Strona główna Twoje miasto

Kurek po sesji Rady: było kilka spektakularnych starć

Reklama

Byłem na sesji rady. Oczywiście, że byłem niewidoczny. Przywdziałem zwyczajowo czapkę niewidkę. W zasadzie to nic takiego nie działo się szczególnego. Wiadomym jest także i to, że mnie interesują wystąpienia szczególne i zjawiskowe. Nie było ich wiele na tej sesji. Ale coś wyłowiłem jednak…

Było kilka spektakularnych starć: 1. Rogóż versus Targosz. 2. Kądziołka versus Skarbniczka. 3. Głuc versus Ignoranci. 4. Kądziołka versus Bochenek. 5. Eksperci piłki nożnej versus Matoły. Tak, to byłoby na tyle ważnych starć sesyjnych. Trzeba je teraz uważnie omówić.

I to właśnie poczynię w następującymi słowy…

Reklama

Ad 1.

Radny Rogóż zaczął… Zasugerował, że nadużywają, a w sumie kradną/kradli pieniądze poprzez nepotyczne etaty. Nie nazwał tego wprost, ale wycelował wprost w Pana Radnego Targosza. Szło Panu Rogóżowi o nepotyzm i podobno nieuprawnione zatrudnienie Pana Targosza w Wodociągach. On tam rzeźbił etat od dawna…

Obaj Panowie Radni mocno działają na osiedlu Poręba. Kiedyś byli zgodni politycznie, gdy byli awangardą „młodych” w PiS. Teraz jest inaczej. Poróżniły ich wybory ścieżki lokalnej kariery politycznej. Tam, w Porębie, muszą dziać się spektakularne zwarcia. Zdecydowanie sądecka opinia publiczna za mało o tym wie. Szkoda, ponieważ są koneserzy takich potyczek. W tym zwarciu na sali magistrackiej jednak większym sprytem wykazał się Pana Radny Błażej Targosz. Nie zawsze wygłasza się tak celne sentencje, ale tym razem…

Pan Radny Targosz powiedział niesamowicie wprost ważne słowa. One powinny być wykute złotym zgłoskami na sali magistrackiej. Ba! W Sejmie, a nawet w każdej sali, gdzie dyskutowane są  ważne sprawy…

Otóż Pan Radny rzekł był: „… czasami trzeba pomyśleć niż coś się wypowie”. Jest w tym zdanie jednak pewien podstęp. Dlaczego „czasami” a nie „zawsze”? Ktoś mógłby pomyśleć, że to omyłka, że Pana Radny chciał powiedzieć „zawsze”! Po głębokim namyślę, doszedłem do wniosku, że Pan Radny nie pomylił się jednak.

Można to rozważać na wielu płaszczyznach. Na tej behawioralno-psychologicznej nie sposób zawsze mieć kontrolę nad tym co wypowiada się. Sfera emocjonalna czasami narzuca inne priorytety. Jest też płaszczyzna filozoficzna i egzystencjonalna. Tutaj zaś przychodzi na myśl smutna refleksja o wiecznej niedoskonałości ludzkiej istoty… Mocne sprawy…

Ale było także w wypowiedzi Pana Radnego coś … figlarnego. Jakby chciał zażartować, ale dodać nam wszystkim otuchy. Aby nie być tak spiętymi i naburmuszonymi, aby mieć dystans do siebie. Pan Radny jest tego wszystkiego najlepszym przekładem. Gdy upada, to chce się natychmiast podnosić. Gdy błądzi, to jednocześnie chce drogę odnaleźć.

Okazało się, ze Pan Radny Targosz dzierżył funkcję w spółce, którą kontrolowała do niedawna pisowska opozycja – sławne Sądeckie Wodociągi. Złośliwi powiadali, że to synekura była. Pan Targosz oświadczył, że zrzeka się tej funkcji i wezwał wszystkich radnych, aby zrezygnowali z takich stanowisk nepotystycznych. Ja wierzę, że zrzekłby się tego nadwyżkowego stanowiska, nawet gdyby PiS utrzymał kontrolę nad SW. To kwestia … sumienia.

No i to jest godne pochwały! Że Pan Radnemu przychodzi jednak refleksja i ten konfesyjny ciąg: 1. Rachunek sumienia 2. Żal za grzechy 3. Mocne postanowienie poprawy 4. Szczera spowiedź 5. Zadośćuczynienie Panu Bogu i … ludziom.

Tak, niechaj wszyscy zastosują się w naszym mieście do wezwania Pana Radnego Targosza i zrezygnują ze stanowisk, które otrzymali w wyniku nepotystycznego procederu. On to uczynił właśnie. Z żarliwością neofity wygłosił to wezwanie. Powiadają, że taki hołd hipokryzja składa cnocie… I w tym jest uczciwy jest Pana Targosz, a grzeszki ma na sumieniu Pan Rogóż. Dlaczego on się jednak z tym tematem – wyrywa?

Ten – Pan Radny Rogóż – jednak zapomniał, że i on partycypował i partycypuje w takiej karuzeli stanowisk. Kiedyś sam był w obozie pisowskim, razem z Panem Targoszem. Był wówczas … kim? „Sokolnikiem”? Ale coś pewnie pokręciłem. Tak czy siak potrafi ssać z dwóch cycków, ale nie symultanicznie, ale sekwencyjnie. To go usprawiedliwia. Świadczy, że jest … pragmatyczny.

Ja muszę teraz „czasami pomyśleć nim napisze: czy takie licytacje świadczą o inteligencji uczestników? Nie. Czy świadczą o mądrości? Nie. Czy świadczą o ślepocie? Też jakoś nie pasuje. O pasji świadczy? O złośliwości? Tak, Pan Radny Rógóż postanowił „przypieprzyć” i demaskować. Tak tylko można wyjaśnić jego śmiałą szarżę. To było mocniejsze od niego. Jest tylko człowiekiem. Pan Radny Czarnecki natomiast potrafi siedzieć spokojnie. To jednak kwestia doświadczenia

Ad 2.

Co jeszcze było ciekawego? Pan Radny Kądziołka wykazuje się coraz większym sprytem retorycznym. (On się w ostatnich latach bardzo wyrobił!) Tym razem zastosował niesamowity zabieg. Chodziło o sprawdzenie Pani Skarbnik, tej która na sali potrafi mówić wierszem jak trzeba…

Pan Kądziołka wykonał dość prosty zabieg. Pytał o zadłużenie miasta. Potem ocennie potępił zadłużanie się w czambuł, ale z umiarem. Użył chyba w ferworze oracji argumentu „przyszłych pokoleń”. Po czym, zapragnął uwikłać, a w sumie to przeciągnąć na rzecz swoich argumentów samą Panią Skarbnik. Mało spotykana subtelność retoryczna na salonach naszego ratusza.

Jak to zrobił Pan Radny? Pojechał … po ambicjach i nazwał Panią Skarbnik – Ministrem Finansów naszego miasta. To miało ją zwabić, łechtając jej ambicję na płaszczyźnie finansów publicznych. Sala jakby zamilkła. Ja wstałem na równe nogi. A Pani Skarbnik z dużym czuciem politycznym i retorycznym oświadczyła, że … nie będzie oceniać, bo to Pan Prezydent kształtuje strategię Nowego Sącza. A ona tylko dopasowuje instrumentarium finansowe, modeluje dźwignie.

No fiu, fiu, Pani Skarbnik niechybnie wejdzie do dużej polityki, bo z takim refleksem, to w ministry można pójść… Ja ją obserwuje od jakiegoś czasu i ona bardzo mocno progresuje. A i jest tak uwodzicielsko, a może i podstępnie – sympatyczna.

Ad 3.

No, w tym temacie wygłosił swoją mowę Pan Przewodniczący Głuc. Ona była bardzo dobra przez swój sznyt protekcjonalno-belferski. Mówił, w ramach tego tonu: „to tak nie działa”. Takie oracje na naszych sesjach nie jednak zdarzają się tak często. Pan Przewodniczący dość mocno reglamentuje niestety swoje wypowiedzi. Tym razem mówił nawet długo. Wyszło dość kupiecko, nawet lichwiarsko, że nie ma rozwoju miast bez kredytu. Tak reklamowali swoje kredyty onegdaj Fenicjanie, a potem Żydzi. Potem Pan Przewodniczący zapytał: czy wszystko jest zgodne z warsztatem finansowym i prawem? Pani Skarbnik odpowiedziała bez większego namysłu – wiadomo jak. I tutaj nie było wstrząsów.

Ad 4.

No tak, był punkt o klubie piłkarskim – Sandecja. O dotacji dla klubu. Wielu koneserów strzelistych wypowiedzi ostrzyło sobie zęby na tę część sesji. No i ja także. Nie było jednak niczego takiego. Udzielił się jednak duch sportowy i swoista rywalizacja. Poszło o to: kto się zna lepiej na piłce nożnej. To dość zgrany wątek, ale on zawsze gwarantuje dobry odbiór i aplauz publiczności.

Na sali magistrackiej taki pojedynek zaserwowali nam: Pan Radny Kądziołka Michał i Pan Prezydent Bochenek Artur. Trzeba przyznać, że to Pan Prezydent nie wytrzymał i pierwszy „przeładował broń” i wypalił: Pan nie zna się na piłce, bo gdyby Pan się znał, to… I tutaj poszło o bardzo skomplikowane sekwencje zarządzania: klubem piłkarskim, pionem sportowym, strategią gry, prowadzeniem klubu piłkarskiego w perspektywie strategicznej. Tego zwykły śmiertelnik nie zrozumie.

Taką to szermierkę na eksperctwo zaprezentowali nam Panowie Kądziołka i Bochenek. Postronna publiczność uznać może zatem, że Pan Bochenek „wygrał pozycje”. Tak czy siak klub Sandecja kosztuje nas dużo.

Ad 5.

Czy na większości meczów nie dochodzi do takiej rywalizacji? Chodzi o widzów, bo nie piłkarzy. To taka polska specjalność. W Polsce każdy jest przecież znawcą piłki nożnej. Dwóch, kilku ogląda ten sam mecz i „nie ma bata”, że nie dojdzie do polemik, kłótni. O to: kto lepiej wie i widział. To kończy się często argumentem kluczowym: kto zna się lepiej na piłce? Jak już ten argument pada, to jest dość mocno. Bywa, że i dochodzi do rękoczynów.

Taki „ekspert” jest potem protekcjonalny i arogancki. Tak wygrywa wszelkie spory piłkarskie. Dlaczego? „Wygrał pozycję!” Pierwszy wyskoczył „do główki”, „wstawił nogę”, „doskoczył”. Mnie się zdaje, że na naszej sądeckiej ziemi jest zatrzęsienie takich ekspertów. To nawet taka nasza lokalna właściwość. Ja znam kilku ekspertów piłkarskich w naszym mieście, a i z okolicznych wiosek…

Ważne jest, aby „ekspert” sam – niezawiśle – ogłosił się ekspertem, tak samozwańczo, bez ogródek i bez najmniejszej skromności. Trzeba to uczynić głośno i jednoznacznie. To ma kluczowe znaczenie dla dalszej wymiany zdań – „eksperckich”. Taki ekspert, nie pitoli się z subtelnościami, wali po oczach. Nie wiedzieć dlaczego, ale miałem ostatnio rozmowy z takimi „ekspertami”. Kilku nawet mi dowodziło, że się znają a ja – ni … chu-chu.

Tak, ci nasi eksperci to mają łeb, oj mają… I tak wiele mówi to wszystko o nich. I tak dobrze demaskuje. Pytanie tylko: kogo demaskuje? I z czym demaskuje?

Ale nie jest prawdą, że wszystko to kwestia … inteligencji… Jednak…

To była umiarkowana sesja w strzałach niecelnych, zmarnowanych „setkach”. Ale ogólnie fajnie było na tej sesji…

Adam Kurek
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj