Strona główna Wczoraj i dziś

Mała Malusia – 81. rocznica likwidacji getta w Nowym Sączu

Reklama
Nowosądecki rynek w okresie okupacji niemieckiej. Fot. ze zbiorów Józefa Oleksego / Twój Sącz

Tragiczne wydarzenia sprzed 81 lat ciągle są odkrywane. Wraz z likwidacją getta umarła 1/3 mieszkańców miasta. Pochody ciągnące na dworzec widziało wielu Sądeczan, którzy znaleźli się na trasie marszu śmierci. Wielu zbierało relacje i tworzyło z nich spójny obraz wydarzeń z dni 23-28 sierpnia 1942 r. Jednym z nich był Albin Kac, rodem z ul. Kazimierza, który opisał ostatnie dni getta w Nowym Sączu.

Kac w literackim opowiadaniu naszkicował wspomnienie z likwidacji getta oczami dziecka – swojej bratanicy Malusi, która urodziła się w 1934 r. Kiedy umierała, miała zaledwie 8 lat. Dziewczynka była wielką radością w rodzinie – pierwsza córka, wnuczka, bratanica. Cała rodzina bardzo się z niej cieszyła. Jej przyjście na świat to pierwsze radosne wydarzenie w rodzinie Kaców od niepamiętnych czasów. Babcia dziewczynki uśmiechała się pierwszy raz po śmierci swojego męża, który zginął w czasie I wojny światowej. Ojciec biegał po sąsiadach i chwalił się, że został „tate”. Zaś my, młokosy, nagle kreowani przez los na wujków, chodziliśmy chyba jak pawie – pisał Albin.

Reklama

Matka marzyła: będzie ją pięknie ubierała w sukieneczki o pastelowych kolorach, a gdy wyjdzie z nią na spacer – najpierw w wózeczku, a potem prowadząc za rączkę – ludzie podziwiać będą jej śliczne dziecko i szczęśliwą matkę. Marzenia przerwał rok 1939, kiedy dziewczynka skończyła 5 lat. Dziewczynka obserwowała jak inne dzieci krzątały się szykując się do szkoły. Jej matka obiecała, że za rok także ona pójdzie się uczyć. Słońce przyświecało. Niebo lśniło bezchmurnym błękitem. Nic nie zakłócało bezgranicznego spokoju i piękna, jakby świat stał się zakątkiem raju… – opisywał ostatnie dni pokoju Albin Kac.

Rok później, w 1940 r., dziewczynka z rodzicami zamiast w szkole siedziała w ciasnym mieszkaniu na terenie getta.

Nieznośnie duszno – pisał o atmosferze tam panującej Kac. A mieszkania w getcie, zgodnie z zarządzeniami władz hitlerowskich, zatłoczono wysiedleńcami z okolicznych miejscowości ponad wszelkie pojęcie. W każdym kącie gnieździły się skurczone postacie ludzkie, odziane w cuchnące strzępy łachmanów. Jego rodzinie doskwierał olbrzymi głód, był zmorą mieszkańców getta. Głód skręcał wnętrzności – pisał sądecki Żyd po latach.

Wówczas, kiedy wszyscy już spali, nagle przebudziła się Malusia, która zapytała mamy: Pamiętasz mamusiu, że w zeszłym roku powiedziałaś mi, że pójdę do szkoły? To kiedy ja naprawdę pójdę do szkoły? Matka zamiast odpowiedzieć na pytanie przytuliła córkę i zaczęła jej opowiadać o przygotowaniach do nauki.Takich, które sama znała. Mówiła o nowej sukience, pięknej teczce, o zeszytach do poszczególnych przedmiotów, o ostro zastruganych ołówkach, piórach i o elementarzu. Sama doskonale pamiętała, jak to było przed wojną. Wspominała piękne kolorowe piórniki: ozdobne, rzeźbione. Z uśmiechem opowiadała, jak to robiła kleksy. Teraz nawet nie było na czym i czym pisać. Te czasy się skończyły.

W ciszy nocnej długo trwał dziwny szept matki o wszelkich cudeńkach szkolnych, a mała Malusia, żydowska dziewczynka z getta, głodna i wynędzniała, jakby zaraz zapomniała o swoich mękach, o nieludzkiej zmorze potwornego losu gettowego, usiadła na swym barłogu, podkurczyła pod siebie nóżki i słuchała. Nie chciała stracić żadnego słowa, dlatego zbliżyła twarz do matki. Opowieść o szkole dla dziewczynki z getta była jak baśń. Kończyła się w momencie, kiedy mama zawiąże piękną kokardkę na jej głowie. Tak dziewczynka zasnęła. Być może były to jej ostatnie takie wyśnione widoki.

W 8 urodziny, w kwietniu 1942 r. aresztowano ojca dziewczynki. „Makabryczny prezent” – pisał o tym Albin Kac. Ojciec dziewczynki, a brat autora wspomnień – Uri Katz został zabity w czasie Akcji Kwietniowej. Razem z nim zginęła jego siostra. Mała Malusia (…) widziała szaloną rozpacz matki i babci, pojęła bezmiar ich cierpień, dlatego postanowiła im czymś pomóc, ulżyć chociażby tym, że będzie się dzielnie trzymać, mocno jak dorosła dziewczyna. (…) Nie mogła tylko pojąć, że już nigdy nie zobaczy swojego tatusia. Czuła, że stała się jakaś straszna rzecz…

Tak Malusia dotrwała do sierpnia, gdzie getto pogrążyło się krzykach i jękach.

Nie dało się zasnąć, a nawet ci, co posnęli mieli przed oczami problemy, z jakimi nikt do tej pory się nie zmierzył. W czasie jednej z takich dramatycznych nocy dało się słyszeć hałasy i tumult. Kobiety wiedziały już, co się wydarzy. Do mieszkania wpadli gestapowcy, którzy pejczami i nahajkami wyrzucili mieszkańców na ulicę: Poszczute przez nich psy szarpały kawałkami nędzną odzież i jeszcze nędzniejsze ciała nieszczęśliwców.

Malusia, prowadzona przez bitą i kopaną nielitościwie mamusię i babcię, znalazła się na ciemnej ulicy. Ludzie deptali po leżących na bruku istotach zwalonych z nóg, niektórzy nawoływali się nieludzkimi głosami, inni wrzeszczeli przeraźliwie z bólu. Dziewczynka puściła rękę babci, została sama. Wpadła do wpółotwartej bramy, gdzie poczuła się bezpieczniej. Zmęczona osunęła się na podłogę kamienicy. Była przerażona, a kamienna posadzka sprawiała, że było jej coraz bardziej chłodno. Pojawiły się dreszcze, gorączka. Dziewczynka marzyła o ciepłym napoju, o herbacie z mlekiem.

Mamusiu zimno mi – szepcze w malignie. Przykryj mnie lepiej, tak mi zimno. I daj mi pić. Pić! Bo mi się strasznie chce pić, mamusiu. Daj mi słodką herbatę z mlekiem. Dziewczynka wyciągnęła przed siebie ręce. Jakaś wielka lekkość ogarnęła ją całą. To zapewne pocałunek mamusi – pomyślała resztkami świadomości.

Tak oddało swe ostatnie tchnienie żydowskie dziecko w ostatnią noc likwidacji nowosądeckiego getta – kończy swoją opowieść Albin Kac.


Pamiętajmy! W 81. rocznicę likwidacji getta – 23 sierpnia – odbędzie się spacer historyczny śladami Żydów oraz Apel Pamięci. Szczegóły na stronie www.sadeckisztetl.com

Łukasz Połomski

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj