Strona główna Wczoraj i dziś

Skandale nowożytnego Sącza cz. 2 – kradzieże (w XVII wieku)

nowożytny Sącz
Brama wejściowa do sądeckiego więzienia, 1932 rok. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Czytając sprawozdanie z procesów, które toczyły się przed sądeckim sądem w XVII wieku pojawia się refleksja, czy gorsze były popełniane zbrodnie, czy może kary. Nowożytność to był brutalny czas, nie pozbawiony lokalnych bohaterów skandali. Po odcinku o rozwiązłości Sądeczan przeczytajcie o kradzieżach i ich konsekwencjach.

Kradzieże należały do najczęstszych przewinień jakich dopuszczali się Sądeczanie w okresie nowożytnym. Czytając opisany przez Sygańskiego przebieg procesów można jedynie poczuć namiastkę ich brutalności. Zazwyczaj złodzieje również byli skazywani na wymyślne kary. Dowodzi tego kilka poniższych przykładów.

Reklama

Na pograniczu Kamionki i Nawojowej działała w XVII w. banda rabusiów. Napadli m. in. na ludzi w karczmie w Kamionce, a w Nawojowej pobili i okradli miejscowych Żydów. Ofiarą ich działalności padł także radny Nowego Sącza i miejscowy organista Stanisław Rogalski. Pośród złoczyńców był Tymek Płoch, który zeznawał przed sądem dobrowolnie. Nie dla wszystkich było to wystarczające. Podżegacz (jak nazywano ówczesnego prokuratora) poprosił sądzonych, ażeby oddano go na tortury dla lepszego wyjaśnienia prawdy. Sędziowie zgodzili się na takie rozwiązanie dla lepszego jeszcze zbadania prawdy (…). Okazało się to skuteczne bowiem trzy razy na torturach rozciągany i trzy razy ogniem przypiekany, opisał dokładnie, kto za co odpowiadał w jego bandzie. Z detalami opisał popełniane przestępstwa. Nie ma się mu co dziwić.

Zachęcony sukcesem w śledztwie oskarżyciel poddał mękom innych członków bandy. Jakże skuteczna musiała to być metoda, skoro rabusie wyśpiewywali wszystko, co ukradli. Wyliczankę zapisał ks. Sygański: pieniądze, korale, perły, łyżkę srebrną, kubek, dwa portugały, muszkiet; prócz tego kawałki muchairu tureckiego, sukna białego, płótna, jedwabiu, cukier, gwoździki kramne, mydło, ubrania i inne jeszcze rzeczy; łupami tymi dzielili się w lesie Boguszy.Ostateczna kara była surowa. Tymek Płoch został ćwiartowany na cztery części. Jego dwaj wspólnicy również otrzymali podobną karę, a następnie jeszcze w bonusie, skazano ich na ścięcie głowy za murem miejskim.

Janosik nie był pierwszym hersztem bandy zbójników. Grasowało ich w okolicy Sącza sporo. Również i ich spotykały surowe wyroki. W 1654 r. niejaki Szymoła został wzięty na tortury, dwa razy był rozciągany i ogniem przypiekany, lecz gdy po drugiem rozciąganiu zemdlał, odłożono męczenie na następny dzień. W efekcie również został ćwiartowany. Warto wspomnieć, że podobne procesy odbywały się poza murami miasta, także w Nawojowej.

Nie brakowało też rabusiów w samym Nowym Sączu. Stefan Aleksandrowicz mieszkał przy kościółku św. Krzyża – w rejonie dzielnicy, którą potem nazywano „Piekłem”. A ta nazwa zobowiązuje. Razem ze wspólnikiem okradali ludzi po okolicznych wsiach od Limanowej po Gorlice. Wpadli w ręce sądeckich stróżów prawa i w 1664 r. skazano ich na ścięcie za murami miasta. Ich wspólnik Jakub Warznowic, w celu skutecznej poprawy, ma go kat przywiązać do publicznego pręgierza, wyliczyć mu 50 plag, wkońcu przy zapalonej świecy wydalić go na zawsze z miasta. Pośród skazanych mieszkańców dzisiejszego Nowego Sącza znalazł się też Wawrzyniec Królik z Gołąbkowic, który oprócz krów okradał też ludzi z drogich materiałów i ubrań. Również w 1664 r. został skazany na śmierć, ale w wyjątkowo łagodny sposób: został powieszony na szubienicy.

Kradzieży nie brakowało też w Sączu. Szymon Bartoszek Jodłowski, okradał mieszczan i ich sklepy, gdzie zabierał wszystko, co tylko się dało: ubrania, wosk, łój, płótno konopne, skórki sobolowe, daszki cynowe; nie gardził też szablą i pistoletem, nieraz i wina z beczki natoczył do flaszki. Swoją dziuplę zbójecką miał w Starym Sączu. Był bardzo skuteczny, ale do czasu. Wpadł w Nowy Rok 1670 r., kiedy o 5 nad ranem włamał się do domu i kramu rzeźnika. Zrabowane przedmioty zakopał w okolicy dzisiejszego więzienia. Został złapany i powieszony, jako zwykły złodziej.

Wyjątkowo atrakcyjnym towarem dla złodziei były drogocenne tkaniny. Faktycznie, w tamtych czasach miały sporą wartość. Nie może zatem dziwić, że wśród skradzionych rzeczy często przejawiały się też ubrania. Kolejny lokalny rzezimieszek, Sebastian Kuźma z Marcinkowic, okradał ludzi w Świniarsku i Januszowej. Śledczy detalicznie zanotowali, co sobie przywłaszczył: mianowicie sukni nowej czarnej, drugiej lazurowej, pasa zielonego kromrasowego, czapki podszytej i drugiej magierki, pieniędzy 20 złotych, pszenicy, żyta i owsa. Skazany wyrokiem w Nowym Sączu, otrzymał od kata 100 plag pod pręgierzem, następnie ucięto mu uszy i zawieszono je na pręgierzu, wkońcu wydalono go z miasta na odległość trzech mil.

Jak można zauważyć za kradzieże zazwyczaj wieszano przestępców na szubienicy. Był to standardowy wyrok w II połowie XVII w. Jan Sygański zapisał, jednak że  pod rokiem 1581, 1597 i 1618 czytamy w aktach, że niektóre białogłowy za kradzież strącano z mostu do Dunajca, gdzie w nurtach rzeki znajdowały śmierć: „de ponte in flumen Dunaiec praecipitata aquis submersa“. Na podobną karę skazano w r. 1638 Agnieszkę Mikołajczykową, lecz stawiennictwo litościwych osób złagodziło wyrok, otrzymała zatem pod pręgierzem rózgi.

Wyjątkowo surowe prawo, ale chyba skuteczne.

Łukasz Połomski
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj