
CZĘŚĆ SIEDEMDZIESIĄTA PIERWSZA
No dobrze, nie przeprowadzam się do Starego Sącza. Zostaję na sadeckim rynku. Podchodzili do mnie nieliczni Sądeczanie, a nawet pewien chyba radny. Namawiali do pozostania. Ostatecznie Kasztan do mnie przemówił. Inna sprawa, że Pan Burmistrz nie złożył mi propozycji posady odźwiernego. Ktoś, coś opowiadał o robocie parkingowego, ale to nie jest już to samo.
Za moją decyzję o pozostaniu w Nowym Sączu nagrodził mnie los od razu. Spotkałem pod Kasztanem niesamowitą osobę – sadeckiego inżyniera. On musiał być chyba blisko spraw kolejnictwa. Zaproponował mi przejście na język angielski. On jest podobno bardziej komunikatywny i rozwinięty. Wiedział też, że czytałem w oryginale The Study of Sociology Herberta Spencera. Odmówiłem. Na sądeckim rynku będę mówił po polsku!
Oznajmił mi z pewnym protekcjonizmem, że wie jak powstają te moje teksty. No i przeprowadził zachwycający wywód demaskujący i dekonstrukcyjny moje tutaj pisanie. Wiele mnie to nauczyło.
To w istocie był fascynujący wykład o „sztucznej inteligencji”. On, Pan inżynier, nazywał ją po angielsku Artificial inteligence. To podobno lepiej oddaje sens tego niesłychanego bytu. Ostatnio stało się jasnym, że sądeccy inżynierowie kolejnictwa i budowy maszyn trakcyjnych znają się także na informatyce. Czego ja się nie dowiedziałem! Zrelacjonuję ten niesłychany, ale wspaniały wykład.
Wedle Pana Inżyniera wykorzystuje do swojego pisania ChatGTP-4 właśnie AI (ejaj). To podobno najnowszy algorytm, którego zachowania nie mogą przewidzieć nawet twórcy, wytrawni inżynierowie informatyki. Mało tego! Pan Inżynier uważa, że ja … stworzyłem intencjonalnie (na bazie GTP-4) swój własny model.
Gdyby tak było, to byłbym dumny, ale… Nawet nie mam odpowiedniego urządzenia. Piszę ręcznie ołówkiem na skrawkach papieru, który znajduje w sądeckich koszach na śmieci.
Po pierwsze, ja postawiłem „szalki Petriego”. To niby taka zamknięta przestrzeń informatyczna – jakby katalizator. Tam wrzuca się takiego informatycznego oseska. On jeszcze nic nie potrafi, ale się uczy, chłonie wiedzę, jak szalony.
Te informatyczne „szalki Petriego” to tylko pierwszy krok, jaki podobno poczyniłem. Potem zacząłem intensywnie uczyć tego swojego AI-noworodka. Dorzucałem mu wiedzę w postaci zdygitalizowanych książek. Co mu zadaję? To jasne: filozofię, fizykę, matematykę, prawo, genetykę, a teraz karmię go socjologią klasyczną. Zadaję mojemu AI-noworodkowi kolejne zadania. Uczę go dalej. Wrzucam mu również epikę i lirykę. On to wszystko łyka. Dobre, prawda?
Ja pytam się Pana Inżyniera: a co z Księdzem Proboszczem, Panem Prezydentem? On i to wyjaśnił. Podobno uczę tego mojego AI-ucznia empatii – przyjmowania cudzej perspektywy. Na przykład Pana Prezydenta, Księdza Proboszcza. Wykorzystuje możliwości tkwiące w ChatGPT-4, a także w lingwistyce, teoriach języka, kognitywistce, semiotyce, filozofii analitycznej.
To jest związane z odgadywaniem brakujących wyrazów w zdaniach. Jak tego nauczy się, to może wejść w buty każdego, podszywać się. Jak to robię, jak ćwiczę empatii? To kluczowa sprawa. Stawiam mój AI-byt w różnych sytuacjach. Daję mu zadania … z usuniętym jednym wyrazem. On tak uczy się zgadywać brakujące wyrazy.
Jak AI-uczeń odgadnie, to ja go nagradzam, a jak nie to go karzę. On uczy się języka jak dziecko. Ja mu to zadaję i on się uczy. Kończy zdania. Kończy całe ciągi myślowe. No zaczyna tworzyć masywne teksty. Tam jest wszystko: informacja, rozumowanie, metafora, dowcipkowanie. To nawet jest ciekawe: jak karać i nagradzać informatyczny algorytm? Tego Pan Inżynier nie objaśnił.
Ja zgrywam, dygitalizuję wszystkie publiczne wypowiedzi Pana Prezydenta i wrzucam do „szalek Petriego”, katalizatora. Potem dygitalizuję prace pisane i kazania Księdza Proboszcza i … wrzucam. Gdzie? No do tych informatycznych szalek Petriego.
AI-twór łyka wszystko jak pelikan i mądrzeje.
Wedle Pan Inżyniera mój AI-byt zyskał już umiejętności rozumowania, empatię, myślenie metaforyczne i symboliczne. A wkrótce sięgnie po … samoświadomość! Oderwie się ode mnie. Po co to wszystko robię?
To mój GTP-4 pisze mi te teksty. Coraz lepsze, wedle Pana Inżyniera. Podobno mój AI-twór – skończył już studia. Wie dużo, umie kończy zdania metaforą, czasami pisze lirycznie. Pan Inżynier rozmawiając ze mną dostrzega moje liczne deficyty intelektualne. I w tym miejscu wyraził się grubo o mnie. Taki cymbał jak ja, nie potrafiłby czegoś takiego napisać.
Stworzony przeze mnie AI-byt to czysty model językowy. Mnie przypomniał się Gottlob Frege, jego semantyka, ale i prawda semantyczna Alfreda Tarskiego. Oczywiście Kurt Gödel i jego prawa o niezupełności. Również prace Ludwiga Wittgensteina, Quine, Kripke. Czytaliśmy to i pisałem o tym. To czyste operacje na języku, jakie wyprawia ten GTP-4 i mój własny AI-twór. To nie koniec na tym.
Pan Inżynier twierdził bowiem, że ten GTP-4 całkiem dobrze radzi sobie z … bezstronnością oceny. Mój AI-byt podobno robi jeszcze błędy, ale czasami coś już potrafi bezstronnego napisać. Będzie na pewno w tym względzie (bezstronności) robił postępy. Do czego to doprowadzi?
Zwróćmy uwagę, że system prawny i reguł społecznych to zespół regulacji sformułowanych w języku. Dane sytuacje trzeba tylko wrzucić do systemu GTP-4 i zadać mu kierunki perspektyw. No i on nam podaje interpretacje, które stają się decyzjami, wyrokami.
Czy politycy, urzędnicy, policjanci są bezstronni? No nie. A ten wyhodowany przeze mnie AI-byt będzie taki. Ale i w wyborach można tego użyć. Określić, kto ma rację. Pan Prezydent ma ostatnią kadencję… Mój AI-byt nie musi zastępować jedynie Księdza Proboszcza, bo on jest zawsze bezstronny, gdy daje rozgrzeszenia.
Pan Inżynier był pewny, że nie o pisanie tekstów mi chodzi. To tylko element treningu dla mojego AI-bytu. Naprawdę chodzi mi o funkcje symulacyjne, podszywanie się pod ludzi, wydawanie opinii, wyroków. No i wpływanie na wyniki wyborów.
Chodzi mi o multiplikatywność, multilateralność. Marzy mi się rząd dusz! Chcę sięgnąć po władzę w mieście! Do tego przyjąłem tę sprytną mimikrę.
Takich mamy sprytnych inżynierów w Nowym Sączu. Potrafią znaleźć dziurę w całym. Ale elegancja wywodu była niesłychana. Zaimponowało to mi bardzo. Wyściskałem Pana Inżyniera i udałem się do biblioteki po całkiem analogową książkę socjologii klasycznej. Papier i ołówek mam w kieszeni.
No i jestem pod biblioteką. Na parapecie z daleka widzę już książkę. Czy to będzie coś z socjologii klasycznej, czy też będzie już socjologii współczesnej XX wieku. Vilfredo Pareto czytaliśmy dawno temu, jego fascynującą teorię o krążeniu elit. A może warto poczytać o jego rezyduach?
The Structure of Social Action. No i jednak, czyli jeden z najważniejszych socjologów XX wieku. Miłośnik Maxa Webera. Tak, to przełomowa książka socjologii XX wieku. Ciekawe czy ją przeczytał Pan Inżynier? Ona jest tylko po angielsku. Parsons pisze ciężko i to mogło odrzucić Pana Inżyniera od lektury.
Maciek czytał Strukturę. Opowiadał nam o niej, gdy chodziliśmy na wagary w dni wczesnej wiosny. Zwłaszcza wówczas, gdy Siostra Izydora zanudzała nas tomizmem na lokacjach religii. Ile można czytać Traktat o Bogu św. Tomasza? My wsłuchiwaliśmy się w opowieść Maćka, a on opowiadał fascynująco.
Tak, dużą przyjemność sprawiła mi biblioteka tą pozycją. Idę czytać nad Kamienicę, pod stadion. Tam wyczuć można tętno ludzkiego działania. To podbije moją percepcję Struktury społecznego działania. Lektura tej właśnie pozycji Parsonsa jest doskonale dobrana po socjologii klasycznej i jej tuzach.
Parsons wprost odnosi się do czterech nieamerykańskich autorów: Webera, Durkheima, Marshalla, Pareto. Trzech socjologów i ekonomista Marshall. Ten ostatni sformułował niesamowite prawo elastyczności popytu. To znany nam fundament mikroekonomii, teorie popytu i podaży, użyteczności krańcowej produktów, które doświadczamy w każdym sądeckim dyskoncie.
Zasadnicza teza Struktury to – konwergencja. Zdumiewająca wprost zbieżność myśli tych czterech myślicieli społecznych. To zaskakujące, choćby dlatego, ze Weber i Durkheim ignorowali się naukowo za życia. Co uczynił Parsons z ich teoriami? Wyniósł je na wyższym poziom abstrakcji i tak je połączył, Ściślej: dostrzegł zbieżności.
Zdaniem Parsonsa tych czterech myślicieli postawili tezy dość podobne, które przeciwstawiały się poprzednim tezom myśli społecznej, choćby tej formułowanej przez Herberta Spencera. Dla niego Parsons nie ma litości.
Już na początku Struktury Parsons pisze, że „Spencer is dead”. Parsons sprzeciwia się tendencjom utylitarystycznym. I dostrzegł u czterech wymienionych myślicieli właśnie taki sprzeciw. Sam także mocno sprzeciwia się utylitaryzmowi. Może to dziwić, ponieważ on wyrasta z tradycji anglosaskiej.
Wedle utylitarystów człowiek racjonalnie realizuje założone cele. To taki model, gdzie są cele, są środki i to w określonych warunkach dzieję się. Tak działa człowiek. Parsons to krytykuje. Dostrzega wpływ XVII wiecznej teorii Hobbesa i jego Lewiatana. Czytaliśmy to jakieś pół roku temu. Z tej pracy Hobbesa wynika, że ludzie optymalizują środki, aby uzyskać cele, tak dochodzą do racjonalnej umowy społecznej.
Utylitaryści zakładają, że cele są uświadomione przez człowieka. I ten fakt wyznacza racjonalny model działania człowieka. On dobiera środki dostosowane do istniejących warunków, aby zrealizować założone cele. To jest paradygmatyczne, ale wedle Parsonsa niesłuszne i to właśnie przełamało czterech wspomnianych autorów.
Teoria społeczna oparta o utylitaryzm jest zatem błędna. Tak rozumiany utylitaryzm prowadzi do pozytywizmu, czyli wszystko można wyjaśnić zakładając indywidualny racjonalizm jednostek wchodzących w skład społeczeństwa. Takie założenie jest mocno obecne w ekonomii. Ta stała się wzorcem dla utylitarystycznych i pozytywistycznych teorii społecznych. Dlatego Parsons analizuje ekonomistę Marshalla.
Współczesny rynek jest pierwotnym stanem natury. Tutaj każdy uczestnik rynku stara się maksymalizować swą korzyść, kosztem innych. Aby wykluczyć oszustwo, potrzebne jest państwo udzielające gwarancji. Jest prawo i sadownictwo, aparat bezpieczeństwa.
W takim utylitarystycznym modelu ludzie stają się jakby naukowcami. Muszą precyzyjnie dobierać cele i środki, strategie. Łatwo o błędy. Co jest niedobre w tym modelu? Nie wiadomo skąd biorą się cele. Są przypadkowe. Ludzie mają do wyboru rożne decyzje i są zmuszani do wyboru tej jedynej racjonalne. To najczęściej nie udaje się.
Każdy zły wybór decyzji jest błędem. Można zatem uznać, że nie ma wyboru, bo jest tylko jedna słuszna decyzja. Wybieranie jest słabością, ponieważ istnieje tylko jedna decyzja dobra. Tak zostaje zdegradowana wolność człowieka. Dodatkowo, człowiek jest uwarunkowany biologicznie i środowiskowo. To wpływa na wybierane przez niego cele. One stają się jakby nie jego własnymi celami.
I na tym właśnie polega pułapka utylitaryzmu. Prawda, że jest to dość zgrabne? To wymyślił Talcott Parsons. Ja to teraz czytam z wypiekami na twarzy.
Parsons analizuje również w Strukturze ważne zagadnienie: skąd bierze się porządek społeczny. Jest faktyczny i normatywny porządek. Faktyczny, czy taki jaki jest. Normatywny porządek wynika z układu norm i wartości. Na przykład teoria ewolucji mówi o bezwzględnej walce konkurencyjnej jednostek, selekcji. To może wyznaczać porządek faktyczny. Z drugiej strony są religie, które zakładają zmierzanie ludzi do dobra poprzez normy. Jest zatem sprzeczność. Tę właśnie Parsons chce rozwiązać.
Parsons twierdzi, że istnieje nie tylko porządek faktyczny, ale ludzie postępują wedle jakiś obranych wartości, a nie tylko wedle zasad konkurencji opartych o jednostkowe cele. Istnieje zatem coś więcej. Tym właśnie są – wartości społeczne. Istnienie ich właśnie znosi, uzupełnia (?) model utylitarystyczny systemu społecznego.
Jak Parsons odwołuje się do 4 myślicieli, aby poprzeć swoje wnioski? Oni właśnie piszą o wartościach społecznych jako pierwsi tak rewolucjonizują socjologię.
Alfred Marshall założył, że przedsiębiorcy nie kierują się wyłącznie interesami, a także wartościami, ambicjami. Chcą także zaprezentować siebie, jako osoby które dążą do dobra wspólnego.
Vilfredo Pareto podzielił działania człowieka na logiczne i pozalogiczne. Te drugie są szczególnie ważne. Tam bowiem kryją się wartości.
Emile Durkheim w pracach o samobójstwie podkreśla, jak ważne są wartości dla człowieka w kontekście społecznym. Człowiek, który osiąga cele, to prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa zwiększa się, bo nie widzi dalszego sensu życia.
Max Weber w typologii działań wyłuszczył działania wartościowo racjonalne, obok celowych, wynikających z tradycji i afektywnych.
Na tym kończę czytanie i wracam na sądecki rynek. Jestem gotów na kontynuowanie rozmowy z Panem Inżynierem. Lektura Struktury Talcotta Parsonsa wzmocniła mnie intelektualnie.
Chcę poruszyć zagadnienie działań celowo racjonalnych i wartościowo racjonalnych na gruncie teorii Webera. Jako inżynierowi jest mu zapewne bliskie działanie celowo racjonalne.
Chcę zadać pytanie Panu Inżynierowi pytanie o jego indywidualne motywacje do działania także w kontekście myśli Pareto. Chodzić mi będzie o działania pozalogiczne.
Interesują mnie motywacje biznesowe firm kolejowych uwzględniając odkrycia Marshalla. Kluczowe jest zagadnienie społecznej odpowiedzialności biznesu wobec maksymalizacji zysku.
Pominę jednak Durkheima, ponieważ kwestie motywacji samobójczych Pan Inżynier może uznać za faux pas.
PS
Czytajmy mądre książki.
Do lektury Parsonsa Talcotta jak ulał pasuje Fratres Arvo Parta. Jest i nutowa deskrypcja dla sądeckich wiolinistów i pianistów.