
31 marca 2024 roku mija 110. rocznica urodzin majora Jerzego Iszkowskiego. Czy Nowy Sącz o nim jeszcze pamięta? Wiele osób kojarzy charakterystyczny grobowiec na cmentarzu przy ul. Rejtana na którym znajduje się śmigło. To trochę za mało, warto dowiedzieć się kim był bohater spoczywający w tej mogile.
Jerzy Erazm Iszkowski urodził się 31 marca 1914 r. w Nowym Sączu, jako syn Erazma – nauczyciela (zmarłego w 1918 r.) i Amelii (po śmierci męża pedagoga żony architekta Kostańskiego). W Nowym Sączu uczęszczał do szkoły powszechnej, był bardzo zaangażowany w harcerstwo. II gimnazjum ukończył w 1933. W szkole średniej był zafascynowany samolotami. Starał się realizować w tym względzie jak mógł, np. był prezesem szkolnego koła Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Brał udział w szkoleniach w Szkole Szybowcowej w Tęgoborzu. Tam, w 1932 r. uzyskał kategorię B pilota szybowcowego.
Po zdanej maturze postanowił połączyć pasję z pracą.
W 1934 r. skończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie, a następnie w Dęblinie w 1937 r. Tym samym uzyskał stopień podporucznika pilota. Iszkowski w kolejnych miesiącach odbył szkolenia w Lotniczej Szkole Bombardowania i Strzelania w Grudziądzu – ukończył je jesienią 1937 r.
Od tego czasu służył w Krakowie-Rakowicach, w 24. eskadrze liniowej 2. pułku lotniczego w Krakowie (pilot III klasy). W czerwcu 1939 r., na kilka tygodni przed wojną, trafił do 22. eskadry, gdzie otrzymał odpowiedzialne stanowisko szefa pilotów w eskadrze treningowej. 3 września 1939 r. wziął ślub z Eugenią Michajłow. Ceremonia odbyła się koło Michałowic. W wyniku rozkazów, zaraz po ślubie opuścił żonę i pojechał dalej – spotkali się dopiero 7 lat później. W 1939 r. Iszkowski wyjechał do Rumuni, tam został zatrzymany w obozie i internowany. Sądecki pilot miał jako dowódca plutonu pilotów podchorążych pojechać po odbiór francuskich samolotów, rzekomo czekających w Aleksandrii. Niestety utknął w obozie rumuńskim.
Iszkowskiemu udało się uciec z Rumunii. Przez Belgrad, Ateny i port w Pireusie przedostał się do Francji. W październiku stanął w porcie w Marsylii. Przydzielono go do polskiej jednostki powietrznej stacjonującej w Bretanii – pracował jako instruktor. Wobec napaści niemieckiej na Francję, Iszkowski dostał się następnie do Anglii. Tam służy jako pilot dywizjonu 304. W latach 1941-1942 wykonał aż 36 lotów bojowych. Brał udział w pierwszej misji wojennej jednostki. W swojej karierze latał m.in. nad Rotterdamem, Hawrem czy Szczecinem. Sądeczanin odbył także 3 loty patrolowe nad Atlantykiem. W dywizjonie, z racji doświadczenia, został dowódcą eskadry. Ostatni lot w jednostce odbył w 1943 r.

Odznaczono go m.in. Krzyżem Virtuti Militari, 4 razy (!) Krzyżem Walecznych i Złotym Krzyżem Zasługi. Do tego należy doliczyć odznaczenia brytyjskie.
Po zakończeniu kariery w powietrzu postanowił zgłosić się do walki w Polsce, jako cichociemny. Odbył specjalne szkolenia. Po złożeniu przysięgi został Jerzym Dybkiem, ps. „Orczyk”. Posługiwał się jeszcze nazwiskami Jerzy Czerski, Stanisław Urbański oraz pseudonimami: „Kord”, „Cord” i „Podwozie”. W 1944 r. został przerzucony z Włoch do Ojczyzny. Podczas skoku uszkodził nogę, co wymagało rekonwalescencji. Działał już w Polsce, jako szef lotnictwa Okręgu Lublin AK. Podczas podróży do Warszawy w 1944 r. wykoleił się jego pociąg. Iszkowski wypadek przeżył, a następne spotkał grupę partyzantów, do których się przyłączył. Następnie był dowódcą 32 pp. AK. Działania bojowe prowadził m.in. w okolicy Tłuszcza. Z biegiem czasu dotarł do Lublina, gdzie podjął się organizacji szkolnictwa średniego – pracował jako nauczyciel gimnazjalny.
W 1945 r. Iszkowski wpadł w ręce żołnierzy radzieckich i NKWD.
W brutalnych warunkach był torturowany i przesłuchiwany. Skazano go na karę śmierci, za działalność w AK. Jeszcze w tym samym roku zamieniono mu ją na 10 lat więzienia. Jak opowiadano, jego żona interweniowała u samego Bieruta. Miało to pozytywny skutek – karę zmniejszono do 2 lat więzienia. Lotnik został uwolniony i w 1947 r. Iszkowski wrócił do Nowego Sącza.
Pracował na nieznaczących stanowiskach, bowiem odsunięto go od pracy z samolotami w Tęgoborzy. Cały czas był inwigilowany przez UB. W 1951 r. został działaczem sekcji kolarskiej Powiatowego Komitetu Kultury Fizycznej. Oczywiście wszystko to wynikało z jego akowskiej przeszłości. Represje wobec jego osoby jednak nie ustawały. Dla nowego systemu zawsze był elementem podejrzanym. W 1951 r. odebrano mu stopień majora. Iszkowski nie stracił miłości do lotnictwa, mocno zaangażował się w działalność Aeroklubu Podhalańskiego, którego był jednym ze współtwórców.
Zmarł 29 VIII 1962 r. w Krakowie i spoczął w Nowym Sączu na cmentarzu przy ul. Rejtana. Jego pogrzeb 31 sierpnia przybrał formę manifestacji patriotycznej. 1 maja 1999 r. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu unieważnił wyrok śmierci wydany po wojnie. Jednocześnie Iszkowski został w pełni zrehabilitowany.