
CZĘŚĆ TRZYDZIESTA SZÓSTA
Na sądeckiej starówce, na ulicach jest więcej kandydatów na posłów niż zwykłych ludzi. Starówka ożyła. Jest gwarno. Kandydaci wygłaszają oświadczenia. Rozdają ciągle ulotki, jabłka, pączki, częstują kawą. Jest podniosła atmosfera. Chce się żyć! Odradza się wspólnota. Poczułem nawet pewne mistyczne wzruszenie.
Podobno dwóch kandydatów – partii rządzącej i opozycji – wpadło sobie w ramiona na Jagiellońskiej. Wycałowali się soczyście, z dubeltówki. Ktoś potem mówił, że to jednak plotka. Że to całowała się jednak para zakochanych z osobna popierająca przeciwne obozy polityczne.
Mnie także udzieliła się ta atmosfera. Poczułem się o 10 lat młodszym. Chcę coś robić. Gdyby mi dano miotłę, to zamiatałbym Jagiellońską. Tak mógłbym konsumować poczucie wspólnego działania w przestrzeni publicznej naszego miasta. Miotły nikt mi nie wręcza, więc udaję się do biblioteki publicznej. Oddam Panu Prezydentowi płytę z III symfonią Witolda Lutosławskiego.
A właśnie, ostatecznie nie pojawił się Ksiądz Proboszcz na tym przesłuchiwaniu płyty. Stało się tak najpewniej przeze mnie. Przecież ja nie podałem godziny spotkania ani miejsca spotkania. Taka gapa ze mnie. Ksiądz Proboszcz jest zatem: nieobecny – usprawiedliwiony. Muzyka Lutosławskiego zrobiła wielkie wrażenie na Zagłobie i Włochach. Planują ją regularnie odtwarzać w swoich lokalach w prime time.
Idąc po płycie rynku spotkałem Redaktora, tego który ostatnio mi nawkładał do słuchu. Był jakiś smutny. Redaktor kopał sobie puszkę po napoju energetycznym. Trochę hałasował. Wyglądało jakby z kimś niewidocznym rozgrywał swój mecz. Coś mówił do siebie. Uderzał puszkę lewą nogą. Trzeba przyznać, że ma bardzo dobrze ułożoną tą lewą nogę. (Sandecja znowu przegrała mecz.) Przystanął nagle i zaczął wzywać kogoś: chłopaki zagrajcie ze mną. Żal mi się go zrobiło. Podszedłem i szczerze go wycałowałem. Był zadowolony. Nie przyłączyłem się jednak do gry, bo w moim wieku już każdy krok wymaga wysiłku. Zasugerowałem Redaktorowi również, aby swoje rozgrywki przeniósł z okolic papieskiego pomnika pod kasztan. Tam jest lepsze miejsce na takie figle i harce.
Jestem pod biblioteczną elewacją. Na parapecie leży niewielka książką. Rozum i wiara. Pierre Teilhard de Chardin. To na pewno nie jest filozofia analityczna. Książka leży na proboszczowym parapecie. Czyli Ksiądz Proboszcz postanowił wejść do gry, zabrać głos, postawić pytania, a nawet pewną kontrę tej ofensywie filozofii analitycznej w naszym mieście.
Tak właśnie, w naszym mieście mamy do czynienia z dwoma ofensywami. Tę inwestycyjną prowadzi wytrwale Pan Prezydent. A ofensywę filozofii analitycznej prowadzi biblioteka publiczna. Jakiż to zdumiewający, ale i zachwycający kontrapunkt!
Ksiądz Proboszcz dobrał lekturę de Chardin ze szczególną wprawą i wyczuciem. Wiem o tym, ponieważ czytałem kiedyś namiętnie de Chardin. Omawialiśmy obfite fragmenty na katechezie z siostrą Izydorą. Rozum i wiarę de Chardin nie można łączyć z Fides et ratio, encykliką naszego sławnego Rodaka na Lateranie. Encyklika jest przesączona tomizmem i tym samym rozum podporządkowuje wierze. „Skrzydło” rozumu jest zatem jakby mniejsze od skrzydła wiary. Ta jest prymarna, rozum jest wtórny.
Idę czytać Rozum i wiarę oczywiście pod bazylikę, na ulicę Ducha. De Chardin to szczególna postać. Jezuita, geolog, paleontolog. Prawda, że zaskakujące połączenie. De Chardin łączy również dwa skrajne obszary, jeżeli tak można zdefiniować: mistykę katolicką i materialną rzeczywistość. Powiązał zaskakująco inteligentnie także: naukę, filozofię i religię. Co może łączyć zwykły kamień – cząstkę materii z Sercem Jezusa? De Chardin potrafi to wyjaśnić i dokonać twórczego połączenia skrajnych spraw. Aby to zrozumieć trzeba zdefiniować system wszechświata. Ale to wszystko trzeba po kolei wyjaśnić.
Wszystko bowiem co istnieje – istnieje na podstawie myśli. De Chardin widział wszystko jako CAŁOŚĆ. Ona zaś rozwija się ciągle. Ewolucję traktował jako teorię – fakt. Ewolucja nie ma wymiaru darwinowskiego, ale dotyczy wszystkiego co jest. Ma ona charakter – stożkowy! Od pierwotnego rozproszenia w podstawie stożka, do ostatecznej zbieżności w punkcie – na szczycie stożka. Idzie to od punktu Alfa do punktu Omega. Wszystko dąży do doskonałej jedności.
Tę złożoną całość można pojąć dzięki – zmysłowi kosmicznemu. De Chardin to dość zawile wyjaśnia, jako świadome poczucie pokrewieństwa z wszechświatem. Czyli chodzi o „poczucie”. To zbliża do mistyki. Jak się to poczucie uzyska to zrozumie się grę, relację pomiędzy materią a duchem. Wtedy pojmie się istotę życia i samej myśli. Tutaj padają nazwy etapów: przedżycia, życia, nadżycia, myśli. Jest: kosmogeneza (powstanie kosmosu), biogeneza (powstanie życia), noogezneza (powstania człowieka), chrystogeneza (spełnienie ewolucji w Chrystusie). Duży rozrzut, duży zasięg powiązań. Ale to dopiero początek…
W centrum wszechświata jest człowiek. To czysta myśl antropocentryczna. De Chardin stworzył misterną sekwencję. Na początku był świat biologiczny. Wraz z pojawianiem się człowieka rozpoczęła się faza ewolucji świadomej. Wolne i nieskrępowane działanie człowieka w świecie nadaje charakter personalistyczny i to zmierza ciągle do maksymalizacji znaczenia człowieka. Ta antropologia ma mocny rys filozoficzny, który w fazie późniejszej przekształca się w … teologię. Tak, Teilhard był w końcu jezuitą.
Ludzkość na świecie ciągle zwiększa stężenie świadomości, następuje przyrost wolności i personalizacji. Teilhard nazwał to noosferą. Wszystko zmierza do punktu Omega. Jednoczy się. Organizuje się. Przezwycięża ograniczenia: ekonomiczne, polityczne, psychiczne. Następuje koncentracja. Nasila się świadomość i spirytualizacja. Refleksja ludzka ciągle się wzmaga. To taka myśląca, samoświadoma – powłoka ziemi. Prawda, że to ładne i zgrabne?
Jednostka i zbiorowość nieustannie się wspomagają w akcie synergii. Tak właśnie personalizują się i poprzez to humanizują – jednostka i zbiorowość. Końcem ewolucji jest całość – punkt Omega. Ten punkt jest – osobą! Jest Chrystusem. Jako Omega jest dla ludzi dosięgalny, a także nieunikniony we wszystkich rzeczach, także w tym zwykłym kamieniu. Chrystus, aby zająć pozycję Omega musiał zdobyć wszechświat w trudzie i męce wcielenia się w człowieka. To było konieczne, aby tchnąć duszę we wszechświat. To wcielenie było dramatem, wedle de Chardin. Dramat ludzki uczestniczy w boskim dramacie. Pamiętamy Filozofię dramatu Józefa Tischnera…
Ksiądz Proboszcz wie, że to rymuje się z katechizmem. Ja to czytam w krytycznym wzruszeniu siedząc na krawężniku na ulicy Ducha. Przyznam się, że ja lubię spójne opowieści, zwłaszcza te, które kończą się szczęśliwie. De Chardin jest optymistyczny.
Jest także kilka ważnych kwestii dla tej postępującej ewolucji wszechświata. Ważna jest miłość. Zapewnia powszechność i jednocześnie konserwuje tożsamość i odrębność. Chodzi wszak o jednostkową personalizację. Wszyscy jesteśmy wezwani do miłości. Szczytowym spotkaniem jest to pomiędzy kobietą i mężczyzną. No i de Chardin pisze bez wątpliwości, że kobieta jest dla mężczyzny – symbolem świata! To miłość jest w stanie obudzić w człowieku energię kosmiczną. (Wychodzi na to, że de Chardin nie był zwolennikiem związków jednopłciowych.)
A gdyby ktoś z kandydatów przejął, wykorzystał myśl Teilhard de Chardin w kampanii wyborczej? Trudność jest taka, że to dość pokomplikowane. Na ulotkę wyborczą się nie nadaje. Zamienić tę myśl strzelistą na jedno hasło wyborcze także nie będzie łatwo. Może coś pokombinować z miłością? Tak szkicowo: Miłość obudzi w nas energię kosmiczną zmieniającą Polskę i świat. Trochę za długie na hasło. Ale to chyba dobry kierunek.
Teraz trochę kwestii przykrych, które również zdefiniował Pierre Teilhard de Chardin. Śmierć pozostaje w centrum wszystkich lęków człowieka. Zło to niebyt. W wymiarze moralnym zło pojawia się wtedy, gdy człowiek źle korzysta z wolności. Nicość, zło i grzech są tożsame. Cierpienie ma zaś sens. Określił to tajemniczo, że w cierpieniu jest „skierowana w górę siła światła”. De Chardin bywa poetą w tym swoim opisie wszechświata.
Prawda, że ten ciąg ewolucyjny de Chardin to fantastyczne ujęcie? Trochę, jak z filmu science-fiction. Teilhard był też wizjonerem, ale takim metafizycznym. Pisanie o ewolucji nie było w kościelnym świecie normalne. Miał wielu wrogów w samym Watykanie. Jego książki były jakby zakazane przez Święte Oficjum. Dopiero II Sobór zmienił wiele. Kilku kardynałów zachwyciło się myślą de Chardin. Zyskiwał coraz większą popularność. JPII także wezwał do namysłu nad dziełem Teilharda. Co zaskakujące ruch New Age także zachwyciły się myślą de Chardin.
Jak można się domyślić i nasz Ksiądz Proboszcz także posiada pewne teilhardowskie inklinacje. Tym samym i Pan Prezydent najpewniej czuje duchowy związek z de Chardin. Czy ofensywa inwestycyjna nie posiada jakby układu stożka? Zmierza w Nowym Sączu do punktu nasycenia inwestycjami i spełnieniem, szczęściem. To będzie nasz sądecki punkt Omega. Na jego osiągnięcie Pan Prezydent potrzebuje jednak drugiej kadencji. A może to Pan Prezydent w kampanii wyborczej wykorzysta ten motyw punktu Omega?
Teilhard de Chardin jest bardzo optymistyczny. Mnie to się udzieliło także. Postanowiłem zorganizować sobie marsz i na tą okoliczność okrążyłem sądecki ratusz 5-krotnie. Szedłem w ciszy, ale z tężejącą myślą, refleksją. Maszerując pomyślałem, że odczytam zasmuconemu Redaktorowi co ciekawsze i wyłącznie optymistyczne fragmenty Rozumu i wiary de Chardin. To na pewno go pocieszy. Nie było już Redaktora na płycie rynku. Poszedł sobie. Szkoda. Została tylko ta puszka, ale starannie odłożona do kosza.
Na koniec napiszę, że dostrzegłem zbieżności pomiędzy Teilhard de Chardin, a pragmatykami filozofii analitycznej: Putnamem, Rorty, Quine. Czułem, że i ja zmierzam do punktu Omega. Zatrzymałem się przy naszym Kasztanie. Zauważyłem, że majestat jesiennej zieleni osiągnął maksimum swojej botanicznej godności. Wszystko jest jednak całością.
To były moje intensywne chwile mistycznego otwarcia w samo południe 1 października roku 2023. Byłem szczerze wdzięczny Księdzu Proboszczowi za pożyczenie mi Rozumu i wiary Pierre Teilhard de Chardin.
PS
Czytajmy mądre książki.