
Kasztan cały w zieleni. Matury się rozpoczęły. Ja przywdziałem czapkę niewidkę i udałem się na pierwsze zgromadzenie powyborcze Rady Miasta w sali magistrackiej. Tłok był okrutny. Stężenie nobliwości sądeckiej duże. Kipiało od prestiżu pod samą pokrywką. Usadowiłem się gdzieś w okolicach stołu prezydialnego, blisko „ambonki”. Stamtąd jest pyszna perspektywa.
Czego się spodziewałem? Emocji. Czułem również, że uroczysta sesja będzie korespondować z egzaminami maturalnymi. Znamy już tematy maturalne. 1. Bunt i jego konsekwencje dla człowieka. 2. Jak relacja z drugą osobą kształtuje człowieka?
Który temat wybierze Pan Prezydent Handzel? Który temat wybiorą radni miejscy? Wszystko się zaraz okaże na tej pierwszej, zjawiskowej sesji…
Wszyscy siedzieli w formacie „teatralnym”. W pierwszych rzędach najważniejsi i potem tak kolejno. Kto siedział w ostatnim rzędzie, tego nie wiem. Radny-Senior Pan Rybski przywitał gości stosując dość zaskakującą kolejność podczas procedencji. Pierwsi poszli honorowi obywatele miasta, potem parlamentarzyści. Niech tak będzie, pewnie z kimś to konsultował. (Pan Rybski wybrał temat maturalny drugi.)
Potem były przysięgi radnych i prezydenta. Wszyscy powoływali się na Boga. To będzie prawdziwy znak czasu, gdy ktoś nie powoła się na Dobrego Boga. (Państwo radni nie wybrali w tym przypadku tematu maturalnego pierwszego. Stawiają także na relację z Dobrym Bogiem. Blaise Pascal pochwaliłby naszych radnych…)
Pan Prezydent Handzel wygłosił dość zgrabne, krótkie przemówienie. Trzeba jednak zaznaczyć, że wspomniał o basenie nad Łubinką. Znakiem jego prezydentury stanie się niechybnie ten emblematyczny basen. Tak, to się udało, oby nie tylko to. (PLH nie wybrał buntu, bo nie musiał, ale jaką relację do człowieka wybierze, to jeszcze się okaże.)
Państwo parlamentarzyści wygłosili przemówienia. Dość sztampowe. Ale to Pan Poseł Wicher wygłosił, a raczej „kropnął” szumne przemówienie. Tak się stało, dzięki temu, że przywdział „wór pokory’. To było ważnym słowem (wymienił je ze emfazą 4 razy). Nie chce także łamania woli mieszkańców Gnojnika (?). Przeszkadza mu chyba to, że nie udało się doprowadzić do przełomu w budowie sądeczanki, a on chciał być twarzą tej budowy. (Poseł Wicher wybrał temat „buntu”, mimo, że wistował „relacją” pokory. Ale do kogo?)
No i tak skończyła się część uroczysta i zaczęła się robocza. Zgłoszono Pana Głuca na przewodniczącego rady. Uzyskał poparcie przez aklamację. Wygłosił przemówionko. Tak, on umie przemawiać. Mowa mogłoby stać się wzorcowym przemówieniem dla wszystkich 2500 przewodniczących rad w Polsce. Padły słowa o „pokorze”. Tak Poseł Wicher zaczarował jednym słowem. Tak kiedyś zachęcił do przepraszania Pan Radny Zegzda.
Symbolem Nowego Sącza stanie się „pokora” i „przepraszanie”. No i basen nad Lubinką. Czy to może stać się symbolem relacji z drugim człowiekiem w Nowym Sączu? Tak, po akcie „pokornego przeproszenia” drugiego człowieka można dokonać symbolicznej ablucji w basenie nad Łubinką i stać się czystym podwójnie. (Tak, w Nowym Sączu chciano od dawna pisać ten drugi temat maturalny. Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek.)
To wszystko było tylko przedbiegami. Prawdziwa operacja zaczęła się przy wiceprzewodniczących rady miasta. Ustalono zgodnie, że będzie trzech wiceprzewodniczących. Pan Radny Kądziołka zgłosił chęć klubu PiS do partycypowania w składzie prezydium Rady. Potem były przerwy. Tak się rozstrzygało sedno. Czy to w kuluarach zapadły decyzje? Nie, one zapadły wcześniej i gdzie indziej.
Ustalano, że będzie trzech przewodniczących, ale nikogo nie wskazano z klubu PiS. Pan Radny Prokopowicz dziarsko zgłosił, że powinni zostać wybrani na wiceprzewodniczących radni z poprzedniej Rady Miasta. Podobno „sprawdzili się”. To bywa jednak kwestią mocno względną. Ale tak to proceduralnie załatwiono.
Pan Radny Kądziołka zaprotestował. Zupełnie słusznie. Potem była seria głosowań tajnych. Scenariusz był taki sam: 13 głosów „za” i 10 „przeciw”. Wiadomym było, kto jak głosował, mimo tajności.
Warto podkreślić mocno: Pan Radny Artur Czernecki otrzymał 13 głosów „za” (sic!). Nie było odważnego, aby się nawet wstrzymać. To smutne. Czy my jesteśmy … „skazani na bluesa”?
No cóż, tak doszło do podwójnej kompromitacji. Dlaczego podwójnej? To nietrudno odgadnąć. Spłynął zatem całun zażenowania na to głosowanie nad wiceprzewodniczącymi i całą Radą Miasta. No, płakać się chciało… (Nie miało to już nic wspólnego z relacjami „z drugim człowiekiem”, z buntem także, ten w sumie wyklucza zażenowanie. Czy o takim buncie pisał Albert Camus?)
Przypomniała się jednak sytuacja z 2018 roku. Było to takie okrutne deja vu. Wtedy to większość powołała 4-osobowy skład rady z pominięciem mniejszości: 5 radnych z koła KO i 4 radnych z koła KN. Takie zastosowano prawo kaduka. No i tak nastąpił precedensowy akt psucia obyczajów w mieście Nowym Sączu. To wczoraj zebrało kolejny owoc.
Czy to psucie obyczaju ma coś wspólnego z pompatyczną celebrą? Jest odwrotnie proporcjonalne. To także jest niedemokratyczne. Zlekceważono kilkanaście tysięcy głosujących w Nowym Sączu na 10 radnych z PiS. Jak teraz szukać porozumienia? Nawet nie chodzi tutaj o porozumienie z radnymi PiS, z partią, tylko z Obywatelami-Wyborcami.
I to nie jest kwestia sympatii politycznych, a zasad demokracji przedstawicielskiej. Tak jesteśmy w systemie republikańskim. To w Atenach była demokracja bezpośrednia.
Wtedy, w 2018, w prezydium zasiedli Państwo: Iwona Mularczyk, Michał Kądziołka. I kto jeszcze? Pamiętamy to? Otóż, Panowie Artur Czernecki i Krzysztof Głuc. Aż chciałoby się teraz przywołać scenę z filmu Psy Pasikowskiego: „czasy się zmieniają, a pan zawsze jest w komisjach”. (To na pewno nie jest wyraz buntu, a z goła czego innego – oportunizmu! Ale i tak można kształtować relację z drugą osobą, musicie to wiedzieć sądeccy maturzyści.)
Wtedy był to w zasadzie skandal. Precyzyjniej: czysty wyraz arogancji władzy. Teraz klub 10-osobowy nie ma swojego przedstawiciela w Radzie Miasta. To także jest wyraz arogancji. Czy obok tego można przejść spokojnie? No nie bardzo, ale polityka może nas przyzwyczaić do wszystkiego. (Ona może także zachęcić do „buntu” i wybierania jednak tematu pierwszego.)
Ale może należałoby napisać na maturze rozprawkę na temat: Problematyka turbulentnej wzajemności na przykładzie W pustyni i w puszczy. Tak, chodzi tutaj o sławny, niesławny przykład Kalego. Tak, ten przykład z krowami. Co ciekawe, to w 2018 roku i wczoraj przypieczętowało to zgodnie 13 radnych. Niesławna historia powtarza się w Nowym Sączu.
Czy wszystko można wytłumaczyć oportunizmem, a może jest to bezmyślność? Jest jeszcze politykierstwo. Co wskazać? A może to mikst wszystkich tych postaw?
Czy honorowo jest siedzieć za takim stołem prezydialnym, kiedy pogwałcony jest dobry obyczaj? Nie bardzo. Pana Krzysztofa Głuca „gryzło sumienie” i zrezygnował z zasiadania za takim stołem prezydialnym. Złożył rezygnacje bodaj po 3 latach. To długo. Wytrzymać 3 dni nie byłoby łatwo. (Maturzyści możecie napisać tak: Należy się buntować w pewnych okolicznościach, bez względu na konsekwencje. Trzeba mieć także refleks – buntu.)
Kto w 2018 postanowił, aby wybrać takie prezydium? No można spekulować, ale oczy zwracają się w stronę Pana Posła Arkadiusza Mularczyka. To on był najwyższy szarżą partyjną w Nowym Sączu. Jest także dobra metafora „tylnego siedzenia”.
Kto podjął taką decyzję wczoraj? Także nie jest trudno wskazać sprawcę. Jest nim najpewniej Pan Prezydent Ludomir Handzel. A może decyzja zapadła kolegialnie? Przychodzi jednak na myśl słynne zachowanie Józefa Stalina, który na końcu zebrania, wychodząc, mówił tak: towarzysze, ja powiedziałem, a wy zrobicie, jak będziecie uważać… I jakoś zawsze decyzje rymowały się z…
Czy zemsta w polityce to uzasadniona reakcja? Nie wydaje się to jednak zasadne. O tym mówią liczne przykłady z historii. Pan Prezydent Handzel dokonał już rewanżu wykluczając z prezydium onegdaj (2022) Panią Mularczyk i Pana Kądziołkę. No ale znowu przychodzi na myśl literackie odwołanie. Do kogo? A jakże, do Marka Hłaski. On napisał opowiadanie: Drugie zabicie psa. Czy w Nowym Sączu zanosi się na „trzecie zabicie”?
Dlaczego to wszystko jest takie smutne? A może jednak należy dopatrzeć się wyższej kalkulacji politycznej? Co by się bowiem stało, gdyby wykluczyć z prezydium Pana Artura Czerneckiego i zastąpić go na przykład Panem Radnym Antonim Rączkowskim z PiS?
Pan Prezydent Handzel to zdolny i sprawny, sądecki polityk i mógł założyć, że to spowoduje perturbację z większością. Odwołany Pan Artur Czernecki mógłby czuć się tak zawiedziony, że jego głosowania stałyby się zbyt „turbulentne”. To kwestia psychologii. Wystarczyłoby jeszcze 2-3 takich radnych i można pożegnać się z większością. Po co zatem ryzykować? Można jakoś przetrzymać złą estetykę i „zatkać nos”. To uczyniło również wczoraj 13 radnych. Nie, jednak dwunastu radnych, ponieważ…
Ale zdaje się, że było także cudowne rozwiązanie. Wystarczyło „dostawić krzesło” do stołu prezydialnego. Co stałoby się, gdyby było 4 wiceprzewodniczących? Nic. Pan Prezydent Handzel uznał, że tak jak zagłosowano, to będzie akuratnie. Niestety nie jest.
Cierpi sztuka i obyczaje. My musimy w Nowym Sączu z tym żyć.
No cóż, mimo zaistniałych faktów, nie będę bojkotować sesji Rady Miasta Nowego Sącza. Ale czy będę chodził na obrady teraz z czapką niewidką i maską przeciwgazową?
Trzeba także napisać o wydarzeniach w Starym Sączu. Czy one powinny stać się inspiracją dla naszych radnych? A to już kwestia do dyskusji. Przeczytacie Państwo zatem jeszcze dzisiaj kolejny tekst, w podobnym duchu…
(Będą pisał, bo muszę szczerze wyznać, że po wyjściu z magistratu miałem ochotę na „bunt” i udanie się do najbliższego baru, aby wypić kieliszek ciepłej wódki. Służba jednak, nie drużba…)
Oj, dzieje nam się, dzieje w naszej słabo przewietrzanej Kotlinie…