
SĄDECKI POPULIZM. CZYJE DOPŁATY SĄ LEPSZE? Infantylna asymetria.
Jutro sesja rady miasta. Szykuje się stracie wyborcze. Naprzeciwko siebie staną dwa populizmy wyborcze. Tak, idą nam wybory samorządowe!
W Nowym Sączu mamy do czynienia z dwoma systemami dopłat i dwoma antagonistycznymi grupami politycznymi. Tworzy się taka prosta macierz kwadratowa.
Pierwszy system dopłat, to dopłaty do wody. One są lansowane przez sądeckich prawicowców, czyli dwie frakcje: pisowską frakcję Arkadiusza Mularczyka i quasi-pisowską frakcję Ryszarda Nowaka.
Drugi system dopłat, to dopłaty do sądeckiej komunikacji. One są lansowane również przez sądeckich prawicowców, czyli obóz Prezydenta Ludomira Handzla.
I tutaj mamy także swoistą symetrię. Te dwie grupy chwalą swój system dopłat i zwalczają system dopłat konkurenta. Oczywiście, że ma to kontekst wyjątkowo wyborczy. W kampanii wyborczej ważne jest różnicowanie się. Podobnie jest w marketingu produktów. Nasz proszek do prania musi jakoś różnić się, od proszku konkurenta. Różnić się – czymś lepszym. To trzeba wykrzyczeć w reklamach. W polityce także trzeba czymś się różnić. Trzeba to także wykrzyczeć. Wtedy wyborca będzie miał łatwiej – wybierać.
Należy się zastanowić nad filozofią dopłacania, tak w ogóle. Dopłaty to takie koniunkturalne naprawianie istniejących systemów. Rodowód jest socjalistyczny, a nawet komunistyczny. Ileż to systemów dopłat nie było w PRL-u!
Dopłaty mają być takim instrumentem sprawiedliwości społecznej. Potem system podatkowy rozrasta się do niebotycznych rozmiarów i trudno się w nim połapać. Tak jest w Polsce.
Dopłaty, ulgi, zwolnienia, to narzędzia stosowane przez bojowników sprawiedliwości społecznej, lewicowej proweniencji. W kampaniach wyborczych wiele pojawia się takich postulatów. Rozdawnictwo dobrze brzmi w kampaniach wyborczych.
Prawda, że to nawet zabawne, że sądeccy prawicowcy staczają bój o lewicowe z natury systemy dopłat? Nie jest moim zamiarem piętnowanie lewicowości. Chodzi mi tylko o pewien paradoks.
Historycznie, sądeckie dopłaty do wody wprowadzone zostały na wniosek Prezydenta Ryszarda Nowaka, jako wyrównanie do podwyższonych cen wody w Nowym Sączu. To było spowodowane przez wysokie koszty amortyzacji wynikające z rozbudowy wodociągów. Dopłaty miały być czasowe i nie miały trwać tyle, ile amortyzacja infrastruktury, czyli 20 lat.
Darmową komunikację w mieście zapowiedział i wprowadził Prezydent Ludomir Handzel w 2019 roku w ramach propagowanej przez niego Karty Nowosądeczanina. Ona, ta Karta, była trzonem propozycji wyborczej Ludomira Handzla w 2018 roku. Ludomir Handzel wygrał wybory i teraz powołuje się na mandat społeczny dla darmowej komunikacji w mieście. Czy naprawdę jest taka pełna i liniowa ta zależność?
Oba systemy mają pewną racjonalność, ale są także kontrowersyjne. Dlatego protagoniści systemów dopłat bronią racjonalności swoich systemów dopłat i zajadle atakują defekty konstytutywne systemów dopłat oponentów.
Obydwa systemy dopłat kosztują po kilka milionów rocznie. Można byłoby dać i te i te dopłaty… Ale wtedy nie będzie … różnicowania wyborczego. Zapanuje mało konstruktywne wyborczo rozdawnictwo.
I to jest właśnie infantylne! Ta tendencyjność i uprawianie kampanii wyborczej, to różnicowanie wyborcze. Jest to niestety w istocie – czysty populizm. Może należy go jednak przerwać? Zaproponować uniwersalną racjonalność w miejsce tendencyjnej racjonalizacji.
Idzie nowy rok budżetowy 2024. To będzie ciężki rok dla wszystkich samorządów, w tym tego naszego w Nowym Sączu. Dochody gmin z PIT kurczą się. Gdy jeszcze wprowadzone zostanie zwolnienie z podatku PIT do 60 tysięcy, to finanse gmin zapadną się. Jest także problem z subwencją oświatową. Miasta zwracają się do nowego rządu o podniesienie udziału w PIT do 70% i subwencję oświatową do 3% PKB.
To bardzo ważne kwestie, ponieważ polskie gminy i Nowy Sącz także nie będą miały pokrycia wkładów własnych inwestycji z funduszy UE. Będzie KPO i będą fundusze strukturalne, a w Nowym Sączu nie będzie pieniędzy. No ale zawsze można wziąć kredyt…
Czy to jest dobry czas, aby w Nowym Sączu dyskutować o dopłatach, eskalować je? No raczej nie. Dlatego sądecka bitwa na dopłaty jest wyrazem niedojrzałości i pogłębiającej się infantylizacji.
Może zatem warto zawiesić tę walkę w sprawach dopłat? Może warto wspólnie wypracować wspólnie rozwiązanie i przestać sprawę dopłat rozgrywać politycznie i wyborczo.
Podyktuję odważnie pewne rozwiązanie. Oczywiście, jako punkt wyjścia do dyskusji.
Utrzymajmy częściowo system dopłat do wody. Niech to będą biedniejsi mieszkańcy Nowego Sącza. Określmy jakiś pułap dochodowy. Nie wiem, jaki to powinien być pułap. Na przykład: 30 tysięcy dochodu rocznego na osobę w rodzinie. Te osoby, rodziny otrzymają dopłatę do wody. Warunkiem będzie to, że zgłoszą w prosty sposób taką deklarację dopłat do wody. Nie uszczęśliwiajmy ludzi na siłę.
Z darmową komunikacją w Nowym Sączu jest trudniej. Ona ma defekt, jakby inicjujący. Nowy Sącz to miasto pełniące funkcję metropolitalną dla Sądecczyzny. To zobowiązuje do pewnej otwartości. Taka postawą wykazuje się przecież Kraków do reszty Małopolski. Nie wprowadza wykluczeń na przykład dla sądeckich studentów, ani nie daje handicapów dla mieszkańców Krakowa. On jest wiodącą, polską metropolią, której nie przystoi zaściankowy partykularyzm. Nowy Sącz zatem powinien brać przykład z Krakowa.
Jeżeli przyjmiemy taki punkt widzenia, to darmowe przejazdy powinny nie ograniczać się do mieszkańców Nowego Sącza. Ale wprowadźmy także pewne ograniczenia. Moja propozycja jest taka: za darmo jeżdżą wszyscy młodzi, w tym studenci. Za darmo niech jeżdżą wszyscy seniorzy, zaliczamy do nich wszystkich na emeryturze.
A co by się stało, gdybyśmy objęli Kartą Nowosądeczanina mieszkańców całej Sądecczyzny? A co tam – wszystkich mieszkańców Polski! Niech jeżdżą za darmo po mieście turyści (młodzi i seniorzy) ze Szczecina i Sieradza. Pod warunkiem, że „wyrobią sobie” Kartę Nowosądeczanina (wyrobią?). Niech oni wszyscy również kupują taniej w Nowym Sączu. Nowy Sącz w ten sposób zaprezentowałby swoją otwartość.
Oczywiście, te rozwiązania można dopracować. Ale ważny jest kompromis obydwu stron. On wymaga uszanowania racji obydwu stron. To warunek wszelkich kompromisów. Trzeba zakopać, choćby na chwilę, ten zdziecinniały, wyborczy topór wojenny.
Niestety nie wierzę, że mój tekst coś zmieni. Jutro na sesji rady kolejny raz wytoczone zostaną wehikuły walki politycznej. Będzie okładanie się argumentami. Tyle razy już je słyszeliśmy. Usłyszymy kolejny raz. Sala ratuszowa znowu stanie się areną starcia.
Szkoda. Ale za to znowu będzie śmiesznie…