
Im dalej od zamknięcia popularnych niegdyś knajp sądeckich, tym wspomnienia o nich lepsze. Upływ czasu wypiera z pamięci gorsze momenty w ich dziejach, idealizuje, podpowiada: „kiedyś to były knajpy”…
Zapominamy o nieuprzejmych, pijanych kelnerach, niemiłych paniach bufetowych, niedomytych sztućcach czy kuflach albo potrawach przeznaczonych tylko dla największych ryzykantów, igrających ze swoim organizmem. Ale nie jesteśmy kącikiem kulinarnym czy recenzenckim i w te kwestie nie będziemy szczegółowo wchodzić.
Uzbierało nam się trochę fotografii z „wczoraj” z lokalami gastronomicznymi w roli głównej i postanowiliśmy je zgrupować w nowy cykl. Dla przypomnienia, we „wczoraj i dziś” wspominaliśmy już o Rynku 28 (m.in. Staropolska i Bona), Panoramie i „Akwarium” na Wałowej. Dziś czas na kolejne „placówki” lub „zakłady gastronomiczne”, jak je wówczas nazywano.

Na pierwszym zdjęciu klasyczny jak na ówczesne czasy neon „bar węgierski”.
Na nieco młodszej pocztówce bar przeistoczył się już w restaurację. Ale to raczej chodzi o ten sam lokal, nieistniejący od lat. Mieścił się na ulicy Węgierskiej. Wyburzono go i mniej więcej w miejscu gdzie stał zbudowano inny pawilon. Był w nim salon Opla, a obecnie działa tam sklep z wyposażeniem łazienek.
W tekście o restauracji Panorama było już zdjęcie poniżej, ale to jest w ciut lepszej jakości. Na ścianie widać wiszącą „Srebrną patelnię” – trofeum nadawane przez Centralny Związek Spółdzielni Spożywców „Społem” (Panorama zdobyła tę nagrodę trzykrotnie). Nam wnętrze kojarzy się z kawiarnią na pierwszym piętrze hotelu Orbis Beskid. Może to przez mozaikę?

Skoro już wspomnieliśmy o „Orbisie”. Hotel otwarto w grudniu 1967 roku, ale na uruchomienie tamtejszej restauracji (na parterze) i kawiarni (na piętrze) trzeba było poczekać jeszcze kilka miesięcy. Restauracja w hotelu trzygwiazdkowym, orbisowskim, to był wówczas synonim luksusu i wielkiego świata. Nie było tam tanio ale lokal cieszył się olbrzymią popularnością. Organizowano dansingi i rauty a o stolik było często bardzo trudno.
Na pocztówce widzimy hotel różniący się od dzisiejszego wyglądu (od kilku lat w nazwie został tylko „Beskid”, obiekt należy do prywatnej osoby, Orbis pozbył się go w 2009 roku). Patrząc od lewej: widzimy podcienie (zabudowane obecnie, jest tu sklep spożywczy). W latach 70. tam wchodziło się do biura podróży „Orbis” i kupowało bilet międzynarodowe na pociąg ale także na PKS do Krakowa. Obok był fryzjer.
Po lewej stronie od głównego wejścia utworzono sklep „Pewex”, a po prawej, (przez szatnię z panem szatniarzem), wchodziło się do restauracji oraz kawiarni. O ile nas pamięć nie myli w piwnicy były ubikacje dla gości lokali. Na samym końcu budynku, po prawej, mieściła się elegancka cukiernia. Na piętrze widać wspaniały taras, niestety zabudowany przed laty. Wychodziło się na niego wprost z kawiarni.
Oczywiście możemy się mylić w opisie, więc wdzięczni będziemy za wszelkie sprostowania i uzupełnienia. Zarówno jeśli chodzi o Bar Węgierski, jak i Orbis. No i oczywiście wszystkie inne sądeckie knajpy z okresu PRL.
(jm)

Dwa pierwsze zdjęcia to oczywiście „Węgierska”. Przybytek ten znajdował się na działce obok „łazienek”. Pozostały po nim tylko kamienne słupki, uwidocznione na pierwszym zdjęciu, które były częścią pergoli. Jeżeli chodzi o Orbis, to pierwotnie, wejście do Pewexu, znajdowało się w holu, skąd również można było przejść do restauracji, obok kiosku „ruchu”. I jeszcze jedno; talerzyk na krzesełku przy drzwiach do WC.
Rzeczywiście, zapomnieliśmy o kiosku Ruch-u wewnątrz hotelu, w hallu po prawej stronie od recepcji, przed windą i przy przejściu do restauracji :) A w kiosku sprzedawano chyba także sporo pamiątek z Cepelii
no to ja rozwieje watpliwosci co do fot. no 3, to jest wnetrze panoramy czesc restauracyjna (na lewo od wejscia). w lecie funkcjonowal na zewnatrz taras (za tymi duzymi oknami)… a kibelki w orbisie byly obok szatni nie w piwnicy (w piwnicy to w panoramie) :)
Dokładnie tak było. W Orbisie byłem swego czasu na studniówce i lokal jednak przewyższał „prestiżem” Panoramę :D. Z kolei taras w Panoramie to był sztos. Na minus wspominam wymianę mebli tarasowych na tanie plastiki w których potrafiły rozjechać się nogi pod delikwentem.
hahaha dobrze,że dodałeś, że chodzi o nogi od stołka, bo niejednemu rozjechały się własne na tym tarasie ;)
W wersji low budget nogi rozjeżdżały się nad Dunajcem :D