
CZĘŚĆ CZTERDZIESTA TRZECIA
Chodzę z księgą Monteskiusza po mieście. Doczytuję fragmenty. Myślę mocno o trójpodziale władzy. W samorządach go być nie może. Władza sądownicza jest poza samorządem. A podobno w Szwajcarii wybierają sobie w gminach sędziów. Wybierają sobie także … Księdza Proboszcza. Prawda, że trudne to do wyobrażenia, aby wybierać sędziego gminnego i Księdza Proboszcza w wyborach powszechnych? Czego ci protestanci nie wymyślą…
Inna sprawa, że jestem pewien, że nasz Ksiądz Proboszcz zostałby wybrany w naszym mieście na „księdza proboszcza”, i to już w pierwszej turze wyborów. Kuria wystawiłaby jego kandydaturę jako jedyną i przeszedłby przez aklamację. Wracając do trójpodziału władzy na szczeblu centralnym, to: czy można mówić o takim podziale, gdy posłowie mogą wchodzić do rządu? Łączą wówczas władzę wykonawczą i ustawodawczą. Albo, gdy politycy, posłowie wskazują sędziów, mają na nich wpływ. Jest wówczas łączenie władzy ustawodawczej i sądowniczej. Jest także wtedy, gdy władza wykonawcza wpływa na pozycję zawodową sędziów w sądach.
Trzeba przyznać, że nie jest łatwo to wszystko poustawiać. Jest bowiem zależność przyczyny i skutku. A to powoduje regresję – syndrom błędnego koła. Trzeba byłoby wreszcie rozstrzygnąć nieśmiertelny dylemat: prymarności jaja bądź kury. To także kwestia – umowy społecznej. Problem ten próbował przecież rozstrzygnąć Rousseau. Dla niego rozwiązaniem była demokracja bezpośrednia. Nie ma zatem posłów, nie ma parlamentów. Lud określa wszystkie istotne sprawy – bezpośrednio. Zbiera się w jednym miejscu i głosuje. A Monteskiusz opowiadał się za monarchią parlamentarną.
Dobrze, postanowiłem udać się do biblioteki publicznej. Ciekawi mnie bardzo, co teraz mi podsuną do czytania. Filozofia polityczna bardzo wciąga. Było już dwóch Anglików, dwóch Francuzów, a nawet trzech, bo jeszcze był Alexis de Tocqueville. A może podsuną mi pisma Polaków? Na przykład Pawła Włodkowica albo Frycza Modrzewskiego? To nie byłoby żadnym zaskoczeniem…
Jestem pod parapetem bibliotecznym. Otwieram księgę i czytam tytuł. Pochwała głupoty. Erazm z Rotterdamu. Tak, a jednak Erazm! Ta księga jest teraz na czasie. Głupota bowiem wzmaga swoje siły nie tylko w na świecie, ale i w Polsce. Niestety w naszym mieście także pojawia się. Najczęściej w przebraniu. Trudno jest ją rozpoznać. Ale czasem wprost krzyczy, kwiczy. Biblioteka publiczna postanowiła dać nam narzędzia rozpoznawania głupoty, ale i pewną otuchę, receptę.
Czytałem Pochwałę głupoty bardzo dawno temu. Było to jeszcze w podstawówce. Zapamiętałem niewiele. Jedna rzecz tylko mi wybijała się w pamięci. Podobno ludzie głupi są szczęśliwsi, a najgłupsi są najszczęśliwsi. Wziąłem księgę Erazma pod pachę i udałem się…
No właśnie, gdzie czytać Pochwałę głupoty? Tutaj jest wiele konkurencyjnych miejsc w mieście. Jest ratusz. Jest stadion. Jest Miasteczko M. Są biura poselskie. Pod domami niektórych radnych także można poczytać Pochwałę głupoty. Nie wybrałem konkretnego miejsca. Będę chodził po mieście i czytał Pochwałę – wszędzie. Pójdę także pod dom pewnego radnego, który jest z pewnością najszczęśliwszym radnym. To jednak kawał drogi. Nowy Sącz to prawie 60 kilometrów kwadratowych. Ale głupota rezyduje w naszym mieście na wybranych i na szczęście nielicznych obszarach – wyspowo i plackowato.
Pochwała głupoty to dzieło ponadczasowe. 500 lat zupełnie nie naruszyło treści, nie uszkodziło aktualności. Pochwała jest ciekawie pisana. To satyra. Narratorem jest sama Pani Głupota. To ona przemawia do czytelnika. Znamy taki gatunek adoksografii. Zaczęli go uprawiać moi ukochani sofiści. To taki pozornie uczony traktat, stosujący wyszukaną mowę. Mówi także o pozornie prostych rzeczach, a nawet duperelach, aby ostatecznie „w drugim tempie” coś pokazać, czegoś dowieść. No dobrze, w moim uporczywym pisaniu inspirowałem się sofistami i adoksografią…
Teraz stańmy twarzą w twarz z Panią Głupotą. Erazm z Rotterdamu, bodaj jako pierwszy, zapodał piekielnie ciekawy problem. Czy bowiem, w pewnych przypadkach, nie powinniśmy szanować takich zachowań, które spotkają się z powszechnym potępieniem? Prawda, że jest to dość przewrotne? To zagadnienie jest mocno związane z tolerancją. Erazm udziela odpowiedzi, że powinniśmy „szanować”, tolerować właśnie – głupotę ludzką. Po namyśle, jest to rewolucyjne. Pochwała była wydana w 1509 roku.
Piekielnie mądry Erazm z Rotterdamu dostrzega niebagatelne, praktyczne zalety Pani Głupoty. Z głupotą łatwiej człowiekowi żyć. To twierdzenie wydaje się zwyczajnie … głupie. Erazm podaje argumenty za tym, tak niby na żarty, przekornie. Ale po kilku stornach zaczynamy rozumieć, że to dość „mądre” podejście do sanacji głupoty w świecie ludzkich spraw, w „komedii ludzkiej”. Tak, Balzak podjął ten sam temat, ale trochę inaczej. Czytam teraz jednak Erazma.
Padają argumenty na rzecz Pani Głupoty. Jest pozbawiona pozy. Brak jej ambicji. Nie posiada nieszczerości. Jest wolna od hipokryzji i fałszu. Nie kieruje się pędem do władzy. Głupotę charakteryzuje prostoduszność i niewybredny gust, to prawda. No ale te wady są mało znaczące, jeżeli weźmiemy na warsztat – ludzi mądrych. Tam wielu jest: słabeuszy, tchórzy, oszustów, egoistów i fanatyków. Ludzi pełnych miłości własnej i potrzeby pochlebstwa. Teraz to nazywa się narcyzmem. Od tego wszystkiego jest wolna prosta, wulgarna – głupota.
Tak, narcyzm szczególnie się rozpanoszył w naszym mieście. Wszędzie go pełno. Może to wrażenie po kampanii wyborczej. Kandydaci do parlamentu dokonywali przeróżnych operacji marketingowych. Twierdzili, że znają, wiedzą, rozumieją, że się nadają. To była taka erupcja narcyzmu, a może raczej krótki koniunkturalny wytrysk. Po 15 października wszystko ucichło. Ale na sesjach rady miasta coś znowu wróciło z tej narcystycznej pozy.
Pani Głupota dba o swoje … szczęście. Chce je łapczywie zdobyć. Gdy się udaje jej pozyskać szczęście, to poprzestaje na tym. Nie jest nienasycona. Inaczej postępuje człowiek mądry. On cierpi. Dostrzega ulotność losu ludzkiego. Walczy z przeciwnościami. Używa rozwagi i roztropności. Ostatecznie jednak ponosi klęskę. Tak mądry wychodzi ostatecznie na głupca.
Cierpienie nad ludzkim losem umie jedynie poskromić Pani Głupota. To głupiec okazuje się najlepszym dla siebie przyjacielem. Ale także z innymi łatwiej jest obcować głupcowi wyposażonemu w prostoduszność. I tutaj Pani Głupota podaje jeszcze w przedmowie przykład … związku małżeńskiego. To śmieszne, ale i oburzające. Czyżby rozwodnicy okazywali się ludźmi mądrzejszymi? Głupcy zaś tkwią w małżeństwie? Niechaj szczęśliwi małżonkowie, czytający Pochwałę głupoty Erazma, nie zarzucają lektury po tym akapicie o małżeństwie. To będzie świadectwem głupoty właśnie, ale to moje przemyślenie, mądrali, który jakoś radzi sobie z Ksantypą.
Ludzie głupi działając pospołu mogą osiągać wspólnie wielkie cele. Puste marzycielstwo popłaca. Korzyści daje także: spryt, bezczelność, bezwzględność. Cnota, praca i uczciwość ma mniejsze znaczenie. Oczywiście, trzeba w działaniu publicznym stroić się w piórka dobroczynnego, szlachetnego i ofiarnego. Życie publiczne opiera się na ułudzie i oszustwie.
Czytam Głupotę i mam wrażenie, że czytam opis polityki w Polsce, ale i o zgrozo w Nowym Sączu. Pochwała Głupoty Erazma jest zaś przewodnikiem, poradnikiem, jak działać publicznie, jak robić karierę w polityce. Szczególnie, gdy ktoś zamierza rozpocząć swoją aktywność w formacji populistycznej. Takich jest całkiem sporo na świecie. Zdecydowanie bardziej będzie przydatna w robieniu kariery Głupota Erazma niż Książę Machiavellego. Wskazówki w Głupocie mogą być także przydatne dla cynika. Cynizm wyposażony jest w pewną mądrość, zwaną inteligencją. Takich ludzi jest także sporo w polityce. Oni także bywają niebezpieczni.
Pani Głupota akceptuje świat. Człowiek mądry próbuje go naprawiać. Dobre intencje bywają niebezpieczne. Idealiści tworzą problemy i sprowadzają niebezpieczeństwa. Ludzi moralnych chwali się za postawę, ale cwaniaków i spryciarzy podziwia się szczerze. Ten podziw jednak smuci. To różnica między „chwalić” a „podziwiać”. Tutaj powinienem podkreślić, że ja Pana Prezydenta chwaliłem, a zdecydowanie mniej podziwiałem. Szwagra podziwiałem, to prawda, ale Pana Prezydenta i Księdza Proboszcza głównie chwaliłem. Jakie to szczęście. Teraz wielu czytelników mogłoby mi czynić zarzuty.
Pobożność także nie zasługuje na uznanie wedle Pani Głupoty. Jej celem jest bowiem pozyskanie szacunku i zapewnienie sobie bliżej nieokreślonego szczęścia po śmierci. Mądrość połączona z pobożnością daje opłakane efekty. Tak tworzy się przemądrzała teologia, która rozprawia o rzeczach daleko wykraczających poza możliwości ludzkiego rozumu. To na pewno nie spodoba się Księdzu Proboszczowi. Ale zależy jak to wszystko rozumieć, co można wyczytać w Pochwale głupoty Erazma z Rotterdamu.
Czy Pani Głupota, która monologuje w traktacie Erazma kpi z mądrości? A może jednak kpi z rzekomej mądrości. Wtedy wszystko się odwraca. My jesteśmy do tego przyzwyczajeni po ostatniej kampanii wyborczej. Odwrócenia, to taki sprytny zabieg. Stosują go z upodobaniem populiści. Gdyby odczytywać Panią Głupotę z traktatu Erazma jednak tak, że szydzi z pozornych wartości, demaskuje cynizm. A w istocie opowiada się za prawdziwą cnotą.
Pani Głupota nie kpi z kleru, tylko z tego, że naśladuje dygnitarzy i bogaczy. Nie drwi z bogaczy, ale z tego, że obnoszą się majątkiem. Nie śmieje się z teologów, tylko kpi z ich niemądrych wywodów, podważających czystą, ewangeliczną wiarę. Dogmat i doktryna to ostateczny owoc teologii. Czyżby Erazm z Rotterdamu był skrytym wyznawcą teologii apofatycznej? To całkiem być może. Nawet Ksiądz Proboszcz zdaje się być jej zwolennikiem, gdy opowiada o tym, jak Bóg jest niepojęty. Ale gdy już wyjaśnia istotę Trójcy Świętej staje się … teologiem.
Erazm zwraca uwagę na ludzi na urzędach, którzy nie poosiadają właściwości i kompetencji intelektualnych. Erazm demaskuje grę pozorów, na której oparty był w XV wieku porządek społeczny i publiczne uznanie. Czy w XXI wieku coś się zmieniło? Aż chce się wymieniać konkretne nazwiska. Dajmy spokój naszym szczęśliwym radnym, choćby nawet byli najszczęśliwszymi…
Dążenie do sukcesów, do wywyższenia publicznego jest polem działania dla głupców, którzy pozbawieni są talentów, kompetencji i moralności. Co radzi czynić Erazm z Rotterdamu? Jego rada jest zaskakująca. Nie należy robić niczego, oprócz – udawania głupiego. To jednak przewrotna rada. Ale jest to także gorzka rada. Jeżeli chce się przetrwać, trzeba czynić, jak inni, w większości głupcy. A czystą głupotę trzeba – tolerować.
To jednak przykra i dołująca konkluzja z Pochwały głupoty Erazma z Rotterdamu. Człowiek mądry toleruje głupotę. Musi jednak jakoś przetrwać w tym świecie pozornych wartości. To właśnie tolerancja dla głupoty jest radą Erazma. Jak żyć? Tolerować głupotę! To wcale nie oznacza, aby chwalić głupotę. Tym bardziej, aby stawać się głupim. Trzeba się pogodzić z istnieniem głupoty i głupców.
Jaka jest moja rada? Rady daje Erazm, dam i ja nieskromnie. Po pierwsze, trzeba zrozumieć istotę głupoty. Może nawet głupota nie jest prostym brakiem mądrości i inteligencji. Może nawet staje się deficytem moralnym. Istnieją wszak ludzie o bystrych umysłach, którzy są zwyczajnie głupi. Możemy spotkać także ludzi o umysłach „powolnych”, którzy nie są głupi. Tylko zwyczajnie trudno jest znieść zachowanie głupiego, który jest szczerze zadowolony z siebie. Po każdej wypowiedzi pewnego szczęśliwego radnego widać zawsze zadowolenie i szczęście.
Właśnie! Idą wybory samorządowe. Niechaj to będzie okazją do usunięcia, a przynajmniej radykalnego ograniczenia w składzie rady miasta … poziomu szczęścia. Który zaś komitet wyborczy weźmie na swoje listy szczęśliwych radnych, ten powinien zapłacić za to cenę wyborczego szczęścia. Kto zaś weźmie na swoją listę „najszczęśliwszego” radnego, ten się skuje. Wyborcy krzykną – berek!
Ze dziwieniem można odkryć, że głupota objawia się w szczególnych okolicznościach. To społeczne okoliczności. Ludzie żyjący samotnie znacznie rzadziej wykazują głupotę. Ona ma bardziej socjologiczny niż psychologiczny wymiar. Jakby głupota domagała się publicznej areny. Ale i rozmawiając z głupcem możemy dostrzec indywidualną decyzję, choćby nie do końca świadomą – ślepą wolę. Otóż, zdaje się, że mamy do czynienia z hasłami, sloganami, które mają jakąś władzę na głupcem. On po prostu powtarza coś, co usłyszał. To ma nad nim władzę. To powoduje zwichnięcie. Czy to jest uleczalne?
To wszystko jest w sumie smutne. Postanowiłem nie „chwalić głupoty”. Nie wiem co teraz robić. Czy wprost iść pod „mój” sklep. Są chwile, kiedy potrzebuje się takiej lewatywy intelektualnej. Nic ona pomóc nie może „impotentowi intelektualnemu”, który jest immanentnie skretyniały. Ale człowiekowi, który popadł w smutek w obliczu ludzkiej głupoty pomóc jeszcze można. Postanowiłem sam sobie pomóc i idę pod sklep bez zbędnej zwłoki.
PS
Czytajmy mądre książki.