Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu tym razem nie czyta ale słucha koncertu fortepianowego Mozarta

Reklama

CZĘŚĆ DZIEWIĘTNASTA

Nie zawsze siedzę przy klombie na Wałowej. Lubię sobie posiedzieć w okoliczności naszego secesyjnego ratusza. I od strony zachodniej, tam bywa kameralnie. Na płycie głównej czuje się oddech przestrzeni. Piszę to także dlatego ponieważ pewien mieszkaniec zwrócił mi uwagę, że piszę albo o ulicy Wałowej, albo o Ducha, albo o Dunajcu i Kamienicy. Ja chadzam i siedzę sobie w wielu miejscach w mieście. Pytano mnie także o ten „mój” sklep. Tam gdzie się spotykamy i gdzie chciałem onegdaj zaprosić Księdza Proboszcza na debatę o filozofii i teologii.

No ale muszę się pochwalić. Mam dziesiątego czytelnika! Przyznał się publicznie i to bez ogródek! Czyta i to całe teksty. Byli i tacy czytelnicy, których nużyły, męczyły te dłużyzny. Dochodzili do połowy i przerywali czytanie. Zupełnie mnie to nie dziwi. Ucieszyła mnie ta deklaracja nowego czytelnika. Tym bardziej, że pisałem ostatnio o sprawach zawiłych, o genetyce. Nie podejmowałbym się przecież tego tematu, gdyby nie inicjatywa zarządu Biblioteki Publicznej. To przecież Oni podsunęli mi tę książkę. Może realizują jakichś grant promocji nauk biologicznych w mieście?

Reklama

Wiem, że uprościłem tę genetykę do wymiaru przysłowiowego przedszkola. To zarzucił mi pewien sądecki lekarz. Protekcjonalnie poklepał po plecach, ale wręczył mi 100 złotych. Budowlańcy ze stadionu obrazili się jednak za te „trzmiele”. Tak ich nazwałem. Oni chcą pracować po cichu, bez rozgłosu. Pan Prezes swoją aktywnością medialną intencjonalnie chce ich separować od tego publicznego zgiełku wokół budowy. Bierze na siebie ten szum medialny, krytykę pisowców. Robi dlatego te happeningi. A ja wciąłem się niepotrzebnie w to wszystko. To może mieć wpływ na termin oddania budowy. Budowlańcy rozmawiają teraz o tych „trzmielach”, to ich rozprasza, odciąga od roboty. Panowie Budowlańcy przepraszam Was. Napisałem o Was z głupoty, ale i z zachwytu nad bryłą stadionu.

Idę pod bibliotekę oddać Gen. No i po ludzku zastanawiam się, co tam znowu odnajdę. Spodobała mi się ta genetyka nawet. Może coś o ewolucji bym poczytał. Liczyłem, że na parapecie znajdę Karola Darwina, O powstawaniu gatunków. A może Samolubny gen Richarda Dawkinsa? Pamiętam, jak Siostra Izydora na lekcjach religii otwarcie polemizowała z Dawkinsem. Szkoda, że nie uwieczniono tych poruszających polemik.

Jestem przy parapecie, a tam leży sobie malutkie pudełeczko, kwadratowe i płaskie. To płyta! Niesamowite. Patrzę sobie na okładkę i trudno uwierzyć. Wolfgang Amadeusz Mozart. Koncert fortepianowy d-moll nr 20. Wykonawcy: Clifford Curzon. English Chamber Orchestra. Prowadzi ją sam Benjamin Britten. 1970 rok. Wydana przez Decca.

Toż to najsłynniejsze wykonanie tego niesamowitego koncertu! No jeszcze warto odnotować wykonanie Alferda Brandela. Malcom Bilson z Gardinerem zagrał również bardzo zgrabnie ten koncert. Ja mam jednak pewną słabość do kobiecego wykonania Annie Fischer. Ale nie bardzo lubię to „beethowenowskie” wykonanie Serkina. Nie mieszajmy estetyki. Tak można grać „tragiczny” koncert c-moll Beethovena. Mozarta trzeba grać jak … Mozarta!

Wszyscy Czytelnicy, cała dziesiątka już zapewne wie, kto to wystawił na biblioteczny parapet. Tak, to uczynił Pan Prezydent. Ksiądz Proboszcz niechybnie zaproponowałby Requiem Mozarta, także w tonacji d-moll. A ktoś gadał, że Pan Prezydent słucha Rynkowskiego… A tutaj masz! Meloman. I to jaki? Wie co najlepsze.

Mam taką impresję… Pan Prezydent czyta sobie wieczorem w bibliotece domowej Fenomenologię ducha Hegla przy dźwiękach 20-go koncertu Mozarta. Siedzi w rozłożystym fotelu. Palą się woskowe świece. Pije przy tym z gracją czerwone wino z gustownego kielicha. Tak sobie wyobrażam Pana Prezydenta po ciężkim dniu pracy w Ratuszu, w terenie, na budowach.

Ale dlaczego Pan Prezydent chce, abym akurat posłuchał Mozarta? No i tego szczególnego koncertu. On zapowiada epokę romantyzmu – Sturm und Drank. Przepraszam, że piszę po niemiecku, a reparacje są jeszcze niewypłacone. Ostatnie 4 lata w naszym mieście mają także epicki, romantyczny charakter. To może się kojarzyć z 20-tym koncertem Mozarta. Wystarczy posłuchać.

Tonacja d-moll jest szczególna, a w rękach Mozarta daje niesamowite owoce. To dało najlepsze efekty przy wspomnianym Requiem no i jest opera oper – Don Giovanni. Pan Prezydent coś mi chce przekazać poprzez dobór tonacji i to w wykonaniu Mozarta. Tylko co? Jest w tym tonice d jakieś filozoficzne zawieszenie, jakby coś miało się wydarzyć, jest dramatyczne oczekiwanie. Tak właśnie. Pan Prezydent sugeruje, że na coś czeka. Do tego przekazu potrzebuje także tej lekkości i zwiewności Mozarta. Przecież nadchodzącej kampanii wyborczej do parlamentu z pewnością będzie brakować zwiewności. Będzie toporna i brutalna. A może jednak coś wydarzy się naszym mieście, w Ratuszu?

Teraz należy przejść do samego koncertu. Ale gdzie go mam słuchać? Jest takie sympatyczne miejsce w Rynku pod numerem 11. Tam często siedzę sobie w korytarzu, w sieni. Podczas upałów to błogosławione miejsce. Jest tam też taki pub. Oni puszczają często dobrą muzykę. Nie uwierzycie, oni właśnie serwują często Mozarta. Można posłuchać koncertów skrzypcowych, sonat. Wieczorami puszczają zaś Don Giovanni. Cała sień, przed wejściem, jest pełna muzyki. Pójdę tam i poproszę aby mi pozwolili odsłuchać prezydencką płytę. Zaznaczę to wyraźnie, aby z nią obchodzić się jak jajkiem. Zasiądę w sieni i będę sobie słuchał.

No i siedzę sobie w sieni i słucham. Znam to wykonanie i odnoszę się do niego z pasją. Teraz po tylu latach znowu Curzen i Britten. Przypomina mi się młodość w Krakowie… Zawsze zachwycałem się subtelnością pianissimo Curzona. To pasuje jak ulał do tego właśnie koncertu Mozarta. Już w pierwszej części koncertu to jest bardzo przydatne. Napięcie narasta. No i mamy to sotto voce Curzona. To takie granie jakby półgłosem, takie trochę stłumione. Czuje się jeszcze lepiej to oczekiwanie. Potem są dramatyczne, urwane rytmy, silna chromatyka. No i te nagłe zmiany dynamiki fortepianu. A to pierwsze wejście fortepianu jest niesamowite, w kontrze do orkiestry.

Tak Pan Prezydent brzmi na tle koalicji większościowej. Wszystko się ze sobą rymuje, dopełnia. Nawet pewne chropowacizny pasują jak ulał. One kontrastują dobrze z sotto voce. Tak w ogóle, to sesje rady miasta mają dość muzyczny charakter. Dla mnie operowy, złośliwi dopatrzą się operetki.

Pamiętamy arie trzech basów z trzeciego aktu Don Giovanniego. Kto „śpiewa” basem na sesji? Rzucam to pytanie. Ja mam kandydatury na tych 3 basów, ale niczego nie chcę narzucać. A czy głos Pani Prezydent nie pasuje do sopranu zjawiskowej, młodej wieśniaczki Zerliny? A ta jej aria Vedrai, carino (Zobaczysz, kochany). Mogłaby być śpiewana do Pana Prezydenta… To tylko kwestia wyobraźni do kogo… Do mnie już niestety nie. Jestem za stary. Wracajmy jednak do koncertu fortepianowego…

Koncert jest poniekąd symfonią z współgrającym fortepianem. A ta pierwsza część jest … demoniczna. To oczekiwanie i ten fortepian, te nagłe pasaże i zatrzymania i erupcje. Porównanie do wulkanu jest cokolwiek trywialne. W sieni kamienicy Rynek 11 to jeszcze bardziej się potęguje przez pogłos. A oni w tym pubie piją piwko i słuchają nie hip-hopu – słuchają Mozarta. To dzieje się w Nowym Sączu. U nas trochę brakuje dobrej muzyki. W Starym Sączu grają zaś jak w Salzburgu, a nawet Wiedniu. Czasami myślę, aby przeprowadzić się tam z tego muzycznego powodu…

Jest część druga – Romanza – i całkowita zmiana nastroju. Jest taka śpiewnie czarująca. Jej prosty liryzm powala. Mozart, genialnym ukradkiem, zmienił również tonację na B-dur. Ta zmiana jest także majstersztykiem muzycznym. Odpływałem… Do sieni zaczęli wchodzić ludzie i słuchać tego wszystkiego wraz ze mną. Zebrał się spory tłumek. Widziałem także jednego rajcę miejskiego… Wtem, wyszedł z pubu ktoś zupełnie podobny do Onufrego Zagłoby. Był konstruktywnie wstawiony. Poklepał mnie po plecach i wręczył mi 100 złotych.

Gdy zaczyna się trzecia część koncertu – huraganowa coda – to od 50 lat przechodzą mnie dreszcze zmierzające kaskadami do kości ogonowej. Tonacja d-moll płynnie przechodzi w dur. Mroczny nastój ustępuje i wykwita czysta radość. To doskonale pasuje do przełomu maja i czerwca na sądeckim Rynku i starówce. Tutaj w sieni brzmi zupełnie dobrze, ale dobrze byłoby to słyszeć w towarzystwie naszego Kasztana, który podobno jest … kobietą. Jak rustykalna Zerlina z opery Mozarta.

Przyszła mi do głowy taka szalona myśl. Nie wiem, czy powinienem to napisać. Dobrze, niech się śmieją z mojej infantylności. Otóż, wyobrażam sobie dźwięki 20-tego koncertu Mozarta i tańczących w kółeczko wokół naszego Kasztana. Wszyscy będą trzymać się za ręce – radni i członkowie zarządu miasta, wiodący dyrektorzy, prezesi spółek komunalnych. Pan Prezydent będzie miał laurowy wieniec na głowie. Pamiętamy, jak się tańczyło do pioseneczki Stary niedźwiedź mocno śpi… Pamiętamy także finałową scenę z 8,5 Federico Felliniego…

Może dlatego nawiedzają mnie takie kompulsywne wyobrażenia, ponieważ Nowy Sącz potrzebuje pokoju i pojednania. To jest konieczne dla powstania i Sądeckiej Republiki Wolności Miłosierdzia, która mi się mocno marzy. Pisałem o tym. Nawet namawiałem Pana Prezydenta do proklamowania Republiki. Gdybym tak ja przypadkowo został prezydentem, to bez zastanowienia ogłosiłbym edyktem powstanie Sądeckiej Republiki Wolności i Miłosierdzia.

Może kiedyś doczekam, że popłyną dźwięki 20-tego koncertu Mozarta z wielkich megafonów z ratuszowego balkonu, albo kwadrofonicznie z czterech stron sądeckiego Rynku. To byłoby dopiero wrażenie! Salzburg i Wiedeń wstrzymałyby oddech z zazdrości. A jakby na to odpowiedział Stary Sącz? Tam pewnie wystawiliby Don Giovaniego na płycie runku. Wskrzesiliby Adę Sari do śpiewania…

To tyle. Chcą mnie zaprosić na piwko do tego pubu przy Rynek 11, ale ja odmawiam. To za duże splendory dla mnie. Poza tym nie zażyłem jeszcze kąpieli. Odebrałem prezydencką płytę. Idę pod „mój” sklep. Dostałem po 100zł od sądeckiego lekarza i „Zagłoby”. Jestem teraz chwilowo bogaty. Już wiem jak zainwestuje swoje jednak uwierające bogactwo…

(Jest 4 czerwca. To ważna data historycznie. Zapewne znaczna część czytelników udała się na marsz do Warszawy. Dla mnie to za daleko. O 12.00 okrążę sądecki rynek 3 razy…)

PS

Słuchajmy dobrej muzyki.

Adam Kurek

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj