
CZĘŚĆ DWUDZIESTA SIÓDMA
Po mieście ciężko chodzi się w upał. Ale zaczęło padać i zalało nasze miasto. (Służby miejskie szybko uporały się z problemem.) Cisza panuje na rynku. Słyszeć można nawet falowanie liści sądeckiego Kasztana. Pomyślałem, co by się stało gdyby kasztana nie było na sądeckim rynku? On jeden samotnie opiera się betonozie wschodniej części rynku. Trzeba przyznać, że ilość liści na kasztanie jest masywna, imponująca. Gdyby to jakoś równomiernie rozłożyć ową zieloność po całej płycie rynku, to byłoby prawie dobrze. Mamy jednak partykularną kumulację zieleni.
Idąc przez sądecki rynek, w południe, w lipcu, zadawałem pytanie sam sobie: gdzie podziali wszyscy ci, którzy mają odważne wątpliwości? Namieszałem ostatnio z tym sceptycyzmem Alfreda Ayera. Ludzie na Jagiellońskiej, na rynku głównym podchodzą i wyznają swój sceptycyzm. Ale mniej ten filozoficzny, ayerowski, tylko sceptycyzm polityczny i wyborczy. Narzekają w zasadzie wszyscy. Najbardziej wyborcy sądeckiej Lewicy. Pytają nawet: jak żyć? Były także osoby, które z dużym rozczarowaniem przyjęły deklarację Pana Prezydenta o nieubieganiu się o mandat do parlamentu. Ja przyznam, że jestem również rozdarty. Pan Prezydent mógłby być potrzebny i Warszawie i w Nowym Sączu.
Miałem także inspirujące spotkanie z Obywatelem naszego miasta. On również wyraził swój sceptycyzm. Ale do mojego pisania. Po kolei… Na rynku głównym, około południa, podszedł do mnie postawny człowiek w średnim wieku. Na początku wyciągnął inżynierski dyplom jednej z wiodących politechnik z wynikiem bardzo dobrym. Po czym oświadczył, że on nie wierzy w to moje pisanie. Bez ogródek stwierdził, że to chatGPT i translatory za tym moim pisaniem stoją. Sceptycznie podszedł do książek z biblioteki, do mojego czytania, a wreszcie do samodzielnego klecenia tych tekstów. Czy to nie jest prawdziwe podejście sceptyczne? Ale jak ja mogę korzystać z chatów, translatorów, skoro nie mam nawet własnego smartphone?
Ta sceptyczna postawa sądeckiego inżyniera jest ostatecznie pozytywna i krzepiąca. Trzeba bowiem wątpić. Potem zadawać pytania, falsyfikować. Takie postawy są w cenie. Takich ludzi potrzeba! I w tym miejscu zwrócę się do Pana Prezydenta, aby kierownicze stanowiska w magistracie obsadzał takimi właśnie ludźmi. Ja nawet zasugerowałem Panu Inżynierowi, aby zgłosił się do Pana Prezydenta z dyplomem. Zainteresował się tym i uderzy do prezydenckiego gabinetu w nadchodzącym tygodniu. Jakże ja chciałbym być świadkiem rozmowy takich tęgich głów.
Przeglądam jeszcze raz Problem poznania Alfreda Ayera i dochodzę do wniosku, że żaden z czterech podanych sposobów obchodzenia sceptycyzmu mnie nie przekonuje do końca. Ale, czy Realizm i Racjonalność nie może stać się takim sposobem? Ksiądz Proboszcz zapewne powie, że receptą jest dobra nowina. Tak, to bardzo proste rozwiązanie dylematu sceptycznego. Ale trzeba wcześniej założyć, że Bóg istnieje. Trzeba teraz przejść do dowodów na istnienie Boga. Ale i one są zawodne, mimo, że atrakcyjne intelektualnie. Regresja bywa frapującym syndromem. Inaczej, w tych dowodach na istnienie Boga jest zjawisko błędnego koła. Ciekawe, co o tym sądzi Ksiądz Proboszcz? Gdy wygłasza kazania jest taki pewny i jednoznaczny.
Idę spiesznie pod bibliotekę. Wiem przecież, że tam będzie kolejna inspirująca książka. Pracownicy biblioteki i jej kierownictwo poleci znowu coś niesamowitego. Oni tam realizują program racjonalizacji Sądeczan. Ja jestem tylko narzędziem bibliotecznego przekazu racjonalnej nowiny. Nasza biblioteka mogłaby stać się inspiracją dla bibliotek całej Polski!
Odkładam Ayera na parapet i równocześnie sięgam po książkę. No i zaskoczenie. Pisałem wcześniej o realizmie. A tutaj, jak ulał pasuje! Wiele twarzy realizmu. Hilary Putnam. Biblioteka ma także dobrze rozbudowany katalog filozofii analitycznej. Scholastykę pewnie także mają, ale imponuje nowoczesność księgozbioru naszej biblioteki. Pewnie teraz Sądeczanie ruszą do biblioteki pożyczać Ayera, Putnama. Ale oni tam w bibliotece mają wiele egzemplarzy. Dla wszystkich wystarczy.
Po filozoficznym sceptycyzmie mamy teraz programowy realizm. Ale znamy także realizm „powszedni”. Każdy chce być realistą, ponieważ realista wie jak jest. Realista nie ulega: złudzeniom, pustym obietnicom, wreszcie kłamstwom. Określnie „realista” jest także nadużywane, czasami irytuje. Ktoś mówi, że „uważa, że…” Słyszy odpowiedź: „jestem realistą…”. To oznacza, że jego opinia jest lepsza, trafniejsza. To mocno protekcjonalne. Większość szwagrów i wujków na imieninach to realiści. Oni wygłaszają swoje tezy z taką łatwością, zwłaszcza po kielichu.
Realiści życia codziennego różnią się trochę od realistów filozoficznych. Czym jest zatem postawa realisty metodycznego?
Pozostaje jeszcze problem: gdzie czytać Putnama? To oczywiste, pod ANS, pod nowym wydziałem lekarskim. Jest podobno 10 kandydatów na jedno miejsce, ale ja tam nie idę jako 11 kandydat na lekarza. Idę po dodatkowy bodziec nauki i realizmu. Idę po synergię ANS i Hilarego Putnama. W ANS nie ma jeszcze prosektorium, jest zastępcze w Radomiu. Stadion zastępczy jest w Krakowie. Usiądę na schodach wejściowych do rektoratu na Staszica. Będę siedział i czytał Putnama. Choćby z tego powodu nikt nie śmie przegonić mnie z tych schodów. Mam mocną przepustkę – Wiele twarzy realizmu Hilarego Putnama.
Przed czytaniem muszę zrobić wstęp. Z zagadnieniem realizmu zmagało się wielu filozofów. Z zagadnieniem zmagał się sławny Bertrand Russell. Ukuł nawet określenie: realizm pośredni. Twierdził, za Kantem, że człowiekowi dane są tylko zjawiska. Tak przejawiają się bowiem obiektywne przedmioty. Trzeba zatem oddzielić zjawiska i obiektywne przedmioty. Ale zakładanie takiej dychotomii, to stanowisko idealizmu, tak uważał Platon.
Gdzie tutaj jest realizm? Właśnie! Russel twierdzi, że postawa realisty objawia się w tym: jak się wybiera. Powinniśmy wybrać prostszą wersję. Postulowaną przez Russela prostotę zapewnia materializm. On wynika wprost z realizmu. Duchowe kryterium idealizmu jest bardziej skomplikowane. Czyli realizm sprowadza się do materializmu? Na czym wreszcie polega konflikt pomiędzy idealizmem i realizmem?
Idealizm utrzymuje, że istnieć to znaczy być spostrzeganym. Idee w umyśle Boga generują to co człowiek widzi. Argumentem, który jakoś przekonuje to założenie, że przyczyny i skutki mają charakter duchowy. I z tym stanowiskiem zgodzi się Ksiądz Proboszcz. Chociaż może także coś niuansować. Pana Prezydenta może kusić jednoznaczność idealizmu. Istnieją nowe ronda, wyremontowane ulice. Jest bryła stadionu. Istnieją, bo są „postrzegane”.
Realizm natomiast zakłada, że istnieć to nie znaczy być postrzeganym. To co widzimy, to jest wygenerowane przez jakąś strukturę fizyczną opisywaną w nauce. To stanowisko także sprzyja Panu Prezydentowi. Dziura w murze stadionu jest tylko postrzegana. Wcale nie oznacza, że ona istnieje! Bardzo dobrze, ale wróćmy do zagadnienia realizmu z racjonalną twarzą.
To tak ogólnie, ale sam racjonalizm ma 3 rodzaje. Jest racjonalizm natywistyczny. On ma korzeń w genetyce, bo koncentruje się na wiedzy wrodzonej. To częste przekonanie, spotykane w tak zwanej codzienności. Jest racjonalizm metodologiczny. To takie kantowskie podejście, że istnieje wiedza aprioryczna, niezależna od doświadczenia, wiedza, która rozszerza poznanie. Wreszcie jest racjonalizm jako przeciwieństwo irracjonalizmowi. To czysty nurt oświeceniowy, wierzący w odkrycia naukowe.
Tego racjonalizmu oświeceniowego mamy najwięcej na co dzień. Narracja postępowa opiera się na tego typu racjonalizmie. To ta postępowa postawa jest zwalczana przez tradycjonalistów, populistów. Kampania wyborcza będzie polem dla walki tradycjonalistów i postępowców. Na pewno będzie zwarcie ideologiczne w nadchodzącej kampanii. Te postawy są jednocześnie ideologiami. To nic złego. Chociaż piętnuje się przeciwników politycznych etykietą „ideologia”.
Ciekawie do zagadnienia racjonalizmu podszedł Hilary Putnam. Odniósł się do niego krytycznie, a zarazem odkrywczo. To właśnie czytam w Wiele twarzy realizmu. To była bardzo głośna książka w 1987 roku.
Putnam wyróżnia 2 typy realizmu. Pierwszy to ten prosty z życia codziennego, zdroworozsądkowy. Drugi, to racjonalizm przez duże R. To taki racjonalizm mocno oparty w nauce, w fizyce, która opisuje obiektywną strukturę świata. I tutaj Putnam zaskakuje, ponieważ taki obraz świata sprowadza do absurdu.
Czy ogląd naukowy, fizyczny można sprowadzić do absurdu? Okazuje się, że można. Zaskakujące jest twierdzenie Putnama, że naukowe podejście do świata ostatecznie wygenerują obraz idealistyczny, a nie realistyczny.
Fizyczny obraz świata to w istocie jest projekcja. Własności zdroworozsądkowe nie są przekładalne na język fizyki. Bo jak wyobrazić sobie stół, jego masywność i barwę, jako fizyczny, kwantowy zbiór atomów? Tego żaden człowiek nie może uczynić. Stół będzie zawsze stołem… brązowym, z grubym blatem.
Co jest zatem? Nauka? Zdrowy rozsądek? Idealizm? Projekcja? Istnieje realizm? Jak z tej pułapki wybrnąć?
Obiekty posiadają dyspozycję – do spadania, do rozpuszczania się, do spalania. To także jest wyobrażeniem. Istnieją dyspozycje warunkowe obiektów, których nie można opisać językiem fizyki. Myślenie jest także projekcją. Nie można go opisać fizycznie. Człowiek musi się z tym pogodzić i to zaadaptować, wedle Putnama.
Receptą, sposobem jest realizm wewnętrzny. To pojęciu ukuł Putnam. Ten realizm nie wyklucza względności pojęciowej. Trzeba zdefiniować terminy, ale to można uczynić w róży sposób, dlatego to jest względne. To usuwa problem realizmu. Prawda, że prosto. Trzeba postawić na pluralizm opisu rzeczywistości!
Nie trzeba wybierać pomiędzy zdrowym rozsądkiem, a fizyką. Wszystko jest dopuszczalne. To bardzo mocno pragmatyczne podejście. Usuwany jest konflikt i dopuszczany jest pluralizm rozwiązań. Przykładowy stół jest brązowy z masywnym blatem, a jednocześnie jest stołem, jako układ atomów w ujęciu kwantowym.
To bardzo przekonując podejście do realizmu, który godzi sprzeczne interpretacje i dopuszcza współistnienie. To niezłe założenie dla tolerancji, także tej w wymiarze ludzkim. Za rogiem czai się jednak zarzut … relatywizmu. Idealiści nie łatwo oddają pole… Ksiądz Proboszcz często wypowiada się o relatywizmie. Podaje jednoznaczne rozwiązania, a nie wiele możliwości. Nie ma pluralizmu, jest jednoznaczna doktryna katolicka. Tę kształtuje watykańska Dykasteria ds. Nauki Wiary. Z tym nie dyskutuje się. Tego się broni. Tym się atakuje.
Ciekawe, co teraz powiedzieliby Pan Prezydent i Ksiądz Proboszcz? Ten pierwszy jest oczywistym realistą. Ksiądz Proboszcz należy do świata idealizmu. Oni z pewnością wymieniają się poglądami podczas swoich licznych spotkań przy słodkim porto tawny. Zatem ich myśli i stanowiska jakoś się przenikają. Czy Pan Prezydent, reprezentując świecki świat, przekonał Księdza Proboszcza do czegoś „racjonalnego”?
To byłoby fascynujące przysłuchiwać się taki rozmowom Pana Prezydenta i Księdza Proboszcza. Może jakaś sądecka tv, albo choćby radio, powinna nadawać audycje z rozmowami Panów? Po godzinie wymiany zdań, słuchacze mogliby zadawać pytania. Ale tylko w temacie! No bo już można sobie wyobrazić pytania o dziury w murze stadionu. Pytania o to, czy sądecki Kościół włączy się w pisowską kampanię wyborczą. Może funkcjonariusze ratusza powinni selekcjonować uczestników? Odpytywać z tematyki pytań. Ale wtedy padną oskarżenia o cenzurę.
Innym pomysłem byłoby drukowanie takich debat w Kurierze Nowosądeckim. No niechby Kurier liczył 30 stron. Sądeczanie są spragnieni takich dyskusji na szczycie. Co tam moje pisanie… Niech wystąpią sądeccy liderzy opinii. Czy ktoś lepiej może reprezentować sferę sacrum niż Ksiądz Proboszcz? Kto lepiej ujmie się za profanum niż Pan Prezydent?
Jest i trzecie rozwiązanie. Pewien znany radny organizuje biesiadne spotkania integracyjne. Zaprasza zawsze Pana Prezydenta i Księdza Proboszcza. Oni wygłaszają takie zdawkowe „przemówionka”, protekcjonalnie pozdrawiają. A może te spotkania biesiadne powinny stać się sądecką areną wymiany myśli? Pan Prezydent i Ksiądz Proboszcz zasiądą na prostych, drewnianych taboretach, przy okrągłym, dębowym stoliku. Ksiądz Proboszcz w czarnym habicie. Pan Prezydent w białym garniturze. Zacznie się dyskusja moderowana przez Pana Radnego. Ktoś będzie strimował przekaz. To by się oglądało! Minimum 10 tysięcy Sądeczan zasiądzie do oglądania. Wtedy „wyciśniemy” znacznie więcej z tych integracyjnych biesiad.
Uskrzydlony pomysłami, ale głównie realizmem metodycznym Putnama, mając w pamięci filozoficzny sceptycyzm Ayera, idę zażyć kąpieli nad Kamienicę. Tam, obok majestatycznej bryły stadionu. Wcześniej zajrzę do „mojego” sklepu. Zakupię coś w szkle.
PS
Czytajmy mądre książki.