Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu czyta Saula Kripke

Reklama

CZĘŚĆ TRZYDZIESTA CZWARTA

Chodzę sobie po mieście. Doczytuje jeszcze fragmenty Kondycji ludzkiej Hannah Arendt. Myślę sobie o czystym działaniu ludzkim związanym ze sztukami wyzwolonymi…

Jest wreszcie jesienny chłód. Patrzę sobie na nasz ratusz i mam problem z kłopotliwą wieloznacznością rzeczywistości. To uczucie nie ma jednak wiele wspólnego z Panem Prezydentem. Ratusz jest po prostu symbolem naszego miasta. Obracam się i widzę miedzianą kopułę bazyliki. To także symbol naszej chrześcijańskiej historii. Jest Państwo i Kościół. Próbuję pojąć paradoks rozłącznego myślenia.

Reklama

Kandydatów na parlamentarzystów jest coraz więcej na mieście. Są coraz bardziej hałaśliwi. Wręczają natrętnie ulotki. Mnie to jednak nie razi. Już pisałem, że treść tych ulotek jest mocno krzepiąca wobec naszego (mojego) nudnego i styranego życia. Wszystko na tych ulotkach maluje się w kolorowych barwach. Oczywiście, jeżeli przezwycięży się czysty manicheizm – walkę dobra ze złem. Wybór dobra jest oczywistością. Pamiętamy westerny. John Wayne na białym koniu i z białym kapeluszem na głowie. Naprzeciwko „dzika banda” rzezimieszków. Tak prosto rysowana jest wyborcza rzeczywistość.

Idę pod bibliotekę publiczną. Krok mam pewny. Po przeczytaniu ulotek kandydatów jestem jakoś … zbudowany. Poza tym: niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie. Pan Prezydent jest magistracie. Ksiądz Proboszcz jest w bazylice. Nad Nowym Sączem czuwa zaś święta Małgorzata. A ta synteza myśli kandydatów musi do czegoś dobrego doprowadzić. Choćby poprzez konstruktywny mechanizm paradoksu. Tak, to paradoks jest naszą nadzieją! Czyżby?

Jestem pod parapetami biblioteki. Nie chcę słuchać muzyki. Chcę czytać! Jest książka! Parapet biblioteczny… Saul Kripke. Wittgenstein o regułach i języku prywatnym. Niesamowite. To nie dlatego, że wracamy po Arendt do głównego nurtu filozofii analitycznej. O tę książkę pokłóciłem się śmiertelnie ze szwagrem. Działo się to w 1982, w roku wydania książki…

To było także podczas mundialu w Hiszpanii w 1982, tuż po meczu Polska-CCCP. Ja cieszyłem się remisu, a szwagier nie. On wspomniał wówczas o tezie 201 z Dociekań filozoficznych Ludwiga Wittgensteina. Chodziło o interpretację tego remisu. On – szwagier – zacytował tezę 201, że z tego remisu nic nie wynika, że to jest nic. Podpierał się Wittgensteinem, tą niesamowitą tezą numer 201. No i gęsto cytował wstrząsającą książkę Saula Kripkego –  Wittgenstein o regułach i języku prywatnym. Po tej kłótni nasze drogi ze szwagrem rozeszły się na zawsze.

Dobrze. Cytuję treść tezy 201: Paradoks nasz wygląda tak: Reguła nie może wyznaczać sposobu działania, gdyż każdy sposób działania daje się z nią uzgodnić. Czyli, wychodzi na to, że każda reguła, prawo, prawidłowość jest bez znaczenia. Każdy wynik meczu jest także bez znaczenia. Reguły, regulacje są bez znaczenia, bo ich wynik zawsze jest względny. Wszystko można tak zinterpretować, jak się chce. Toż to czysta niedorzeczność! A uważają Wittgensteina za geniusza filozofii XX wieku. Prawnicy czerpią z niego garściami. A on sobie unieważnia reguły. O co tutaj chodzi?

Ta sentencja 201 z Dociekań ma także znaczenie w kontekście kampanii wyborczej. Oznacza, że w zasadzie wszystko można powiedzieć. A każda recepta na poprawę sytuacji jest podobna, a nawet taka sama. Ale i aktywność w naszym mieście i wszelkie działania są ze sobą tożsame. Nawet niezależnie, czy złe, czy dobre. Niezależnie, kto je ocenia. Wszystko staje się interpretacją.

No i tak jesteśmy na gruncie JĘZYKA, znaczenia słów, ale i znaków, reguł, wszelakiej ludzkiej operacji i działania.

Saul Kripke dokonał wprost brawurowej interpretacji Wittgensteina i jego ujęcia paradoksu zwanego sceptycznym. To wstrząsnęło filozoficznym światem. 1982 rok był bardzo ważnym rokiem dla filozofów na świecie.

No ale spokojnie. Musimy podejść do sprawy metodycznie. Wittgenstein i Kripke próbują dojść do zagadki paradoksu. Nie mam wątpliwości, gdzie czytać Kripkego. Idę wprost na Kilińskiego. Idę pod budowany stadion. Tam także unosi się duch drużyny Sandecji. Chcę obcować z paradoksem w wersji rzeczywistej. Wtedy łatwiej będzie zrozumieć zagadnienie paradoksu. Nazwano go nawet – paradoksem sceptycznym.

Trzeba zacząć jednak od kontekstów, od wcześniejszych spraw. Zaczynamy od Davida Hume. On pierwszy przedstawił paradoks sceptyczny. Zaszokował twierdzeniem, że pomiędzy przyczyną a skutkiem nie ma bezpośredniego połączenia. Naciśnięcie spustu i wylot kuli nie są powiązane. Toż to prezentuje się jako czysta bzdura. Ale, jakże to nie ma przyczyny, to że pomiędzy wystrzałem a naciśnięciem spustu? Wydaje się to oczywistą głupotą, przyczyna i skutek łączą się. To przecież podstawy naszego myślenia i działania. Coś jest jednak na rzeczy. Próbowano wyjaśniać na różne sposoby rzeczony paradoks sceptyczny.

David Hume pisze: to nie ogień daje ciepło. To my siedząc przy ogniu odczuwamy ciepło. Ogień zatem nie jest przyczyną ciepła. To tylko nasze ciągłe odczuwanie ciepła przy ogniu, konstytuuje działanie ognia. Tak Hume rozrywa związek przyczyny i skutku, rozumianego przez nas dość schematycznie. To prowokuje. Wedle Kripkego sprowokowało także Wittgensteina.

Trzeba również znaleźć ten fakt, który rozstrzygnie paradoks z uwagi 201. Kripke nie zakłada żadnych ograniczeń. Owego faktu można szukać wszędzie. Można szukać go we własnym umyśle, będą to fakty mentalne, takie idee, jak twierdził John Locke. To jest jednak zawodne wedle Kripkego. Można dołożyć do tych faktów mentalnych dodać jeszcze „sens” tego faktu, jak proponował Frege. Ale sens jest także względny według Kripkego. Pozostaje „analiza dyspozycjonalna” dla odnalezienia tego brakującego faktu. To straszy, ale to proste. To taka dyspozycja, nakaz, aby rozłączyć działania sprzeczne wynikające z reguły. Czy intuicyjnie nie czujemy, że jesteśmy pełni dyspozycji? Ale i ta metoda jest zawodna poprzez swoją złożoność uwarunkowań.

Rozwiązaniem paradoksu sceptycznego jest tzw. ROZWIĄZANIE SCEPTYCZNE. Trzeba po prostu zmienić perspektywę. Nie trzeba szukać znaczeń wyrażeń (słów). Nie musi się szukać warunków prawdziwości znaczeń. To one generują paradoks sceptyczny. Ale jeżeli nie ma warunków prawdziwości znaczeń, to nie ma języka. To jednak prowadzi donikąd. Język przecież jest. Szukanie prawdziwości znaczeń słów prowadzi do paradoksu. Szukanie prawdy staje się przekleństwem. Jak z tego wybrnąć?

Jest rozwiązanie! Nowa perspektywa polega na szukaniu WARUNKÓW STWIERDZALNOŚCI wyrażeń – kiedy i jak można coś stwierdzić. To „paradoksalnie” proste rozwiązanie. Nie ma faktu prawdziwości znaczeń, słów, wyrażeń. Trzeba koncentrować się na stwierdzalności. Nie należy szukać prawdziwości, a trzeba koncentrować się na – stwierdzalności. Trzeba zarzucić warunki prawdziwości wyrażeń, reguł, itd.

Co zatem konstytuuje znaczenie słów, wyrażeń? Kiedy można coś stwierdzać? Kiedy można „stwierdzić”, że 2+2=4?

To UŻYCIE słów konstruuje ich znaczenie! To nie znaczenie słów konstruuje ich użycie. Nie ma jakiejś ukrytej „duszy słów”. To jest intuicyjne. Jest inaczej. Użycie słów stwierdzamy w toku … używania słów przez ludzi. To powtarzane użycie słów tworzy znaczenia słów. To praktyka prowadzi do stwierdzania. To odwrócenie okresu warunkowego. Trzeba się dobrze namyślić, aby to zrozumieć.

Saul Kripke pisze: racjonalnym jest to, że współczujemy, ponieważ płaczemy. A nie, że płaczemy, ponieważ współczujemy. Czyny są niemoralne, ponieważ my je potępiamy, a nie dlatego, że są niemoralne, to my je potępiamy. Na tej samej zasadzie można zrozumieć teraz, że użycie słów konstruuje ich znaczenie, nie zaś odwrotnie. Jaki to prosty i cudowny manewr!

Na gruncie naszych sądeckich spraw wygląda to tak: racjonalnym jest to, że podziwiamy „ofensywę inwestycyjną” Pana Prezydenta, ponieważ niedowierzamy. A nie, że niedowierzamy, ponieważ zachwycamy się. Racjonalnym także jest to, że troskamy się o budowanie stadionu, ponieważ śmiejemy się. Nie śmiejemy się z tego, ponieważ troskamy się. To moja własna interpretacja, więc jest obciążona ryzykiem. Ten rachunek zdań zrobiłem także dość spontanicznie.

Nie jest tak, że uchwytujemy pewne pojęcie, słowo, znak, operację, działanie, tylko pewne zachowania- użycie – uprawniają nas do twierdzenia, że ktoś uchwycił pewne: pojęcie, słowo, operację, działanie. To można tylko stwierdzić. Nie ma prawdy. Jest stwierdzanie. Mocna sprawa!

Ta nowa perspektywa – rozwiązanie sceptyczne – ratuje język. Język nie może być prywatny, ponieważ wynika ze wspólnej praktyki ludzi – używania! Praktyka to ciągłe i wspólne używanie słów, języka. Czy to nie jest prawdziwy happy end? Wittgenstein, a za nim Kripke dokonali kopernikańskiego przewrotu. Oczywiście według filozofów analitycznych.

Ksiądz Proboszcz bez wahania zacytuje słowa Chrystusa z ewangelii według Jana: Ja jestem drogąprawdą i życiem. To twierdzenia należące jednak do innych światów. Nie chodzi tutaj o „drugi” świat”. Te stwierdzenia należą do innych porządków.  

Ja patrzę teraz na budowany stadion. Nie ma prawdziwości, bo jest stwierdzalność, która wynika z użycia słów. Co zatem można stwierdzić w sprawie budowanego stadionu? Na przestrzeni dziejów człowieka wypracowano znaczenie „zakończenia budowy”. Zatem ja śmiało stwierdzam, że budowa stadionu nie została zakończona. Takie stwierdzenie jest zasadne na gruncie filozofii analitycznej. Ze mną zgodziliby się i Wittgenstein i Kripke.

W świętym piśmie stoi: na początku było słowo, a słowo było u Boga i Bogiem było słowo. Z rozwiązania sceptycznego wychodzi, że pierwotne jest użycie. To wszystko może wskazywać, że znaczenie słów idzie w parze z użyciem, bo przecież użycie może się zmieniać, więc i znaczenie słów się zmienia. Boga też można próbować w tym wszystkim wyjaśnić. Jako demiurg wie, jak egzystencja tandemu – znaczenie-użycie słów – będzie przebiegać. Bóg zna użycie słów przed ich używaniem przez człowieka.

Z książką Saula Kripkego pod pachą wracam raźnie na sądecki rynek. Będę się bratał tam z kandydatami do sejmu rozdającymi ulotki wyborcze. Trzeba po prostu uwierzyć w to co na tych ulotkach jest napisane i sprawy staną się jasne i proste. A zgodnie z tezą 201 Dociekań filozoficznych Wittgensteina wszystko, co jest napisane na ulotkach wyborczych daje się „ze sobą uzgodnić”. Czy to nie jest wspaniałe, że wszyscy zmierzają do dobra? Ale z tego wynika, że nie ma znaczenia na kogo się zagłosuje… A to już jest kontrowersyjne i to bardzo…

Dzięki lekturze Wittgenstein o regułach i języku prywatnym Saula Kripkego, wiele się wydarzyło… Obaliliśmy złowrogi paradoks (sceptyczny). Ocaliliśmy język. Dzięki temu mogę teraz cokolwiek pisać. Zrozumieliśmy podstawy „ofensywy inwestycyjnej” Pana Prezydenta. Pojęliśmy naszą reakcję wobec budowania stadionu. Ksiądz Proboszcz może także wyjaśnić na kazaniu znaczenie prymarności Słowa Bożego.

Sandecja wygrała 2-0! Ten wynik jest jednoznaczny i nie podlega interpretacji. Chwalić Boga!

Mam ochotę wycałować wszystkich kandydatów rozdających ulotki. Przecież każde przez nich proponowane działanie można uzgodnić z regułą. Tą nadrzędną, nieśmiertelną! Chce się naprawdę żyć!

Zbudowany lekturą Kripkego i tym wszystkim, co z tego wyniknęło, idę pod „mój sklep”. Zrobię zakupy. A potem idę nad Dunajec zażyć kąpieli. Skoczę nawet na główkę. Wcześniej krzyknę: Jesteśmy ocaleni! Vivat Wittgenstein! Vivat Kripke! Vivat Pan Prezydent! Vivat Ksiądz Proboszcz! Vivat kandydaci!

PS

Czytajmy mądre książki.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj