
Stanowiące wątpliwą ozdobę Rynku dwa bannery reklamowe polityków – kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego nie posiadają wymaganych przepisami zezwoleń – dowiedział się portal Twój Sącz.
Chodzi o reklamy Ludomira Handzla, kandydata Platformy Obywatelskiej oraz Arkadiusza Mularczyka, reprezentującego Solidarną Polskę. Obie powieszono kilka tygodni temu na kamienicach przy nowosądeckim Rynku (w oknach biur poselskich partii).
Ponieważ obszar m.in.Rynku wpisany jest do rejestru zabytków, na umieszczenie nawet czasowych reklam wymagane są uzgodnienia z Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków. – Te dwa bannery nie były z nami uzgadniane – powiedziała nam Maria Manna z sądeckiej delegatury WUOZ.
Wywieszenie reklam powinno być także zgłoszone do Urzędu Miasta i uzgodnione z wydziałem architektury. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza wywieszenie reklam związanych z wyborami na czas określony ale dopiero po spełnieniu tego warunku.

W wydziale architektury odmówiono nam (niezgodnie z prawem) informacji, czy sztaby bądź pełnomocnicy kandydatów dokonali tych formalności.
Milczą również sztaby, które poprosiliśmy o przedstawienie ewentualnych dokumentów. W sądeckim biurze Platformy Obywatelskiej oświadczono, że są „wszystkie zgody właściciela budynku” ale mimo obietnicy, że na temat uzgodnień z urzędami wypowie się krakowski sztab, odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Natomiast banner kandydata Solidarnej Polski zniknął z budynku w zeszły czwartek, już po przesłanym e-mailu z zapytaniem o tę sprawę. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy to jednak nie nasze pismo a po prostu wiatr uprzątnął ścianę kamienicy. Dziś (poniedziałek) banner znów zawisł. Odpowiedzi do tej pory nie otrzymaliśmy.
JO
Czego się spodziewać po ludziach, którzy szukają rozgłosu tylko gdy zbliżają się wybory i potrzebują głosów? Przez pozostały czas pokazują dobitnie gdzie mają społeczeństwo…
Sprawa z pozoru błaha ale pokazuje podejście polityków do rzeczywistości: uchwalają przepisy, których nigdy sami nie przestrzegają a chcieliby, żeby inni to robili. I jeszcze druga rzecz: przeciętnego człowieka spotkałaby kara, przedstawicielowi partii rządzącej (opozycyjnej zresztą też) włos z głowy nie spadnie
Jak to w wydziale architektury „odmówiono” wam informacji? Szanowna Redakcjo, trzeba było nalegać.
Oczywiście znamy swoje prawa i uzyskalibyśmy odpowiedź ale znając w takich sytuacjach szybkość działania urzędów poznalibyśmy ją grubo po wyborach, gdy bannery już nie będą wisieć. Brak odpowiedzi pozwala domniemywać, że formalności nie dopełniono.Jeżeli jest inaczej urząd winien przysłać sprostowanie do tekstu, tak jak i sztaby.