
CZĘŚĆ SZEŚĆDZIESIĄTA CZWARTA
Chodzę po mieście i słucham głosu ulicy. Mówi się o sprawach wyborczych, o wynikach. Jedna grupa, ponad połowa osób, twierdzi, że wyborów – nie było. Była – strzelista prolongata. Trzecia część wyborców uważa, że wybory powinny zostać powtórzone. A może nawet powtarzane do skutku – do zwycięstwa. Tylko nie wiadomo czyjego zwycięstwa. Ale ogólna idea zwycięstwa jest dobra. My Polacy, Sądeczanie nie powinniśmy mówić ciągle gloria victis. Uczmy się od Anglików!
Podobno gdzieś w okolicach Zabełcza pojawiła się grupa biczowników, jak w wiekach średnich. A Kościół to potępił na soborze w Konstancji. Na Falkowej zaś powstała oddolna inicjatywa usypania kopca. Jeszcze nie wiadomo na czyją cześć, ale chcą po prostu i ogólnie usypać kopiec, bo łuk triumfalny jest zbyt kosztogenny.
W Porębie chcą urządzić całodobowe czuwanie trwające przez okrągły miesiąc. Mają problem z intencją tego czuwania. Na zwykle pragmatycznych Wólkach powstała inicjatywa zbierania śmieci, na ulicach i w przydrożnych rowach. Chcą, aby po wyborach było czyściej. Zawada chce rozegrać piłkarski mecz dziękczynny. Chcą, aby Pan Prezydent zagrał w ataku, ale nie wiedzą jeszcze, w której drużynie. Ale ma zagrać z numerem 9.
Mieszkańcy Centrum chcą urządzić performance na płycie rynku. Będą śpiewać ubrani na żółto. W rękach będą trzymać mlecze i kaczeńce. Zaśpiewają Yellow Submarine. Podczas śpiewania trzykrotnie okrążą ratusz. Na osiedlu Gołąbkowice chcą wypuścić 100 białych gołębi prosto w niebo. Każdy gołąb będzie przystrojony w czerwony żabot, w postaci czerwonej wstążki.
Miałem też pewne nieprzyjemności. Zawiązane spontanicznie po wyborach Towarzystwo przeciwników kontynuacji z osiedla Dąbrówka zarzuciło mi, że w wpłynąłem na proces wyborczy w mieście. Chodziło im o moje trzy ostatnie publikacje.
Wedle owego towarzystwa publikacja dotycząca Droga na górę Karmel Jana od Krzyża wprost promowała Pana Prezydenta. Doszukali się, że zasugerowałem, że „Boskim Oblubieńcem” jest właśnie Pan Prezydent. Zadziwiło mnie to mocno. Ale po namyśle nie mogę tego wykluczyć. Miłosierdzie Boskie jest bezgraniczne. Dodam, że lekturę Drogi polecił Ksiądz Proboszcz. Ewentualna wina spada zatem również na niego.
Członkowie Towarzystwa z Dąbrówki mieli także zastrzeżenie do mojej publikacji na temat Narodziny tragedii Friedricha Nietschego. Tutaj znowu dość zaskakująco dostrzegli, że porównywanie Pana Prezydenta do Dionizosa było tendencyjne. Majestatyczny, wyniosły Apollo musi przegrywać ze swojskim i optymistycznym Dionizosem. On po prostu jest bliżej ludzkich spraw. Ludzie to przeczytali i nie mieli problemu z oddawaniem głosów. A jeszcze kiedyś wspominałem o beczce wina, którą Pan Prezydent miał wytoczyć na płytę rynku. To wszystko zaczęło się dodawać.
No i wreszcie, w dniu wyborczym opublikowałem tekst promujący Pana Prezydenta. Ten związany z muzyką Krzysztofa Pendereckiego, jego Polskim Requiem. Nie dość, że tę płytę z muzyką pożyczył Pan Prezydent, co już było oczywistym złamaniem ciszy wyborczej, to jeszcze wymiar muzyczny i treściowy miał znaczenie.
Czy to przypadek, że on w dniu elekcji pożycza płytę i ja o tym piszę? To było jeszcze Polskie Requiem. Twierdzili, że Agnus Dei – Baranku Boży, wprost rymowało się z „Oblubieńcem Bożym” z Drogi Jana od Krzyża. To ludziom, wyborcom wskazywało jednoznacznie, aby oddać głos na Pana Prezydenta.
Padły jeszcze pretensje, że wskazałem swoje sympatie wyborcze do Alberta Einsteina, a Pan Prezydent nie kryje się z uwielbieniem dla Einsteina. Podobnie wyszło ze Schrödingerem. Zadeklarowałem także chęć głosowania na Szekspira, a wszyscy wiedzą jakim go szacunkiem darzy Pan Prezydent. No i Maria Curie-Skłodowska. U Pana Prezydenta w domowym gabinecie podobno wisi portret Skłodowskiej.
To wszystko wpłynęło na werdykt wyborczy. Oni, Towarzystwo przeciwników kontynuacji, złożyli również zawiadomienie na policję o moim złamaniu ciszy wyborczej. Domagają się także powtórzenia wyborów. Gdy tak się stanie, to zostanę usunięty z obszaru miasta na czas kampanii powtórzonych wyborów, a najpewniej osadzony w areszcie.
Ze smutkiem udałem się do biblioteki. Może znajdę jakieś pokrzepienie w lekturze. Już z daleka dostrzegłem książkę na prezydenckim parapecie. Trudno wprost uwierzyć. Pan Prezydent proponuje czytanie… Zasady metody socjologicznej. Emile Durkheim. No i pełne zaskoczenie. Pan Prezydent podsuwa nam dzieło jednego z ojców socjologii.
To ma oczywisty związek z elekcją. Jakież nieprawdopodobne wyczucie posiada Pan Prezydent. Właśnie teraz należało zaproponować lekturę Durkheima!
W pierwszej klasie liceum Maciek interesował się bardzo dziełami Durkheima. Opowiadał nam o nim gęsto, gdy urządzaliśmy sobie wagary. Maciek twierdził, że to bodaj najbardziej fascynujący socjolog, a jednocześnie jakby obrazoburca. Potrafił wstrząsać. Nas zaskakiwał jednak sam Maciek. Gdy my szliśmy „haratnąć w gałę”, to Maciek wolał czytać na przykład Durkheima czy Wittgensteina. Mnie tym piekielnie imponował.
No tak, Durkheim zdefiniował, czym jest „fakt społeczny”. Przecież 7 kwietnia podczas elekcji mieliśmy do czynienia z wynikiem faktu społecznego. Musimy zrozumieć istotę i znaczenie samego faktu społecznego. Tak sugerowałby nam Ludwig Wittgenstein. Trzeba zrozumieć „znaczenie”. Będziemy tego szukać w wielkiej socjologii Emila Durkheima. Tak, on jest ikoną socjologii.
Idę czytać Zasady pod ratusz. To tutaj będzie się realizował wyborczy „fakt społeczny” przez nadchodzące 5 lat. Precyzyjniej, wybory, tak w ogóle, to fakt społeczny, a każde wybory mają swój wynik. Tak też się stało w Nowym Sączu. Wszystko jest już jasne. Czy było zaskoczenie? Po głębszym namyśle, to zaskoczenia jednak nie było.
Rozdział pierwszy Zasad definiuje jednoznacznie, czym jest „fakt społeczny”. To konstytuuje socjologię jako naukę. Pisał to Durkheim w 1895. No i czytam fundamentalną definicję faktu społecznego: Faktem społecznym jest wszelki sposób postępowania, utrwalony lub nie, zdolny do wywierania na jednostkę zewnętrznego przymusu; […] taki, który jest w danym społeczeństwie powszechny, mający jednak własną egzystencję, niezależną od jego jednostkowych manifestacji.
To proste. Fakty społeczne są powszechne, czyli po prostu są i nas wszystkich dotyczą. Partycypujemy w tym. Po drugie, są zewnętrzne, czyli nie wymyślił tego pojedynczy człowiek. Fakty powstają poza jednostką. Trzecia sprawa, to przymusowość, czyli nie można ich ignorować, bo wywierają nacisk, przymus na wszystkich uczestników życia społecznego.
Weźmy na przykład język. On jest czymś zewnętrznym. Jak się rodzimy, to zastajemy język. Nie tworzymy „języka prywatnego”. O tym przekonywał również Wittgenstein. Teraz o tym pisze Durkheim. Musimy zgodzić się i zaakceptować „przymusowość” języka. Jest także wspólne używanie języka. (W tym miejscu podsuwam studentom sądeckiej ANS i WSB temat pracy magisterskiej: konwergencje myśli Ludwiga Wittgensteina i Emile Durkheima na gruncie języka.)
Ta przymusowość faktu społecznego dotyczy także wyników wyborów. Może sobie ktoś protestować, nie zgadzać się z wynikami wyborów w Nowym Sączu. One są jednoznaczne i mają charakter nieodwołalnego faktu społecznego. A to Towarzystwo przeciwników kontynuacji musi uznać fakt jednoznacznego rozstrzygnięcia wyborczego. Powinni natychmiast pogratulować Panu Prezydentowi zwycięstwa wyborczego, zaprzestać jątrzenia.
Durkheim uważa, że te fakty społeczne trzeba badać. Powinno badać się jak „rzeczy”, czyli jak obiekty fizyczne. Tak kiedyś postulował także August Comte. Fakty społeczne nie można redukować do biologii i psychologii. To zupełnie odrębna klasa zjawisk. Tak Emile Durkheim zdeklarował socjologizm. O tym czytam w Zasadach metody socjologicznej. Niesamowita lektura.
Fakty społeczny możemy pogrupować, dzielą je na materialne w postaci prawa, regulacji i całej biurokracji. Drugi typ faktów społecznych, to niematerialna kultura, zwyczaje. Wynik wyborczy w Nowym Sączu jest pochodną materialnego faktu społecznego, potwierdzonego regulacjami ustroju samorządowego i prawa wyborczego w Polsce. Koniec i kropka.
Można doszukać się w sądeckim wyniku wyborów także śladów niematerialnych faktów społecznych. Kulturowo umiemy wszak przyznać, że przegrało się. Jeżeli ktoś nie umie się przyznać do porażki, to nie należy do kulturowego kręgu cywilizacji euroatlantyckiej. Tak, zdaję sobie sprawę z tego co piszę. Przeciwnicy mogą sobie protestować. Powinni zaprzestać, złożyć gratulacje i rozejść się do domów.
Fakty społeczne można i należy badać empirycznie. Narzędzie analizy filozoficznej jest nieodpowiednie. Czyli, należy przeliczyć głosy oddane w wyborach i ogłosić wynik wyborczy. Tak też się stało. Oczywiście, można teraz poddawać ten wynik analizom statystycznym i wyciągać wnioski.
O faktach społecznych dowiadujemy się poprzez statystyki. Liczba urodzin, małżeństw, samobójstw. Ona jest odnoszona do całej populacji. Powstaje „odsetek”. Każda z tym liczb wyraża stan „duszy zbiorowej”. Ona zaś jest odrębna od „dusz indywidualnych”. Ona, ta dusza zbiorowa, tkwi w jednostce, ale jako coś odrębnego, zewnętrznego. To dość abstrakcyjne, ale idzie to pojąć.
Fakty społeczne to: religie, prawo, język, stan gospodarki. One podpadają pod podaną definicję. Ale moda jest także faktem społecznym. Istnieją niezależnie od jednostki, bo działa zewnętrznie. Jednostka musi się poddać działaniom faktów społecznych, jest zatem przymus. Fakty społeczne determinują świadomość zbiorową, a nie jednostkowe przeżycia. Tak tworzy się rzeczywistość społeczna.
Jest też „uczucie zbiorowe”. To nie jest to co wspólne jednostkom danej zbiorowości. To raczej wynika z akcji i reakcji, jakie zachodzą pomiędzy jednostkami. I właśnie te interakcje decydują – czym jest społeczeństwo. Istnieje i działa pewna siła tworząca więź społeczną. Ona zaś wynika także z podobieństw i różnic jednostek. To wszystko dzieje się w drodze ewolucji społecznej.
Wszyscy wiemy, kto wygrał wybory w Nowym Sączu. Nie są ważne frustracje poszczególnych jednostek. Niechaj tym zajmuje się psychologia, a nawet psychiatria. Na gruncie socjologii, faktów społecznych sprawa jest jasna i empiryczna. Tak przekonuje nas Durkheim. Choćby z tego powodu trzeba z tym się zgodzić.
Pada w Zasadach zdumiewające wprost zdanie. Społeczeństwo bez zbrodni jest niemożliwe. Zbrodnia wedle Durkheima jest czynnikiem zdrowia publicznego. Czy to nie jest zdumiewające, a nawet obrazoburcze? Można to jednak wyjaśnić. Maciek z wielką fascynacją wyjaśniał nam te sprawę.
Istnienie zbrodni, zwłaszcza kary ma znaczenie dla jedności społecznej. Czy to nie paradoksalne? Durkheim wyjaśnia, że zbrodnia wymusza karę, a jej istnienie cementuje tych, którzy nie popełniają zbrodni. Oni bowiem wierzą w sprawiedliwość społeczną i tak powstaje jedność i poczucie porządku. Tak naprawia się społeczeństwo. Bez zbrodni i późniejszej kary nie byłoby to możliwe. Kara nie służy prewencji wedle Durkheima. Ona posiada funkcje społeczne, więziotwórcze.
Badanie faktów społecznych nie jest łatwe. Trudno je odkrywać, ale można analizować skutki faktów społecznych. Aby badać trzeba odrzucić uprzedzenia i ideologię. To może być trudne w Nowym Sączu. Ale musimy próbować. Aby zrozumieć wynik wyborczy w Nowym Sączu trzeba zrozumieć działania „duszy zbiorowej”. O jej istnieniu zapewniał Emile Durkheim. To działanie „duszy zbiorowej” Sądeczan doprowadziło do takiego rozstrzygnięcia wyborczego.
Uczucia jednostkowe przekładają się na duszę zbiorową w interakcjach, akcjach i reakcjach multilateralnych i wielokrotnych. Wszystko się kłębi napędzane społeczną energią. To powoduje, że są trudno uchwytne, a nawet niezrozumiałe zjawiska. To tworzy także społeczeństwo. Ono nie jest zbiorem jednostek. To rzeczywistość wspólnoty ludzkiej, która działa w każdej jednostce.
Ta siła społeczna działa w każdym i nie jest indywidualna, jest zewnętrzna, odrębna – społeczna. Działa ta siła równocześnie w wielu jednostkach. Prawda, że to fascynujące?
Ludzie, wyborcy, Sądeczanie szli do wyborów na terenie 25 osiedli i oddawali głosy. Decyzje okazywały się dość zdumiewająco zbieżne. Przecież nie umawiali się, zdzwaniali. Te konwergencje w decyzjach są zaskakujące. Tak rozgrywają się procesy społeczne na bazie faktów społecznych. Byliśmy tego świadkami dnia 7 kwietnia 2024 roku.
Idę teraz nad Dunajec, albo lepiej nad Kamienicę, na ulicę Kilińskiego. Zdaje się, że w świetle werdyktu wyborczego stadion i jego budowa prezentuje się znacznie lepiej. Prawdopodobnie nawet spadnie wiosenny deszcz i murawa jeszcze bardziej się zazieleni.
PS
Czytajmy mądre książki.