Strona główna Kultura

Podróżowanie to akt buntu – rozmowa z Wojciechem Knapikiem

Materiał przygotowany w ramach partnerstwa na rzecz promocji kultury

czym jest podróżowanie - zapowiedź festiwalu Bonawentura 2025 - kolaż

Rozmowa z Wojciechem Knapikiem, organizatorem Festiwalu Podróży i Przygody Bonawentura

Kaja Cyganik: Wojtku, podróże dla wielu to po prostu fajna przygoda, oderwanie się od codzienności, ale u ciebie pobrzmiewa w tym coś więcej – jakiś głębszy sens, coś, co zahacza o wolność, o niezależność. Co takiego jest w podróżowaniu, że można traktować je jako coś więcej niż turystykę?

Reklama

Wojciech Knapik: Bo podróżowanie to nie tylko zmiana miejsca, to zmiana myślenia. To przełamywanie schematów, które w nas wtłoczono, i odkrywanie świata na własnych zasadach. Każdy system polityczny i społeczny – nieważne, czy feudalizm, komunizm, czy współczesne państwa narodowe – działa lepiej, jeśli ludzie są uwiązani do jednego miejsca, do jednej narracji, do jednego sposobu życia. Mobilność jest zagrożeniem, bo nagle okazuje się, że rzeczywistość wcale nie wygląda tak, jak nam ją przedstawiają.

Historia jest pełna takich przykładów. W średniowieczu chłop nie mógł opuścić ziemi, bo feudał traciłby nad nim kontrolę. W ZSRR nie można było pojechać na Zachód, bo człowiek zobaczyłby kolorowe witryny sklepów i zacząłby zadawać pytania. A teraz? Teraz oficjalnie możesz podróżować, ale system subtelnie podpowiada ci, że może lepiej nie. Drożyzna, strach, nieznajomość języka, rzekome zagrożenia – to wszystko działa jak mentalna smycz, która trzyma ludzi na miejscu.

K.C.: Czyli władza zawsze próbuje ludzi zatrzymać w jednym miejscu?

W.K.: Tak, bo łatwiej rządzi się kimś, kto nie ma punktu odniesienia. Gdy całe życie siedzisz w jednym miejscu, łatwiej uwierzysz, że świat wygląda właśnie tak i nie ma innej opcji. Ludzie, którzy nigdy nie byli za granicą, są bardziej podatni na narracje o tym, że „wszędzie indziej jest gorzej”, że tam jest chaos, że toczy się jakaś wielka cywilizacyjna wojna. A tymczasem, kiedy ruszysz się z miejsca, kiedy spotkasz ludzi, których w mediach przedstawia się jako zagrożenie, zobaczysz, że oni są tacy sami jak ty.

System karmi nas strachem przed innymi, bo podzielone społeczeństwo jest łatwiejsze do kontrolowania. Władza – niezależnie od ideologii – zawsze lepiej funkcjonuje w atmosferze lęku. „Nie wychylaj się, bo może być gorzej”, „nie ryzykuj, bo tam cię nie zrozumieją”, „nie wyjeżdżaj, bo po co, skoro tutaj masz wszystko” – to jest stary mechanizm, który działał w każdej epoce. A tymczasem podróżowanie rozwala go od środka.

Na plantacji herbaty w Darjeeling. Fot. Wojciech Knapik
Na plantacji herbaty w Darjeeling. Fot. Wojciech Knapik

K.C.: Podróże uczą dystansu?

W.K.: Uczą czegoś więcej – uczą, że nie ma jednej słusznej drogi. Żyjemy w świecie, w którym system próbuje nas przekonać, że istnieje jakiś „prawidłowy” model życia, „jedynie słuszna” moralność, „poprawne” wartości. A potem jedziesz do Indii i widzisz, że ludzie żyją inaczej i są szczęśliwi. Jedziesz do Maroka i odkrywasz, że relacje międzyludzkie funkcjonują tam według zupełnie innego kodu, ale to też działa. Spotykasz ludzi, którzy nie wierzą w to, co ty, jedzą co innego, kochają się inaczej, ale wszystko to ma swoją wewnętrzną logikę.

I to jest największy szok – świadomość, że normy są umowne. Że jeśli urodziłbyś się 500 kilometrów dalej, miałbyś zupełnie inny światopogląd i wydawałby ci się on równie naturalny jak ten, w którym dorastałeś. To jest lekcja, której żaden system edukacyjny ci nie da, bo system edukacyjny zawsze będzie dążył do utrwalenia jednej narracji.

K.C.: Czyli można powiedzieć, że podróże to najlepsza szkoła wolności?

W.K.: Absolutnie tak. To jak demolka dla mentalnych murów. Najlepszy sposób na rozbicie tej iluzji, którą się nam serwuje – że jesteśmy jacyś „inni”, „lepsi”, „gorsi”, „zagrożeni”. Podróże uczą, że świat jest jednym wielkim organizmem, że granice to konstrukcja umowna, że większość rzeczy, które uważamy za absolutne prawdy, to tylko społeczna umowa, na którą ktoś się kiedyś zgodził.

I to jest bardzo niebezpieczna świadomość dla każdego systemu władzy. Bo jeśli człowiek zaczyna rozumieć, że świat jest wielowymiarowy, że można żyć inaczej, że nie trzeba godzić się na wszystko, co mu się podaje, to system traci kontrolę.

Rybacy wyruszają w połów przed świtem. Konark (Odisha) d. Orossa (Indie). Fot. Wojciech Knapik
Rybacy wyruszają w połów przed świtem. Konark (Odisha) d. Orossa (Indie). Fot. Wojciech Knapik

K.C.: Czy Bonawentura to festiwal dla ludzi, którzy chcą się uwolnić od schematów?

W.K.: Tak, ale nie w sensie „zrób rewolucję w swoim życiu w weekend”. Bonawentura to przede wszystkim przestrzeń do spotkań z ludźmi, którzy podróżowali i chcą się tym podzielić. Chodzi o pokazanie, że podróże to nie tylko wielkie ekspedycje, zdobywanie szczytów i ekstremalne przygody. Czasem najważniejsze rzeczy dzieją się przy herbacie w irańskiej wiosce albo na ławce w Buenos Aires.

To festiwal dla tych, którzy chcą myśleć samodzielnie i widzieć świat na własne oczy. Bo jeśli coś niszczy schematy i fałszywe narracje, to właśnie rozmowa z kimś, kto tam był, kto to przeżył, kto wie, jak to wygląda naprawdę.


Zapraszamy na Festiwal Podróży i Przygody Bonawentura do Starego Sącza w dniach 14-16 lutego 2025 – już po raz trzynasty. Bilety dostępne na www.ekobilet.pl/ckis.

Sala starosądeckiego Sokoła w trakcie Festiwalu Podróży i Przygody Bonawentura 2024.

Materiał przygotowany w ramach partnerstwa na rzecz promocji kultury

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj