
Minione stulecie znacząco zmieniło oblicze Nowego Sącza. Intensywne zmiany przypadały na okres po II wojnie światowej. Po siermiężnym czasie stalinizmu Sądecczyzna lekko zaczęła oddychać w skutek eksperymentu sądeckiego, o którym pisałem w osobnym tekście. Niniejszy artykuł jest poświęcony wyglądowi miasta. Ale jest też poniekąd skutkiem ustawodawstwa i sprawnych rządów – a wszystko w czasach komunizmu, wyjątkowo szarego i smutnego okresu w dziejach Polski.
Po rozpoczęciu eksperymentu sądeckiego zaczęły być realizowane inwestycje, które odmieniały oblicze Nowego Sącza. Powstawały nowe szkoły, przedszkola, żłobki, rozbudowano sieć handlową, lokale gastronomiczne i usługowe. Miasto powiększało się także demograficznie. Można powiedzieć, że kwitło także dlatego, że wykonano mnóstwo zieleńców, miejsc do rekreacji, a dla dzieci place zabaw.
Również zmianie uległy warunki mieszkaniowe, o czym wspomniał w książce Na gruzach marzeń Janusz Pieczkowski:
Stopniowo zniknęły z obrazu miasta zruderowane baraki przy Kolejowej i Nawojowskiej. Bardzo harmonijnie układała się współpraca z prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej – Mieczysławem Drzałą.
W Miejskiej Radzie Narodowej pojawiła się uchwała dotycząca porządkowania miasta, co jeszcze bardzie wzmogło upiększanie Nowego Sącza, ale też zwiększenie jego potencjału, szczególnie jako baza turystyczna. Uchwalono szereg prac przy regulacji rzeki Kamienicy. Dzięki oszczędnemu gospodarowaniu miejscem uzyskano aż 25 ha niedostępnych dotychczas terenów budowlanych. Powstał bulwar spacerowy.
Zbudowano także nową łaźnię miejską. Choć w mieszkaniach pojawiały się już łazienki, to w Nowym Sączu ciągle były jednak luksusem. Nowa łaźnia powstała na ul. Kazimierza Wielkiego, na terenie dawnego getta. Pojawił się nowy dworzec autobusowy oraz dwie nowoczesne stacje benzynowe.
Pieczkowski pisał o skutkach tych pozornie niewielkich działań:
Przez miasto przewijało się rocznie około 73 tysięcy turystów. Zniknęły z Rynku jarmarki – przeniesione na plac obok bożnicy. Uruchomiono Biuro Obsługi Ruchu Turystycznego PTTK w ładnie urządzonym lokalu. Niebawem przybyły dalsze – Spółdzielnia, „Gromada” i „Turysta”. Zaczęły się ukazywać pierwsze foldery i przewodniki, informatory i kolorowe widokówki. Przybywało wiele prywatnych kwater noclegowych, przeważnie w przyzwoicie urządzonych nowych domach jednorodzinnych o wysokim standardzie. W trzech głównych punktach miasta pojawiły się kolorowe plany Sącza wykonane według projektu mgr inż. arch. Wojciecha Szczygła. W centrum został wprowadzony jednokierunkowy ruch pojazdów.

Jak grzyby po deszczu wyrastały bloki i nowe osiedla z miejscami mieszkalnymi.
Stare budynki doczekały się renowacji elewacji, będących ich wizytówką – piękno starego miasta było widoczne. Przebudowano ważne arterie komunikacyjne: Al. Wolności i Al. Batorego. To nimi wiodła turystów droga z dworców do centrum miasta. Po drodze przybysze mijali piękne Planty i zieleńce:
Wabiła oko pięknie utrzymana zieleń, klomby, dywany kwiatowe, ozdobne krzewy. Wieczorem na jasno oświetlonych ulicach przyciągały uwagę przechodniów starannie urządzone witryny sklepów, gustowne reklamy i przybywające wciąż nowe kolorowe neony. Do późnych godzin wieczornych czynne były niektóre sklepy spożywcze, kwiaciarnie, zakłady gastronomiczne i informacja turystyczna. Wszystko to nadawało Nowemu Sączowi wygląd wielkomiejski.

Wobec tak szybkiego rozwoju, szczególnie projektów i budownictwa, należało powołać w Nowym Sączu osobną jednostkę nad tym czuwającą. Mogła obsługiwać nie tylko miasto, ale teren całego powiatu. Budowało się nowocześnie, a Sądecczyzna nie miała takiego zakładu. W czerwcu 1959 r. powstała w Nowym Sączu filia krakowskiego „Miastoprojektu”. Na jej czele stanął powszechnie szanowany mgr inż. arch. Andrzej Benedyktowicz. Niestety wyprowadził się do Szczawnicy i nie był w stanie kierować firmą. Pracę kierownika przejął mgr inż. arch. Lech Skirzyński: wymagający i świetny organizator, który szybko rozwinął moce przerobowe tego biura. Był to solidny i bardzo terminowy kontrahent – podsumowywał go Pieczkowski.
W 1961 r. utworzono Okręgową Dyrekcję Inwestycji Miejskich. Jej organizatorem był potomek rodu od początku XX w. tworzącego Nowy Sącz – architekt mgr inż. Zenon Remi. Nie dosyć, że świetny fachowiec, to także bardzo lubiany człowiek i szef. W jego jednostce pracowało aż 40 inżynierów przeprowadzających się do Nowego Sącza. W 1962 r. stworzono Miejską Pracownię Urbanistyczną, której szefował Wojciech Szczygieł. To on planował przebudowę rynku, renowację parku, budowę obwodnic. Dzięki niemu w latach 1961-1963 odtworzono niemal od podstaw Park Strzelecki.
Teren ogrodzono, dokonano przecinki dziko rosnących drzew, znikły chwasty i sterty połamanych gałęzi. Wytrasowano i wyasfaltowano alejki parkowe, ustawiono kilkadziesiąt ławek, założono kwietniki i rabaty. W wydzielonej części zbudowano korty tenisowe i uruchomiono letni pawilon Nowosądeckich Zakładów Gastronomicznych. Po przeciwległej stronie powstał amfiteatr z widownią dla ponad 3 tysięcy widzów, muszla koncertowa, sanitariaty i sztuczne wodne, „oko”. W pracach tych pomagało wojsko z miejscowej Brygady WOP i młodzież szkolna, wykonując nieodpłatnie roboty wartości 250 tys. złotych. Park oddany pod opiekę stałych dozorców stał się szybko ulubionym miejscem spacerów i odpoczynku – pisał Pieczkowski.
Skutek inwestycji związanych z eksperymentem sądeckim krótko podsumował autor cytowanych wspomnień: Nowy Sącz nie przypominał już prowincjonalnego, zaniedbanego miasteczka. Udowadniał, że nie musi być dziurą zabitą deskami.
Łukasz Połomski