Strona główna Wczoraj i dziś

130 lat SBP. Trudne początki miejskiej biblioteki

ReklamaPobierz grafikę aby zobaczyć
historia biblioteki w Nowym Sączu
Historia biblioteki w Nowym Sączu. Okres powojenny. Bibliotekarki prze dworkiem na Plantach. Miejska biblioteka działała tu do 1970 roku, kiedy przeniesiono ją na ulicę Franciszkańską. Fot. z archiwum Sądeckiej Biblioteki Publicznej

130 lat temu Nowy Sącz podjął starania o utworzenie Biblioteki Miejskiej. Sądeczanie coraz chętniej sięgali do książek ale w większości nie było ich na nie stać. Dotychczasowe biblioteki były zamknięte dla przeciętnego mieszczanina. Mieściły się m.in. w klasztorze jezuickim i Gimnazjum. Pora było to zmienić.

Nie czarujmy się: przeciętny mieszkaniec Sącza nie był zainteresowany działaniem biblioteki. Z drugiej strony była także całkiem spora grupa ludzi, którym na tym zależało. Właściwie ich lobbowanie sprawiło, że instytucja powstała. Patrząc na początki miejskiej biblioteki trzeba przede wszystkim docenić społeczników, dzięki którym instytucja przetrwała. Bo na władze miasta nie było co liczyć w tym względzie…

Reklama

Księgozbiór został założony dzięki fundacji Józefa Szujskiego, wielkiego historyka i rektora UJ związanego z naszym regionem. Zapisał go miastu Nowy Sącz. W 1891 r. syn darczyńcy, Władysław, postanowił spadek zrealizować.

W sądeckim magistracie wcale nie wzbudziło to wielkiego entuzjazmu. Władze doskonale wiedziały, że założenie biblioteki oznacza dodatkowe wydatki (wydatki na kulturę! Kto by wydawał na kulturę?!), znalezienie miejsca na instytucję i o zgrozo – zatrudnienie kogoś, kto księgozbiór uporządkuje i jeszcze będzie udostępniał publiczności. Syn darczyńcy zapowiedział, że spadek przekaże, ale władze muszą go udostępnić ludziom i poddać konserwacji. Jednym słowem: potrzeba było sporo pieniędzy.

Ratuszowi urzędnicy medytowali, liczyli, zastanawiali się i na całe szczęście się zgodzili przyjąć spadek. Stało się to 25 czerwca 1891 r., zaś 12 września 1891 r. cały księgozbiór przybył do Nowego Sącza. Przyjechało dziewięć skrzyń książek, a także popiersia polskich królów (swoją drogą ciekawe, co się stało z tymi ostatnimi?). Zbiór książkowy liczył 1 797 dzieł w 2 942 tomach. Jak na Nowy Sącz było to całkiem sporo.

Spadek został przyjęty i zaczęła działać „bezdomna biblioteka”. Mimo może nawet szczerych chęci niektórych radnych, skąpiono grosza na działalność instytucji. Do 1893 r. nauczyciel gimnazjalny, Michał Sękowski, uporządkowywał zbiory znajdujące się na ul. Jagiellońskiej 26. Książki przetrwały pożar z 1894 r., ale niestety budżet miasta miał inne priorytety niż kultura. W 1896 r. instytucja wzbogaciła się o zbiory zapisane przez sądeczanina – Józefa Wieniawę Zubrzyckiego.

Oczywiście dla władz stanowiło to problem – miasto się odbudowywało, a nie miało wydawać pieniądze na utrzymanie czytelni. Jakby było mało wydatków trzeba było zapożyczyć się aż na 300 koron. Zapewne byli i tacy w ratuszu, co mruczeli pod nosem, że przyjęli ten spadek… Książki wrzucono na strych Magistratu, gdzie znajdowały się w fatalnych warunkach w latach 1897-1901. Znając opisy galicyjskiej rzeczywistości myślę, że żadne słowa tych warunków nie oddałyby.

Na całe szczęście nastał w mieście rozgarnięty burmistrz – Władysław Barbacki. To on udostępnił księgozbiór Sądeczanom, sprawił, że go uporządkowano, a jego opiekunem został sekretarz magistratu, Antoni Brudziana.

Właściwie nie wiadomo jakie byłyby losy biblioteki, gdyby nie zgłosiło się po nią Towarzystwo Szkoły Ludowej. To właśnie członkowie tej organizacji ożywili księgozbiór i udostępnili mieszczanom. Dla władz Nowego Sącza była to wielka ulga. Po połączeniu zbiorów TSL z księgozbiorem Szujskiego otwarto bibliotekę w 1902 r. Instytucja działała prężnie, nawiązywała liczne kontakty naukowe. W 1903 r. skorzystało z niej 83 czytelników, a w 1913 r. już 201. Przed I wojną, w 1911 r. książki trafiły na Pijarską 15, ulokowano je w domu mecenasa Chodackiego.

Końcem tej bajki stała się I wojna światowa – TSL zawiesiło swoją działalność, a książki znowu spadły na głowę władz miasta. Po opuszczeniu Sącza przez Rosjan w 1914 r. ponownie uruchomiono wypożyczalnię. Oficjalne otwarcie księgozbioru nastąpiło po zaprzestaniu działań wojennych, już 1 listopada 1918 r.

Po wojnie znowu zaczęła się tułaczka. Książki umieszczono w lokalu z herbaciarnią. Można było tam także grać w karty i bilard. Trzeba przyznać, że to całkiem rozbudowana działalność. Ludzie nie oddawali książek, pojawiały się problemy administracyjne, kadrowe – generalnie katastrofa. Najgorsze były warunki lokalowe – część ze zbiorów została u Chodackich, reszta trafiła do szkoły im. Mickiewicza. Rodzice byli tym oburzeni: „jakaś tam” biblioteka zajmuje pomieszczenia, przez co uczniowie dłużej się uczą. Problemy lokalowe instytucji wynikały poniekąd z testamentu Zubrzyckiego, który zapisał dla Biblioteki swój dom – dworek na sądeckich Plantach. Trzeba było jednak czekać na ten dom, bowiem jego przejęcie mogło nastąpić dopiero po śmierci ostatniej lokatorki. W międzyczasie znacząco powiększono zbiory, bowiem nowosądeczanie chętnie przekazywali swoje książki. W 1937 r. zbiory trafiły wreszcie do dworku na Plantach. Rozpoczął się krótki czas stabilizacji, bo za dwa lata wybuchła II wojna światowa.

Czytając historia biblioteki w Nowym Sączu można stwierdzić, że to cud, że przetrwała swoje początki. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że jest to instytucja ważna dla całej Sądecczyzny.

Łukasz Połomski

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj