
W Nowym Sączu – z małymi wyjątkami – każdy ma dostęp do miejskiego wodociągu i kanalizacji. Mało kto zastanawia się, skąd bierze się woda w kranie i jak jest dostarczana do domu. Znana nam współcześnie sieć ma „tylko” niewiele ponad 100 lat, chociaż historia inwestycji wodociągowych sięga co najmniej czasów Kazimierza Jagiellończyka.
To właśnie z czasów tego jagiellońskiego króla pochodzą pierwsze historyczne dokumenty, potwierdzające nadanie mieszkańcom Nowego Sącza królewskiego przywileju zezwalającego na doprowadzenie wodociągu (z łac. canalia) z niedaleko położonych Roszkowic (obecnie leżących w granicach administracyjnych miasta). Można jednak przypuszczać, że wodociąg ten istniał już wcześniej, być może niedługo po lokacji miasta.
Jak na owe czasy rurociąg był stosunkowo mocno rozbudowany, pokonując w drodze do miasta dwie rzeki: Łubinkę (rurami ułożonymi na dnie koryta) oraz Kamienicę (kobylnicami, czyli ‘rynienkami’ podniesionymi nad ziemią, a dalej przy wykorzystaniu rurmusa, czyli mechanizmu nieco podobnego do młyna, spełniającego rolę analogiczną do współczesnej wieży ciśnień). Rurmus znajdował się w okolicach kościoła św. Ducha.
Z rurociągu woda płynęła do wzmacnianej studni, skąd przepompowywano ją do zbiornika w kształcie skrzyni, a dalej ponownie kobylnicami do budynków, w których ją wykorzystywano lub rurami do skrzyni miejskiej. Wodociąg został rozbudowany prawdopodobnie po 1557 r., po rozporządzeniu króla Zygmunta II Augusta, rozszerzającemu sieć rurociągów na całe ówczesne miasto, w celu udostępnienia dobrej jakości wody z Roszkowic mieszkańcom.
Pompa przy sądeckim rurmusie została zamontowana przed 1624 rokiem, natomiast zbiornik wodny w roku 1648. Zbiornik ten zastąpił wcześniej stosowane koryto. Opiekę nad eksploatacją wodociągu powierzono rurmistrzowi. Już w tamtych czasach miejska sieć wodna była przedsięwzięciem dochodowym, co jednak nie pozwalało na dodatni bilans, z powodu częstych napraw rur, pękających od mrozu lub przerywanych przez nurt Łubinki czy Kamienicy oraz innych naturalnych przeszkód zatrzymujących dostawy wody.
Niestety pierwszy wodociąg przetrwał w Nowym Sączu co najwyżej do XVIII w., a najprawdopodobniej został zniszczony 100 lat wcześniej. Przez następne ok. 200 lat, aż do końca XIX w., w rozbudowującym się mieście, gospodarka wodna była oparta na prymitywnych studniach.

Wstępne prace nad podwalinami współczesnego wodociągu rozpoczęły się w roku 1893, przy założeniu, że woda nadal będzie pobierana z Roszkowic. Już dwa lata później wykluczono taką możliwość, a poszukiwania źródła rozpoczęły się na nowo i trwały ponad 10 lat. Proponowano coraz to nowe miejsca – a to Margoń pod Nawojową, a to dolinę Kamienicy, czy wreszcie zlewnię Dunajca. Na prawym brzegu tej rzeki przeanalizowano przydatność terenów w Dąbrówce Polskiej, Biegonicach i Starym Sączu, na lewym natomiast w Małej Wsi, Podrzeczu czy wreszcie Świniarsku. Dopiero to ostatnie miejsce pozwoliło na uzyskanie wody jednocześnie o wystarczającej wydajności, jak i odpowiedniej jakości.

Sukces ten można przypisać wielu osobom, jednak kilka z nich należy szczególnie wyróżnić. Mowa tu przede wszystkim o dwóch kolejnych burmistrzach miasta – Lucjanie Lipińskim oraz dr Władysławie Barbackim – a także o grupie specjalistów, zajmujących się opracowaniem i projektem wodociągu, pod nadzorem inż. Romana Ingardena i inż. Kazimierza Górskiego.
Po znalezieniu odpowiedniego źródła wody, w 1907 roku przygotowano szczegółowy projekt wodociągu miejskiego, który po burzliwych dyskusjach i obaleniu nieprawdziwych informacji narosłych wokół niego oraz pokonaniu konkurencyjnych propozycji, został ostatecznie przyjęty przez Radę Miasta w roku następnym. Projekt zakładał objęcie w początkowej fazie niemal połowę (około 22 tys.) ludności miasta oraz rozbudowanie sieci w ciągu kolejnych 30 lat, tak aby objął wszystkich mieszkańców.
Projekt opierał się na budowie ujęcia wodnego w postaci 10 studni właściwych oraz studni zbiorczej, z której woda miała być dostarczana pompami do rurociągu miejskiego oraz do zbiornika w Roszkowicach. Miał to być więc wodociąg mechaniczny, do którego energia miała być dostarczana z Miejskiego Zakładu Elektrycznego, powstałego w 1912 roku na Wólkach. Zaprojektowano także cyrkulacyjną sieć rur rozprowadzających wodę do poszczególnych budynków i ulic. Odległość hydrantów przewidziano na 80-100 m, czyli w rozstawie standardowym w Polsce.
Budowa wodociągu rozpoczęła się wiosną 1911 roku i została zakończona po około roku. Przełom 1911/1912 upłynął pod znakiem wielkich inwestycji w mieście – równocześnie przecież budowano elektrownię i kanalizację. W tym samym czasie upadła niestety koncepcja kilku innych dużych projektów, których wdrożenie rozważano – m. in. elektrowni wodnej na Popradzie (w okolicach Barcic) czy też tramwaju (od dworca kolejowego do rynku) – głównie ze względów finansowych.

Pompy wodociągowe uruchomiono w Świniarsku już w czerwcu 1912 roku, natomiast projekt odebrano w roku następnym. Prace podłączeniowe przerwał wybuch I Wojny Światowej. Jak podsumował nadinspektor przedsięwzięcia, inż. Roman Ingarden, wykonanie wodociągu pochłonęło 1 256 432,76 koron austrowęgierskich, czyli o 209 728,28 koron mniej, niż zakładał projekt i pozwoliło na wykonanie inwestycji, będącej podwaliną współcześnie wykorzystywanej sieci wodociągowej.

Już w pierwszym roku działalności wodociąg dostarczył 162 000 m3 wody. Do końca wojny nie zdołał wypracować wystarczającego zysku, aby pokryć koszty jego utrzymania, był więc dotowany z innych funduszy miejskich. Niewątpliwą zaletą projektu należy określić fachowość jego wykonania, gdyż funkcjonował on nieprzerwanie przez całe 20-lecie między wojenne i to pomimo braku znaczących nakładów na rozbudowę inwestycji i jej modernizację. W okresie tym nastąpił znaczący wzrost produkcji: w 1920 roku było to 782 000 m3, a w 1939 roku już 1 115 000 m3, a także wzrost podatku wodociągowego, co miało pokryć utrzymanie sieci i sprawić, że sieć miejska przestanie przynosić straty.
Niestety z powodu rosnącej inflacji nie zdołano odwrócić negatywnego trendu – sytuacja zaczęła stabilizować się pod koniec lat 30-tych dwudziestego wieku, pozwalając nawet na pewne nowe inwestycje rozszerzające sieć wodociągową – ale ponownie została zachwiana podczas wybuchu II Wojny Światowej. Przed wojną nie udało się zrealizować celu, jaki stawiano w projekcie wodociągu – aby objął on swoim zasięgiem wszystkich mieszkańców miasta – na co dzień korzystało z niego w tym okresie tylko 41% z 34 000 obywateli Nowego Sącza.
Kolejna Wojna Światowa wpłynęła na życie gospodarcze i społeczne mieszkańców Sądecczyzny w jeszcze większym stopniu niż konflikt z lat 1914 – 1918. W tym czasie nie dokonano żadnych istotnych zmian także w funkcjonowaniu sieci wody miejskiej, a dodatkowo pod koniec wojny uległa ona poważnemu uszkodzeniu, z powodu wysadzenia przez Niemców mostu na Dunajcu na początku 1945 roku. Miasto zostało odcięte od dwóch ważnych czynników – wody i transportu. Z powodu powagi sytuacji, tymczasowe połączenie mostowe oraz zasilanie w wodę zostały przywrócone już w marcu, czyli 2 miesiące później. Oczywiście o dorównaniu do stanu sprzed zniszczenia nie mogło być mowy w tak krótkim okresie.

Po zakończeniu wojny, włodarze miasta oraz Zarząd Miejski starali się w jak najszerszym zakresie przeprowadzić najpilniejsze remonty i inwestycje. Z powodu ogromu zniszczeń musiano się skupić początkowo na pracach doraźnych, a później także na podłączaniu nowych użytkowników do sieci. Do roku 1950 nie wykonano żadnej znaczącej rozbudowy wodociągu, co było spowodowane przede wszystkim niedoborem funduszy, wieloma innymi pilnymi inwestycjami w zmieniającym się po wojnie Nowym Sączu, ale także sporą rotacją kadry w Zakładzie Wodociągowym.
Wielkość produkcji w stosunku do sytuacji sprzed wojny zdołano zwiększyć dopiero w latach 50. Należy jednak podkreślić, że liczba mieszkańców w tym czasie była mniejsza niż w 1939 roku, a więc procentowo większa ilość obywateli miała dostęp do wody. Biorąc pod uwagę, że zniszczenia w gospodarce, przemyśle i budownictwie w mieście oszacowano na ponad 60% oraz że miasto w 1945 roku było pozbawione także łączności telefonicznej i energii elektrycznej, należy uznać taki stan rzeczy za sukces.
Jerzy Michalik
Podczas pisania korzystałem z książki „100 lat wodociągów w Nowym Sączu” (Jerzy Leśniak, Leszek Migrała, Sądeckie Wodociągi 2012)
Redakcja dziękuje Januszowi Adamkowi, prezesowi Zarządu i dyrektorowi spółki Sądeckie Wodociągi, za udostępnienie zdjęć z prywatnych zbiorów.