Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu czyta „O demokracji w Ameryce” Tocqueville`a

Reklama

CZĘŚĆ TRZYDZIESTA SIÓDMA

Chodzę po mieście z Rozumem i wiarą Pierre Theilharda de Chardin w ręku. Odczytuję fragmenty kandydatom na posłów. Czytam te o miłości i jej roli w życiu człowieka, ale także jako instrumencie do rozpoznawania konstrukcji wszechświata. Jedni słuchają uważnie, inni protekcjonalnie lekceważą. Ale ogólnie tekst de Chardin robi wrażenie. Chadeccy kandydaci, a jest ich przewaga, gdy słyszą, że to Ksiądz Proboszcz zaleca, to stają na baczność. Jeden kandydat nawet przeżegnał się.

Miałem także mało przyjemną rozmowę z dwoma tajemniczymi osobnikami. Zarzucili mi bez ogródek, że jestem … niemieckim agentem wpływu. Takim się stałem, ponieważ nie poparłem w żadnym tekście rezolucji reparacyjnych. Gdy się nie popiera, to się jest przeciwnym. Powiedziano onegdaj: kto nie jest z nami jest przeciwko nam. A ja zwyczajnie nie chcę o tym mówić i pisać. Co do „agenta wpływu”, to się przyznaje do agentury starożytnej Grecji i jestem agentem: safizmu, filozofii minimalizmu, tej z emblematem: wiem, że nic nie wiem. Pożegnałem tych dwóch Panów. Ale jakoś ich polubiłem, bo czuje sympatię do wszystkich, którzy ze mną rozmawiają w przestrzeni publicznej.

Reklama

Spotkałem także Pana Redaktora w sytuacji dość niezwykłej. Otóż, chodził po trawniku, tym na tyłach naszego ratusza. Był wyposażony w pewne zdumiewające urządzenie: wykrywacz metalu, takim także wykrywa się miny. On zaś badał podglebie ratuszowego trawnika. Zapytałem go grzecznie: co robi. On odburknął, że prowadzi śledztwo, że szuka „kocopałów”, takich ekskrementów dziennikarskich, z których lepione są potem przedziwne konstrukty. A tych zaś jest zdecydowanie zbyt wiele w sądeckiej przestrzeni medialnej. Mnie się wydawało jednak, że Pan Redaktor żartował. On pewnie szuka monety, 5 złotych, które zgubił. Prawdziwy kawalarz z Pana Redaktora.

Udałem się wprost pod bibliotekę publiczną. Niosłem z dumą Rozum i wiarę. Odłożyłem ją na proboszczowym parapecie. Na parapecie bibliotecznym czekała już na mnie pozycja. De la démocratie en Amérique. O demokracji w Ameryce. Alexis de Tocqueville. Opasłe tomisko. To dobrze, że jest oryginale. Można wyłowić niuanse. Czytam dobrze po francusku, chociaż nie mówię. Francuskiego nauczyłem się w miłosnym porywie wobec Cathrine Deneuve. To było po tym gdy ją zobaczyłem we Wstręt Polańskiego. Kiedyś już o tym wspominałem.

Dlaczego biblioteka postanowiła zaserwować właśnie taką pozycję? To oczywiste. Dzień wyborów zbliża się, to już za tydzień. Powtarza się truizm, że wybory, to jest święto demokracji. Ciekawe, czy tę pozycję Alexis de Tocqueville znają nasi sądeccy kandydaci? Na pewno tak, oprócz tego znają również: Tomasza Hobbesa, Johna Locke, Monteskiusza. To są przecież ojcowie demokracji zwanej również liberalną, albo parlamentarną. Kandydaci nie startowaliby na tak zaszczytne urzędy nie znając podwalin nowożytnej demokracji.

Poszedłem z księgą Alexis de Tocqueville pod ratusz. Tam poczuć można ducha demokracji. Chociaż de Tocqueville to bardzo ciekawy, taki hybrydowy demokrata. Na pewno nie jest entuzjastą demokracji. Trochę przypomina Winstona Churchilla, chodzi o jego znaną opinię na temat demokracji. Czytam tę książkę drugi raz. Pierwszy czytałem w 1981 podczas wzmożenia wolności w czasach Solidarności. Interesowało mnie wówczas zagadnienie gry, balansu pomiędzy darem wolności i postulatem równości.

Dziełko jest pisane oryginalnie, to takie połączenie reportażu z esejem polityczno-socjologicznym. Tą częścią reporterską nie będę się zajmował. Skoncentruje się na pestce socjologicznej i politycznej. De Tocqueville prowokacyjnie pisze, że w społeczeństwie możemy mieć, albo całkowitą wolność, albo całkowitą równość. Jak to rozumieć? Tak, chodzi o istniejącą sprzeczność pomiędzy równością i wolnością. Po przeczytaniu tego fragmentu wstałem i okrążyłem nasz ratusz.

Chodzi o to, że człowiek wolny może nastawać na wolność drugiego, a wtedy ten nie będzie wolny. Dbałość o równość idzie także wbrew wolności jednostki. To jest sprzężone ze sobą. No i teraz de Tocqueville zastanawia się, jak zbalansować wolność i równość. To zasadnicze zagadnienie filozofii liberalnej i jej klasyka – de Tocqueville. Żył i działał w XIX wieku. Był politykiem i myślicielem. Nie bardzo lubił rewolucję, ponieważ jego rodzinę ona doświadczyła. Ale zdawał sobie sprawę, że rozwój nowoczesnych społeczeństw musi zaadaptować demokrację. De Tocqueville pojechał do USA w celu zbadania skutków powszechnego głosowania przez białych mężczyzn. Francja nosiła się z zamiarem wprowadzenie wyborów powszechnych (dla mężczyzn).

Chciałem teraz wkroczyć do ratusza, udać się wprost do gabinetu Pana Prezydenta, aby zadać centralne pytanie: jaki jest przepis na właściwy balans wolności i równości? On zapewne to wie, a i uwzględni w tym tandemie także i braterstwo. Posiadające jednak kluczowy komponent miłości. Może nawet zaadaptuje Pan Prezydent do konstruktu braterstwa także i miłość, wedle przepisu Pierre de Chardin? Powstanie wówczas cudowna triada! Wolność, równość i miłość. Tak doszłoby do interpretacyjnego zapętlenia myśli dwóch Francuzów: Pierre Theilharda de Chardin i Alexis de Tocqueville. To byłby istotny wkład Pana Prezydenta w rozwój europejskiej i światowej myśli. Jakże ja jestem ciekawy stanowiska Pana Prezydenta w tych wielkich sprawach.

Alexis de Tocqueville nie wskazuje jednak powiązania braterstwa i miłości. Wskazuje na – godność. To taka wartość średnia, jednocząca. Jak to się dzieje? Chcemy być jednocześnie wolni i równi. To czyni tę aspirację godnościową. De Tocqueville założył, że ludziom jednak bardziej zależy na równości i to z przyczyn egoistycznych. Ludzie są w stanie zrezygnować z części wolności na rzecz równości, w imię tego, aby inni nie mieli lepiej. Zapachniało teraz Hobbesem i jego: człowiek człowiekowi wilkiem.

Z tego – prymatu równości nad wolnością – wynikają pewne zagrożenia dla państwa i demokracji. Jest i inne zagrożenie, że gdy ludzie zajmą się sobą, dorabianiem się, to ludzie wycofują się ze spraw publicznych, a rząd wtedy korzysta i może mieć zapędy autorytarne. De Tocqueville widzi przeciwwagę dla takich zakusów w elitach społecznych. Jakże to we współczesnej Polsce brzmi obrazoburczo. Elity mogą mieć jakąś pozytywną rolę społeczną?

De Tocqueville widział inne zagrożenia w demokracji, wynikające z postulatu równości. Ona bowiem generuje przeciętność i bezmyślność. To zaś wpływa na obniżanie poziomu kultury. Mogą temu przeciwdziałać jednostki wybitne, na przykład artyści. Demokracji zagraża tyrania większości, która w podążaniu za równością chce narzucić swoją wolę i gusta.

Czy coś tutaj nam się niedobrze kojarzy? Suweren nie może szarżować bez ograniczeń. Nie może demokracja przerodzić się w dyktaturę większości. Ale nie chcę i nie mogę tak tutaj pisać, bo jeszcze dopiszą mnie do jakiejś listy wyborczej i stanę się – kandydatem do sejmu. To byłby koniec mojej niezależnej misji publicznej. Poza tym, ja się nie nadaje na salony. Ja dobrze czuję się na ulicy.

De Tocqueville pisze, że społeczeństwo demokratyczne składa się z ludzi … samotnych. Jak dokonać redukcji dewastującej psychikę samotności? Trzeba odwołania się jednostki do ogółu, narodu. Trzeba kreować wyższe idee, cele o charakterze ogólnym. Co wedle de Tocqueville jest ratunkiem i narzędziem? Jest nim niezależna prasa! Ale w XIX wieku była tylko prasa, a teraz mamy media. Czy to jest jednak zaskakujące, że media są panaceum na samotność? One mogą jednoczyć jednostki wokół spraw ogólnych, społecznie doniosłych. Media także zapewniają równość, wedle de Tocqueville.

Czyli zatem, ta moja tutaj pisanina ma sens, ponieważ może jednoczyć czytelników wokół wielkich idei myśli filozoficznej, teologii, muzyki. Czytając ten tekst w niedzielne popołudnie można poczuć się także mniej samotnym w czasoprzestrzeni. Ktoś teraz przytomnie powinien dostrzec, że taką rolę w naszym mieście może pełnić … Kurier Nowosądecki.

Warunkiem dla konstruktywnej roli mediów wedle de Tocqueville jest niezależność mediów od władzy. Ten warunek musi być spełniony. Czy spełnia go nasz Kurier Nowosądecki? Ostatnio wyciągnąłem z kosza na śmieci schludnie poskładany Kurier i przejrzałem go od deski do deski. Wspaniały papier, doskonałe wydawnictwo. Naliczyłem także na 12 stronach, 12 fotografii … Pana Prezydenta. Był bodaj na każdej stronie. Pan Prezydent zasługuje na publiczną obecność, choćby z racji funkcji, także osiągnięć. Ale o tym musi zadecydować niezależny dziennikarz, publicysta, a nie podwładny Pana Prezydenta. Kto podejmuje redakcyjne decyzje w Kurierze, tego ja nie wiem.

Alexis de Tocqueville bardzo znamiennie wypowiedział się na temat inteligencji w kontekście równości. Pisze dość gorzko: „nierówność umysłów jest dziełem Boga i człowiek nie jest w stanie tego zmienić”. To przykre, że taki jest wymiar człowieka. Czy nie lepiej byłoby, aby każdy posiadał umysłowość Alberta Einsteina? No choćby Księdza Proboszcza. Właśnie, a gdyby jego zapytać: dlaczego tak właśnie Bóg postanowił i ludziom dał różne rozumy? Czy nie lepiej byłoby, aby każdy mógł sobie wybrać, w sposób wolny, tajny i równy własną umysłowość? Ja wybrałbym alternatywnie konstrukcję umysłu Sokratesa albo Wolfganga Amadeusza Mozarta. Najlepiej to połączenie! Właśnie, powinna być możliwość kumulowania!

No i teraz wpadłem na doskonały pomysł. Prawdziwą niezależność dałby naszemu Kurierowi Nowosądeckiemu… No kto? A ja podsuwam kandydaturę Pana Redaktora! Czasami rozwiązania genialne są pod ręką, tylko my ich nie dostrzegamy. Myślimy bowiem schematycznie i zdaje nam się, że coś mądrego wymaga większego zachodu i wysiłku intelektualnego. A jak powiedział pewien filozof: genialność tkwi w prostocie! A gdyby nawet uczynić Pana Redaktora zawiadowcą wszystkich sądeckich mediów? Ja także już znajduję się pod jego konstruktywnym wpływem. Wolę gdy mnie strofuje niż chwali. Krytyka wychowuje i uskrzydla.

Alexis de Tocqueville mógłby stać się patronem sądeckich mediów. Aby to podkreślić wyraźnie, można nadać jakiemuś rondu imię Alexis de Tocqueville. Na ta okazję (nadania imienia) można byłoby zaprosić Prezydenta Republiki Francuskiej. Gdybyśmy jeszcze jakiemuś drugiemu rondu nadali imię Pierre Theilharda de Chardin? Jak nic mamy wizytę w Sączu Prezydenta Francji. Jak przyjedzie do Nowego Sącza, to nie prowadźmy go jednak pod pomnik „za wolność”.

Alexis de Tocqueville napisał takie ciekawe zdanie: Demokracja nie daje narodowi rządu najbardziej sprawnego, lecz dokonuje tego, czego najzręczniejszy rząd dokonać nie jest w stanie: rodzi w całym organizmie społecznym niespokojne ożywienie, przemożną siłę i energię, które nie mogłyby bez niej zaistnieć i które – przy sprzyjających okolicznościach – mogą zdziałać cuda. Na tym polega jej prawdziwa wyższość. Czy tak się stanie po wyborach? Czy wiedzą o tym kandydaci? Czy wiedzą o tym „wolnościowcy’? Czy to także tyczy się rządów naszego Pana Prezydenta? Mnożą się pytania.

Siedzę sobie pod Kasztanem i czytam O demokracji w Ameryce. Alexis de Tocqueville. Liście spadają na karty książki. A ja się przy tym bardzo zamyślam. Staje się nasączony sensem, który otwiera mi drogę do sedna wiedzy. Aby tam dotrzeć, trzeba oczyścić, przepłukać arterie intelektu. Wiem jak to uczynić. Idę zatem pod „mój” sklep.

PS

Czytajmy mądre książki.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj