Strona główna Wczoraj i dziś

O rozwiązłości Sądeczan (w XVII wieku)

ks. Jan Sygański o Nowym Sączu w XVII w
Nowy Sącz, zamek od strony północnej, rysunek M. Marynowskiego z 1841 r. Ilustracja z książki Mariana Korneckiego „Zamki i dwory obronne ziemi krakowskiej”, Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne, Kraków 1966 r. Za Fotopolska.eu

W XVII wieku Sądeczanie nie zawsze prowadzili się po bożemu. Działali raczej na zasadzie starego przysłowia, gdzie jednemu pali się świeczkę, drugiemu ogarek. Moralność mieszczan pozostawiała wiele do życzenia.

Ks. Jan Sygański, który dokumentował dzieje nowożytnego Nowego Sącza wielokrotnie opisywał awantury, pijactwo, przepychanki we władzach, gwałty i kradzieże. Dzięki temu mamy dokładny obraz mentalności nowosądeczan doby nowożytnej. Ówcześni dokumentaliści nie obawiali się wytykać przywar społecznych, które prędzej czy później musiały doprowadzić do zgnilizny i rozpadu całej Rzeczpospolitej. Nowy Sącz był zaledwie małym trybikiem w tej całej maszynie.

Reklama

Religijność sądeczan była „pozorna”. I nie jest to ocena niżej podpisanego, tylko historyka – jezuity Jana Sygańskiego. Tajemniczo pisał XIX – wieczny badacz o wypadkach związanych z księdzem Fuzoriuszem, w późniejszych latach zresztą chwalonym za fundusz jaki zapisał na stypendia dla zdolnych dzieci. Chyba się już nie dowiemy, jaki to ksiądz miał „wypadek” związany z cieniem, który położył się na jego reputacji.

Sygański wspominał, że moralność daleko wykraczała przeciwko szóstemu przykazaniu. Otóż i co do tej strony obyczajów źródła nasze zawierają dość liczne i znaczne przykłady rażącego rozluźnienia i życia gorszącego, którego powodem bywały zwykle zakazane miłostki osób zamężnych z wojskowymi, stojącymi w mieście na leżach zimowych. Nie znajdujemy w źródłach informacji o istnieniu w Sączu domów publicznych (przynajmniej oficjalnych), ale skoro było wojsko możemy przypuszczać, że zdarzały się różne skandaliczne „miłostki”.

Coś musiało być na rzeczy, skoro Sygański pisał: Kobiety nierządnego życia chłostano zwykle przed pręgierzem, ostrzygano im włosy, a potem wyprowadzano je z miasta przy zapalonych pochodniach; stąd to powstało wyrażenie „wyświecony“, które ludziom złego życia dają. Zapiski w księgach wydatków miejskich, wspominając o wyświeceniu z miasta, lakonicznie się wyrażają: „Mistrzowi, co jedną białogłowę z miasta wyświecał za pewny eksces, 1 złp.”; albo „mistrzowi, co niewiastę chłostał u pręgi i wyświecał z miasta, 24 gr.”

Miasto huczało od opowieści na temat Zofii Cichoniównej, która żyła z chorążym Jędrzejem Krukiernickim. Nie dosyć, że mieszkali „na kocią łapę”, to do tego wojskowy miał ciągle żonę. Sama Cichoniówna była już wdową. Ludzie głośno o tem poczęli mówić po całem mieście, podpatrzyli ich i do urzędu miejskiego donieśli. Próbowano z nimi zrobić porządek, ale nieskutecznie. Kiedy Krukiernicki wyjechał do walki z powstaniem Chmielnickiego zostawił Cichoniównej swoje kosztowności. Niestety zginął w 1651 r., a po skarby przybyła wdowa po nim. Wiedziała doskonale o zdradzie męża, postanowiła ją pomścić. Do tego skrzynia okazała się pusta. Zazdrosna chorążyna nazwała ją małpą, zwodnicą, żądając koniecznie ukarania – pisał Sygański. Wytoczono więc proces, gdzie skazano sądeczankę na publiczną chłostę, wyświęcenie i wydalenie z miasta. Zawdziano na nią spodnicę drewnianą z pomalowanymi dyabłami. Kat, chłostając po tej spodnicy, prowadził ją aż za bramę miejską ku szubienicy. Tam zdjął z niej spodnicę i zapalił wiązkę słomy, mówiąc, że jeżeli się poważy wrócić do miasta, spłonie jak ta słoma. Została ona ułaskawiona przez króla, już po jej ślubie, w 1653 r. W opinii Sygańskiego sprawa ta jest pod tym względem dobitnym przyczynkiem do obrazu ówczesnych obyczajów w Nowym Sączu. Tak więc Cichoniówna nie była osamotniona w swoich romansach. Dochodziło do gorszących scen. Żona Jerzego Kieszkowskiego miała sprzedać swoją służącą Małgorzatę Piorównę samemu Stadnickiemu, który ją potem haniebnie znieważył. Tak więc nieobcy był nowosądeckim mieszczanom handel żywym towarem.

Prawdziwym topowym skandalem XVII – wiecznego miasta była jednak sprawa żony rymarza Wojciecha Skowronka. Poznała wojskowego – pana Miłkowskiego – i jak dobitnie napisał Sygański: puściła się za nim i swej wymowie kramarskiej puściła wolne cugle.Była to niewiasta młoda i nieszpetna: że to zaś pancerni w Sączu wszędzie umizgali się do młodych mieszczek, więc też i ona miała swojego towarzysza. Musiała mieć też niezły charakter skoro historyk określił ją niby osę zajadłą.

Miłkowski pochodził z lokalnej szlachty. O romansie wiedzieli niemal wszyscy, jak to w malutkiej miejscowości. Na tle tej płomiennej miłości wybuchła głośna kłótnia. Jeden z mieszczan, widząc ją na targu krzyknął do Skowronkowej: Wolałbyś raczej pójść do domu, bo tam twój towarzysz tęskni za tobą. Kobieta poczerwieniała, a okoliczni kupcy, którzy obserwowali scenę zaczęli się śmiać. Z racji, że ówczesny Sącz to była naprawdę mała mieścina, nieopodal stał Miłkowski, który rozmawiał ze szlachtą o sprawach wojskowych. Doszły go słuchy, że w rozmowie pojawiło się jego nazwisko, dlatego się przybliżył i chciał posłuchać. Wskutek tego wybuchła karczemna awantura, w którą wmieszało się mnóstwo sądeczan.

Cała sprawa znalazła finał w sądzie: Ponieważ często w mieście i gdzie bądź poswarki i kłótnie wszczyna, obecnie zaś spokój zakłóciła i burmistrza obraziła, aby zato odsiedziała miesiąc wieży; wychodząc aby złożyła winy 20 grzywien, i uczciwie przeprosiła sławetnego pana burmistrza i małżonkę jego przez ludzi godnych. (…) Najwinniejszemu zaś, panu Miłkowskiemu, jako szlachcicowi, nic się nie stało. Jak dalej potoczył się romans? Tego niestety już nie wiemy.

Sygański sprawnie charakteryzuje ówczesne stosunki społeczne i charakter nowosądeczan. Rozwiązłość niektórych była zaledwie szczytem góry lodowej. Tak pisał o ówczesnych: Przede wszystkiem uderza zawadyactwo i buta: rąbanie się szablami jest niejako na porządku dziennym. Wszędzie odgrywają się podobne sceny, w których bijatyki, kłótnie, dobywanie korda, gburowatość, ordynarność, brutalność, zapalczywość, zawziętość, namiętność, mściwość, złośliwość, chciwość, gwałty, bezprawia i dzikość występują ustawicznie, jako stałe i niezmienne typy, lubo w najróżnorodniejszych modulacyach i odcieniach. Nie wymaga to komentarza.

Łukasz Połomski

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj