
CZĘŚĆ TRZYDZIESTA
Co do nadchodzącej jesieni (wyborczej), to ona najczęściej wkrada się do miasta od strony Dunajca. Wchodzi cicho na Pijarską. Na rynek wlewa się już łatwo. Tam, od zachodniej strony rośnie kilka drzew. One nie wytrzymują jesiennego (wyborczego) naporu i żółkną w popłochu. Ale Kasztan broni się najdłużej. Po 15 sierpnia coś się zmienia. Kasztan zaczyna być znużony letnim upałem. Wiem, że często piszę o sądeckim kasztanie. To są bardzo przychylne wzmianki. Wiem, że to może być oznaką sentymentalizmu kreślonego kwiecistą grafomanią.
No ale cóż, kasztan stał się symbolem Nowego Sącza. Oczywiście obok ratusza. Gdy patrzymy na stare zdjęcia rynku to łapiemy się na tym, że machinalnie szukamy kasztana. Taksujemy jego wielkość, rozłożystość. Potem zwracamy uwagę na datę zdjęcia, porę roku. A jeżeli widzimy liście, to jakoś czule wzdychamy. Nie obawiajmy się sentymentalizmu zatem. Czerpanie przyjemności z kontemplacji naszego kasztana nie musi być wyrazem jakiejś hedonistycznej niepoprawności.
Ale czy optymizm jest czymś złym? Czy zawsze mamy być niezadowoleni? Czy taki stan ma uzasadniać jakąś szczytną predylekcję? To bzdura jest. Niezadowolenie jest jak żółć. Odrzućmy także pesymizm. Ostatecznie można przyjąć postawę filozoficznego sceptycyzmu czerpaną od Alfreda Ayera, ale z konieczną domieszką pragmatyzmu Richarda Rorty i Nelsona Goodmana. Pisałem o tym ostatnio.
Idą wybory parlamentarne. Wkrótce objawią nam się listy kandydatów. Będzie ich sporo, pewnie i około 100 ludzi. Tylko 10 dostąpi wyniesienia. Ale wcześniej będzie kampania. Kandydaci wylegną na sądeckie ulice, na rynek, jak salamandry po deszczu. Będą chodzić po mieście z ulotkami, zagajać przechodniów. Będą roztaczać ambiwalentne scenariusze. Że to niby z nimi dostąpimy nieba, a z ich oponentami piekła. Nie będzie pośrednich scenariuszy, choćby czyśćca. Kampanie wyborcze są jednak mocno infantylne.
My, mieszkańcy, wyborcy, musimy się przygotować do nadchodzącej kampanii. Trzeba zatem uzbroić się w metodologię. A tą podsuwa nam ciągle biblioteka publiczna w postaci książek z zakresu filozofii analitycznej. Potrzebujemy wszak: sceptycznej czujności, konstruktywnego pragmatyzmu, trzeźwego realizmu.
Idę pod bibliotekę. Jestem pewny, że będzie leżeć książka, która będzie miała cel przygotowania nas do nadchodzących wyborów. Co tym razem będzie? Wkładam sobie liść kasztana do butonierki mojego waciaka i idę dziarsko. Widzę parapet. Jest książka. Odkładam wcześniej Goodmana. Okładka krzyczy: Dwa dogmaty empiryzmu. Willard van Orman Quine (kłajn). Prawda, że doskonałe imię i nazwisko dla filozofa! Quine to również jeden z największych tuzów filozofii XX wieku.
No i będzie grubo. Quine nie certolił się ze sprawami. Miał duży rozmach. Na dzień dobry wykluczył istnienie filozofii pierwszej. Co to jest? Wszelakie pretensje do podstaw, do punktu wyjścia. Tak kwestionował marzenie Kartezjusza, że istnieje jakieś podstawowe źródło wiedzy. Nie ma fundamentu! Wszyscy, którzy chcieli nakreślić systemy także byli w ogniu krytyki Quine. Wystarczy wymienić kilka nazwisk: Platon, Tomasz, Hegel, Husserl. Marks także.
O teologii to już szkoda gadać. Tę także Quine wyrzucił bez skrupułów na śmietnik idei. Ksiądz Proboszcz jest na razie niezadowolony, ale będzie i On miał zaskakujący prezent od Quine. Pan Prezydent nie otrzyma jakiegoś szczególnego intelektualnego daru od Quine, ale coś się znajdzie.
Czytam Quine pod kasztanem. Na razie na płycie rynku nie ma kandydatów na posłów, nie będą mi zatem zawracać… Świst wróbli jakoś wytrzymam. Oczywiście przerwę czytanie, gdy podejdzie do mnie Pan Prezydent. Księdzu Proboszczowi odczytam zaś kilka fraz z Dwóch dogmatów.
Co z tych Dwóch dogmatów Quine wynika? Czy można zarzucić empiryzmowi dogmatyzm? To empiryści zarzucają dogmatyzm metafizykom, a sami twierdzą, że są wolni o dogmatyzmu. Taki zarzut jednak odważnie sformułował właśnie Willard Van Orman Quine w 1950 roku. Wcześniej atak na empiryzm logiczny pozytywistów przeprowadził Karl Popper, Alfred Tarski i Kurt Gödel. Trzeba dodać, że była to swoista „kłótnia w rodzinie”. Oni wszyscy wierzyli mocno w naukę.
Podstawowym orężem badań naukowych jest empiryzm – doświadczenie. Quine podnosi rękę na empiryzm. Zarzuca mu dogmatyzm. Dostrzega 2 dogmaty empiryzmu. Dotąd dogmatyzm głównie zarzucano wszelakiej teologii. Badanie naukowe, empiryzm to podstawy ateizmu. Czyli, jakoś pośrednio Quine zyga do … ateuszy. To musi się teraz podobać Księdzu Proboszczowi.
Wyobraźmy sobie teraz, że padają takie argumenty ze strony Księdza Proboszcza na kazaniu podczas niedzielnej sumy? On powołuje się na Quine i potępia dogmatyzm empiryzmu – „świętego” oręża ateizmu. Czy rozległyby się brawa w sądeckiej bazylice? Przecież w zbiorze przykładowych, wzorcowych kazań nie ma takiego, w którym powołują się na Quine. Za to choćby należą się już brawa. Ale może i nawrócenia wydarzyłyby się na sądeckiej ziemi?
Pierwszy dogmat empiryzmu to przekonania, że zdania dzielą się na zdania ANALITYCZNE i SYNTETYCZNE. To jest demarkacja, ścisły podział. Tak twierdził: Hume, Leibniz i Kant. Kant wymyślił nawet te terminy. Quine zarzuca, że to rozróżnienie jest niejasne. Prawda, że mocny zawodnik z tego Quine, aby z samym Kantem wchodzić w polemikę?
Quine proponuje zacząć od rozumienia pojęcia zdania (sądu) analityczne i syntetyczne. Zdania analityczne to takie trochę „puste” zdania, w których: pojęcie orzecznika zawarte jest w pojęciu podmiotu. Sądy analityczne wyjaśniają jedynie pojęcie, a nie poszerzają wiedzy. Zdania (sądy) syntetyczne zawierają pewną dodatkową informację o podmiocie i poszerzają wiedzę. To wydaje się dość rozsądne. Ale Quine się z tym nie zgadza. Tym zaskoczył wielu w 1950 roku.
Przykład zdania analitycznego: Kawaler to nieżonaty mężczyzna. „Kawaler” i „nieżonaty mężczyzna” to synonimy. Przykład zdania syntetycznego: Kawaler to niski mężczyzna. Bycie niskim można poddać doświadczeniu.
Zdania analityczne i syntetyczne wiążą się oczywiście z PRAWDAMI – analitycznymi i syntetycznymi. Pierwsze są czysto rozumowe, a drugie wynikają z doświadczenia.
Quine zarzuca tym definicjom niejasność, operowanie metaforami. Bo co to znaczy, że pojęcie orzecznika zawarte jest w pojęciu podmiotu? Co oznacza pojęcie „zawartość”? To zaskakujący zarzut, ale po namyśle można dostrzec, że jest to w istocie spór na płaszczyźnie języka. Znowu chodzi o znaczenia słów.
Zdania analityczne tworzą problem, bo skąd wiadomo, co jest synonimem? Skąd wiadomo, że „kawaler” to synonim „nieżonatego mężczyzny”? Tutaj wiele osób przestanie czytać, uznając Quine za idiotę. Ale miejcie cierpliwość. Quine to mądry gość.
Istnieje wiele słownikowych przykładów synonimiczności, ale nie ma jednoznacznej definicji synonimiczności – dlaczego coś jest synonimem. Konieczne są definicje synonimiczności, które doprowadzą do sformułowania jednoznacznej definicji. Takie konstatacje poczynił Quine. To dość abstrakcyjne, ale idzie to zrozumieć. Pamiętamy, że jesteśmy na gruncie języka.
Jak to objaśnić na gruncie naszych sądeckich spraw? Podam przykładowe zdanie analityczne: Kurier Nowosądecki to miesięcznik Urzędu Miasta. Orzecznik jest zatem w pojęciu podmiotu zdania. No i czy „Kurier” to synonim „miesięcznika UM”? Kto zdefiniował taką synonimiczność? Nikt. Tak stwierdził Urząd Miasta. Tak kiedyś oświadczył Pan Prezydent. Na gruncie pierwszego dogmatu nie można tak twierdzić. Quine to przytomnie zadeklarował. Synonimiczność wynikać może z wielokrotnego „używania” języka. W przypadku Kuriera to jest jednak jednokrotne użycie. To nie jest istotne, że kolejnych numerów Kuriera jest już kilkanaście.
Drugi dogmat empiryzmu tkwi w zdaniach syntetycznych, w założeniu o redukowalności zdań syntetycznych do doświadczenia. Owszem można redukować, ale popadnie się błąd ATOMIZMU, czyli błąd analizowania pojedynczych zdań.
Konieczne jest holistyczne podejście, ponieważ wiedza ma taki charakter. Wiedzy nie można zredukować do poszczególnych zdań syntetycznych i ich analizować w oderwaniu od reszty zdań należących do całej wiedzy. To wydaje się rozsądne.
Wiedza, wedle Quine, to holistyczne POLE WIEDZY. Środek pola to twarda wiedza, obrzeża pola to wiedza mniej pewna. W środku pola wiedzy znajduje się wiedza aprioryczna: fundamentalne twierdzenia logiczne. Tam też jest gęsta siatka powikłań. Trochę dalej środka znajdują się prawa matematyczne, dalej ontologiczne. Jeszcze dalej zdania syntetyczne. Na obrzeżach pola będą zwykłe zdania spostrzeżeniowe, typu: na stole stoi flaszka.
Tak rozumiane pole wiedzy potwierdza w zasadzie praktyka naukowa. Ale holizm Quine spotkał się także z zarzutami. Holizm dopuszcza majstrowanie z różnymi twierdzeniami na gruncie znaczeń wyrażeń, ale także innymi elementami pola wiedzy, bezpośrednio nie związanymi z badanymi twierdzeniami w doświadczeniu. Czyli istnieje podwójna możliwość majstrowania w obronie holizmu.
Zarzut możliwości majstrowania, to zawsze ciężkie oskarżenie. Ostatecznie, pojawił się zarzut, że holizm jest także dogmatyczny. Quine bronił się ucieczką w minimalizm. Twierdził: wystarczy gdy przyjmiemy, że każde zdanie będzie obronione przed falsyfikacją, a również może wyjść zwycięsko w konfrontacji z doświadczeniem na podstawie dowolnych modyfikacji.
Wróćmy do przykładu z naszego sądeckiego podwórka. Podam przykład zdania syntetycznego: Kurier Nowosądecki to obiektywny miesięcznik. To zdanie coś dodatkowego wnosi. Obiektywizm można poddać doświadczeniu. Zdania syntetyczne można poddać redukcji. Ale Quine nas przestrzega, że wisi nad nami groźba atomizmu. Odrywamy bowiem to pojedyncze zdanie od szerokiego kontekstu wiedzy.
Potrzebne jest holistyczne podejście. Tak zaleca Willard Quine. Jakie konteksty wiedzy szerszej należy uwzględnić? Jest ich wiele. „Pole wiedzy” jest całkiem szerokie. Można podać kilka kontekstów: Pan Prezydent stara się o reelekcję. Media to dobre orężne marketingu politycznego. Ratuszowe media powstają za zgodą Pana Prezydenta. To podwładni Pana Prezydenta zarządzają natężeniem obiektywności i bezstronności Kuriera. Istnieje oczywisty interes prezentowania aktywności ratusza i Pana Prezydenta w pozytywnym świetle.
Quine proponuje ostatecznie finalną wersję empiryzmu – BEZ DOGMATÓW. Kluczowe jest holistyczne i PRAGMATYCZE założenie. Ważne jest aby upraszać i wykluczyć możliwość „majstrowania” przy języku, a także przy twierdzeniach z pola wiedzy. Prostota jest właściwą drogą. Perspektywa pragmatyczna jest odpowiednim rozwiązaniem dla empiryzmu.
Co należałoby zrobić ze sprawą Kuriera? Likwidacja to jeden ze sposobów. Na pewno wpisuje się on w postulat Quine o prostocie rozwiązań. Ale można także wykluczyć możliwość „majstrowania” przy języku Kuriera. Warstwa wizualna Kuriera także należy do języka. Ona tworzy przekaz, więc określa znaczenia. Należałoby zatem oderwać Kurier od Ratusza i przekazać jego redakcję niezależnym dziennikarzom. Ale wtedy przytaczane zdanie analityczne – Kurier to miesięcznik UM – należałoby unieważnić. Tak upadłby także pierwszy dogmat empiryzmu, o którym piszę Quine.
Jakie to wszystko jest fascynująco powiązane! Ja jestem przekonany do holistycznego podejścia. Trzeba także zdefiniować nasze sądeckie Pole Wiedzy. W jego centralnym miejscu będzie zdanie: Na sądeckim rynku stoi Ratusz, a obok rośnie Kasztan. To twarda sądecka wiedza. Zdaniami „spostrzeżeniowymi” będą: Idą wybory. Nie wiadomo, kto będzie posłem z okręgu 14. Nie wiadomo, kto będzie prezydentem kolejnym Nowego Sącza.
Czytałem długo Dwa Dogmaty empiryzmu Willarda van Osmana Quine. Jest już noc. Na sądeckim rynku jest pusto. Jakże ja teraz chciałbym porozmawiać z kimś! Z Księdzem Proboszczem nieodparcie. Ale z Panem Prezydentem. Jemu chce powiedzieć, że te pęknięcia w murze stadionu można zakwestionować powołując się na wywód Quine. To klasyczne zadanie syntetyczne. Ocena tego zadania wymaga podejścia holistycznego. A może te pęknięcia są elementem szerszego planu? Po prostu, pęknięcia są konieczne.
PS
Czytajmy mądre książki.