
Powszechnie znana jest krakowska legenda o trębaczu miejskim, który trąbiąc na alarm, miał ostrzegać mieszkańców Krakowa przed atakiem Tatarów. W trakcie natarcia wystrzelona przez najeźdźców strzała zabiła trębacza, przeszywając jego gardło. W taki sposób tłumaczy się to, że melodia krakowskiego hejnału nagle się urywa. Ale jest to jedynie legenda, wymyślona podobno całkiem niedawno. Tymczasem okazuje się, że miasto Nowy Sącz ma podobną historię. I to, co trzeba podkreślić, nie legendę, ale prawdziwy fakt, odnotowany w staropolskich księgach miejskich.
W Nowym Sączu również pełnił służbę miejski trębacz. Najpierw na wieży ratuszowej, a po pożarze w 1611 r., kiedy spłonął ratusz, rezydował on na wieży północnej kościoła farnego (nazwanej później hejnalicą). Z tej wieży głosem trąby informował mieszkańców o zagrożeniach.
Tak było też we wrześniu 1625 r. Trębacz w swojej codziennej służbie dostrzegł oddziały zbrojne, zbliżające się do miasta. Trąbiąc na alarm, został przez jednego z żołnierzy zastrzelony.
Zaświadcza o tym zdarzeniu wpis w księdze miejskiej. Po tym wypadku władze miasta sfinansowały pochówek tragicznie zmarłego trębacza. Wydatkowano z kasy miejskiej na pokrycie kosztu sprawienia „trumny trębaczowi miejskiemu, którego zabiła piechota Xiążęcia Jego Mości Zbaraskiego, na wieży postrzeliwszy”. Ponadto z budżetu miasta dodano później żonie zabitego, „trębaczce”, na pokrycie kosztu podróży do księcia Zbaraskiego, u którego dochodziła ona „sprawiedliwości o zabicie męża swego z piechoty Jego Mości”.
Wydarzenie to wiąże się z przemarszem wojsk koniuszego koronnego Krzysztofa Zbaraskiego. Piechota księcia musiała dawać więc powody do tego, żeby trębacz ostrzegał ludność miasta przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, rozbojami lub grabieżą. Któryś ze strzelców książęcych postrzelił śmiertelnie trąbiącego na alarm.
Powodem przemarszu oddziału księcia K. Zbaraskiego była jego podróż do miejscowości słynącej z wód leczniczych, do Drużbaków (obecnie na Słowacji).
W międzyczasie władze Nowego Sącza musiały sięgnąć do kasy miasta i dać niemałą ówcześnie sumę 2 złote 20 groszy „Piechocie Jego Mości Xiążęcia Zbaraskiego”, żeby się zachowywała spokojnie i nie doprowadzała do rozbojów i burd.
Takie oto były wówczas obyczaje. A samo zdarzenie miało miejsce w Nowym Sączu przed blisko czterema wiekami. To fakt oparty na autentycznym wpisie w księdze miejskiej. Nasuwa się przy tym myśl, że skoro Kraków mógł skutecznie rozgłosić bajkową opowieść o trębaczu, o ile łatwiej można wypromować prawdziwą historię, której kanwą jest tragiczny przekaz staropolskiego źródła.