Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu czyta „Principia Mathematica” Bertranda Russela

Reklama

CZĘŚĆ TRZYDZIESTA DRUGA

No i siedzę sobie na Wałowej. Podarowali mi całą pizzę (gamberi) w tym bistro, o którym ostatnio pisałem. Trzeba także wyjaśnić „znaczenie” słowa „bistro” na gruncie filozofii analitycznej. Bistro to lokal gastronomiczny, który jest specyficzną kombinacją restauracji z barem i kawiarnią. Tak, ale to na Wałowej to nie jest kanoniczne bistro. Tam śpiewają i to nie do kotleta, tylko tuż po zamówieniu tagliatelle i tortellini wykonują znane arie operowe. Preferują Pucciniego i Verdiego.

Miałem także zajmującą rozmowę z pewną szykowną Panią, tuż przy kasztanie. Po pierwsze, Pani jednoznacznie stwierdziła, że kasztany są mało przyjaznymi drzewami. Nie jestem biegły w zagadnieniach dendrologicznych, ale jestem pewien, że nasz kasztan ma dobry wpływ na nas. Jest redutą przeciw betonozie na sądeckim rynku. Jest także „żywym” świadkiem naszych sądeckich spraw i to już od I wojny światowej.

Reklama

Po drugie, zacna Pani mocno skrytykowała III Symfonie Mikołaja Góreckiego. Dopatrzyła się w niej nawet elementów … disco polo. To mnie zadziwiło. Ale repetycja, powtarzanie motywów, które stosuje Górecki może nasuwać takie skojarzenie. Wszak powtarzanie motywów, refrenów, jednostajnie wybijany rytm, to stałe elementy disco polo. Chciałem Panią przekonać i zacząłem opowiadać o konwergencjach Góreckiego i Antona Weberna – ucznia wielkiego Arnolda Schönberga.

Górecki mocno grawituje ku dodekafonii i aleatoryzmowi. Nawiązuje również do serializmu i punktualizmu. A to wszystko już zupełnie nie ma nic wspólnego z disco polo. Do tego dochodzi przejrzystość faktury muzycznej, jej geometryczność. No i wielkie znaczenie i rozgrywanie – ciszy. Górecki to awangardowy kompozytor. Tak mówiłem, bo chciałem uwiarygodnić się troszkę, ale i zaimponować Pani. Czy ją przekonałem? Tego nie wiem. Ona na koniec naszej sympatycznej rozmowy włączyła mi ze smart-telefonu pewien „kawałek”. Nazwała go operą. Na Boga, nie była to aria operowa. Myślę, że tego nie będą jednak śpiewać w bistro na Wałowej. 

Piszę o tym wszystkim, dywaguję, bo odczuwam podenerwowanie związane z parapetami bibliotecznymi. Dywagowanie na ogół to pejoratywna przypadłość mówiących i piszących. Że zamiast na temat, to tak pitolą i to nie wiadomo w sumie o czym. Ja pracuję nad eliminacją takich fragmentów mojej pisaniny. Tym samym nastąpi oczekiwana redukcja tych dłużyzn. Ale przyznać muszę, że potrzeba dywagowania bywa silniejsza ode mnie. W pewnym wieku ma się zwyczajnie zbyt dużo skojarzeń. To wynika z przeżytego życia i czasami nieznośnego ciężaru doświadczeń. Idę pod biblioteczną elewację.

Ciągle przeżywam Dwa dogmaty empiryzmu Willarda van Ormana Quine. Jego można czytać bez końca. Jestem pod biblioteką. Na parapecie leży sobie książka, wielkie tomisko. Bertrand Russell. Na i jest Principia Mathematica. W 7 klasie podstawówki, na kółku matematycznym, chwyciliśmy się za to, ale nie przebrnęliśmy tego nawału logiki. Ona przytłoczyła nas zupełnie i jej 700 stron. Chyba byliśmy jednak za młodzi na ten tekst. No to teraz mam poprawkę. Dla jasności Russell napisał Principia wraz w Alfredem Whiteheadem, ale to Russell grał pierwsze skrzypce.

Principia to dość dziwne dzieło. Wydawać by się mogło, że to będzie klasyczna, ciężka matematyka. W tym dziele jest pokazane: jak matematykę można zredukować do logiki i proklamować – logicyzm. Tam mamy osławioną: Metodę Analizy Logicznej. Jest jasne teraz, że biblioteka proponując tę pozycję chce fortyfikować nasze kompetencje w ocenianiu programów wyborczych. Metoda logiczna ma nas uchronić przed populizmem i pułapkami marketingu politycznego w trwającej kampanii wyborczej. Zapnijmy zatem pasy, napijmy się zimnej wody i odlatujemy w przestrzenie logiki…

Russell postanowił zaprezentować metodę analizy logicznej na przykładzie zasadniczej sprawy. Odwiecznego zagadnienia istnienia – niebytu. Z tą sprawą zmagali się najwięksi. Parmenides stwierdził, że niebytu – nie ma. Platon uznał, że niebyt jest definitywnym przekreśleniem wszelakiego istnienia. Wtedy jest nicość. Co ciekawe, dopuszczał także istnienie niebytu – innego. Ale jakiego, tego nie powiedział wyraźnie.

Gottfried Leibniz zadał słynne pytanie: dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Odpowiedział, że „nic” jest łatwiejsze niż „coś”. Przewrotne. Henri Bergson uznał, że pojęcie niebytu jest bezsensowne i przedstawił sążnisty dowód na to twierdzenie. Martin Heidegger oryginalnie przekonywał, że niebytu można doświadczać poprzez – trwogę – uświadomienia sobie faktu bycia-ku-śmierci. Mocne.

A co na temat niebytu powiedziałby Ksiądz Proboszcz? On musi mieć jakieś jasne stanowisko. Może i takie, że niebyt to piekło. Ale koncepcja istnienia piekła przeżywa obecnie kryzys. Ksiądz Proboszcz może preferować takie oto odwrócenie: Ci, którzy dostąpili zbawienia przechadzają się po nieboskłonach pod rękę z … świętą Faustyną, łowią niebiańskie ryby z świętym Franciszkiem w trybie no kill. A wszelacy ateiści po prostu nie istnieją. Nie ma ich po śmierci. Mają taki status istnienia, w jaki wierzyli za życia. To nawet jest sprawiedliwe. Masz to, w co wierzyłeś za życia! A co z agnostykami? Co ze mną? Może będę przez całą wieczność spacerował po sądeckim rynku? Siedział pod kasztanem…

Na gruncie filozofii analitycznej Bertrand Russell sformułował pytanie: Czy każdemu zdaniu bądź myśli musi odpowiadać jakiś obiekt? Mamy takie oto zdanie człowiek żyje na ziemi. Temu zdaniu odpowiada fakt. To wydaje się proste. Ale jeżeli sformułujemy takie zdanie: mięsożerne krowy nie istnieją, to już sprawa się gmatwa. Teraz bowiem chodzi o zagadnienia języka. Pojawia się ZNACZENIE. Czy każde zdanie musi mieć pokrycie w rzeczywistości? Po namyśle można dojść do wniosku, że tak być powinno. Ale teraz, jeżeli ktoś tak założy, to pojawiają się zasadnicze konsekwencje.

W ten sposób można dojść do zagadki – niebytu. A jaka jest zagadka niebytu w kontekście kampanii wyborczej? Tutaj nagminnie spotykamy się z niebytem. Pustosłowie, demagogia to swoisty – niebyt. Do tego dochodzą fake newsy. Przecież niektóre fake newsy brzmią bardzo wiarygodnie. Jak je wyłapywać w czasie kampanii i nie tylko?

To już bardzo bliskie zdefiniowania kluczowej kwestii tak zwanych: negatywnych zdań egzystencjonalnych. Taka nazwę ukuła filozofia analityczna. Takim określeniem posługiwał się właśnie Bertrand Russell.

Negatywne zdanie egzystencjalne ma postać: X nie istnieje. Jest podmiot. Jest orzecznik. Fake news kampanijny musiałby mieć postać: Pragmatyczny plan rządu nie istnieje. Niech jeszcze nie cieszą się zwolennicy opozycji. Tutaj jest pewien myk i to na wysokiej strunie logiki. Potrzebujemy nowej metody na rozwiązanie starych problemów. Potrzebujemy języka czystego myślenia.

X to mięsożerna krowa (pragmatyczny plan rządu). I ta krowa (plan) ma WŁASNOŚĆ NIEISTNIENIA. Ta własność właśnie jest kluczowa dla zrozumienia kwestii. Czyli istnieje COŚ – mięsożerna krowa – co posiada własność nieistnienia.

Teraz nasuwa się pytanie: jak powinno się interpretować te zdania? Czy nieistniejący X jednak jakoś istnieje? Sformułowano przecież zdanie o X. Ono już istnieje, poprzez własność nieistnienia. To poszerza byt. Ale może jednak go nie poszerza?

William Ockham nawoływał, aby nie mnożyć bytów ponad miarę. Stworzył nawet w tym celu słynną brzytwę Ockhama. Negatywne zdania egzystencjonalne mnożą byty. Jest nawet hiperinflacja bytów. Każdy fake news wyborczy jest bytem i to zbędnym. On służy zwycięstwu wyborczemu. Kto posługuje się fake newsem jest oszustem i władza mu się nie należy.

Bertrand Russell zmierzył się z  tematem bardzo skutecznie. Rozwiązanie tego problemu jest stosunkowo proste. Trzeba tylko rozróżnić dwa typy zdań. Są bowiem zdania JĘZYKOWE i zdania LOGICZNE. Oba typy zdań tworzą język, ponieważ logika także ma swój język – rachunek predykatów (pierwszego rzędu). Część czytelników teraz przerywa czytanie zupełnie niepotrzebnie. Rachunek predykatów to takie działania na zbiorach, one należą, nie należą, są kwantyfikatory, symbole równości. To nic takiego trudnego, ale zostawmy to.

Formy językowe i gramatyczne naszego języka są zwodnicze. Należy je przekształcić w formę logiczną. Ta operacja doprowadzi do rozwiązania problemu. Trzeba zdanie języka naturalnego przełożyć na zapis logiczny – rachunku predykatów. Metodą analizy logicznej jest tym właśnie – przekładaniem. To zaproponował i przedstawił Bertrand Russell w Principia. To właśnie teraz czytam. Mam ulotne wrażenie, że to rozumiem. Szybko zapisuję, aby nie zgubić sensu.

Analiza logiczna wyjaśnia widoczną sprzeczność poprzez rozróżnienie dwóch warstw językowych: POWIERZCHNIOWEJ i GŁĘBOKIEJ. Rachunek predykatów pozwala dotrzeć do warstwy głębokiej i zdemaskować pozorne i intuicyjne odczucia.

No i pada wreszcie rozwiązanie: Zagadka niebytu to zwykłe NIEPOROZUMIENIE językowe. Fake newsy kampanii wyborczej są nieporozumieniem językowym, chociaż wiem także, że są manipulacją spin doktorów.

Nieporozumienia językowe są źródłem wielu kłopotów na gruncie filozofii i religii. Tak twierdzili zwolennicy logicyzmu utrzymując, że wszystko sprowadza się do logiki. To umożliwia dalekosiężną operację dekonstruowania wielu nieśmiertelnych problemów.

Jeżeli zaś potraktujemy negatywne zdania egzystencjonalne jako nieporozumienia językowe, to rzeczywistość ma pokrycie w języku. Niebyt nie istnieje. On jest nieporozumieniem. Uff.

Piekło jest nieporozumieniem językowym! Ale i życie pozagrobowe także. Tego Ksiądz Proboszcz tolerować nie będzie. Ale Bertrand Russell tak wyjaśnia wyłącznie na gruncie logiki. Teologia zaś nie posługuje się logiką. Ksiądz Proboszcz teraz przytomnie doda, że kluczowe jest Objawienie. Ono konstytuuje ontologię drugiego świata. Koniec i kropka. Bertrand Russell mogą sobie analizować skrzydlate świnie, mięsożerne krowy.

Uzbrojeni jednak w metodologie analizy logicznej przejdźmy do eksperymentowania. Formujemy zdanie: Bóg nie istnieje. Ale czy to jest „negatywne zdanie egzystencjonalne”? Ale jednak czymś ono się różni od zdania Człowiek nie istnieje.

Uzbrojony w metodologię analizy logicznej Russella idę do „mojego” sklepu. Nikt mnie już niczym nie zagnie. Ale przed Księdzem Proboszczem czuje nadal respekt. Panu Prezydentowi chciałbym jednak zbudować szereg „pozytywnych” zdanie egzystencjonalnych. Wyrzucam „nie” ze zdania i tworzę… Niedokończony stadion istnieje. Funkcjonujące ronda istnieją. Lodowisko istnieje. Kurier Nowosądecki istnieje. Ofensywa inwestycyjna istnieje. Problem z grą Sandecji istnieje.

PS

Czytajmy mądre książki

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj