
KANDYDACI NA PREZYDENTA – sądeccy miliarderzy i multimilionerzy – studium przypadku. Część 1.
W ramach dywagacji, a dosadniej „lania wody”, warto zastanowić się ambitnie nad problemem doboru kandydatów na prezydenta w naszym mieście. Dla uzyskania efektu świeżości, trzeba wyjść poza zestaw oczywistych kandydatów, rekrutujących się z istniejących partii politycznych, inicjatyw lokalnych. Poszybujmy odważnie w rozważania…
Od dawna mówi się, że do polityki udają się osoby, które są wyposażone w nieciekawy zestaw cech, głównie… oportunizmu i karierowiczostwa. Temu najczęściej towarzyszy niski poziom kompetencji. Można oczywiście również zastanawiać się, co jest gorsze: cynizm czy zwykła głupota? Narzuca się, że lepszy cynizm, bo jemu zazwyczaj towarzyszy jakieś cień inteligencji. No ale tę można doskonale wykorzystywać do partykularnych celów, a nie dla dobra publicznego. Matołectwo jest ciężkie do obrony. Nie tylko polska polityka zasilana jest przez miernoty. One zazwyczaj nie miałyby najmniejszych szans w biznesie. Dlatego pewien szczególny garnitur osób garnie się do polityki, nazywany kiedyś skrótami: tkm, bmw. No tak, są oczywiście wyjątki i zrazu polityk ma jakichś potencjał intelektualny i kompetencje.
A może Nowy Sącz wykroczyłby poza to nieszczęsne fatum? Nowy Sącz podążyłby w innym kierunku. Wybrałby po raz pierwszy prezydenta z innego środowiska, a z rozpędu także i radnych. Nie jesteśmy skazani tylko na „chrząszcze”…
Jakie cechy powinien mieć wzorcowy prezydent miasta, takiego jak Nowy Sącz? Uff! Aż chce się wymieniać takie idealne cechy. Ale po zastanowieniu trzeba podać taki zestaw obowiązkowy, dlatego zredukowany. Wymieniamy … Kompetencje organizacyjne i zarządcze. To warunek sine qua non! Rozumienie, czym jest interes publiczny. Pracowitość i kreatywność. Konsekwencja, ale i elastyczność w działaniu. Wysoki poziom moralny. Dodajmy jeszcze altruizm, bez uwikłanej interesowności. Inteligencja nigdy nie zawadzi. Wystarczy!
A może takich ludzi trzeba poszukać poza polityką? Narzucają się teraz dwa środowiska: biznesu i nauki. Najlepiej byłoby połączenie tych proweniencji. Kompetencje organizacyjne i zarządcze to punkt wyjścia. No i dlatego powinniśmy zerknąć w kierunku środowiska biznesu. Ludzi, którzy osiągnęli znaczny sukces. Tutaj powinniśmy rozróżnić właścicieli przedsiębiorstw i top menedżerów. Czasami te funkcje są łączone. W naszym powiecie jest podobno około 200 milionerów, w tym sporo multimilionerów. Mamy także bodaj czterech miliarderów. A może by tak właśnie od nich zacząć fantastyczne ekstrapolacje prezydenckie… Będzie to naiwne, ale „lanie wody” usprawiedliwia nawet naiwność.
Panowie Miliarderzy: Jakubas, Florek, Wiśniowski, Koral. Każdy z nich spełnia większość przedstawionych cech prezydenckich. Przestawienie się z celów biznesowych – pomnażania przychodu i zysku – nie będzie trudne. Zamiast zysku będzie nowy cel: pomnażanie dobra publicznego! Elastyczność w ramach zmiany paradygmatu celów nie sprawiłaby im zapewne najmniejszego problemu. Czy można sobie wyobrazić sukcesy, jakie Panowie osiągnęli bez pracowitości, konsekwencji i elastyczności? No, nie można! Bez kreatywności trudno wyobrazić sobie sukces, a co dopiero takie osiągnięcia, jakich dokonali. Trzeba wierzyć i zakładać a prori ich wysoki poziom moralny. Interesowność można przestawić na altruizm, to kwestia czysto wolicjonalna. Inteligencji także im nie brakuje.
W czym zatem problem? Oni nie bardzo garną się do ról publicznych. Można powiedzieć: po co im to? Ale na chwile załóżmy, że zechcieliby ukoronować swoją bytność na tym „łez padole” znacznym czynem społecznym powiązanym z erupcją altruizmu. Czyż nie jest to piękny miraż? Zarobić wielkie pieniądze w biznesie i oddać się potem niezależnej służbie publicznej – pro publico bono. Piszę „niezależnej”, bo od kogo byliby zależni? Od jakiej centrali partyjnej? Jaki partyjny kacyk mógłby im rozkazywać? Jakie gierki polityczne byłyby z nimi możliwe?
Może tym determinantem do podjęcia decyzji przez Panów Miliarderów o służbie publicznej byłaby zwykła… satysfakcja? Taką można odczuwać, gdyby się przestawiło nasze miasto na tory przyspieszonego rozwoju. Pamięć potomnych ma wysoką wartość.
Kto obserwował Pana Jakubasa, gdy zaangażował się w restytucję miejskiego klubu Motor Lublin, ten wie, że najwyraźniej postanowił zbudować klub doskonały (jaka szkoda, że nie Sandecji). Po co mu to? Sam twierdził, że robi to dla wyzwania, a takim towarzyszy pewne odczucie … przyjemności. Z jaką niekłamaną pasją Pan Jakubas zaangażował się w zarządzanie na poziomie nawet operacyjnym zakupionego klubu piłkarskiego. Zna wszystkich piłkarzy, kluczowe akcje w poszczególnych meczach, nazwiska i imiona pracowników klubu, nawet tych, którzy koszą trawę. To wzrusza. Po co mu potrzebny sukces w zarządzaniu klubem piłkarskim? A jednak zdecydował się osiągnąć ten sukces.
Właśnie przykład Pana Jakubasa daje nadzieję! Zatem możliwe są tego typu transgresje… Nie klub piłkarski, a całe miasto! Wyzwanie i satysfakcja po wypełnieniu zadania, w przypadku zarządzania miastem takim jak Sącz, jest większa niż małym, 2-ligowym Motorem Lublin. Szczególnie, że gmina NS posiada 1-ligową Sandecję!
Pan Jakubas jest jednak przejazdem w Sączu, dzieli obecność i zaangażowanie miedzy Warszawą a Lublinem. A gdyby został prezydentem Sącza, może zmieniłby zdanie z budowaniem spalarni prywatnej, a powstałby elastyczny byt miejski, powiatowy. Pozostali Panowie Miliarderowie są już bardziej dostępni dla Sącza. Przejawiali także pewną aktywność publiczną, zabierali głos w wielu sprawach. Pan Florek organizował nawet przedsięwzięcia społeczne, synergicznej spółdzielczości. Wszyscy byli donatorami i filantropami. Nie musieli, a jednak coś robili.
Zmiana zarządzania naszym miastem, to spore wyzwanie. Jest w to także wpisany romantyzm powiązany, w promocji, z pozytywizmem. Może wizja Konrada i Judyma w jednym, przekona ich do zaangażowania się w publiczną aktywność?
Wyobraźmy sobie inne zarządzanie Ratuszem, którego nigdy nie było w Sączu… Koniec z etatyzmem. Koniec z nepotyzmem. Optymalizacja pracy i wydajności. Zatrudnienie profesjonalnych urzędników. Ustawienie spółek komunalnych i ich samofinansowanie. Napływ mądrych i kompetentnych ludzi do Ratusza i spółek komunalnych. Awans w oparciu o kompetencję i osiągnięcia. Przejrzystość i transparentność w działaniu. Dźwignia dla lepszej edukacji. Ambitna kultura. Rozkwit przedsiębiorczości. Nowi mieszkańcy. Sprawna realizacja celów społecznych i pomocowych. Sandecja w ekstraklasie (bez miejskich dotacji). Miasto tętniące życiem. Koniec z politykierstwem w Ratuszu.
Wyszedł z tego program wyborczy… Idzie jeszcze pomarzyć… Miejmy również nadzieję, że podczas kampanii nie będą wieszane po mieście te idiotyczne bilbordy z pretensjonalnymi hasłami. A zaoszczędzone pieniądze zostaną przeznaczone na dobry, społeczny cel. To docenią obywatele naszego miasta. A to mogłoby być zdumiewające nawet. Kampania wyborcza, na przykład Pana Florka, bez wydania choćby złotówki na bilbordy, plakaty, itp. A On daje na przykład 1 milion złotych na palące cele społeczne w mieście, zamiast wydawać pieniądze (wyrzucać w błoto) na kampanie bilbordową. Kozackie posunięcie… Szach i mat.
A gdyby powołać społeczny komitet dla zachęcenia sądeckich ludzi przedsiębiorczego czynu, do zaangażowania się w sprawy publiczne? Może jakichś człowiek sukcesu zechce obrać teraz za cel dobro publiczne?
Jeżeli do gry nie wejdą wymienieni Panowie Miliarderzy, to może Państwo Multimilionerzy? Na razie z takim rozwiązaniem trzeba oswoić obywateli-wyborców…
Już teraz gwarantuję swój entuzjazm i pióro. Wielkie zmiany potrzebują swoich apologetów, a czasami nawet poetów. To będzie się wiersze pisało…