Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu czyta „Antropocen czy kapitałocen?” Jasona W. Moore`a

Reklama
Sokrates w Nowym Sączu czyta "Antropocen czy kapitałocen?"

CZĘŚĆ DZIEWIĘĆDZIESIĄTA TRZECIA

Reklama

Miałem rozmowę, nader atrakcyjną, z nawróconym eks-podróżnikiem, a przy tym kolejnym sądeckim intelektualistą. Mamy mądrych ludzi w Nowym Sączu! Nazwałem sobie go Panem Ekspodróżnikiem-Intelektualistą, sądeckim. Nawet nie wiedziałem o istnieniu takich ludzi, nie wspominając o ich przemyśleniach i wypowiedziach…

Kiedyś jeździł po świecie jak oszalały. Przemyślał sprawę i przestał wyjeżdżać. Ogląda teraz filmy podróżnicze w tv. Codziennie ogląda co najmniej 3 filmy z podróżami i tak walczy ze swoim „głodem podróży”. Twierdzi, że uzależnił się przy tym od tych filmów. Tak jedno uzależnienie zamienił na drugie. Ale chodzi także na długie spacery. Najciekawsze jednak było to, co wpłynęło na niego…

Pan Ekspodróżnik podszedł do mnie pod Kasztanem, który jeszcze przed rozmową ucałował w pień. Ale i jego odzienie było zaskakujące:  jutowy worek (pokutny), sandały z uplecionych odpadków, słomkowy kapelusz. Zaczął zwierzeniem, że ma koszmary. Śni mu się co dzień – ślad węglowy. Ukazuje mu się jako nocna mara. Ona ma łeb węglowy, korpus z plastiku, a spojrzenie mgliste – smogowe. No i co kwadrans ma torsje paliwem lotniczym.

No i było mi go żal. Pocieszałem go, jak umiałem. Ale muszę zaznaczyć, że to człowiek oczytany i cytował mi wiele. Podobno kiedyś Aldous Huxley powiedział: „Podróżujemy, aby uciec przed sobą samymi, ale wszędzie zabieramy ze sobą ten sam bagaż – nasze przyzwyczajenia, naszą niewiedzę, nasze lęki.” Mocna sprawa. Zwłaszcza te „lęki” i „niewiedza”.

Wszystko to brzmiało dość pesymistycznie, ale Ekspodróżnik-Intelektualista ciągnął swoją ponurą opowieść dalej. Nakreślił rys historyczny – antropocenu. Czy w Nowym Sączu taka tematyka może zainteresować mieszkańców? Podobno to bardzo modne jest w … Warszawie. Ostatnio pisaliśmy, że Nowy Sącz, z wolna, upodobnia się do wielkich miast. Zatem, może i ten materiał „chwyci”. A negacjonistom klimatycznym trzeba zalecić przerwanie czytania w tym miejscu.

No i opowiadał mi o sprawach, o których nie miałem pojęcia. Podobno teraz to się zaczęło. Wtedy, gdy człowiek stał się czynnikiem geologicznym. Kiedy zaczął determinować naturę. Podobno koncentrujemy się na temperaturze i dwutlenku węgla. To jednak za mało. Chodzi o system oceaniczny, który ginie. Temperatura wody wzrasta. Zasolenie rośnie. Plastiku jest zadecydowanie za dużo. I znaczna część produkcji człowieka jest zbędna.

Początek antropocenu to lata powojenne. Ale jest okres takiego dużego przyspieszenia produkcji i rozwój marketingu. Nawet tutaj nie chodzi o wzrost ludności świata, ale zużycia – zużywania. I to na głowę! Chodzi o zużycie: wody, energii, transportu, papieru, plastiku, lotów samolotem. Zatem nie idzie o liczbę ludzi, tylko rozrost konsumenckiego modelu i jednoczesnego marnotrawstwa.  

Tak, idzie także o bezmyślne podróże, kult podróżowania i wakacji zamorskich. Gdy ktoś chce zobaczyć świat, to niech ogląda tv, pogramy i reportaże. One to zresztą znacznie lepiej pokazują, niż osobiste wizytowanie i robienie setek zdjęć i słitfoci. Trzeba powstrzymać ludzkość przed podróżowaniem! To jest szaleństwo. Ta chęć osobistej partycypacji jest infantylna. Tak mówił Ekspodróżnik ze łzami w oczach.

Już podobno istnieją ruchy potępiające turystykę – turystyczną, jako bezmyślny model. Można odpoczywać na pobliskim łonie natury. A w naszym Beskidzie Sądeckim takich miejsc nie brakuje. Można wybrać się na grzyby i oglądać sądeckie widoki. Można iść na molo leśne, na bobrowisko, na wieże widokową w Starym Sączu. No ale, jest przymus, aby lecieć do Turcji na riwierę w trybie, tym … ol inklisiw.

Jest także pewien typ kapitalizmu, który utrwalił się od ponad 70 lat. Chodzi o model niepohamowanej konsumpcji. To domena anglosaskiego modelu, że rośnie zużycie, konsumpcja, że rośnie nawet – PKB. Jest taki indywidualistyczne parcie do konsumowania. To wszystko podkręca marketing.

W Warszawie jest 3-krotnie więcej samochodów per capita niż w Berlinie i Paryżu. (Ciekawe jak to się ma w Nowym Sączu?) Amerykanin konsumuje podobno tyle ile 180 obywateli Bangladeszu i 5 Europejczyków. Jest historia sławnego awokado. Ono potrzebuje niesamowite ilości wody, wyjaławia ziemie, a uprawy są głownie w rękach mafii. (Jakie szczęście, że nie jadam guacamole.)

Jeśli nad tym nie zapanujemy nad chęcią posiadania i zużywania, to… może być rychły kolaps klimatyczny i wielka fala migracji z Afryki. Trzeba wykreować modę na wartości – postmaterialne. Tak zakończył swój wykład Ekspodróżnik.

Poczułem się znacznie lepiej, ponieważ moja konsumpcja indywidualna jest nieznaczna z przyczyn oczywistych. Nawet ucieszyłem się, że brak mi środków na zwiększenie konsumpcji. Nawet mnie ucieszyło, że Pan Ekspodróżnik nie wręczył mi żadnych pieniędzy. Nie będę konsumował i tyle.

Na koniec mój zaskakujący rozmówca wyznał, że nie może jednak żyć bez podróżowania. I zamierza obejść kulę ziemską – na piechotę. Będzie szedł na wschód, skieruje się na Falkową, Librantową i potem, Grybów, Gorlice, jak przejdzie cała Azję, to skieruje się do cieśniny Beringa i ją „jakoś” sforsuje i będzie na Alasce, potem Ameryka Północna i Południowa. Sugerował mi, abym się z nim wybrał, jako – kronikarz podróży. Odmówiłem.

Udałem się pod bibliotekę i wiedziałem już, że czytać będę coś związanego z moją rozmową, a w zasadzie z wykładem Pana Ekspodróżnika. Nie pomyliłem się, ponieważ na parapecie leżała sobie książka: Anthropocene or Capitalocene? Nature, History, and the Crisis of Capitalism. pod redakcją Jasona W. Moore’a. To taki zbiór esejów.

Czy Maciek czytał tę pozycję? Nie, bo wydano ją w 2016. A nasze czasy licealne to lata 70-te. Siostrze Izydorze nawet nie śniło się to w dormitorium. To ciekawe, jak rozłożyłyby się akcenty w takie dyskusji nad treścią książki? Czy Maciek przyjąłby rolę entuzjasty tym „kapitałocenem”? A Siostra Izydora w roli broniącej kapitalizm i konsumpcję? Trudno sobie wyobrazić, bo przecież wiązały ją śluby ubóstwa. Czyli mogliby dojść wreszcie do zgody.

Oczywiście, że udałem się czytać na łono natury, czyli nad Dunajec, znalazłem miejsce, gdzie kompletnie nie było żadnych śladów cywilizacji, gdzieś pomiędzy dwoma mostami. W krzakach znalazłem niesyty ślady cywilizacji: butelki po wódce i starego gumiaka. Zabrałem się do czytania i to dość łapczywie pochłaniałem kolejne strony i kolejne eseje. Oto co tam przeczytałem…

To wszystko było dość podobne do tego, o czym rozprawiał Pan Ekspodróżnik. On musiał czytać tę pozycję. Chodzi o to, że wedle autorów zmiany klimatyczne, to wina kapitalizmu. Moore argumentuje, że to kapitalizm – jako system ekonomiczny i społeczny – jest głównym mechanizmem napędzającym destrukcję ekosystemów.

Dla mnie jest to trudne do przyjęcia, bo pamiętam zbyt dobrze erę komunizmu w Polsce, niedobory, kartki na cukier i mięso, puste półki, ocet… I nasze polskie marzenia o kapitalizmie, jako zdrowym systemie i ustroju ekonomicznym. A tutaj czytam takie rzeczy. Bardzo zaciekawiła mnie opinia takiego Pana Prezydenta. On na pewno ma opinię na te tematy.

A i Ksiądz Proboszcz pewnie ma jakieś zdanie. Przecież konsumpcjonizm i sekularyzacja, laicyzacja idą w parze. Konsumpcja odciąga ludzi od Boga! Powiedzmy sobie o tym wprost. Czyli Ksiądz Proboszcz zgodziłby się z Moorem? To całkiem prawdopodobne. Ale nie jestem już pewny opinii Pana Prezydenta. On przecież opowiadał się wielokrotnie za dobrobytem mieszkańców Nowego Sącza. A dobrobyt, czym jest? No wiąże się niechybnie z konsumpcją.

Wracając do tej ważnej tezy Moora, to czy kapitalizm jest jedynie narzędziem w rękach człowieka, a odpowiedzialność za kryzys powinna być przypisana zarówno systemowi, jak i indywidualnym decyzjom ludzi, bez względu na system ekonomiczny. Czyli ludzie są winni? Każdy chce mieć auto i jeździć, dlatego miasto jest zakorkowane. Czyli za korki w naszym mieście odpowiedzialny jest – konsumpcjonizm.

Moore proponuje termin „kapitałocen”, który skupia się na roli kapitalistycznych stosunków pracy i eksploatacji w degradacji środowiska. Uważa, że skupienie na człowieku („antropos”) w antropocenie jest zbyt ogólne i nie wskazuje na rzeczywiste źródła problemu. Dlatego wskazuje palcem winnego – kapitalizm. Czy to nie jest jednak zbyt socjalistyczne?

Ale mnie się zdaje, że termin „kapitałocen” może ograniczać, ponieważ nie uwzględnia innych czynników, takich jak: rosnąca populacja, rozwój technologii, czy globalna kultura konsumpcyjna, które wykraczają poza kapitalizm. Ja nie polemizuje z Moorem, bo za głupi jestem na to. Ale pomyślałem, że tak mógłby Maciek kontrować Moora.

Czytam dalej i co… jest o eksploatacji złóż. To jest systemowe. Rozwój kapitalizmu opiera się na systematycznej eksploatacji zasobów naturalnych i pracy, traktowanych jako „taniość” (cheap labor, cheap nature). To prowadzi do nierównowagi ekologicznej i globalnych nierówności. No trudno się z tym nie zgodzić. Taka jest logika rachunku zysków.

Ale choć eksploatacja jest niewątpliwie elementem kapitalizmu, niektóre formy degradacji środowiska miały miejsce również w systemach przedkapitalistycznych. Ba, tak eksploatowano w PRL i innych demoludach. To jest chyba problem bardziej uniwersalny niż sam kapitalizm. Ale do eksploatacji ruszyły Indie i Chiny. Kto ma im to zabronić? Przecież taka eksploatacja była uprawiana kiedyś przez kraje Zachodu.

No ale mnie przyszedł do głowy ten rachunek ekonomiczny. Trzeba zmodyfikować system obliczeń makroekonomicznych. Stara metoda obliczania PKB nie jest kompletna. Nie można wyzerować przyrody, jej niszczenia. To jest koszt. Widać to wyraźnie przy katastrofach klimatycznych, powodziach, wichurach, pożarach. Kapitalizm dobrze skalkulował: co produkować, gdzie i jak. Nie poradził sobie jednak z uwzględnieniem innych kosztów poszczególnych produktów.

O tym bodaj nawet mówił Pan Ekspodróżnik. Ja to tylko przytaczam. Sam bym tego przecież nie wymyślił, brak mi kompetencji ekonomicznych. Ale dla mnie to brzmi wiarygodnie, a nawet mądrze. A co by się stało, abyśmy my w Nowym Sączu zmodyfikowali system obliczeń naszych inwestycji w ramach „ofensywy inwestycyjnej”?

Gdyby tak Pan Prezydent wystąpił z taką inicjatywą? Zrobiłby się szum w całej Polsce, a potem w Europie. Oto Nowy Sącz inaczej oblicza koszt dróg, rond i mostów, stadionu także. A właśnie, może wzrost kosztów stadionu miejskiego uwzględnił te „ukryte”, klimatyczne koszty? Taka siatka, którą przyczepiają do stadionu przecież wygenerowała mocny „ślad węglowy”.

Może to naiwne z mojej strony, ale mnie się marzy, że Nowy Sącz stanie gdzieś w awangardzie. Ostatnio nawet dyskutowano o czynnikach wzrostu naszego miasta w kontekście budowy kolei. Pojawiły się nawet 2 obozy. Jeden, ten większy opowiadał, że szybka kolej to rozwój Nowego Sącza, ale byli i tacy, którzy uznali, że szybka kolej wywiezie młodych mieszkańców – w Polskę. I Sącz stanie taki kadłubkowy. Jakie to wszystko fascynujące….

A Moor? Wiąże bez skrupułów kryzys ekologiczny z nierównościami społecznymi. Moore podkreśla, że biedni na całym świecie najbardziej cierpią z powodu zmian klimatycznych, choć najmniej się do nich przyczyniły. Ja jestem biedny, ale na razie nie odczuwam jakoś tych zmian. No może za dużo jest upałów, ale ja wtedy mocze nogi w chłodnym Dunajcu. Nie lubiłem śniegu i tego błota śniegowego na chodnikach.

No i co mógłby na ten argument „nierówności” powiedzieć taki Maciek? Ano to, że nierówności społeczne wynikają z wielu czynników, w tym kulturowych i historycznych, a nie tylko z kapitalizmu. Również w państwach ubogich, „rozwijających się” obserwuje się podobne problemy z równowagą ekologiczną.

Moore formułuje apel, aby podjąć zmiany systemowe. Idzie mu o przejście na modele gospodarcze, które nie są oparte na eksploatacji przyrody i ludzi. Reformy w ramach kapitalizmu są niewystarczające. Co mógłby powiedzieć na ten apel taki Maciek, a może i sam Pan Prezydent?

Ano to, że rewolucyjna zmiana systemu jest utopijna i nierealistyczna. A może potrzebne stopniowe reformy? One mogą być wprowadzone w ramach istniejących struktur, takich jak zrównoważony rozwój i korporacyjna odpowiedzialność społeczna. Tak to bardziej prawdopodobne niż jakieś przełomy.

Tak to Jason Moore krytykuje kapitalizm, o którym Polacy, Sądeczanie marzyli w latach 70-tych i za późnego PRL, stojąc w długich kolejkach po chleb i papier toaletowy. Marzyli o Ameryce, gdzie kapitalizm rozwijał się i każdy miał szanse zostać – milionerem. Ale i na naszej sądeckiej ziemi jest całkiem spora liczba milionerów, podobno największe ich zagęszczenie w Polsce. Można takich milionerów spotkać na ulicach Sącza, w biały dzień.

Podobno kapitalizm na naszej ziemi zadekretował sam komunista Cyrankiewicz, pod wpływem łąckiej śliwowicy. Powstała z tego legenda. Teraz chcą ją nawet ożywić i powołać do życia ducha przedsiębiorczości z lat 60-tych. To takie śmieszne jest. Ja nieskromnie zaapeluje do marzycieli, aby może uwzględnili w swoich modelach apele Jasona Moora.

Czy w Nowym Sączu można przeprowadzić drugą rewolucję kapitalistyczną? Pierwsza była podobno za czasów Gomułki i Cyrankiewicza właśnie. To jeżeli mamy tylu milionerów w powiecie, najwięcej w Polsce, to jeszcze ma być ich więcej? To całkiem dobry pomysł. Niechaj ludzie bogacą się! Tylko odpowiedzialnej konsumpcji muszą nauczyć się. W tym może swoją rolę odegrać – Ksiądz Proboszcz.

Tyle. Wracam na płytę główną naszego rynku. Nie mam grosza w kieszeni. Nie będę konsumował i jestem szczęśliwy. Przez tydzień nie będę jadł kiełbasy. Myślę globalnie, działam lokalnie.

PS

Czytajmy mądre książki.

A słychać można czegoś odpowiedniego. Z tym całym antropocenem wiąże się ściśle pewien utwór Milesa Davisa, My funny Valentine.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj