Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu czyta Kołakowskiego i wyznaje, że jest błaznem

Reklama

CZEŚĆ JEDENASTA

Ostatni tekst wzbudził pewne kontrowersje. Jeden matematyk gratulował, a inny fizyk chciał… No ale, kto o zdrowych zmysłach pisze ludziom o teorii grawitacji Einsteina? Kto zakłóca mir domowy rachunkiem różniczkowym? To jest tyle ryzykowne co niepoważne. Zwróciła się do mnie także pewna grupka mieszkańców. Oni jednoznacznie skarcili. Mówili, że nikt tego już nie chce czytać. Podobno tak się nie pisze w internecie, że to zawiłe dłużyzny. Dawali przykłady, jak powinno się pisać. Prezentowali swoje teksty, internetowe wpisy. Tak, one były wspaniałe. Krótkie, zwarte, ze strzelistą puentą. Nie takie rozmemłane, jak te pisane przez niby Sokratesa z Sącza. Pojawiło się uczucie zazdrości. Jestem tylko człowiekiem.

Trzeba jednak pisać inaczej: w rytm żołnierskiego kroku i świstu kuli. A jeżeli używać dowcipu, to takiego, aby wszyscy zrozumieli. Krytycy mieli rację. Zacząłem się wstydzić. Ja nie nadaje się już do internetu. Jestem za stary. Mnie wzrusza ciągle ciężar przewracanych kartek tradycyjnej książki. Skrolowanie mnie wyczerpuje. Nie umiem także pisać, co do formy. Gramatyka i interpunkcja mnie ograniczają. W internecie jest to nieważne. Tam prymat ma treść, nie forma. Myśl trzeba wyrazić w trzech słowach, a nie przynudzać trzema akapitami. Trzeba wybierać autostrady, a nie błąkać się po bezdrożach. A mnie autostrady wydają się niesłusznie zbyt oczywiste.

Reklama

Ale także domyśliłem się, że państwo krytycy nie zgadzają się z moim entuzjastycznym stosunkiem do Księdza Proboszcza. Chodzi o to, że jest zbyt entuzjastyczny. Jeden z nich zasugerował nawet antyklerykalizm. Gdy atakuje się księdza, to atakuje się religię i Kościół? Ksiądz reprezentuje tutaj na ziemi samego Boga. A sam papież jest nieomylny. Gdy kiedyś powszechnie twierdziło się, że jest wielki, święty, nieomylny, to nie wolno teraz zygać, czepiać się. Jego życie było jednym pasmem wielkości i nie było żadnej skazy. No chyba, że sympatyczne łakomstwo wobec kremówek…

Ksiądz, szczególnie w naszym regionie, traktowany jest prawie jak Jezus. To prosta droga do klerykalizmu. Ale, dlaczego tak się stało? Czy aby sam lud boży nie uczynił tak, poprzez swój naiwnie poddańczy stosunek do kleru? Jest to wbrew Biblii, bo tam stoi, że „kapłan z ludu wzięty i dla ludu”. Św. Paweł także tak pisał. Ksiądz Tischner i kilku innych duchownych w Polsce odważyło się być nawet antyklerykalnymi.

Jako wolnomyśliciel nie mogę być z definicji antyklerykałem. Nie mogę być także klerykałem. Wolnomyśliciel musi pogodzić się z rolą oryginała, a także wyrzutka. Stoi zawsze z boku. Jak wygląda biały kruk wśród czarnych wron? Nie zawsze jest zrozumiała ta sokratejska błazenada. Chcę to wszystko objaśnić i wytłumaczyć się. Pociesza mnie tylko myśl: chciałem i chce dobrze.

To wszystko miało związek z parapetami biblioteki. Tym razem nic nie znalazłem na prezydenckim i proboszczowskim parapecie. Biblioteka wystawiła wreszcie swoją pozycję. Wyobraźcie sobie, to miało związek z tą grupką krytyków, których spotkałam na płycie rynku. Kapłan i błazen. Leszek Kołakowski. To jego słynny esej z 1959. Na parapecie leżał miesięcznik Twórczość, numer 10, z 1959 roku. To tam Kołakowski opublikował ten słynny esej. Muszę mieć przyjaciół w bibliotece publicznej. Oni wiedzieli, że zostanę zaatakowany przez krytyków i od razu podsunęli mi odpowiednią pozycję. Sam Kołakowski idzie mi z odsieczą!

Wolnomyślicielstwo jest w naszym mieście bardzo słabo reprezentowane. W przewadze jest tradycjonalistyczny konserwatyzm z dużą zawartością wątków konfesyjnych i klerykalnych. Wolnomyśliciel ma indyferentny stosunek do świętości, bynajmniej nie hołduje deklinacji homo religiosus. Ważny jest pluralizm świata, ale i ludzka indywidualność napędzana niespętaną wyobraźnią umysłową.

Jak radzi sam Kołakowski, konieczna jest inteligencja bez zniechęcenia. Jeżeli zaistnieje nadzieja, to bez zaślepień. Odwaga zaś powinna wyzbyć się fanatyzmu. Ważna jest zwykła ludzka dobroć, ale bez bezmyślnej pobłażliwości. Czy takie postawy można wzmacniać w naszym mieście? Można! Księdza Proboszcza można krytycznie podziwiać i jednocześnie nie uważać, że jest bliżej dobrego Boga, o ile On istnieje…

Kołakowski jasno definiuje dwie postawy wobec spraw zasadniczych: dobra i zła, roli i przeznaczenia człowieka, zbawienia. Są dwie krańcowe postawy – Kapłana i Błazna. Tak definiuje te dwie postawy Kołakowski: „Kapłan jest strażnikiem absolutu i tym, który utrzymuje kult dla ostateczności i oczywistości uznanych i zawartych w tradycji. Błazen jest tym, który wprawdzie obraca się w dobrym towarzystwie, ale nie należy do niego i mówi mu impertynencje; tym, który podaje w wątpliwość wszystko, co uchodzi za oczywiste…”.

Sokrates, także ten z Nowego Sącza, opowiada się za postawą błazna. Ksiądz Proboszcz jest naturalnym kapłanem w tej dychotomii. A Pan Prezydent? Postać błazna mogłaby Go obrazić, a postać kapłana mógłby uznać za bluźnierstwo. Ktoś kiedyś rzucił pomysł trzeciej postawy, takiej miedzy i nazwał ją umownie „magazynierem”. Ona podobno bierze trochę z kapłana – jego zapobiegliwość; z błazna – jego inicjatywność, a z magazyniera czysty spryt. Ale jakże nazwać Pana Prezydenta – sprytnym magazynierem? Nawet jeżeli to tylko metafory. A może jednak należy pozostać przy nazwie – Prezydent, której towarzyszy – optymalność.

Teraz pora wyjaśnić kontekst zasadniczy podziału, który poczynił Kołakowski. Wszystko rozgrywa się początkowo wokół eschatologii. W tym konstrukcie chodzi o ostateczne przeznaczenie świata i człowieka. Mocna sprawa. Tutaj chodzi o jej nurt teologiczny, ale także świecki. Ale trzeba dodać, że filozofia nigdy nie wyzwoliła się z dziedzictwa teologii. Kluczowa jest postawa wobec życia. Czy ono jest jedynie zbiorem kolejnych faktów? One zaś są zamknięte tylko w czasie, w jakim się wydarzają. Ale może te kolejne fakty są czymś więcej? Mają swoją wartość, która będzie ekstrapolowana, na przykład w zbawienie. To kwestia zasadnicza. Oczywiście kapłan nie ma wątpliwości i wybiera możliwość drugą – fakty mają transcendentną wartość. Błazen jest ostrożny. Szczera wiara jest ostatecznością.

Kolejna sprawa to zagadnienie teodycei. To zagadnienie jednoczesnego istnienia dobra i zła. Chodzi o wyjaśnienie zła i pogodzenie go z miłosiernym Bogiem. Jest rozwiązanie poprzez uznanie, że nieszczęścia i cierpienie mają sens. Jest zło cząstkowe, które mieści się całościowym porządku i sprawiedliwości świata. Z tym zgodzi się kapłan i Ksiądz Proboszcz. Ale już błazen będzie to podważać. Świeckiego Pana Prezydenta zobowiązuje zaś ustawa samorządowa do zwiększania dobra publicznego w naszym mieście. Byłoby kuriozalne, gdyby godził się na nieszczęścia i cierpienie, siedząc z założonymi rękami. Reelekcja stałaby się niemożliwa. Sądeccy pisowcy mieliby używanie, a oni nie certolą się z krytyką. Biją sierpem i młotem – bez ściemy. Błazen przy nich to cienias piszący igraszki.

W tej ambiwalencji kapłana i błazna naczelną role odgrywa Absolut. To kapłan jest jego wiernym strażnikiem. Trzeba jasno zdefiniować absolut. Człowiek oczekuje uporządkowania i znajduje je w tworzeniu bytów idealistycznych i religijnych, które tłumaczą, że świat jest przejściowy i istnieje Byt Absolutny – „gdzie indziej”, a człowiek żyje „na wygnaniu”. Absolut jest osadzony poza czasem. On jest czystą aktualnością. Absolut nie posiada także części, jest stały, nie podlega zmianom, bo zmiany zakładają istnienie wcześniejszej niedoskonałości. Absolut jest doskonale prosty. Absolut pełni także rolę oparcia moralnego i metafizycznego. Tak uważa kapłan i Ksiądz Proboszcz. Ale to kwestionuje błazen, ponieważ nie jest pewien istnienia samego absolutu.

Jest zasadnicza niezgoda pomiędzy filozofią sankcjonującą absolut i stanowiskami przeczącymi różne typy absolutu. Ta oś wyznacza spór pomiędzy kapłanem i błaznem. Teraz wszystko jest jasne. Sokrates wybiera postawę błazna. On chce zachować czujność wobec absolutu, ale to kanalizuje się negatywnym podejściem, a nawet oskarżeniem o nihilizm. Jest tylko ironia i dystans, chociaż nie szyderstwo. Kapłan często używa zaś szantażu absolutem, chce nałożyć obrożę katechizmu. Uprawia kult przeszłości, z której ma wynikać potwierdzenie. Przeszłość staje się niepodważalna, a nawet święta.

Kołakowski twierdzi, że „na dworze króla jest więcej kapłanów niż błaznów … jest więcej policjantów niż artystów”. Zatem, w sądeckim Ratuszu jest znaczna przewaga kapłanów. Czy są jacyś artyści? No może ci, którzy redagują Kuriera Nowosądeckiego. A jak istnieją błazny, to zapewne się ukrywają, przemawiają jedynie na imieninach u cioci. Sokrates w Nowym Sączu chce wypełnić ten deficyt błaznów w Ratuszu, ale i w mieście. To może nie podobać się właśnie. Trudno, los błazna jest taki. On idzie w poprzek, nie płynie z nurtem. Bywa także naiwny ze swoim sprzeciwem i ironią.

Wiele dywagacji snuto na temat eseju Leszka Kołakowskiego, nie tylko w Polsce. Czyniono porównania i zestawienia. Witold Gombrowicz i Stanisław Witkiewicz byli klasycznymi błaznami. Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła, to klasyczne postawy nomen omen kapłańskie. Gombrowicza usunięto z kanonu lektur szkolnych (są fragmenty), wpisano tam: Karola Wojtyłę, Stefana Wyszyńskiego i Piotra Skargę. To nie jest czas dla postawy błazna. Jest teraz czas heroicznego wzmożenia, patosu, hieratycznych konstrukcji. Krytyczna ironia, dystans, a nawet odświeżająca przekora są w odwrocie. A może coś można jednak zmienić?

Jest zatem niewzruszona pewność i jest wieczna wątpliwość. Kapłan głosi pewność. Błazen bałamuci wątpliwością przyprawioną ironią. Ale nie popadajmy w schemat. Ten kto wątpi jest błaznem. Kartezjusz, kwestionując wszystko poza myśleniem był błaznem. Hegel ze swoją historiozofią i dialektyką, to czysty kapłan. Ale postaw kapłańskich jest wiele typów. Trzeba podać jasne przykłady kapłaństwa:

Dogmatyczny katolik i niewzruszony ateista, to kapłani. Łączy ich pewność. Szczery zwolennik aborcji i jej bezwzględny przeciwnik to kapłani. Ideologiczny socjalista i doktrynalny neoliberał to kapłani. Fanatycy to kapłani. Niezachwiani ideolodzy to kapłani. Idealiści to kapłani. Zwolennicy bezwzględnej racjonalności to kapłani. Piewcy prawdy absolutnej to kapłani. Wyznawcy wszelkich religii to kapłani. Piewcy ciągłego postępu to kapłani. Entuzjaści powszechnej miłości to kapłani. Zwolennicy racji absolutnej i bezwzględnej to kapłani. Większość polityków to kapłani. Ci, którzy twierdzą, że mają rację, to kapłani. Minimum połowa filozofów to kapłani. Dziennikarze i publicyści w większości to kapłani, ale druga część do błazny.

Sokrates z Nowego Sącza to błazen. Ukradkiem i z lekka podziwia kapłanów za ich … łaskę pewności.

W Kurierze Nowosądeckim mogliby ten tekst opublikować na ostatniej stronie, ale nie będą publikować błazenady.

PS

Czytajmy mądre książki!

Adam Kurek
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj