Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu czyta „Moralną politykę” Lakoffa

Reklama

CZĘŚĆ DZIEWIĘĆDZIESIĄTA PIERWSZA

Reklama

No i zaczął się „wysyp”! Nie chodzi o grzyby w lasach sądeckiego Beskidu. Sądeccy intelektualiści zawitali do centrum miasta. Oby na stałe! Był Pan Inżynier, progresywny przedstawiciel cywilizacji technicznej. Ostatnio Pan Intelektualista. A teraz… podszedł do mnie zwolennik konserwatywnego i liberalnego podejścia jednocześnie. Zaproponował dyskusję.

Dyskusji w sumie nie było, bo on wygłaszał serię oracji w trybie tyrad. Mnie udało się czasami zadać tylko pytania – w locie. Nasza dyskusja miała miejsce centralnie – pod Kasztanem. Była żywa, zatem otworzyły się niektóre okna w magistracie. Kto wie, może sam Pan Prezydent raczył wysłuchać kilku fragmentów. Wszak On onegdaj przyznawał się do konserwatywnego liberalizmu, czy też liberalnego konserwatyzmu. To czyni jednak pewną różnicę.

Można było wyczuć, że ta nasza dyskusja miała kontekst amerykańskich wyborów i rozstrzygnięć. Czy to świadczy, że konserwatyzm jest w natarciu? No właśnie. Ale czym jest ten konserwatyzm? Czym jest liberalizm? Czy można te kwestie łączyć? Zapytałem o to centralnie mojego rozmówcę. Nazwałem go sobie jako Pana Konserwatystę.

On z wielką łatwości i biegłością wygłosił taki wykładzik. Konserwatyzm ma źródło w teologii, ontologii zła. Chodzi o rozumienie istoty zła, a także reakcję na istnienie zła. Jeżeli zło istnieje i jest nieusuwalne – istnieje także w człowieku – to prowadzi to do konserwatyzmu. 

Trzeba się pogodzić, że istnieje zło i nie jest ono przypadkowe. Ono nie pochodzi od Boga, wychodzi z nicości. Obiera potem człowieka jako cel i rezyduje w jego wolnej woli. To ma dalsze konsekwencję. To zło tkwiące w woli człowieka jest przekazywane w formie grzechu pierworodnego. Po latach Bóg się ulitował i zesłał na świat swojego syna Chrystusa, aby on wybawił ludzkość od potępienia. To jedynie Bóg może zmazać zło i grzech i może udzielić łaski. Tak głosi chrześcijańska doktryna. 

To brzmi nawet ładnie. Ale jak dojść do konserwatyzmu? Pytam Pana Konserwatystę. On wyjaśnia: grzech pierworodny i nieusuwalne zło w naturze człowieka stają się narzędziem oporu przeciwko zmianom społecznym, które mogą podważyć istniejące status quo, czyli strukturę społeczną i dystrybucję przywilejów. 

No i ja dalej tego nie rozumiem. Ale coś zaczynam kumać gdy pada: zmiana bowiem niesie ze sobą ryzyko, że ostatni będą pierwszymi. Trzeba zapobiec takiej zmianie. Zgoda na istnienie zła jest zatem źródłem konserwatyzmu. Niezgoda na zło otwierałaby drzwi do „zmiany”.

Owszem, rozumiem związek logiczny, ale nie bardzo rozumiem, dlaczego ta „zmiana” jest tak groźna. Ale jest to wszystko tak powiązane z religią, że zaczynam rozumieć dlaczego konserwatyści tak blisko trzymają się religii. Nawet Trump opowiadał wiele o Bogu. Konserwatyści posiadają najczęściej religijną proweniencję, w naszym mieście taka korelacja jest prawie pełna. Podobno gdzieś na świecie zdarzają się konserwatyści „świeccy”.  

Ksiądz Proboszcz może odczuwać satysfakcję. Nie chodzi nawet o wybory w USA, ale o oscylowanie polskiego, sądeckiego konserwatyzmu wokół religii i Kościoła. To tam tkwi rdzeń konserwatyzmu i jego wyższe uzasadnienie, źródło w boskim prawie – Lex Aeternam.

To ma także i inne powiązania. Pan Konserwatysta wyjaśnił to bez zmrużenia oka. Cywilizacja chrześcijańska wyrasta z łacińskiej, przetrwała 2 tysiące lat i to wskazuje, że jest lepsza. A jak wyjaśnia tę dystrybucję zła, to tego trzeba się trzymać. Ksiądz Proboszcz z pewnością i z tym zgodzi się.

Zadałem Panu Konserwatyście taką zagwozdkę. Nowy Testament napisano w grece, a i humanistyka europejska opiera się na grece. A ona powstała 2500 lat temu, więc trwa dłużej niż chrześcijaństwo. Łacina to prawo rzymskie, przymus, a sama łacina to średniowiecze, to powstaje w jakimś XI wieku. Czy to nie oznacza, że greckie ideały są pierwotne, a nawet są ważnym elementem chrześcijaństwa, a wtedy…

Jak to powiązać z liberalizmem? Takie zadaje pytanie. No i pada odpowiedź prosta: liberalizm to wolności gospodarcze. Te idzie łatwo powiązać z zdefiniowanym wcześniej konserwatyzmem. To by się nawet zgadzało. Ale co czynić z – wolnością jednostki? Która wolność jest prymarna? No i tutaj Pan Konserwatysta z sądeckim rodowodem wpadł w namysł. Musiałem zatem zadać celne pytanie.

Zdobyłem się jeszcze na kolejne pytanie odnośnie cytatu z Protagorasa, który padł jakieś 2500 lat temu: człowiek jest miarą wszechrzeczy. To przecież na wskroś liberalne wyznanie – manifest. Nie padła odpowiedź. Pan Konserwatysta wyciągnął pugilares i wręczył mi 200 złotych. Uznałem, że tyle jest warte moje pytanie.

Na odchodne powiedział jednak, że ten cały humanizm jest nieco wątpliwy, a dla niego lepszym źródłem działania jest autorytet. On wskazuje prosto, co trzeba czynić w życiu. Powiedział bez ogródek, że dla niego wskazania Jana Pawła II są ważniejsze niż wywody takiego Sokratesa. Zapytałem: dlaczego? Padła odpowiedź, że dla zaufania autorytetowi nie potrzebne jest większe myślenie. Ono prowadzić może do wypaczeń.

Owszem, indywidualistyczne myślenie to ryzykowna sprawa. Nasze szkoły nie przygotowują do myślenia, zwłaszcza tego o krytycznym charakterze. Ludzie kierują się prostymi wskazówkami i przypada im do gustu uproszczone wyjaśnienia. Sam czasami popadam w takie myślenie. Czytaliśmy kiedyś Kahnemana i „gadzim myśleniu”, takim „z pierwszej piłki”.

Po tej wielce atrakcyjnej rozmowie udałem się do biblioteki. Byłem pewny, że znajdę adekwatną lekturę. Zgodną z treściami moich rozmów. Ludzie biblioteki działają rozlegle, a moi rozmówcy są w porozumieniu z biblioteką. Mam czasami wrażenie, że to nie Ratusz sprawuje władzę, a Biblioteka właśnie. Pan Prezydent proceduje z pozycji biblioteki a nie ratusza. Na to wskazuje wiele dowodów.

Na parapecie leży sobie Moralna polityka. Jak myślą liberałowie i konserwatyści. George Lakoff. Prawdziwe bingo! Myślałem, że otrzymam Leszka Kołakowskiego „Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą?

Lakoffem to nawet Maciek się nie zajmował. Miał wątpliwości co do założeń lingwistyki kognitywnej i teorii radialnej znaczenia. A co ciekawe, że Siostra Izydora zajmowała się semantyką radialną. Zajmowała ją sprawa dualności imienia Jezus i Chrystus. Stała na stanowisku wyższości pierwszego imienia Zbawiciela. To ono, wedle Siostry Izydory, bardziej oddawało sens współczesnego chrześcijaństwa.

Ileż rozmów prowadziliśmy na katechezach w tej sprawie w drugiej połowie lat 70-tych… Chociaż sam Lakoff założenia teorii radialnej struktury znaczenia przedstawił w 1987. A Siostra Izydora dostrzegła tę kwestie jakieś 10 lat wcześniej. Nie cytowała na katechezach zatem Lakoffa a semantykę Gottloba Fregego. Jego dzieło podsunęła nam kiedyś biblioteka. Czytelnicy zapewne to pamiętają.

Gdzie to czytać? Walę prosto pod most nad Dunajcem. Plusk wody będzie mnie uspokajać podczas czytania. George Lakoff analizuje różnice myślenia liberałów i konserwatystów. Koncentruje się na zagadnieniach moralnych. Dla nas w Nowym Sączu to bliskie perspektywy. Czytaliśmy przecież cały pasjans dialogików.

Główną ideą jest to, że różnice polityczne wynikają z odmiennych modeli rodziny. To one kształtują moralność i postawy wobec władzy, wolności i odpowiedzialności. Czyli jednak – rodzina. Ta sprawa jest także bliska sądeckiej wrażliwości. Ciekawe, czy George Lakoff bywał w naszym mieście?

Doszedłem do tego fragmentu książki, gdzie Lakoff przedstawia dwie przeciwstawne hipotezy rodzinne. Modele: surowego ojca i opiekuńczego rodzica. Od razu przypomniał mi się i mój ojciec, z którym toczyłem zażarte debaty. Nie mogłem jednak siebie osadzić moralnie w tych opozycjach. Jak to widział Lakoff?

W konserwatyzmie model „surowego ojca” odzwierciedla rzeczywistość społeczną i biologiczne wzorce hierarchii, które utrzymują porządek i odpowiedzialność. Państwo nie może przejąć roli „opiekuńczego rodzica” bez osłabiania autonomii obywateli.

A w liberalizmie model „opiekuńczego rodzica” jest bardziej adekwatny w nowoczesnym społeczeństwie, gdzie równość i solidarność społeczna sprzyjają dobrobytowi. Zbyt surowa dyscyplina może wykluczać osoby słabsze.

No nie wiem, czy tak w neoliberalizmie myślało się o „wykluczaniu”. Z kolei w konserwatyzmie „autonomia” obywateli czy jest tak ważna? No ale gdzie mnie tam dyskutować z Lakoffem.

Pomyślałem jednak o modelu jaki przyjął Pan Prezydent w Nowym Sączu. Nie miałem wątpliwości, że jest „surowym ojcem” – wobec opozycji. Ale bywa ckliwie opiekuńczy dla szarego obywatela. Owszem, zdarzają mu się słabsze chwile, ale komu się nie zdarzają? Nawet święty Franciszek czasami chrząknął nieprzyjaźnie.

No i czytam o kolejnym problemacie: wolności i odpowiedzialności. Konserwatyzm podobno zakłada, że prawdziwa wolność wynika z odpowiedzialności i samodzielności. Zbyt wiele regulacji i pomocy państwowej ogranicza indywidualną kreatywność i przedsiębiorczość.

Liberalizm wskazuje, że wolność wymaga wsparcia strukturalnego, takiego jak edukacja czy opieka zdrowotna. Bez tego ludzie ubożsi nie mają realnej możliwości rozwoju.

No i ja mam z tym problem także, bo zdaje mi się, że Lakoffowi idzie bardziej o wczesny liberalizm, ten późniejszy nie zwracał dużo uwagi na ubogich. A Pan Konserwatysta mówił o wolności gospodarczej, a nie o odpowiedzialności i samodzielności, które wpisują się w wolność jednostkową. Kto ma zatem rację: sądecki Pan Konserwatysta, czy George Lakoff amerykański profesor socjologii?

Jest i trzecia sprawa – sprawa równości. Konserwatyści kwestionują równość wyników. To jest utopią. Ona niszczy motywację do pracy i postępu. System powinien nagradzać wysiłek, a nie równać różnice. Liberałowie twierdzą, że nierówności często wynikają z niesprawiedliwości systemowej, a nie tylko z braku wysiłku. Państwo powinno interweniować, aby zapewnić sprawiedliwość społeczną.

No i tutaj mam wątpliwości. Czy Lakoff nie widzi liberałów nazbyt lewicowo. Gdy pada „sprawiedliwość społeczna”, to jest mało liberalne, podobnie jak nierówności. To prawda, że konserwatyści stawiają na konkurencję, ale i liberałowie na nią stawiają. U nas w Nowym Sączu jest całkiem liberalnie. Milionerów mamy sporo. Wynagrodzenia jednak relatywnie niskie. Lewica w Nowym Sączu w zasadzie nie istnieje. Lakoff opisuje nasze miasto, takie mam wrażenie.

Kolejne zagadnienie jest bardzo moralne. Idzie o to, czy jej podstawy powinny wynikać z siły czy też z ochrony. No i Lakoff znowu udziela odpowiedzi zaskakującej jednak. Otóż liberalizm twierdzi, że społeczeństwo powinno być mierzone zdolnością do ochrony najsłabszych, ponieważ wszyscy powinni mieć równe prawa i szanse niezależnie od swojej sytuacji początkowej. To jest lewicowe, a nie klasycznie liberalne.

Podejście konserwatystów jest jasne: silne jednostki budują społeczeństwo, a wspieranie słabych grup może prowadzić do stagnacji i nieefektywności. Naturalna selekcja w społeczeństwie działa na jego korzyść. Tak nawet sugerował sądecki konserwatysta, którego spotkałem.

Czytam sobie teraz o roli empatii w polityce. To nawet brzmi zabawnie, gdy pomyślimy o kampaniach wyborczych w USA, w Polsce i niedawnej w Nowym Sączu. Ilość empatii w polityce jest bliska zeru. Jeżeli empatię umieścimy pomiędzy siłami politycznymi. Szkoda, ale tak jest. Tutaj chodzi jednak o empatię wobec elektoratów.

Empatia dla konserwatystów jest wartością prywatną, a nie narzędziem politycznym. Polityka oparta na empatii może prowadzić do nieefektywności i roszczeniowości. Przy takim założeniu, to wyborcy ubożsi nie powinni głosować na takich nieempatycznych konserwatystów. A głosują jednak.

Lakoff opisuje podejście liberałów, że empatia jest dla nich kluczowa. Chcą zrozumieć potrzeby obywateli i tworzyć sprawiedliwą politykę. Bez niej instytucje tracą związek z rzeczywistością społeczną. To bardzo romantyczne jest. Ale zdaje się, że jakoś mniej pasuje do liberałów, a do neoliberałów zupełnie nie pasuje.

Co teraz mam myśleć? Idę sprawę przemyśleć pod „mój sklep”. Mam w kieszeni 200 zł…

PS

Czytajmy mądre książki.

Co można posłuchać czytając Georga Lakoffa? Ostatnio zaproszono do Nowego Sącza Atom String Quartet. Koncert odwołano, bo nie było chętnych. To rewelacyjny zespół, zapełnia sale na całym świecie, a u nas jednak nie udało się. Sala była natomiast pełna jak przyjechał wcześniej ultrakonserwatywny stand-uper… W Starym Sączu na jazzowym festiwalu byłaby pełna sala… Tutaj zapis pewnego koncertu Atomu:

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj