
CZEŚĆ OSIEMDZIESIĄTA DZIEWIĄTA
No i ostatnia część wywołała spory rezonans i zainteresowanie. Wskazuje na to, że zagadnienia Sztucznej Inteligencji i jej możliwości, a nawet podmiotowania się wzbudzają spore zainteresowanie. Gdybym miał „stały dostęp” do GTP 4o, to można byłoby uruchomić jakieś polemiki, ale ja nie mam nawet inteligentnego telefonu…
Sztuczną inteligencję i tego całego chata GTP 4o nie łapie się siatką na motyle, ale trzeba być uzbrojonym w maszynę zwaną smartphone. Kiedyś znalazłem taką maszynę w koszu na śmieci (tym na wylocie ze Lwowskiej), ale była wyładowana.
Pan Inżynier, ten który zawsze nosi przy sobie dyplom inżynierski, mógłby być w pomocny w zapanowaniu deliberacji z AI. Ale taka polemika z GTP wymaga żywej interakcji. Takie pisanie wzajemne w trybie szachów korespondencyjnych nie byłoby dobre. Trzeba rozstrzygnąć: jaką rolę mógłby przyjąć GTP? Recenzenta? To dość trywialna rola. Klakiera? Na to ja bym się nie zgodził. Jest jednak ciekawa rola – Big Brothera…
Trzeba tylko przyporządkować odpowiednie atrybuty: protekcjonalność w stylu „pan ma zawsze rację”. Czy nasz sądecki GTP powinien być „symetrystą”? Tak balansować pomiędzy opozycją pisowską w mieście, a obozem Pana Prezydenta? Tylko ta rola symetryczna najczęściej nie jest symetryczna. Poza tym symetryzujący komentatorzy posiadają nieznośny rys narcyzmu.
Kiedyś pisałem o ciągu: dane-informacje-wiedza-mądrość. Dobrze, aby nasz sądecki GTP był po prostu mądry. Ale to nie jest łatwe, aby go tak sparametryzować. Podobno każdy GTP jest mądry – mądrością operatora. Gdy cymbał obsługuje GTP, to generowane są cymbalskie treści. To nie tak, że GTP wyczuwa cymbalstwo użytkownika. On po prostu głupoty pisze, czyli: głupie, źle sformułowane pytania generują niezbyt mądre odpowiedzi.
Kto zresztą wie… AI uczy się w niewiadomy sposób dla człowieka, więc może po kontekście pytań dostrzega operatora-matoła i generuje takie odpowiedzi, aby go zadowolić? Nie chce obciążać nierozgarniętego użytkownika przy tym – zbyt skomplikowanym obrazem świata. A może nawet głupie pytania mogą źle nastawić GTP. Mogą także budzić jego politowanie.
Jak odpowiedzieć na pytania: Kto ma rację w mieście: Pan Prezydent czy opozycja z Pisu? Albo na takie pytania: Kiedy zostanie wybudowany stadion? Czy spalarnia w Sączu to dobry pomysł? Czy radny z Falkowej jest inteligentny? Kto jest matołem spośród radnych miejskich? Czy za korki w mieście jest odpowiedzialny Pan Prezydent? Czy w mieście dzieje się wyłącznie dobrze? A czy piją wódkę na osiedlowych spotkaniach integracyjnych? Jak żyć w Nowym Sączu?
Nie liczmy na to, że na takie pytania uzyskamy wartościową odpowiedź. I to nie jest prawdą, że nie ma głupich pytań. A na takie pytania GTP mógłby potraktować pytającego bez ogródek i poczęstować grubym słowem i nazwać „zakutą pałą”. Trzeba pytać z głową, przemyśleć pytanie. A nie tak pytać: od czapy, na pałę. Pan Inżynier sugerował, że trzeba nawet … uwodzić GTP.
Jest tylko jedno rozwiązanie: z sądeckim GTP to ludzie z biblioteki powinni gadać, prowadzić z nim konstruktywny dyskurs. Pisać pytania, zwane promptami. To powinno być transmitowane w stacjach lokalnych mediów, a wyciąg kluczowych treści dyskursu winien być publikowany w Kurierze Nowosądeckim. No dobrze, dość tych dywagacji na temat AI. Idę pod bibliotekę…
Bardzo mnie ciekawi, jakąż to lekturę zaproponują mi w bibliotece. To zapewne będzie coś szczególnego, po dwóch tygodniach przerwy w czytaniu. No i nie rozczarowałem się. Socjologia religii. Werner Stark. To absolutnie adekwatna lektura w Nowym Sączu. Tutaj jest gorący front pomiędzy tym co klerykalne i sekularne. Czyli ludzie z biblioteki chcą, aby o tym czytać i pisać. Ja jestem spolegliwym narzędziem.
Siostra Izydora przeczytała Socjologię religii za jednym zamachem. Często cytowała Starka na katechezie. A Maciek kontrował niezmordowanie. Siostra Izydora opowiadała, jak to Stark twierdzi, że chrześcijaństwo integruje społeczeństwa, a Maciek wyjeżdżał z Bergerem i Wilsonem, którzy kwestionowali tezę o integrującej roli religii. Siostra Izydora słuchała tego spokojnie, ale nigdy nie odpuszczała. Jak jej brakło argumentów, to zarządzała odmawianie pacierza.
Nie otrzymałem całych 5 tomów Socjologii religii, ale tylko wypisy. To dobrze, bo te 5 tomów to jest czytania na bity miesiąc. Idę czytać o takich sprawach pod bazylikę, ale i papieski pomnik byłby adekwatny. Idę jednak pod bazylikę, bo gdybym miał pytania, to zawsze można zapukać do Księdza Proboszcza.
Oczywiście, że wiem czego się spodziewać po tej lekturze. A może nawet uda się odnaleźć rozstrzygniecie dylematu pomiędzy religią a wolnością? Czy „wolna wola” jest naprawdę wolna? No i czy ateiści i agnostycy zostaną zbawieni? Czy bezgraniczne miłosierdzie posiada jednak … limity? Czy „grzech śmiertelny” wyklucza zbawienie? A picie wódki w Wielki Piątek skazuje na wieczną, piekielną otchłań. No i co z sodomitami będzie po ich śmierci?
Werner Stark bierze jednak na warsztat w pierwszym tomie zagadnienie – samouświęcenia się wspólnoty. Chodzi o ruch – wsobny. To bardzo aktualne i praktyczne zagadnienie. Religa zatem, mimo że posiada uniwersalistyczne treści i idee, to prowadzi do tego, że wspólnota wyznająca daną religię ostatecznie uświęca samą siebie.
Takie tendencje były widoczne w starożytnych imperiach wschodu. Tam przywódcy wprost mianowali się bogami. Ale także angielscy królowie uważali się za potomków Adama, a nawet boga. Tak chcieli wywieść swoja władzę z boskiego nadania. Także duchowieństwo w średniowieczu pozycjonowało się, jako posiadający boskie uprawnienia. Tak jeszcze traktuje się księdza na prowincji. Czy w Nowym Sączu? Tak nie pozycjonuje się na pewno Ksiądz Proboszcz. On jest, co najwyżej, primus inter pares.
Co ciekawe, to „samouświęcenie” występuje również w przypadku nacjonalizmów. Wtedy to przedstawiciele narodu uważają się za potomków Adama. Jest przekonanie o bezgrzeszności. Kiedyś polska szlachta przypisywała sobie szczególne pochodzenie – sarmackie z krainy Lechitów. A polski naród miał mieć szczególną misję dziejową.
Nasz Mickiewicz ogłaszał nawet idee mesjanizmu polskiego – Chrystusa narodów z numerem 44. „Z matki obcej: krew jego dawne bohatery, „A imię jego będzie czterdzieści i cztery”. „Obca matka”? Żydówka jak Maryja? Ale urodzona w Częstochowie.
Ale i dzisiaj istnieje przekonanie, że rola Polaków w katolicyzmie jest szczególna. Tak powstała nawet zbitka: Polak-katolik. Tak następuje samouświęcenie się narodu, o którym pisze Werner Stark. To ostatecznie legitymizuje władzę. To samouświecanie się prowadzi jednak do konfliktu z innymi narodami. Tę wyższość narodową rozpalono skutecznie w Niemczech 100 lat temu. I skończyło się wojennymi masakrami.
To uświęcanie ma także tendencje do zmywania wszelakich win historycznych. Można pisać historię w takim duchu. Tak napisano podręcznik „Teraźniejszość historii”. Tam napisano: kiedy fakty stają się opinią. A Polacy to aniołowie, a historia Polski to jedno pasmo cierpienia przeplatane ze szlachetnością.
Jeżeli idzie zaś o polski katolicyzm, to jest widoczna ambiwalencja pomiędzy narodowym, polskim wydaniu katolicyzmu, a tym uniwersalistycznym. Nauki Chrystusa są uniwersalistyczne, a nie narodowe. Pamiętamy to powiedzenie: Nie ma Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ani kobiety…
Trzeba zaznaczyć, że Werner Stark był Austriakiem i konwertytą. Uznał, że katolicka wiara daje mu szczególną możliwość głoszenia uniwersalistycznych idei. Przechodzę do drugiego tomu. A tam Stark pisze o – sektach. Ale to jest kontynuacja tomu pierwszego, w którym wyjaśniał „samouświęcanie się”. Twierdzi, że sekty powstają, aby przeciwstawiać się mainstreamowym procesom samouświęcania się. To forma oporu przeciwko takiej władzy. Prawda, że to ciekawe? Ale nie przystępujmy do sekt zbyt pochopnie jednak.
Czy w naszym mieście, Nowym Sączu mamy z tym do czynienia? Nie. Po pierwsze Pan Prezydent z Księdzem Proboszczem nie czynią takich zabiegów „samouświęcających się”. Czasami biorą udział w imprezach osiedlowych, rozgrywają mecze piłkarskie o charakterze okolicznościowym. Na Falkowej i na Kochanowskiego jest już „na granicy”. Ale nie ma w tym jednak przesadnego przekroczenia.
Czytam trzeci tom Wernera Starka. A tam… jest o uniwersalizmie kościelnym, szczególnie tym katolickim. Wspominałem, że Stark był konwertytą. On pisze, jak uniwersalistyczne idee kościoła katolickiego opierają się formom partykularyzmów katolickich. Także takiej jak Polak-katolik. Trzeci tom Socjologii religii jest dlatego godny polecania także Sądeczanom. Tylko nie po to, aby powstała awantura. Ksiądz Proboszcz na pewno czytał Starka.
Czytałem Starka, no i do głowy przyszedł mi Emile Durkheim. On napisał przecież „Elementarne formy życia religijnego”. Tam postawił ostrą tezę, że: pojęcie Boga wynika z samouświęcającego się społeczeństwa – czyli społeczności katolików. Religia wedle Durkheima wynika ze zbiorowych doświadczeń. To jest nerw każdej religii.
Ważna tutaj jest wspólnota i wspólne rytuały. Christmas i Wielkanoc, procesja w Boże Ciało. Ważna jest – energia emocjonalna. Ona bowiem pozwala inaczej postrzegać świat, a nawet samego siebie. Obiektem kultu jest społeczność podczas celebry, na mszy, na odpuście, na pielgrzymce. Ważne są symbole.
Kiedyś było takie badanie odnośnie rozumienia religii przez Polaków. Zadano im pytanie o „skład Trójcy Świętej”. Najczęstsza opowiedz była taka: Pan Jezus, Matka Boska i Jan Paweł Drugi. Ten wynik mocno wyznacza treść religijną w Polsce. Takie jest bowiem społeczne wyobrażenie i emocja. Ale to wynika z uczestnictwa, ale i z partycypacji. Ilość pomników JP2 ekstrapoluje i formatuje to wyobrażenie.
Werner Stark ostatecznie krytykuje Durkheima. Twierdzi, że on spłaszcza Boga. Czyni go tylko konstruktem rytualnym. Ale Durkheim podkreśla rolę doświadczenia religijnego, a nie doktryny, normy, dogmaty, Kościół. Stark to pomija. Tak, i to czyni różnicę. Doświadczenia religijnego można szukać nie w kościołach… A ja teraz czytam to pod Bazyliką…
Doświadczenia religijnego można szukać wszędzie. (Tak twierdzi Durkheim). Na przykład w lesie, zbierając grzyby. Można także na stadionie piłkarskim. Szeroko szedł Durkheim. Dla niego ważna jest owa „energia emocjonalna”. Werner Stark trzyma się mocno podstaw źródłowych religii, chrześcijaństwa i katolicyzmu. To będzie się podobać Księdzu Proboszczowi.
Czytam i bardzo się wzruszam. Sam nie jestem bardzo religijny, a nawet jestem wyzbyty inklinacji religijnych i ezoterycznych. Jednak czytając Socjologię religii Wernera Starka staję się jakoś religijny. Udziela mi się jego zawoalowany patos religijny. Po przeczytaniu pójdę na rynek główny i mam ochotę posiedzieć pod pomnikiem JP2. W tym miejscu rosło kiedyś drzewo, kasztan chyba. Tak symetrycznie go zasadzono onegdaj. Ile lat trwają pomniki? Drzewa, kasztany rosną i 300 lat.
PS
Czytajmy mądre książki.
Co posłuchać przy tym Starku Wernerze? Niełatwa sprawa. Ale jest pewien utwór zjawiskowy. To taki sacro-jazz.
Inna sprawa, że powinni zaprosić Barona Piotra na festiwal jazzowy w Starym Sączu. Jakże to tam by pasowało… Ale kierownictwo festiwalowe ma w dupie moje sugestie…