
81 lat temu Niemcy dokonali największej egzekucji w dziejach miasta. Pod koniec kwietnia 1942 r. zamordowano w mieście 400 osób. Ostatnim świadkiem tych tragicznych wydarzeń był Markus Lustig, który zmarł 28 grudnia 2022 r. Pozostawił nam wspomnienia, które po latach ciągle budzą grozę i przerażenie.
Historia Markusa Lustiga z tych dni jest szeroko znana i wiele razy była opisywana. Na oczach 17 latka zamordowano całą jego rodzinę – rodziców, siostrę i brata. Tej nocy nie może zapomnieć. Gestapowcy weszli do naszego mieszkania. Przeszli przez mój pokój, który dzieliłem z młodszym o pięć lat bratem i poszli do rodziców. Zapytali ojca kim jest z zawodu. Powiedział że introligatorem. Kazali mu się odwrócić i strzelili mu w głowę. Usłyszałem krzyk matki i następny strzał. Moja siostra też tego nie przeżyła – zabili ją. Później wrócili do mojego pokoju. Leżałem całkowicie przykryty kołdrą. Strzelili do brata, mnie nie zauważyli. Przez długie godziny leżałem w bezruchu i nasłuchiwałem. Czułem na ciele krew swojego brata”. Gestapowcy wychodząc powiedzieli po polsku „dobranoc”. Rankiem wszedł do pokoju rodziców. Twarze były tak zniekształcone, że ich nie poznał. Dookoła fruwał puch z poduszek. Ten który opadł leżał w kałużach krwi. Pochował rodzinę na cmentarzu przy ul. Rybackiej, w grobie ofiar, które rozstrzelano tam dzień wcześniej.
Wszyscy zostali pochowani w masowym grobie na cmentarzu żydowskim. Lustig pozostawił wspomnienia tego dnia, które dają szerszy obraz grozy godzin wstrząsających sądeckim gettem.
O ostatnich chwilach przed tragedią pisał: W getcie panował spokój. Większość ludzi nie wychodziła z domu. Około wpół do szóstej po południu wchodziłem na poddasze i wyglądałem przez otwór, z którego można było zobaczyć, co się dzieje na naszej ulicy, ulicy Pijarskiej, na której końcu stało więzienie. Zdążyłem zobaczyć, jak prowadzą trzy grupy ludzi, w otoczeniu żołnierzy SS z przodu i z boków, z bagnetami na karabinach. Na czele szli gestapowcy z Hamannem, niech sczeźnie jego imię. Heinrich Hamann, szef struktur Greko w Nowym Sączu, był głównym odpowiedzialnym za zbrodnię. Pochód w kierunku ulicy Tarnowskiej mógł oznaczać tylko jedno.
Mieszkaliśmy w narożnym domu. Z jednej strony Pijarska a z drugiej – Żelazna. Widziałem, że kręcą się po ulicy Żelaznej, zszedłem szybko z poddasza do naszego pokoju, z którego okna można było dojrzeć wszystko. Widziałem na własne oczy, jak ich prowadzą i rozumiałem, że idą na cmentarz. Po pewnym czasie usłyszałem strzały. Samej egzekucji Lustig nie widział, znał ją z opowiadań innych. Natomiast doskonale zapamiętał co działo się w dzielnicy żydowskiej. Zmuszono policjantów do założenia wysokich butów i deptania po martwych zwłokach, aby upchać ich w grobie jak najwięcej. Potem zasypano grób ziemią. Krew zamordowanych krzyczała z ziemi. Po kilku dniach na grobie pojawiła się krwawa kałuża w kolorze czarnym. Po tej strasznej rzezi mordercy upili się – tak według świadków skończyła się ta straszna egzekucja przy ul. Rybackiej.
Wieczorem Niemcy weszli do getta, gdzie kontynuowali morderczą działalność. Zgodnie z relacją Markusa pierwsza ofiara na ulicy miała zginąć 29 kwietnia 1942 r. o g. 18:30. Był to Mendel Wasner z ul. Piotra Skargi – ojciec jego młodzieńczej miłości, pięknej Chajki. Z nadejściem wieczoru, między dziewiątą a dziesiątą, ohydne zbiry po raz drugi rzucili się na domy w getcie żydowskim i dalej na ślepo prowadzili swą działalność – wówczas dotarli także do domu Markusa.
Zacząłem trząść się, gdy usłyszałem odgłosy najścia na nasz dom, opanował mnie strach, śmiertelny strach, wyobraziłem sobie, że idę na śmierć. Nagle usłyszałem z bliska strzały. Na dole zamordowano całą rodzinę. Mosze Hercberga, jego syna Zalka, który wrócił na początku 1941 r. z Rosji, jego matkę i jego dwie siostry. Potem usłyszałem morderców wchodzących na pierwsze piętro. Najpierw weszli do mieszkania Szejnfeldów. Ich dzieci, Ela i Bulu, przebywały w mieszkaniu. Czy dlatego ich nie tknęli, że była blondynką? Podążając dalej ścieżką mordu, weszli do naszego sąsiada, obok naszych drzwi. Zamordowali żonę kolegi z Judenratu, Wolfa Langsama i zięcia rabina, Mosze Mendla Reinholda. Pod wieczór przybyli do mieszkania szwagra i jego żony. Kolejne było mieszkanie Lustiga, gdzie doszło do wielkiej tragedii. Podczas tego wieczoru wielkiej rzezi zabito w getcie jeszcze około setki osób, dzieci i niemowląt.
Drugim domem doświadczonym dramatem tej kwietniowej nocy była kamienica na rogu ul. Franciszkańskiej i Kazimierza Wielkiego. Tam wymordowano wszystkich mieszkańców – 81 osób.
Co roku w tym miejscu zapalamy znicze, które są świadectwem pamięci. Nie ma już świadków tych wydarzeń, ostatni odeszli ale zdążyli nam opowiedzieć o tych dniach. Czy ktoś w to kiedyś uwierzy? – pytał wiele razy Markus Lustig. Nie zapomnijmy – w 81. rocznicę tragicznych wydarzeń – pamiętajmy!
Łukasz Połomski