
CZĘŚĆ DWUDZIESTA PIĄTA
Wciąż udaje mi się … żyć. Wrastam w to miasto. To mnie trzyma. Jest upał. Siedzę w cieniu Kasztana. Starówka prawie pusta. Nawet wróble wyprowadziły się z korony Kasztana. Te popierające partię rządzącą wyfrunęły nad Dunajec. Frakcja wróbli demokratycznych rezyduje nad Kamienicą. Wróble konfederackie wybrały Łubinkę. Podobno przygotowują się do kampanii wyborczej. Kompletują listy wyborcze. Muszą jeszcze ustalić ordynację. Nie chcą tej d’Hondta. Prawdopodobnie zdecydują się na coś podobnego do „jowów”. Polegać to będzie na tym, że pierwszych 10 wróbli, które będą najgłośniej i najdłużej ćwierkać – pozyska mandaty. Wybory odbędą się w koronie Kasztana w sierpniu. Znowu będzie „ptasi świst”. Ogródki piwne mają wówczas zamknąć, ale te w rynku.
Przeglądam jeszcze raz książkę Gilberta Ryle Koncepcja umysłu. Ona jednak zmieniła moje rozumienie wiedzy. Wole jednak wiedzieć „jak”, niż „co”. Pójdę znowu pod mury biblioteki. Ale tak sobie myślę, czy my czytelnicy nie powinniśmy pomagać filozofom piszącym swoje dzieła? Czy samo czytanie wystarcza? Zrozumienie jest najważniejsze. Co zrobić aby zwiększyć rozumienie?
Może należy założyć… podręczne biblioteki rozumu? Może trzeba zainstalować w swoich domach wklęsłe lustra, aby ogniskowały strumień wiedzy z czytanych książek? A gdyby tak Pan Prezydent pobudował akcelerator do przyspieszania prędkości słów? Taki na wzór tego w Genewie. Mogłyby wówczas – przyspieszone słowa – zwiększać energię i kumulować się w masywny sens w mózgach Obywateli naszego miasta. W mózgach, nie umysłach, bo istnienie tych obalił Gilbert Ryle. Gdyby taki Sądecki Akcelerator Wiedzy i Sensu (SAWS) zainstalować wokół rynku, to także ożyłaby starówka. Napływaliby turyści z całego świata. Moglibyśmy ofiarować nasze sądeckie Oświecenie – urbi et orbi.
Kiedyś także apelowałem do Pana Prezydenta o ukonstytuowanie Sądeckiej Republiki Prawdy i Miłosierdzia. Gdyby ona – Sądecka Republika – została jeszcze wyposażona w Sądecki Akcelerator Wiedzy i Sensu? Fiu, fiu… Panie Prezydencie, ja tylko rzucam pomysły…
No dobrze, idę już do biblioteki. Ciekawe, co tym razem odnajdę na … właśnie, na którym to parapecie? Przyspieszam. Jestem ciekawy. No i … znowu parapet biblioteczny jest obciążony książką. Otwieram. Logika odkrycia naukowego. Karl Popper. Tak, biblioteka prowadzi program oświecania, unaukowienia myślenia Sądeczan. Tylko nauka przemóc może redutę zabobonu. A to on wpycha do zaścianka. Dlaczegóż to Nowy Sącz nie miałby rzucić intelektualnego challange Krakowowi, Warszawie? A choćby i samemu Nowemu Jorkowi! Yes, we can!
Trzeba zacząć czytać Karla Poppera! Ale gdzie ja jego dzieło będę czytał? Nad Dunajec, Kamienicę, Łubinkę nie idę. Tam są wróble. No cóż, pozostaje tylko jedno miejsce – budynek ANS. Tam jest najbliżej do czystej wiedzy. Tam podbiję swoją percepcję.
Do tej przełomowej książki trzeba wprowadzenia. Z Logiką Poppera już się spotkałem wcześniej w Krakowie. Chadzałem po parku, obok Collegium Maius. Tam po zajęciach przychodzili studenci filozofii. Popijali piwo. Ja zbierałem butelki. To był stały dochód. Oni zaś rozprawiali o mądrych sprawach. Onegdaj, zażarcie dyskutowali o Popperze i jego Logice. Słuchałem z oddala. Ale tak główne przesłania i tezy Logiki stały mi się bliższe.
Było to tak, że we Wiedniu neopozytywiści z Koła Wiedeńskiego obwieścili światu, że „weryfikacja” jest kluczem i narzędziem nauki – badań naukowych. Weryfikacja oparta jest zaś o myślenie indukcyjne. Czytelnicy wiedzą czym jest indukcja. Ale gdyby ktoś jednak nie wiedział, to indukcja jest wnioskowaniem „od szczegółu do ogółu”. Czyli badamy sobie poszczególne przypadki i jak coś zgadza się, zachodzi, to formułowane są – ogólne tezy. Wszystko pozornie zgadza się, prawda? A to jest do bani! To wykazał właśnie Karl Popper.
W procesie wyborczym indukcyjna weryfikacja także nie sprawdza się, mimo, że jest taka intuicyjna. Pewien polityk opowiada, że … Polskę kiedyś napadły Niemcy. Weryfikujemy. Rzeczywiście tak było. No i teraz jest uogólnienie. Skoro tak było, to znaczy, że Niemcy napadają i teraz, tylko w inny sposób, a i mogą napaść zbrojnie. Tak wyborców naprowadza się na takie implikacje. Ale my, dzięki bibliotece publicznej i Karlowi Popperowi uzyskamy inne, doskonalsze narzędzie.
Popper proponuje ludzkości dedukcję – metodę dedukcyjną. Ona jest odwróceniem indukcyjnego kierunku wnioskowania. Przebiega „od ogółu do szczegółu”. Popper nazwał ten proces dźwięcznie – Falsyfikacją. Tak, tylko na czym ów proces polega? Aby zachęcić znudzonych czytelników do dalszego czytania dodam: wszystkie odkrycia naukowe tak są wywiedzione. Albert Einstein odkrył „swoje” prawa w oparciu o metodę dedukcyjną i falsyfikację.
Falsyfikacja jest ostatnim etapem weryfikowania hipotez. Te stawia się. Najlepiej, że w ilości wielkiej – im większej tym lepiej. Na początku formułuje się hipotezy. Potem prowadzi się Testowanie. No i teraz jest clou sprawy. Testowanie posiada 4 etapy. Przedstawię je teraz. Proszę o uważne, skoncentrowane czytanie! To sekwencje teoretyczne, tak na sucho. Ale później będą nośne przykłady.
Stawiamy hipotezę wyjściową – roboczą. To taki jakby etap zero.
Etap pierwszy to wydobywanie wszystkich możliwych Konsekwencji. Tworzymy taką listę możliwych zdarzeń. Potem badamy relacje pomiędzy konsekwencjami. Chodzi o to, aby choćby jedna konsekwencja nie była negacją innej. Gdyby tak było, to coś nie jest dobrze z postawioną hipotezą.
Drugi etap, to badanie samej hipotezy. Czy ona ma charakter doświadczalny – empiryczny? Czy poddaje się doświadczeniom? Hipoteza może być tautologią. Czyli, źle postawiona hipoteza może być „oczywistą oczywistością”, jak mawiał klasyk. Wtedy hipoteza (nowa teoria) tylko udaje, że jest nowa. W istocie jest starą teorią, tylko inaczej sformułowaną. Tak bywa. Czasami tak czynią pseudonaukowcy, ale i szalbierze polityczni.
Trzeci etap jest zbliżony do poprzedniego. Idzie o to, czy postawiona hipoteza wnosi coś nowego do nauki. Może być tylko powtórzeniem już odkrytej teorii. Wtedy tylko udaje nową, a w istocie nic nie wnosi do skarbca wiedzy człowieczej.
Czwarty etap jest kluczowy. To konfrontacja hipotezy z rzeczywistością. Szukane są tak zwane falsyfikatory. To są takie przypadki, które mogą obalić hipotezę. Istotne jest to, że te przypadki mają charakter teoretyczny – wydumany. Mogą obalić hipotezę, ale wcale nie muszą. Ważne jest to, że takie przypadki (wyjątki) w ogóle istnieją. Pamiętamy powiedzenie: każdą regułę potwierdzają wyjątki. Często jest to źle rozumiane: że niby istniejąca twarda reguła ma właśnie taki potwierdzony wyjątek. To tak nie idzie. Każde prawo musi mieć zawsze jakiś wydumany i niepotwierdzony wyjątek. Tak dla zasady. Ale dowiedziona reguła nie ma żadnego wyjątku, który zachodzi.
Istnienie tego wyjątku jest istotą Metody Dedukcyjnej. Modus Tollens, tak to się nazywa po łacinie. Zapis predykatami wygląda tak: ((P=Q) i nie Q) = nie P. Prawda, że mocna sprawa. Ale teraz wielu spłoszonych czytelników przestaje czytać. Proszę tego nie czynić. Zaraz podam prosty przykład z życia i wszystko stanie się jasne.
Pamiętamy Tadeusza Kotarbińskiego? Biblioteka „pożyczyła” mi kiedyś Traktat o dobrej robocie. Kotarbiński podaje prosty przykład z kryminalistyki. Nastąpi „obalenie przez obalenie”…
Jeżeli nie ma śladów uderzeń na zwłokach, a przy tym gdyby zmarły był bity przed śmiercią, to by były ślady uderzeń na zwłokach, tedy nieprawda, że zmarły był bity przed śmiercią.
Pamiętamy pewnego polityka (imię jego Antoni), który to przeformułował skandalicznie: jeżeli nie ma dowodów, to właśnie to jest dowód, że dowody zostały zniszczone. Tak można manipulować, przekręcając, odwracając „świętą” falsyfikację. Niestety, wielu w to uwierzyło. Są wśród nich niestety i Sądeczanie. Ale wierzę mocno, że gdy przeczytają ten tekścik, przejdą na stronę naukowego dowodu. On prowadzi do prawdy.
Trzeba podać także przykład podawany przez samego Poppera w Logice. Będą nietoperze, będą sekwencje… Ale na początek: wiemy że nietoperze nie widzą, ale doskonale słyszą. Omijają przeszkody wysyłając dźwięki, które się odbijają. Naszym zadaniem będzie przeprowadzić teraz proces falsyfikacji. Jedziemy ze sprawą…
problem (P) – dlaczego nietoperz omija przeszkody?
Wysuwamy dwie próbne hipotezy (H) Jest wyjściowy rozwiązania problemu P – bo nietoperz widzi (1), bo nietoperz słyszy (2).
Podajemy empiryczne konsekwencje (EK) – nietoperz przestanie omijać przeszkody.
Sprawdzamy w doświadczeniu (zasłaniając oczy nietoperzowi) czy konsekwencje zaszły – omija czy nie omija przeszkody.
jeżeli nie zaszły, to jest modus tollens – Nietoperz omija przeszkody po zasłonięciu mu oczu.
Można zapisać to następująco:
P ((H = EK) i nie EK) = nie H
Teraz formułujemy inną hipotezę i powtarzamy procedurę. Potem kolejną hipotezę. Twarda teoria broni się przed wyjątkiem. A wyjątek – falsyfikator – to potencjalny fakt. Każda teoria naukowa musi posiadać taki potencjalny fakt. No teraz bardzo ważne: teoria, która da się pogodzić ze wszystkimi możliwymi faktami, nie jest teorią naukową. Falsyfikacja musi stawiać „jakiś opór” teorii naukowej. O to właśnie w falsyfikowaniu idzie.
Uff, to koniec. Można napić się teraz zimnej wody. Można strzelić coś mocniejszego…
Teraz nośne ogólne przykłady: marksizm, freudyzm nie są teoriami naukowymi, bo nie posiadają falsyfikatorów. Dlaczego? Marksizm zawsze wszystko wyjaśnia walką klas. Freudyzm tłumaczy w każdym przypadku zachowanie człowieka – podświadomością. Przepraszam teraz sądeckich marksistów i freudystów. To uproszczenie. Nie chcę aby lewica straciła wyborców. Nie chcę opustoszenia gabinetów psychologicznych.
Teraz równie ważna i przydatna umiejętność w kampanii wyborczej, ale i na imieninach u cioci. Kiedy to polityk, albo wstawiony wujek, wszystko, wszelkie zdarzenia świata, wyjaśnia teoriami spiskowymi. To jest nienaukowe, a także zwyczajnie głupie. Takiego polityka odsuwamy, nie głosując na niego. A wujkowi nalewamy kolejną banię. Jak teraz łatwo wskazać pewnego polityka, który jedzie ostro z teoriami spiskowymi (imię jego Grzegorz).
A teraz przejdźmy na nasz sądecki grunt. Czy „ofensywa inwestycyjna” prowadzona przez Pana Prezydenta poddaje się falsyfikacji? Oczywiście, że poddaje się. Ulica Zyndrama nie jest naprawiana, jest ciągle w złym stanie. To właśnie potwierdza istnienie „ofensywy inwestycyjnej”. Nie trzeba nawet podawać wydumanego wyjątku. No dobrze, to jest prowokacyjny żart. Tak nie prowadzi się falsyfikacji. Ci, którzy uważnie czytali i zrozumieli, gdzie jest błąd w tym dowodzie…
A gdybyśmy pewnemu krzykliwemu Panu Radnemu zasłonili oczy? To może zacząłby słyszeć dźwięk ciężkich maszyn na froncie „ofensywy inwestycyjnej” Pana Prezydenta? Poczułby zapach asfaltu o poranku? To znowu taki żart. Eksperyment falsyfikacji, polegający na zasłanianiu oczu nietoperzom nie przechodzi wobec sądeckich radnych. Oni dobrze widzą, ale czasami nie … dostrzegają…
No ale, nie żartujmy sobie nigdy z Falsyfikacji wywiedzionej przez Karla Poppera. Nauka otrzymała dzięki Niemu mocnego kopa. Dzięki temu falsyfikują na Harvardzie i na sądeckiej ANS także.
To tyle. Idę kąpać się w Dunajcu. Przetrzymam jakoś świst „rządowych” wróbli. Wstąpię także do „mojego” sklepu. Nie będę pił zimnej wody, wychylę chłodne… sauvignon blanc.
Acha, jeszcze jedno: pozwalam na nieodpłatne drukowanie tego tekstu w Kurierze Nowosądeckim.
PS
Czytajmy mądre książki.