
CZĘŚĆ CZTERDZIESTA SIÓDMA
Wracam na ulicę Ducha. Ciągle tęsknię za jej mistyczną aureolą zawieszoną nad kopułą bazyliki. Potem idę na rynek. Tam czuje się drżenie płyt od nadmiaru czasu. Chodziłem po naszym rynku już w latach 70-tych, jeszcze częściej w latach 80-tych. Szkoda, że moja młodość nie chciała czekać na mnie. Zakończyła się wspomnieniem…
Jaka szkoda, że nie ma już w mieście antykwariatów, gdzie można odnaleźć pożółkłe, zapomniane książki. A kiedyś wszyscy chcieli czytać Hłaskę i Stachurę. Chciałbym poczytać o bohaterach wojen punickich.
Tak, moje rzucenie propozycji ważnego wzoru poruszyło kilku studentów ANS. Przypomnę, że moja propozycja ważnego wzoru to: dzielenie stałej Plancka przez prędkość światła. Coś najmniejszego jest w liczniku, a w mianowniku jest najszybsze. To była moja czysta prowokacja. Studenci mają jednak pomysł, co to miałoby znaczyć, to dzielenie najmniejszego przez najszybsze. To musi być wzór na – samotność falową, albo na samotność sensu stricto. To bardzo ciekawa koncepcja. Trzeba to jeszcze udowodnić. Studenci pracują nad tym.
Jest i druga koncepcja, że oto iloraz najmniejszego i najszybszego to wzór na … złudzenie. Podobno nasza świadomość jest złudzeniem. Ale ile elementarnych złudzeń jednostkowych składa się na całkiem rozległą ludzką świadomość? Gdyby złudzenia miały charakter falowy, podobnie jak elektrony, to taka falowa chmura złudzeń mogłaby konstytuować ludzką – samoświadomość. To bardzo ciekawa koncepcja! Mamy bardzo zdolnych studentów w ANS.
Dobrze, idę pod bibliotekę publiczną. Mój apetyt na czytanie książek dotyczących fizyki teoretycznej jest wielki. Może nawet szarpnąłbym coś Wernera Heisenberga. Tylko musiałbym sobie odświeżyć rachunek macierzowy. Na parapecie prezydenckim widzę z daleka książeczkę. Oddaje w nienaruszonym stanie doktorat de Broglie. Otwieram…. The Theory of the Universal Wave Function. Tłumaczę: Teoria uniwersalnej funkcji falowej. Hugh Erevett. To jego doktorat w Princeton z 1957. A to ci niespodzianka! Idziemy ostro, na całego w kwantową falowość.
Ja znam tę pozycję. Erevett wstrząsnął nami jeszcze w podstawówce. Po lekturze doktoratu Erevetta nasz kolega Maciek wypisał się z naszego kółka fizycznego i zapisał się do ministrantów. To były czasy mocnego wzmożenia intelektualnego. Hugh Erevett wymagał od nas jednoznacznego opowiedzenia się. Nie było falowości w naszych opiniach. Było tak, albo nie. Takie to były czasy naszej burzliwej młodości.
Dlaczego Pan Prezydent pożycza mi Erevetta? Czy to jest prowokacja? Ale do czego chce mnie skłonić Pan Prezydent? Do jakichś przemyśleń. Do jakichś stwierdzeń. Do jakichś oświadczeń? Czy uniwersalna, globalna, powszechna funkcja falowa Erevetta nie skrywa gdzieś ślady Boga? A może to wszystko trzeba jednak skonsultować z Księdzem Proboszczem? Czy można Boga szukać w doktoracie Everetta, a nie w ewangeliach? Ale Kościół otwiera się na nowe obszary rękami Franciszka.
Jakże mnie ciekawi opinia Pana Prezydenta na temat rewelacji Hugh Erevetta. On musi wiedzieć, mieć opinię. Co chce przez to powiedzieć naszemu miastu? Czy komunikuje nam, że jest także falowość w wydarzeniach w mieście? Czy budowany stadion jest także falowy? Czy rozpoczęta już kampania wyborcza przez Pana Prezydenta będzie mieć charakter falowy? Aby to wszystko zrozumieć należy wgryźć się w doktorat Hugh Erevetta. Czytać to będę pod budynkiem ANS.
Trzeba wyjaśnić tło niezwykłej koncepcji Everetta. W teorii kwantowej istnieją dwa sprzeczne zjawiska. Pierwsze mówi o ciągłej ewolucji położenia cząstki, na przykład elektronu. Jego położenie ma charakter statystyczny. Drugie zjawisko dotyczy nieciągłego zlokalizowania cząstki w jednym punkcie. Ten drugi stan nazwano zgrabnie kolapsem cząstki. To takie zapadnięcie się cząstki do punktu. Jakie jest rozwiązanie? Czy należy wybierać pomiędzy tymi możliwościami? To główny problem mechaniki kwantowej.
Hugh Erevett ogłosił, że zachodzą obydwa stany. Taki elektron realizuje obydwie możliwości – falowości i położenia w punkcie. Człowiekowi wydaje się intuicyjnie, że jest tylko jedna możliwość. Jest się przecież tutaj, albo tam. Żyjemy w jednym świecie. Tyle, że to się realizuje w dwóch różnych światach, albo wielu.
Idąc dalej, to skoro cząstki znajdują się w wielu miejscach, jakby światach, a człowiek jest złożony z cząstek, to oznacza, że żyje także w wielu światach. To brzmi zupełnie bzdurnie, ale nie wiadomo, czy mechanika kwantowa działa w skalach makro. Nawet fizycy, którzy wpłynęli na stworzenie mechaniki kwantowej nie dowierzali w nią. Erevett zapisał tą swoją teorię matematycznie, stworzył – algorytm Erevetta. Wszystko miało zatem potwierdzenie matematyczne.
Jak Erevett potraktował zagadkę superpozycji? Czyli kwantowy fakt, że elektron jest jednocześnie tu i tam. Nie poszedł drogą pozytywizmu logicznego i wyłącznej wiary w doświadczenie. Nie do końca wierzył aparaturze pomiarowej. Był też skrajnym solipsystą. To znaczy, że był idealistą poznawczym. Zakładał zatem, że rzeczywistość jest subiektywna, jest formą złudzenia. A ja o złudzeniach pisałem śmiało na początku.
Tak, i teraz można pojąć założenia kampanii wyborczej Pana Prezydenta. „Ofensywa inwestycyjna” ma charakter falowy. Ona jest wszędzie w mieście. Jest i wyraz punktowy, zapadnięcia się w punkcie owej falowości inwestycyjnej. Mamy zatem punktowe zapowiedzi budowy: aquaparku, skateparku, indiańskiej wioski, żłobków, przedszkoli, zamku. Aby to zrozumieć trzeba uważnie przeczytać doktorat Hugh Erevetta. W programie wyborczym Pana Prezydenta nie ma asekuracyjnej superpozycji, jest za to odważna bifurkacja.
Tak właśnie! Erevett zamiast superpozycji zaproponował – bifurkację funkcji falowej! Proszę nie przerywać czytania! Zaraz wyjaśnię o co idzie…
To nawet proste. Świat się rozgałęzia na różne ścieżki. A w tych ścieżkach realizowane są wszystkie możliwe scenariusze. Prawdziwy multiwers. Multiwszechświat. Kwantowy wieloświat. To niesamowite. Ksiądz Proboszcz mówi zaś o dwóch światach. Może to jednak takie uproszczenie, a w istocie Księdzu Proboszczowi chodzi o wieloświat. To odpowiednie pytanie w świątecznym czasie.
Do tego dodać należy także i to, że Erevett funkcję falową nie stosował wyłącznie do mikroświata, cząstek elementarnych, ale także do makroświata. Czyli obserwatorzy, ludzie także podlegają funkcji falowej i jest wielu obserwatorów. My, ludzie, jesteśmy zatem jak elektrony. Znajdujemy się zatem w wielu miejscach. Każdego z nas jest wielu, w wielu scenariuszach. Także tych, które nie spełniły się w „tym świecie”. One istnieją w innych światach.
Wszystkie programy wyborcze, nawet te populistyczne, spełniają się w całości. Jeżeli nie w „tym świecie”, to wypełniają się w innych światach, zachodzą w multiwersie. Dlatego można wszystko obiecać. Jakie to teraz proste!
No i teraz można uznać Hugh Erevetta za prawdziwego szaleńca. To nawet Stanisławowi Lemowi nie śniło się. Prawdziwe science fiction. Erevett podyktował na to wzór, dał dowód matematyczny. No i teraz możemy zarzucić tej teorii jednak mistyczność, a nawet jakiś teologiczny wymiar. Intuicyjnie przyzwyczajeni jesteśmy do „jednego świata”, a wedle Erevetta, tuż obok jest, nie „drugi świat” pełen duchów, ale jest tych światów wiele, wiele…
Czyli co? Jest wielu Panów Prezydentów i wielu Księży Proboszczów? No i z tym jest problem o charakterze dyplomatycznym. Może należy przyjąć, że wielu to jest obywateli, nas szaraków. Pan Prezydent jest jeden! No dobrze, jest ich dwóch. On doczesny, cielesny i jest jego nieśmiertelna dusza. Tak przedstawiałby się kompromisowo prezydencki dualizm. Jest to także zgodne z postulatem korpuskularno-falowym Luis de Broglie.
Hugh Erevett rzucił wyzwanie całemu światu fizyków. Uczynił to poprzez swój doktorat w 1957. Ja ten doktorat mam w rękach. Czytam go pokornie pod budynkiem sądeckiej ANS. Jeżeli nie mogę porozmawiać z Panem Prezydentem i Księdzem Proboszczem, to może zapukam do drzwi Pana Rektora? Doktorat Erevetta będzie mi służył jako przepustka.
Jak to wszystko pojąć tak na „chłopski rozum”? No dobrze, postaram się wyjaśnić tnąc brzytwą uproszczeń niemiłosiernie.
Wyobraźmy sobie kwantowy świat. Jest sobie atom. On posiada jądro, a wokół niego „fruwają” elektrony. My to chcemy wszystko zarejestrować, zmierzyć. No i nie możemy! To wszystko jest za małe. Nasze przyrządy są za słabe. Widzimy wyrywkowo te elektrony. Albo widzimy ich położenie, a nie uchwytujemy prędkości, spinu. Elektron ma to wszystko jednocześnie. To jest właśnie – superpozycja.
No i co dalej? Jak obserwujemy elektron, to zawsze wychodzi nam jeden konkretny stan – jego położenie. Nie możemy zaobserwować tego, że on jest wszędzie, że posiada jednocześnie kombinację: położenia, prędkości, spinu. Nie możemy tego zmierzyć, ale możemy to wyliczyć poprzez – funkcję falową. Takie równanie funkcji odkrył Erwin Schrödinger. Nie możemy obserwować, ale możemy wyliczyć!
Erevett podszedł zupełnie inaczej do problemu pomiaru, obserwacji elektronów. Po pierwsze, połączył światy mikro i makro. Obserwatora (człowieka z mikroskopem) uczynił częścią tego układu. Wprowadził uniwersalną funkcję falową, która dotyczy obiektów i obserwatora jednocześnie. To sens rewolucyjnej teorii Erevetta.
Przy takim założeniu, uniwersalna funkcja falowa musi zawierać – odgałęziania. One tworzą nowe scenariusze – nowe światy. Tak jak przebiegają kombinacje stanów elektronów (położenia, prędkości, spinu). Falowość wedle Erevetta jest powszechna i nie wolno dokonywać żadnych redukcji, oddzielać mikroświat od tego makro. Po namyśle to nawet wydaje się logiczne.
Teraz należy zdać ważne pytanie: dlaczego człowiek, jako obserwator nie dostrzega superpozycji w makroświecie? No i odpowiedź jest zaskakująca, ale i oczywista. Jest tak, ponieważ sobowtór obserwatora jest w innej gałęzi i może śledzić wyłącznie zdarzenia w swojej gałęzi. W multiświecie Erevetta człowiek automatycznie multiplikuje się. To jest wstrząsające i bezczelne. Taki był Erevett.
Na koniec rysuje nam się wyraźnie także kontekst teleologiczny teorii Erevetta. Otóż, świat w którym żyjemy jest tylko odgałęzieniem świata głównego, gdzie rezyduje Dobry Bóg i aniołowie. To nasze odgałęzienie jest niedoskonałe, jest „łez padołem”. My chcemy przedostać się do boskiego mainstreamu. Może Ksiądz Proboszcz użyje teorii Erevetta do kwantowego wyjaśnienia boskiego porządku wieloświatów. Wyłoży to wszystko nam na kazaniu podczas najbliższej pasterki. Będzie to początek … kwantowej teologii.
Przeczytałem doktorat Erevetta. Jestem ciągle żywy. Wypełnia mnie pamięć pomieszana z wyczytaną wiedzą. Czasem dotyka mnie podejrzliwa duma. Ona wynika z przeszłości i rozumienia … czegoś. Jest także bełkotliwym krzykiem świadczącym, że jeszcze żyję. Czym jest starość, skoro młodość jest szczytem? Starość jest przepaścią. Może kwantowa chmura elektronów nie pozwoli upaść?
Idę na ulicę Ducha, pod bazylikę. A nad nią nie aureola wisi. To jest nie-kwantowa chmura smogu. Zamiast przezroczystych elektronów.
PS
Czytajmy mądre książki.