnie kończę to dzieło drużynowe. Wprawdzie piszę ją sama, ale cała rodzina pomaga. Często w wywiadach jestem pytana, jak godzę swoje liczne obowiązki. Zawsze opowiadałam, w jaki sposób sobie z tym radzę. Niniejszym ogłaszam aktualizację. W tym momencie już nie godzę. Gdyby nie fakt, że są wakacje, moje córki mają wolne i bardzo dużo mi pomagają, podołanie wszystkim wyzwaniom stałoby się niemożliwe. Małe dziecko, dom, gotowanie, pranie, sprzątanie i jeszcze pisanie to jak się okazuje, czasem zbyt wiele. W tym momencie zajmuję się dziećmi i piszę, a rodzina ogarnia dom. Pomagają dziewczynki, pomaga mąż, a w najtrudniejszym momencie przyjechała do nas mama i przejęła stery. Powiem wam, że piękne to jest uczucie.
Duża rodzina to sporo obowiązków, ale jest to też zgrana drużyna, która wiele może. Kiedyś rezygnowałam z wielu spraw, bo miałam dzieci, od dłuższego już czasu mogę więcej, bo mam dzieci.
W związku z tym jesienią będę mieć dla Was dwie niespodzianki. Małą i dużą.
Po raz pierwszy w życiu napisałam opowiadanie. Nie miałam pewności, czy uda mi się sprostać wymogom tej formy, ale projekt wydawcy jest tak piękny, że postanowiłam chociaż spróbować. I udało się. Zdążyłam, napisałam i co więcej lubię ten tekst. Jego bohaterów i ich losy. Jeśli Wam też się spodoba, dopiszemy kontynuację już w dłuższej formie.
Prócz tego kończę książkę. Wiem, powtarzam to już od paru miesięcy, ale co poradzić. To taka powieść, że potrzebuje dużo czasu, a i tak wciąż tego końca nie ma. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.
W tej opowieści wciąż ktoś je coś dobrego. Źle to wpływa na moją dietę :) Oni jedzą, to ja też mam ochotę.
Ostatnio jedna z bohaterek, straszna teściowa, przygotowała zupę pomidorową. Komputer mi pachniał, kiedy ona to gotowała. Rzuciłam więc wszystkim i pobiegłam zrobić sobie taką samą. Podam Wam przepis, bo teraz idealna pora na takie smakołyki.
Świeże pomidory, słodkie, dojrzałe, najlepiej z pewnego źródła, zalewamy gorącą wodą, wyciągamy i obieramy ze skórki, po czym kroimy na mniejsze kawałki. Na dużą patelnię wlewamy oliwę i smażymy dwie pokrojone w piórka cebule, kiedy się zrumieni dodajemy zmiażdżony czosnek (ile kto lubi). Jeśli porcja jest mała dodajemy na patelnię pomidory, jeśli większa wlewamy wszystko do gara. Doprawiamy solą, pieprzem, tymiankiem i bazylią lub innymi ulubionymi przyprawami. Zioła mogą być świeże albo suszone. Chwilę gotujemy, po czym miksujemy na gładką masę. To jest bardzo proste, a przepięknie pachnie i smakuje. Można podawać z ulubionymi dodatkami.
Życzę Wam smacznego w ten piękny, słoneczny poranek:)
Zdjęcie nie jest moje, zakupione na fotolia.com. Ja swojej zupy nie zdążyłam sfotografować. Za dużo się działo wokół :)











