Strona główna Twoje miasto

Kurek po sesji Rady: Pan Radny wymienił nazwisko Pana Prezydenta 14 razy i to w formule dytyrambu

Udałem się na sesję Rady Miasta. Przywdziałem czapkę niewidkę. Nie miałem wygórowanych oczekiwań. W zasadzie każda sesja wypełnia wszelkie oczekiwania i nie należy ich eskalować. Sesje po prostu trzymają swój poziom mirażu. Choćby miejscami. Celem moich obserwacji na sesjach jest wychwytywanie „nietuzinkowych wypowiedzi”. Zawsze to przypominam. Aby potem nie było pretensji, że nie odnoszę się do ważnych i mądrych wypowiedzi. Pretensje zgłaszał kiedyś pewien radny, że mądrze mówił, a ja nic o tym nie wspomniałem. Ja odnoszę się do wypowiedzi niezwykłych. Tak, są to często kiksy, albo spektakularności.

Na początek sesji poszły Sądeckie Wodociągi. Pan Prezydent przedstawił sytuację w SW. Dokonał swoistego due diligence SW. Mówił mocno, z takim znawstwem spraw finansowych. No i jedna treść mnie zastanowiła. Powiedział, że finansowanie zapasów kredytem obrotowym jest niedobre i to już wiedział na pierwszym roku studiów. Dziwne. Zapasy to inaczej aktywa obrotowe, tak oznaczane są w bilansie. Najczęściej to są towary w różnych stadiach powstawania, a potem kierowane do sprzedaży. Jest to sens działalności operacyjnej firm. Dlaczego nie finansuje się zatem „zapasów” kredytem obrotowym? To bzdura jest, ale tak sprytnie powiedziana. To tak jakby powiedzieć, że kredyty są niedobre dla firm. Owszem, czasami są niedobre i mogą doprowadzić do bankructwa nawet. Ale to tak jakby dzielić rzeki na: płytkie, głębokie i te o dnie mulistym.

Reklama

Pan Prezydent rzeczywiście skończył studia ekonomiczne, ale to było już dawno. Działalność operacyjną najlepiej nie finansować kredytem, jeżeli ma się na tyle własnego pieniądza, ale jak już ją finansować, to właśnie kredytem obrotowym. O „dźwigni finansowej” nie będę zanudzał. Nie podejmuję się analizowania innych danych z SW i wcale nie twierdzę, że w SW działo się dobrze. Rozumiem także, że ten „operat” przygotował Panu Prezydentowi nowy finansista z SW i miał za zadanie „przypieprzyć” poprzednikom. Kto wie, może nie działo się tam dobrze, zwłaszcza w kontekście etatyzmu i nepotyzmu. Warto owszem sprawdzić wydatki na marketing, one zawsze są śliskie. To sprawdzanie rozszerzałbym również na wszystkie spółki komunalne.

Na pewno mowa Pana Prezydenta o SW prezentowała się retorycznie doskonale i bardzo wiarygodnie. Pan Prezydent umie przemawiać dramatycznie, ma gadane. I ta końcówka „równia pochyła” była imponująca i sugestywna. Szacun. Niech się uczą inni sądeccy aspiranci do większej polityki.

Potem wygłaszano opinie o rozwoju Nowego Sącza. Radni opowiadali całkiem zgrabnie. Nawet było ciekawie i dużymi fragmentami merytoryczne. Ale jednak oracja Pana Czerneckiego Artura zaskoczyła, zarówno treścią, jak i formą. Treścią, ponieważ Pan Radny wymienił nazwisko Pana Prezydenta 14 razy i to w formule dytyrambu. Nie pozostawił żadnych złudzeń, jak bardzo docenia jego dzieło. Co do formy także zaskoczył, mówił wolno i majestatycznie. To podbijało znaczenie, gdy pochylał się nad miastem i regionem. A kto będzie czepiał się literówek i szyku, ten jest małostkowy. Ja to napisałem tylko mimochodem.

Pan Radny Gieniec zmienia zdecydowanie emploi w tej kadencji. Stał się bardziej filozofujący, egzystencjonalny. Cytuje autorów powieści. Należy oczywiście założyć, że je czyta. To ładne jest, takie intelektualne właśnie. Najwyraźniej Pan Radny chce zmienić wizerunek, ponieważ dorabiano mu złośliwie w poprzedniej kadencji – gębę siepacza. Zacytował wartko Micheala Hopfa i jego strzeliste i kołowe: Trudne czasy tworzą silnych ludzi. Silni ludzie tworzą dobre czasy. Dobre czasy tworzą słabych ludzi i słabi ludzie tworzą trudne czasy. To jest jednak dość dwuznaczne, ponieważ w której fazie jest PLH? Słuchacze mieli się domyśleć, że chodzi o frazę: Silni ludzie tworzą dobre czasy. Dźwięczna była także składka „sposób-powód”. Z wyczuciem zachęcał Sądeczan Pan Radny do prokreacji. Wszyscy wiedzieli, że ma na końcu języka seks, ale taki bez zbytecznej lubieżności. Czy Panu Radnemu Gieńcowi do twarzy jest ze sznytem egzystencjalisty? To już jest ocenne. Mnie się podobało. Pan Radny Gieniec wypełnia pustkę jaką po sobie pozostawił Pan Prostko.

Można było zauważyć również pewną metamorfozę klubu radnych PiS. Poniekąd wynika to z nowo-starego składu. Pan Radny Kądziołka stał się bardziej koncyliacyjny. Jest jeszcze bardziej prezydencki. Ale na tym polu prezydenckiej konkurencji pojawiła się postać Pana Radnego Miłosza Drożdża. To prawda, że dobrze prezentuje się. Na pewno kontrastuje z Panem Radnym Targoszem. On próbuje być „bad boy” i epatuje sarkazmami, te mają świadczyć o jego inteligencji. Sposób „dowodu na inteligencję” Pana Gieńca zdaje się jednak lepszy. Ale Pan Radny Targosz będzie chyba dostarczał nam „szoł” na kolejnych sesjach. On najpewniej nie zamierza certolić się w tańcu. On zdaje się nie być zainteresowanym pozyskaniem sznytu prezydenckiego. Mnie to w sumie raduje, bo to zawsze jakoś ożywia, ubogaca i dywersyfikuje sesje rady.

Pani Radna Mularczyk Iwona jednak zaskoczyła w drugiej mowie. Pozyskała także nowy ton. Pełen liryki i resentymentu. Zdaje się, że Państwo Mularczykowie chcą uczynić ze sprawy „reparacji” swoje rodzinne posłannictwo. Z punktu widzenia marketingowego jest to na pewno właściwy zabieg, ze względu na synergię i efekty sprzężeń zwrotnych. Dodatkowo, taki motyw będzie się podobać Prezesowi Polski i to bardzo. W tej sprawie reparacji są bowiem wszystkie konieczne komponenty, ten antyniemiecki także. Czekałem na to, czy Pani Radna zabierze głos w sprawie Sandecji i wplecie weń wątek reparacyjny. Wszystko można powiązać ze wszystkim. Pani Radna często mówi „tak naprawdę”. Tak, warto mówić „tak naprawdę”. Mnie jednak ten rebranding wizerunkowy Pani Mularczyk podoba się. Ale ja jestem tendencyjny, ponieważ nie kryłem nigdy moich inklinacji wobec Pani Iwony.

Co wydarzyło się jeszcze szczególnego na sesji? Pan Prezydent zaprezentował nieskazitelny obraz miasta. Ale to już klasyka. Mnie nawiedza taka marketingowa refleksja, że czasami dobrze jest zgłosić jakieś niedomagania, bo one po prostu uwiarygadniają resztę treści. Tak zdaje się sugerować Schopenhauer w Erystyce. Też potrafię błysnąć nawiązaniem do książek. Pan Gieniec mnie inspiruje.

Pan Radny Ziaja dostarczył również powodu zwrócenia uwagi na „swoją osobę”. Wystąpił z mową na ambonce. Miało być „bardzo króciutko”, a było długo i strzeliście. Pan Radny umie stać nonszalancko przy ambonce. Tylko on tak potrafi. Tak z boku, a jakby prosto. Innych onieśmiela ambonka, a jego inspiruje. Mimika i gestykulacja jest do tego wystudiowana. Pauzy, modulacja głosu są nienaganne. Wszystko się nawzajem wzmacnia. Już wtedy można mówić słabsze merytorycznie kwestie, ponieważ wrażenie wizualne sprawę w zasadzie załatwia. Co warte odnotowania, podczas mowy Pana Radnego, żywo reagował Pan Radny Czernecki Artur, zwłaszcza wtedy, gdy padały docinki wobec Pani Mularczyk. On zapomniał o tym motywie w swoich wcześniejszych mowach, koncentrował się na motywach hagiograficznych. Były „trzy czasy”, ale „króciutkie”. Dlaczego on jednak zapowiadał trzykrotnie „krótko”? To była figura retoryczna. To miało podkreślić, że wszystko jest takie oczywiste, że nie ma sensu się rozwodzić. Pan Prezydent, klub KN, stan miasta jest oczywisty. I nie ma o czym gadać.

Na sesji był punkt o Sandecji, ale tutaj nie padło nic nietuzinkowego. Sprawa kręciła się wokół uchwały intencyjnej. Takie uchwały, wiemy z przeszłości są nieoczywiste. Państwo Pisowcy zwietrzyli podstęp. Miała być dyskusja. Wszyscy jej pragnęli. Czas jednak płynął szybko, a o 18.00 miał zacząć się mecz Polski z Francją. Ten fakt pogodził wszystkich. Dyskusji nie było w zasadzie.

Ja także udałem się na mecz. Kusiła mnie „strefa kibica”. Miałem nadzieję, że spotkam tam Państwo Radnych w okolicznościach niezobowiązujących do trzymania fasonu. Na sesjach wszyscy starają się trzymać poziom. A jaki on jest? To kwestia względna.

Adam Kurek
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj