
Tytuł jest trochę przewrotny, bo chyba niewiele osób (z wyjątkiem tzw. czynników oficjalnych) używało określenia Park LWP. Tak właśnie próbowano nazwać około pół wieku temu Park Strzelecki.
Pod koniec XIX wieku był w tym miejscu lasek. Potem, nieopodal mostu kolejowego, Towarzystwo Wioślarskie urządziło „Wenecję” czyli przystań dla łódek nad Dunajcem ze skromnym zapleczem. Było to popularne miejsce spotkań i spacerów, a mieszkańcom w niedzielę przygrywała orkiestra dęta. Nie było jeszcze wówczas wałów przeciwpowodziowych, więc teren nad Dunajcem był rozleglejszy.
Muszla koncertowa i amfiteatr powstały w latach 60. Ich wygląd bardzo przypomina dziesiątki innych tego typu obiektów w Polsce. Co zresztą nie dziwi, bo skoro np. takie same bloki budowano w każdym powiecie, to czemu to nie miało dotyczyć muszli…
Na pocztówce, którą publikujemy widać obiekt niedługo po oddaniu do użytku. Po lewej stronie muszli, między drzewami, prześwitują nieistniejące od lat toalety. Nie widać za to otoczenia wokół amfiteatru. Był tu m.in. staw, w którym pływały łabędzie i kaczki. A od strony skrzyżowania Ogrodowej i Wolskiej była sezonowa knajpa. Żadne cuda, metalowo-paździerzowa wiata kryta falistym dachem z eternitu i z niewyszukanym menu, ale cieszyła się olbrzymią popularnością. Tak jak zresztą festyny w Parku Strzeleckim, gdzie jedną z atrakcji były zawody we wchodzeniu na wysoki, śliski pal, na szczycie którego na zwycięzcę czekały kiełbasa i butelka czystej.
W muszli do dziś odbywają się przeróżne koncerty, ale jej stan (i całej okolicy) chluby miastu nie przynosi. Od lat wszystko tu jest w dramatycznym stanie, a wynajmowanie obiektu zmieniającym się dzierżawcom niewiele poprawiło. Zresztą od dłuższego czasu władze miasta podtrzymują, że nie opłaca się z parkiem nic robić, bo w przyszłości zamierzają dokonać tu poważnych inwestycji w ramach tzw. „sądeckiej Wenecji” (zagospodarowanie Parku Strzeleckiego to jedynie fragment większej koncepcji).
Mowa jest o zbudowaniu nowej muszli i amfiteatru z zapleczem a nawet hotelu. W parku mają być urządzone nowe alejki i skwery, a nowe korty tenisowe zimą zamieniać się będą w lodowisko. Kiedy (i czy w ogóle) tak się stanie do końca nie wiadomo, bowiem na razie nie ma potrzebnych milionów złotych a i nie wszyscy mieszkańcy są entuzjastycznie nastawieni do tego projektu.
(jm)

Przecież wszystkie imprezy w Parku Strzeleckim obecnie są płatne to gdzie te pieniądze. Ja pamiętam od dziecka Jak 1 Maja zaczęły się imprezy w Parku Strzeleckim to kończyły we wrześniu i do tego za darmo. A teraz kasa, kasa, kasa i wielkie G się w parku robi.
Żeby Park Strzelecki był znów popularnym i sympatycznym miejscem nie trzeba dziesiątek milionów złotych i rozbuchanych projektów „weneckich”. Tutaj trzeba może pół miliona, może dwa, ale nie więcej, wysprzątać, odnowić, urządzić atrakcyjny plac zabaw dla dzieci, parę sympatycznych sezonowych punktów gastronomicznych, kogoś, kto przygotuje program imprez na okres maj – wrzesień, oświetlić i delikatnie monitorować[ochraniać. Ludzie przyjdą na spacer, na piwo, na lody z dziećmi, na wieczorne koncerty miejscowych zespołów albo orkiestr dętych, których w okolicy od groma. Albo do kina pod gwiazdami. Albo… wystarczy już, nie ja za to biorę kasę :) Nawiasem mówiąc, tylko za czteroletnie pobory jednego pana, który miał takie rzeczy w Ratuszu ponoć wymyślać ale mu nie wyszło dziś mielibyśmy powyższe pomysły zrealizowane
Z obłoków na ziemię proszę :) Kontrahenci, geodeci, przetargi (najważniejsza rzecz), wykonawcy, odbiory, a później – stanowiska, etaty, przetargi, rozbudowy, remonty, no i wenecka woda, mętna, w której najlepiej kryją się „ryby”. 2 mln zł? Na waciki? 60 mln zł? To już można poszaleć.
Dokładnie, wszyscy wiemy że najlepsze są „drogie, słomiane inwestycje” ;) Tu zresztą chyba nie chodzi o obiekt i jego stan, ale raczej o zapewnienie sensu funkcjonowania tegoż obiektu. Można postawić drugą operę leśną ale jeśli nic się nie będzie w niej działo to po kilku latach problem wróci.