
Wólki, pisane wówczas często jako „Wulki”, były prawdziwą mekką rozrywki nowosądeczan w XIX w. Tutaj urządzano festyny i bale, dlatego nie ma się co dziwić, że wokoło wyrosły piękne parki, które opisywała nawet Zofia Nałkowska. A wszystko zaczęło się 120 lat temu!
Najbardziej znanym z tutejszych parków to Ogród Strzelecki.
W II połowie XIX wieku został usytuowany na lewym brzegu Kamienicy, w okolicach Białego Klasztoru. Od początku jego opiekunem było Towarzystwo Strzeleckie. Znajdowały się tam pawilony, a drzewka z ogrodu upiększały powstające ulice miasta. Od 1896 roku trwał spór Towarzystwa z niepokalankami, mającymi zamiar budować tam Biały Klasztor. 11 lutego 1901 roku nastąpiła ugoda i wyniku porozumienia Towarzystwo oddawało siostrom ogród, ale w zamian otrzymało tereny na Wólkach, przy Willi Wenecji. W 1904 roku ogród zaczął działać pełną parą. Jego pozostałości możemy oglądać dziś w południowej części parku Wojska Polskiego, gdzie znajduje się wiele pomników przyrody.
Ludzie odwiedzali Park Strzelecki – jak o nim także mówiono – aby odpoczywać oraz w celach rekreacyjno – rozrywkowych. Niewątpliwie świetnym pomysłem było ulokowanie go wokół popularnej „Wenecji” oraz pawilonu Towarzystwa Wioślarskiego. To był prawdziwy unikat na skalę regionu! W tym miejscu goście mogli spędzić czas na ławeczce, wypić dobre piwo w restauracji, a nawet popływać na łódkach po klimatycznych stawach. Atmosfera tego miejsca była jedyna w swoim rodzaju. Jesienią i wiosną spacer do parku był nie lada wyzwaniem – roztopy powodowały, że droga stawała się jednym wielkim błotnym jeziorem. Po przymrozkach ponownie miejsce ożywało. Zimą park żył swoim życiem, jakże odmiennym od letniego – stawy zamieniały się w lodowiska, a łyżwiarze śmiało odwiedzali to miejsce.
Często organizowano tutaj festyny, na których bywała elita miasta.
Popularne zabawy przyciągały tłumy ludzi w różnym wieku, nieraz na festynach spotykały się trzy pokolenia. Orkiestra rześko grała do tańca, cudacznie ubrane błazny z kartoflanymi nosami i rumieńcami z buraków rozśmieszały publiczność i wywoływały radość dzieci. Bufet kusił lemoniadą i gorącymi parówkami, strzelnica wabiła nagrodami, a loteria fantowa łudziła na nadzieją wygrania atrakcyjnego przedmiotu. Przebrane za Cyganki niewiasty stawiały kabały niezmiennie bajdurząc o wielkim uczuciu, niespodziewanych pieniądzach, zazdrosnych rywalach i nagłej odmianie losu. W takt muzyki spacerowały leciwe panie i stateczni panowie, których do parku przywiodły wspomnienia zabaw z młodości, młodzież obsypywała się confetti i owijała girlandami z bibuły, dzieci biegały z pajacami ciągnąc je za poły szlafroków, w które były odziane. Wieczorem, gdy zapadł zmrok, w parku zapalano lampiony i puszczano ognie bengalskie, co tworzyło urzekający nastrój. Niepowtarzalny urok festynów odszedł w niepamięć
– pisała Gabriela Danielewicz w „Pogłosie znad Dunajca”.
W parku przebywała także Zofia Nałkowska, która pisała: wzdłuż alei, na ławkach, leniwie patrząc w te różne wody, siedzą żołnierze, każdy z piórkiem sokolim nad lewym uchem, dziewczęta, bezczynni młodzieńcy.

Obok znajdował się Ogród Jordanowski, założony zgodnie z myślą dr. Henryka Jordana, przez Antoniego Wierusz Kowalskiego. Jesienią 1891 roku złożył on do Rady Miasta podanie o stworzenie parku, na co szybko wydano zezwolenie, a usytuowano go obok targowicy, w miejscu pozornie bezużytecznym, bo ciągle zalewanym przez Dunajec.
Park miał łączyć zdrowe wychowanie z patriotyzmem. Między alejkami znajdowały się popiersia znanych Polaków. Głównym „odbiorcą” tego ogrodu miała być młodzież. Dlatego od początku w opiekę nad nim zaangażowało się I Gimnazjum. Latem przy alejkach przygrywała orkiestra gimnazjalna, umilając spacerowiczom niedzielne popołudnia. Uczniowie w ramach swoich zajęć sadzili tutaj drzewka, ucząc się szacunku do przyrody. W „Sprawozdaniu I Gimnazjum” zapisano: to też żaden z tych uczniów nie będzie lekkomyślnie łamał drzew, ani też psuł ścieżek i boisk. Również tutaj działała ślizgawka, a młodzież uczęszczała na łyżwy. Choć wstęp był płatny tylko dla dorosłych (dzieci wchodziły za darmo), to i tak chętnie ogród odwiedzano w zimowej szacie.
W 1902 r. – 120 lat temu – założyciel odstąpił prowadzenie swego parku „Sokołowi”, a w 1917 r. przejęła go gmina miejska, która stworzyła na nim boisko do gry. Dziś namiastką parku jest aleja kasztanowa za nasypem kolejowym. Przypominają o nim także ulokowane tam obiekty sportowe, które nawiązują do odległej historii tego miejsca i idei dr. Henryka Jordana.
Łukasz Połomski