
Szkoła Podstawowa nr 3 przy ul. Szkolnej obchodziła w minionym 2023 roku jubileusz 130-lecia. To okazja do przypomnienia trudnych początków ale i ciekawych losów tej placówki, która od XIX w. jest wpisana w krajobraz sądeckiej edukacji.
Na początku swoich dziejów szkoła znajdowała się wsi Załubińcze, która dopiero w 1903 r. stała się częścią Nowego Sącza. Choć Szkoła im. Kochanowskiego obchodziła jubileusz 130 lecia, to historia edukacji w tym miejscu jest dużo starsza. Już w 1874 r. dokumenty odnotowują placówkę, do której zapisanych było 936 uczniów, ale faktycznie uczęszczało do niej zaledwie 314 osób (33%). Możemy sobie wyobrazić parterowy budynek, przypominający wiejskie chaty i 936 uczniów. Tak wyglądała edukacja w Galicji, a problemy lokalowe nie były obce niemal każdej miejscowości. Załubińcze będzie się z nimi borykać do okresu powojennego. Tymczasem na przełomie XIX i XX w. biednej gminy Załubińcze nie było stać na powiększanie szkoły, zakup pomocy dydaktycznych. Zresztą na Piekle niewielu to interesowało… taka dzielnica.
Wreszcie w roku szkolnym 1892/1893 zorganizowano szkołę jednoklasową mieszaną w Załubińczu. Stąd jubileusz. Nie wzniesiono nowego budynku, ale postanowiono na ten cel wynająć dom. Statystyki spadły: zapisało się do niej 84 dzieci, w tym sporo żydowskich. Utworzono dwa oddziały szkolne, a placówce nadano imię Jana Nepomucena, a nie Jana Kochanowskiego. Od września 1893 r. kierował nią Karol Kostrzewski. W tym czasie do szkoły zaczęła garnąć się młodzież – do jednej klasy zapisywało się nawet około 70 osób. Warunki pracy były tragiczne. W 1895 r. do Szkoły Ludowej i Powszechnej na Załubińczu zapisało się już 285 osób, dołączono nowe klasy (3. i 4. rok nauki) oraz kosztem 5934 złr wybudowano nowy gmach (niestety nie wiadomo, gdzie dokładnie się znajdował). Nie było wyjścia, trzeba było zainwestować. Tymczasem dopiero co wzniesiona szkoła nadal była ciasna, co zresztą nie powinno dziwić – ówcześni włodarze większości gmin nie wykazywali wizjonerstwa w tej sprawie, a może po prostu kierowali się oszczędnościami. Bo przecież, jak oszczędzać w budżecie, to przede wszystkim na kulturze, a potem na edukacji. Stara to prawda…
Problemem wychowawczym była niska frekwencja – dzieci były zapisywane bo musiały być (rodzice płaciliby kary oraz mandaty), ale do szkoły nie uczęszczały. Ojcowie woleli ich uczyć rzeczy pożytecznych, takich jak rzemiosło, utrzymanie domu itd. Bo po co komu będzie wiedzieć, gdzie jest Afryka i w którym roku była jakaś Konstytucja 3 Maja? W 1897 r. na Załubińczu było 471 dzieci, dlatego utworzono 5. klasę, potem dołożono kolejną i następne.
Po przyłączeniu gminy do Nowego Sącza samorząd ratuszowy niekoniecznie chciał łożyć na szkołę pieniądze. Uczyło się tam już ok. 1000 osób. Władze dawnego Załubińcza (żydowski naczelnik gminy Mojżesz Kampf i proboszcz sądecki ks. Alojzy Góralik) planowały dobudować piętro budynku. Na ten cel zebrano od mieszkańców 8133 koron. Nadbudowę zrealizowano w 1905 r. kosztem 15 036 k, przy wsparciu gminy nowosądeckiej, którą „docisnęła” w sprawie inwestycji Rada Szkolna Krajowa. Powiększono wówczas także podwórze.
W 1909 r. rozdzielono szkołę mieszaną na dwie 4-klasowe: żeńską i męską – im. Jana i Urszulki Kochanowskich. Piętrowy budynek zajęła szkoła żeńska, a chłopcy uczyli się w prywatnym, wynajętym domu. Liczba uczniów tradycyjnie rosła, władze planowały rozbudowę. Paradoksalnie, ratunkiem dla edukacji w Załubińczu była słaba frekwencja – tylko dla tego nauka była prowadzona, a dzieci w salach lekcyjnych się nie podusiły. W 1912 r. Rada Miasta uchwaliła budowę nowej szkoły z 8 salami i mieszkaniem dla kierownika, ale wybuchła wojna w 1914 r. Do 1916 r. w budynku stacjonowały wojska, raczej bez szacunku do nauki, bowiem kompletnie zdewastowały pomieszczenia. Plany rozbudowy odłożono na „lepsze czasy”. Nikt nie przewidział, że będzie to po jeszcze większej wojnie.

W międzywojniu jak bumerang wracał temat planów budowy nowej placówki edukacyjnej. Wymieniano jako lokalizację ul. Żywiecką. W 1922 r. do szkoły zapisano ponad 700 uczniów, a tylko w klasach 4-7 uczyło się 450 dzieci (w czterech salach), co prasa uważała za w najwyższym stopniu niehigieniczne. Ciężko się z tym nie zgodzić. Kierownicy szkoły w tym czasie nie wykazywali inicjatywy. Pomieszczenia wynajmowano poza placówką aż do 1929 r., kiedy powiększono ją o budynek zakupiony od Markusa Marguliesa. Koncepcja budowy nowej szkoły w latach 30. odchodziła w zapomnienie i trafiła do szuflady pt. „obiecanki cacanki”. Tymczasem od 1933 r. funkcję kierownika placówki sprawował Edward Fyda, znany społecznik i animator kultury, absolutny wizjoner, który został w Nowym Sączu zapomniany. A szkoda. Dzięki niemu znacząco podniósł się poziom nauczania na Załubińczu. Ciągłe wyceny kosztów budowy nowego budynku, petycje i apele w tej sprawie nie przyniosły skutku. Dopiero w 1955 r. przy ul. Szkolnej powstał obecny budynek, który służy uczniom do dziś.
Łukasz Połomski