Strona główna Wczoraj i dziś

Złodzieje i kradzieże międzywojennego Sącza

Nowy Sącz widok na miasto ok. 1940
Widok na miasto z ratusza, około 1940. Fot. archiwum prywatne

Zegarki, dolary, monstrancję a nawet czekoladę… Mieszkańcy międzywojennego Nowego Sącza kradli co popadło. Ukradkiem lub w biały dzień, z rewolwerami lub siekierami – ilu złodziei, tyle sposobów.

Najbardziej popularnymi były kradzieże towarów ze sklepów. Niektóre włamania to były prawdziwe przedsięwzięcia! Wojciech M. w 1939 r. razem z pięcioma towarzyszami z Trzetrzewiny, wtargnęli do sklepu Markusa Timberga przy ul. Kazimierza. Ukradli mu skóry, podeszwy i futra. Ich wartość szacowano na 1500 zł. Aby wejść do sklepu, musieli rozebrać ścianę boczną – udało im się.

Reklama

W 1928 roku doszło do napadu na kasę Sklepu Konsumu Kolejowego w Domu Robotniczym. O 10 rano skradziono tam 3180 zł. Rabusie posłużyli się rewolwerem. Złodzieje weszli przez ubikację, gdzie rozwalili ścianę. Ok. 16 oddalili się w stronę Krynicy. Nie wiadomo czy ich ujęto.

W styczniu 1930 r. amatorzy alkoholu próbowali obrabować szynk Hochhausera ale alarm sąsiadów zwabił żołnierzy 1 PSP i ujęto rabusiów. W lipcu 1928 r. prasa donosiła o złodzieju… czekolady. 13 letni Jan W., drugi raz ukradł łakocie z wystawy sklepowej Sieradzkiego. Słodki recydywista był karany i odsiedział swoje w poprawczaku.

Złodzieje grasowali także po domach sądeckich mieszczan. Okradali bogatych ale także ubogich. Na początku lutego 1928 roku doszło do kradzieży 350 dolarów w domu Arona Horowitza. Jak się okazało dokonała tego służąca Ewa S. Początkowo, jak sama przyznała, pieniądze ukryła w szopie a potem u Potoczkowej i Oświęcimskiej. Okazało się, że jej narzeczony Stanisław Rogoziński wyłudził od niej 900 zł i próbowała jakoś podreperować swój budżet…

plan Nowego Sącza lata 30
Fragment planu przedwojennego Nowego Sącza z kolekcji Tomasza Berezińskiego. Fot. Twój Sącz

Służące nie uchodziły w międzywojennym Sączu za osoby godne zaufania. Znajomości wśród sądeckiego świadka przestępczego miała także służąca rodziny Englanderów przy ulicy Jagiellońskiej 10. Troszeczkę gotówki udało się jej wynieść… Podobnie rzecz się miała z pracownikami sklepów. W kwietniu 1939 r. prasa donosiła o „wyrafinowanej kradzieży”, jakiej dokonano u masarza Kiełtyka. W mieszkaniu na Gołąbkowicach miał ukryte 1100 zł. Pieniądze trzymał w szafie. Chciał je wydać na sprawunki przed Wielkanocą. Kiedy jednak zajrzał do skrytki, okazało się, że nie ma ani grosza. Jako ekspedientka pracowała u niego Antonina K. W wyniku dochodzenia okazało się, że to ona okradła swojego chlebodawcę. W czasie pracy w sklepie zabrała klucz i przekazała go siostrze. To ona zabrała pieniądze. Niedługo się nimi nacieszyły – zdążyły wydać tylko 20 zł…

3 października 1938 roku dokonano jednego z najbardziej zuchwałych napadów rabunkowych w Nowym Sączu. Na ul. Pijarską 7 wpadli z bronią dwaj zamaskowani bandyci żądając pieniędzy. Mieszkał tam z rodziną Mozes Kornhauser, jeden z bogatszych Żydów. Rabusie kazali przykryć się domownikom pierzynami i zaczęli plądrować mieszkanie. Szukali pieniędzy. Ukradli w sumie 600 zł., 5 dolarów, biżuterię (w tym złoty pierścionek z brylantem), złoty pierścionek z czerwonym kamieniem, podwójny sznur pereł, złoty naszyjnik i obrączki. Całość strat wyszacowano na 2000 zł. Złodzieje wychodząc grozili, że jak domownicy zrobią alarm to oni wrócą i wszystkich zamordują. Wygląda na to, że zbrodnia pozostała bez kary.

PIC_1-B-691-16 złodzieje międzywojennego Nowego Sącza
Część kradzieży uchodziła płazem, ale dla niektórych kończyła się w więzieniu. Na zdjęciu sala widzeń w Więzieniu Karno-Śledczym w Nowym Sączu, 1932 rok. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

W okresie międzywojennym okradano domy z przeróżnych rzeczy. 12 kwietnia 1928 roku obrabowano Pana Filipowicza. Ku zgorszeniu społeczeństwa, dokonał tego żołnierz 1 PSP. Jak to żołnierz, nie miał wielkich potrzeb. Zabrał ze sobą pudełko brzytew i flakon wody kolońskiej. Wkrótce zresztą go złapano. W 1938 roku na ulicy Grodzkiej ukradziono Panu Frochlihowi… kwiatki. W czerwcu 1939 r. w kamienicy Samuela Maschlera (ul. Narutowicza 6) skradziono ołowiane części z toalety.

Rabunki zdarzały się także na ulicach i Rynku. Szczególnie niebezpieczną dzielnicą było Piekło a newralgicznymi dniami był wtorek i piątek, kiedy okoliczni chłopi przyjeżdżali na targ. Jak się okazuje nie wszyscy chcieli w te dni zarobić pieniążki uczciwie. Niejaki Jan B. z Woli Kurowskiej ukradł w Zabełczu Franciszkowi T. parę butów z cholewami i trzewiki. Puścił go boso do Sącza. Zabrał mu także 12 złotych. Został złapany i skazano go na 6 tygodni więzienia. Latem 1938 roku, Wincenty Nowicki okradł z 200 skór baranich Hirscha Teschera. Oszacowano straty na 1200 zł. W tym roku okradziono także Minę Hochstein. Na Rynku zabrano jej poszewkę i koszulę. Straty oszacowano na 20 zł.

Nowy Sącz kościół farny
Złodzieje nie wahali się okradać także kościołów. Pocztówka z okresu międzywojennego. Fot. archiwum prywatne

Jak się okazuje złodzieje podnosili rękę także na rzeczy święte. Taki rodzaj przestępstwa w konserwatywnym Nowym Sączu budził wyjątkowe obrzydzenie. 3 III 1935 r. prasa donosiła o ujęciu specjalisty od świętokradztwa, niejakiego Władysława S., który ukradł kilka dni wcześniej srebrne wota z kościoła farnego. W nocy z 18 na 17 III 1930 roku złodzieje również włamali się do fary. Okradziono świątynię z monstrancji. Była wykonana w stylu gotyckim, ze srebra i pozłacana. Złodzieje weszli do kościoła od strony ogrodu. Straty oszacowano na 1000 zł. We wrześniu 1928 roku świętokradcy pojawili się w kaplicy szkolnej. Najbardziej skomplikowany plan miał rabuś, który w czerwcu tego roku chciał ukraść obraz Matki Bożej Pocieszenia z kościoła oo. Jezuitów. Oczywiście ta sztuka mu się nie udała. Próbowano okraść także kościół protestancki. 17 lutego 1932 roku rozbito kasę żelazną w kancelarii zboru ewangelickiego. Zrabowano wówczas bagatela 1500 zł.

Kradzieże były często popełnianymi zbrodniami. Wynikały „z potrzeby chwili” ale były również zaplanowanymi akcjami. Nowy Sącz miał swoich znanych rabusiów i szajki ale o tym wkrótce…

Łukasz Połomski

Więcej o kryminalnych historiach oraz skandalach z okresu międzywojennego można znaleźć w innych tekstach Łukasza Połomskiego m.in.: [Skandale obyczajowe międzywojennego Nowego Sącza część 1] [część 2] [część 3] [część 4] [Skandale sądeckiego sztetlu] [Skandale i legendy cygańskich taborów] [Nieszczęśliwe wypadki] [Niedoszli zabójcy] [Zboczeńcy międzywojennego Sącza] [Samobójcy] [Zabójstwa w międzywojennym Sączu]

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Może dobrze byłoby, gdyby autor artykułu podał źródła, z których korzystał. Uniknąłby w ten sposób posądzenia ksenofoba o ksenofobię ;)

  2. 1) Wojciech M. z towarzyszami napadł na sklep Markusa Timberga. 2) Amatorzy alkoholu próbowali obrabować szynk Hochhausera. 3) Jan W. ukradl czekolade z wystawy Sieradzkiego. 4) Ewa S. skradła pieniądze z domu Arona Horowitza. 5) Służąca rodziny Englanderów okradła swoich pracodawców. 6) Antonina K. okradła masarza Kiełtyka. 7) Napadli na Mozes Kornhausera 8) Nadali na Pana Filipowicza, kto nie wiadomno. 9) ukradziono kwiatki Panu Frochlihowi, znów nie wiadomo kto. 10) W kamienicy Samuela Maschlera coś tam znowu skradziono. 11) Jan B zabral Franciszkowi T buty ( sensacja!). 12) Wincenty Nowicki okradł z 200 skór baranich Hirscha Teschera. 13) okradziono także Minę Hochstein 14) Władysława S okradł kościół. Winni zawsze Polacy, albo sprawdza nieustalony. Poszkowowany przeważnie Żyd, rzadko kiedy Polak. Sprawcą nigdy nie był Żyd, choć stanowili 1/3 mieszkańców miasta. Faktycznie naród wybrany, ani raz nie dokonali przestepstwa. Taki obraz wyłania się z powyższego zestawienia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj