
Stanisławowi Kawczakowi w końcu października 1918 r. przypadła w udziale dziejowa rola. To właśnie on symbolicznie przejął władzę od Austriaków, potem to zanotował, co dla nas, potomnych, jest bezcennym świadectwem epoki.
Stanisław Kawczak urodził się w 1892 r. w Zwardoniu. Gimnazjum ukończył w Nowym Sączu zdając maturę w 1911 r. W szkole działał w wielu organizacjach niepodległościowych, także w Związku Walki Czynnej. Następnie ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wieńcząc studia doktoratem. W czasie Wielkiej Wojny służył w 20. Pułku Piechoty, gdzie współtworzył organizację „Wolność”, zasłużoną dla przejmowania władzy z rąk zaborcy. Walczył z pułkiem na froncie włoskim, serbskim i rosyjskim.
W 1918 r. znalazł się w Nowym Sączu. Wówczas Kawczak dowodził milicją wojskową, a działo się to dokładnie w czasie przejęcia władzy od Austriaków. Dzięki niemu, 31 października 1918 r. Nowy Sącz zrzucił austriacką zwierzchność. Moment oddania władzy barwnie opisał w swoich wspomnieniach Milknące echa. Wspomnienia z wojny 1914–1920 (Warszawa 1991).
Tak symboliczny moment przejęcia władzy opisywał Kawczak: Biegniemy do kasyna oficerskiego. Jest tam zebranie. Dowódca garnizonu pułk. Falle siedzi blady, jakby na sądzie. Obok wierny Austrii dowódca pułku, ppłk Januszewski. Część oficerów, tj. Niemcy, Węgrzy, Żydzi – pouciekali albo kryją się na kwaterach. Naprzeciw austriackich komendantów występuje por. Szczepański. Mówi twardo i krótko: „Z Austrią koniec, kto nie z nami, ten przeciwko nam, a kto przeciwko nam, niech wystąpi!”. Cisza. Austriacy siedzą nieruchomo, tylko im drgają kąciki ust, tylko ich czoła perlą się od potu. W sali obok muzyka dęta. Por. Polakowski uchylił drzwi i skinął na kapelmistrza: Zagrać „Jeszcze Polska nie zginęła”! Mocno, jak nigdy, o ściany austriackich koszar bije po raz pierwszy urzędowo hymn Polski. Stanęliśmy wszyscy na baczność! Gorętsi śpiewają. A potem jakiś bezwolny nakaz, bo oto komendant pułk. Falle odpina szablę, kładzie na stole i z chusteczką na oczach, chwiejąc się wychodzi, jak nieprzytomny. Por. Polakowski rzuca się w ramiona najbliższego sąsiada, całując się, to samo niemal wszyscy; oficer ściska żołnierza! Niech żyje wolna Polska!

Kolejne lata to znowu walka, bowiem Kawczak został w wojsku. Brał udział w wojnie 1920 r. Udał się wtedy do Warszawy. W Warszawie szalona agitacja za obroną kraju. Napisy na ścianach, chodnikach, na drutach telegraficznych, tramwajach, kawiarniach: Do broni! – pisał Kawczak o atmosferze tamtych dni. Hasła mobilizujące do walki były wszechobecne: Pełno aktualnych antybolszewickich karykatur, obrazów propagandowych; więc, czerń bolszewicka we krwi po kolana, tam znów osioł w cywilnym kubraku, na próżno ciągną go do wojska, a pod spodem napis: Darmo ciągniesz, trudna rada,/ to osioł – cywil z dziada, pradziada! W kolejnych dniach czynnie zaangażował się w działania wojenne.
Zdaniem Kawczaka dobrym posunięciem w tym czasie było powołanie na premiera Witosa, który reprezentował większość chłopskiego społeczeństwa. Faktycznie w jego wspomnieniach widać zjednoczony naród – od chłopów po mieszczan. Każdy chciał bić moskala, bronić odrodzonej Ojczyzny.
W tym czasie jego dywizja znajdowała się w okolicy Warszawy (Grójec i Jabłonna). Szybko się przemieszczała. Dziś mamy siódmego sierpnia. Od trzech dni rozpoczęła się nasza kontrofensywa. Jako zadatek pomyślnej akcji odbity został Mińsk Mazowiecki. Kawczak był w centrum wydarzeń: W skórze oficera broni czuję się doskonale. Mam przed sobą rzeczy żywe, nie świat przestępczy, cmentarzysko nędzy moralnej. Dobrze oceniał swoich dowódców. Sam oprócz walki zajmował się szkoleniem maszynistów. Wspominał też, już po zwycięstwie pod Warszawą, rozstrzelanie dezerterów: Moja gospodyni spazmuje, choć delikwent całkiem obcy człowiek. Za dziesięć minut – trach! Dla przykładu!
W latach 20. XX w. szybko awansował w wojsku. Od 1922 r. znajdował się w rezerwie. Pracował jako adwokat w Warszawie, a więc można powiedzieć, że w wyuczonym zawodzie. Udzielał się w wielu organizacjach, jak np. w Związku Podhalan. Był aktywny społecznie.

W 1939 r. wybuchła kolejna wojna w jego życiu. Nie mógł pozostać obojętny wobec zagrożenia Ojczyzny. Walczył w kampanii wrześniowej, m.in. w obronie Brześcia nad Bugiem. Tam trafił do niewoli sowieckiej. Jego bohaterskie i pełne oddania życie zakończyło się wyjątkowo tragicznie – Kawczak został zamordowany przez NKWD w Starobielsku w 1940 r.
Stanisław Kawczak został upamiętniony na tablicach katyńskich przy kościele św. Kazimierza. Jednak postać ta zasługuje na coś więcej niż tylko na jedną linijkę w szeregu nazwisk.