
ZADZIWJAJĄCE DECYZJE W SANDECJI
Kilka miesięcy temu sprawy związane ze spółką Sandecja elektryzowały. Prowadzono liczne dyskusje. Zastanawiano się nad reformowaniem klubu-spółki. Wiele znamienitych osób zabrało głos. Nawet na jednej sesji rady była mocna dyskusja, potem spotkania specjalnie poświęcone Sandecji. Nastąpiły zmiany kadrowe. Zupełnie przebudowano zespół.
Równocześnie trwały spory i dyskusje na temat budowanego stadionu. Dochodziło do zwrotów w akcji, zaskoczeń. A to trawa pożółkła, a to wystąpiły zagadkowe pęknięcia muru. Ale zasadniczą sprawą było przesunięcie oddania stadionu na listopad i dofinansowanie wykonawcy na 6,7 miliona. To wszystko było kontrowersyjne. Mnożyły się pytania.
No i tak wkroczyliśmy w fazę rozgrywkową II ligi. Nastąpiła specyficzna symultana. Z jednej strony budowanie, z drugiej strony poczynania zespołu Sandecji w drugiej lidze. No i na tym drugim odcinku zaczęło dziać się źle. Zwyczajnie drużyna przegrała 3 mecze i jeden zaledwie zremisowała. Działo się to wszystko trochę pechowo. Nastąpiło duże rozczarowanie. Pojawiła się nerwowość.
Od strony piłkarskiej było ambiwalentnie. Przegrywaliśmy, ale tworzyliśmy sytuacje, których nie umieliśmy seriami wykorzystywać. Piłka nożna to prosta gra. Trzeba strzelać bramki. Aby je strzelać, trzeba oddawać strzały na bramkę, tworzyć sytuacje, najlepiej te dogodne, tzw. setki. Te zaś koniecznie należy wykorzystywać. No i tutaj jest klops. My nie umiemy tego robić. Dlaczego?!
Ktoś nawet policzył, że gdybyśmy wykorzystali wszystkie setki, to prawdopodobnie wygralibyśmy wszystkie 4 mecze. Tak by się na pewno stało, gdybyśmy dodatkowo nie tracili bramek, takich juniorskich. No ale na sprawę popatrzeć trzeba tak: skoro są setki, to znaczy, że je umiemy stwarzać. To już bardzo dużo. To znaczy, że nie jest tak źle.
Strzelają najczęściej napastnicy, a nasi niestety nie posiedli tej umiejętności dostatecznie. Wniosek jest dość prosty. Trzeba ich nauczyć strzelania, jakoś – naprostować. Jest także inne wyjście, trzeba zatrudnić napastnika-egzekutora. Tutaj można mieć pretensję do decydentów: dyrektora sportowego, skauta, trenera.
No i nastąpił ten czwarty, pucharowy mecz Garbarnią (zwaną przez jej kibiców dumnie Garcą). Byliśmy wyraźnie lepsi. Były 3 setki. Wszystkie skiksowane. Na dodatek Garca grała lepiej w dziesiątkę niż w jedenastu. Ktoś nawet zażartował, że sędzia był tendencyjny, ponieważ usuwając zawodnika Garcy pomógł jej. Musiał wiedzieć, że Garca jest szczególnie niebezpieczna grając w dziesiątkę. W 11 grają piach. W 10 nawiązują grą do Barcy. Na dodatek junior Garcy strzelił bramkę w ostatniej minucie.
No i puściły nerwy wszystkim. Trenera Kafarskiego zwolniono eksternistycznie, bez dodatkowego namysłu. Tak, jak u nas na podwórku, gdy Maciek nie strzelił na pustą bramkę, to wyrzucaliśmy go nerwowo z boiska. Ale myśmy mieli po 10 lat. Po awanturze i już po meczu razem wszyscy ssaliśmy zgodnie landrynki.
Napastnicy nie strzelili 3 setek i z roboty wyleciał trener. To trochę jak w tym powiedzeniu: kowal zawinił, cygana powiesili. No dobrze, pewną winą trenera Kafarskiego było to, że nie domagał się zaangażowania napastnika-kilera. Ale popatrzmy na sprawę od innej strony. Będziemy płacić trenerowi Kafarskiemu do czerwca przyszłego roku. Zakładając, że trener zarabiał około 20 tysięcy miesięcznie, to jest jakieś 200 tysięcy. Najczęściej zmieniany jest także sztab trenerski, więc są także dodatkowe koszty zmiany trenera. Nie wiadomo jaki jest status trenera Vargi.
Wlecze się także sprawa trenera Mandrysza, który żąda 189 tysięcy zadośćuczynienia od Sandecji. Ma szanse wygrać sprawę. Czyli decyzje menedżerskie w zakresie trenerów kosztują spółkę Sandecja prawie pół bańki. Zakładam, że decyzję o zwolnieniu trenera Kafarskiego zatwierdził PLH. Dyrektor sportowy i prezes spółki są za krótcy na takie decyzje. No to wychodzi, że szastamy kasą w spółce Sandecja.
Ale sprawa nerwowego zwalniania trenera Kafarskiego ma także inny kontekst. To wiąże się z problemami na budowie przy Kilińskiego, na Zawadzie także. Po kolei… Kibice chcą wygrywania, to normalne. Jeżeli są porażki, to szuka się winnych. Trener jest pierwszym podmiotem, na którym wiesza się psy i obciąża odpowiedzialnością. Tak też stało się wobec trenera Kafarskiego. Kibice żądali głowy Pana Trenera. Ale oni także mocno oskarżali PLH za budowę stadionu.
Tak te dwie sprawy wiążą się ze sobą. Trzeba zatem zadać pytanie: czy spełnienie oczekiwań kibiców nie było podyktowane zamiarem ich uspokojenia i rekompensaty za problemy z budowaniem stadionów. To tylko poszlaka. Jeżeli tak jednak jest, to byłoby źle, a nawet skandalicznie. To także byłoby mocno krótkowzroczne. Przecież to uśmierzy oburzenie na jakieś 2 tygodnie. Jak nie będzie wygrywania, to nadal będą oskarżenia i będą eskalowały, dojdzie do kumulacji.
Czy po 3 meczach ligowych źle zagranych, trzeba wpadać w swoiste ADHD? No nie trzeba. Ale to taka polska przypadłość. Podobno w Polsce zwalnia się najczęściej trenerów. Rumunia jest na drugim miejscu w Europie, ale za Polską. To taki wyraz naiwności, niedojrzałości, a i nie rozumienia sportu. Zwalniamy trenera i będzie wygrywanie z nowym. To taka neurotyczna kompulsja. Ale w Głogowie także po 3 przegranych meczach zwolnili trenera, on kiedyś trenował samą Legię Warszawa. Nie było uproś. Kibice pewnie także zażądali.
A może tak kibice przejęli trenerkę w klubach, stworzyli jakieś kolegialne, kibicowskie ciało, które zarządzałoby drużynami? A mnie przyszedł do głowy prosty pomysł, jak oceniać trenera i regulować systemowo jego zwalnianie. W umowie można zapisać taki punkt: trener jest rozliczany po każdych 10 meczach. Jeżeli w takich 10 meczach zdobędzie mniej niż 10 punktów, czyli mnie niż 1/3, to można go zwolnić, bez płacenia mu 12 kolejnych wypłat. Prawda, że to proste? Ale i uczciwe, biznesowe.
Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa. Dlaczego my wynajmujemy stadion zastępczy? Dlaczego za to nie płaci opieszały wykonawca stadionu na Kilińskiego? Dlaczego nie gramy drugiej ligi na Zawadzie? Wystarczyło wyremontować szatnie, ustawić z 200 dodatkowych krzesełek. Dlaczego nikt nie pomyślał o tym? Koszt stadionu zastępczego pociąga za sobą inne koszty, choćby dojazdów.
Widzieliśmy stadiony drugoligowe. Jest murawa, 10 metrów od niej jest płot, a za nim pasą się krowy. Ale jest kluczowa szatnia. Trybunki są dla paru setek ludzi. Ach… Czy my mamy zarząd i radę nadzorczą w spółce Sandecja?
Jedziemy teraz grać do mocnego Zagłębia. Nie jesteśmy faworytem. Co się stanie, gdy ten mecz przegramy? Obstawiam, że z posadą pożegna się Pan Prezes. A może trener zastępczy? Jak co trzy nieudane mecze będziemy żegnać trenerów, to niedługo dorobimy się 11 trenerów! Może wtedy trzeba pomyśleć o wystawieniu ich do gry, ale już w 3 lidze.
Przychodzi do głowy alternatywna rzeczywistość. Wyobraźmy sobie, że wykorzystujemy wszystkie setki i wygrywamy 2 mecze ligowe i jeden remisujemy. Wygrywamy z Garbarnią. Co mamy w Sączu? Radość, chwalenie zarządu. Trener Kafarski udziela wywiadów w sadeckich mediach. Jest bohaterem. Zaczyna się mówić o powrocie do ekstraklasy. Wystarczyło tylko wykorzystać te setki… To nie jest takie trudne. W końcu dlatego są setkami, że i junior może je wykorzystać.
Ale sport i piłka nożna także są jednak nieprzewidywalne. W sporcie suma szczęścia i pecha równa się zero. Przegraliśmy wyjątkowo pechowo z Garbarnią. Teraz wygramy z faworyzowanym Zagłębiem. Nie ogłaszajmy jednak trenera geniuszem. Trzeba więcej spokoju i mniej przedszkola.
Trenerowi Świeradowi trzeba życzyć spokoju, ale i rozsądku. Niechaj poprawi atmosferę w zespole. Niech dobrze porozmawia z zawodnikami, z każdym z osobna. Jeżeli zaś strzelają bramki na sparingach i treningach, a na meczach nie, to znaczy ewidentnie, że potrzebna jest psychologia. Trzeba odblokować zespół. A może tak zwrócić się należy do profesora Żołądzia z krakowskiego AWF? Tego, który naprostował Adama Małysza do wygrywania. Może on ustawi naszych napastników? Mamy w zespole doświadczonych graczy, potrzeba lidera zespołu, który weźmie na siebie ciężar gry. Strona psychologiczna ewidentnie kuleje i tutaj jest front do działań.
Z kibicowskim pozdrowieniem!